fot. PKWP

PKWP: dajmy szansę młodym uchodźcom z Afryki

Ich historie nieraz wyciskają łzy. Choć 80 procent z nich nie ukończyło jeszcze 18. roku życia, to doskonale wiedzą, czym jest wojna i ile im zabrała. Najmłodsi uchodźcy w Afryce, bo o nich mowa, na co dzień przebywają w Ugandzie. Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie miało szansę ich wysłuchać w trakcie pobytu w obozie Bidibidi.

fot. PKWP

Z Sudanu Południowego uciekali na pieszo. Nie wszyscy przetrwali trudy podróży. Ci, którzy zmarli, osierocili dzieci. Nie mieli szansy zobaczyć, że ich najbliższym udało się znaleźć bezpieczny kąt. Uganda i obóz Bidibidi stały się nowym domem dla najwytrwalszych; dla tych, których nie złamał głód, pragnienie i wyniszczające słońce, nie zdołała zabić wojna. Ich historie, choć niosą ze sobą mnóstwo łez, dają też nadzieję. To historie uchodźców, historie cierpiących, historie ludzi, którzy dziękują za życie, ale wciąż obawiają się, co będzie dalej. [czytaj więcej]

Polska sekcja PKWP od dawna zabiega o pomoc dla przebywających w Ugandzie obywateli Sudanu Południowego. Wiele miesięcy zajęła zbiórka środków na centrum edukacyjno-pastoralne, które najmłodszym da szansę rozwijać swoje pasje. Budynek jest już oficjalnie otwarty, jednak trudno porównywać go ze świetlicą, choć akurat jej  funkcje byłyby mu najbliższe. W Bidibidi każda, nawet najmniejsza inwestycja, niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, niesie nadzieję. I tak centrum edukacyjne już teraz jest nazywane domem. Nie mogło być inaczej, bo ci, którzy będą z niego korzystać, na co dzień nie mają przecież nawet prądu. W centrum będą odkrywać, że słowo „uchodźca” nie przekreśla marzeń.

  1. Andrzej Dzida SVD, który pracuje w Ugandzie, a wcześniej towarzyszył mieszkańcom Sudanu Południowego, wyjaśnia w rozmowie z PKWP, że najmłodsi, a w Bidibidi 80 procent to osoby poniżej 18. roku życia, „muszą odkryć, że mają wartość, że nie są uchodźcami, ale dziećmi Boga”. Polska sekcja PKWP zapytała tych, którzy opuścili Sudan Południowy o ich wspomnienia. Historie ich życia wreszcie zostały wysłuchane. Usłyszą je ci, którzy nie znają obozowej codzienności. [czytaj więcej]

Rozmawiano z młodą dziewczyną. Posługuje się ona językiem angielskim. Opowiada, że do Ugandy uciekła razem z babcią. Opisuje, jak wyglądała jej szkoła podstawowa.

„Tysiąc uczniów w jednej klasie. Nauczyciel był ledwo słyszalny z końca sali” – wyjaśniła.

Otrzymała pomoc. Misjonarze zaproponowali jej naukę w szkole średniej.

„Poczułam wreszcie, że nauczyciele mogą faktycznie uczyć” – wskazała.

Jest wdzięczna tym, którzy przeznaczyli pieniądze na jej naukę. Dziś sama uczy dzieci w kościele. Chce, by także innych, spotkała ta szansa, jaka pozwoliła jej na lepsze życie.

Inny mężczyzna przywołuje w rozmowie z PKWP utratę siostry i brata. Przybył do Bidibidi na pieszo, nie wziął ze sobą nic. Pod swoją opieką ma szesnaścioro dzieci. Opowiada, jak trudno jest odpowiedzieć na podstawowe potrzeby najmłodszych.

„Nie wiem, co mogę zrobić z brakiem leków i mundurków szkolnych” – mówił.

Dodaje, że nie zapomina o modlitwie.

„Wierzę, że Bóg im pomoże, zaopiekuje się nimi” – podkreślił.

Choć to historie zaledwie kilkunastu osób, to pokazują, że w liczbie 300 tysięcy, bo tyle uchodźców mieszka w Bidibidi, jest mnóstwo dramatów i pytań o to, co będzie jutro. Zmartwienia tych ludzi stały się codziennością dla siostry Francesci ze Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego. Do Ugandy przyjechała w 2018 roku. Mieszka w miejscowości niedaleko Bidibidi. Współpracuje z ojcami werbistami.

„Moim zadaniem jest praca z dziećmi. Wiele z nich nie ma rodziców, inne częściowo są sierotami. Potrzebują więcej uwagi i troski” – wyjaśniła siostraFrancesca.

Podkreśla, że chce zaszczepić w nich wiarę. Uczy najmłodszych szacunku dla innych, miłości, która przekracza granice plemion i narodów.

„Duch otwartości i pokoju jest potrzebny dla zmiany sytuacji w Sudanie Południowym” – zauważyła.

Siostra Francesca uczy najmłodszych pracy z rówieśnikami. Kształtuje animatorów, których wybiera spośród młodzieży.

„Po krótkim przygotowaniu mogą oni uczyć modlitw i Biblii, prowadzić zajęcia z nimi, gdy my nie możemy do nich dotrzeć” – mówiła.

Pod jej opiekę trafiają ci uchodźcy, którzy w poszukiwaniu lepszej przyszłości szukają wykształcenia poza obozem. W Bidibidi są tylko nieliczne szkoły ponadpodstawowe.

„Proponujemy im płatne szkoły. Korzystamy z pomocy, wsparcia, zwłaszcza naszych dobrodziejów z Polski, przez co możemy opłacić czesne. Około 400 dolarów potrzeba na jeden rok uczenia się w szkole z internatem. Klasy są mniej liczne i młodzi mogą zdobyć wykształcenie” – zaznaczyła siostra Francesca.

Dodaje, że jej podopieczni trafiają na studia. Marzą, by być lekarzami czy księżmi. Sami chcą stawać się nadzieją dla Sudanu Południowego.

Więcej informacji o tym, w jaki sposób wesprzeć dzieło ojców werbistów można znaleźć [tutaj]. Z zebranych środków Stowarzyszenie chce wesprzeć budowę kolejnych centrów edukacyjno-pastoralnych.

Biuro Prasowe PKWP Polska

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl