Cieszę się z waszej uczelni

Z JEm. ks. kard. dr. h.c. multiplex Zenonem Grocholewskim, prefektem Kongregacji Edukacji Katolickiej, rozmawia o. dr Krzysztof Bieliński CSsR

Otwierając 12 sierpnia br. Światowy Kongres Uniwersytetów Katolickich w hiszpańskiej Avili, zauważył Ksiądz Kardynał, iż postępująca sekularyzacja oraz kwestionowanie fundamentalnych i niepodważalnych prawd – jak choćby istnienia Boga Stwórcy czy objawienia Jezusa Chrystusa, jedynego Zbawiciela – wymaga dziś od katolickich uczelni pójścia pod prąd. Na czym polegałaby ta droga?

– Przeczytałem ostatnio podobne spostrzeżenie w liście pasterskim Episkopatu Polski, wydanym z okazji obchodzonego w dniach 12-18 września tego roku Tygodnia Wychowania w Polsce: „Być nauczycielem dzisiaj – uczyć i wychowywać – to wielka sztuka prowadzenia dzieci i młodzieży „pod prąd” negatywnych zjawisk i zagrożeń”. Odnosi się to rzecz jasna także do wszystkich uczelni katolickich.
Zwłaszcza dwa „prądy” zagrażają obecnie tożsamości i misji wyższych uczelni (zresztą nie tylko wyższych). Pierwszy z nich to pewnego rodzaju pragmatyzm, utylitaryzm, czyli ograniczanie zainteresowania i przedmiotu studiów do dziedzin wiedzy, z którymi łączą się korzyści materialne, postęp techniczny i ekonomiczny oraz zdrowie, a zaniedbywanie podejmowania problemów dotyczących podstawowych kwestii życia ludzkiego, takich jak: cel człowieka, dobro i zło… Zgodnie z tą tendencją edukacja sprowadza się do przekazywania wiadomości i nauczenia umiejętności, a więc rozum bywa angażowany tylko w służbie tych przygodnych użyteczności. To jest zacieśnianie, zubożenie misji uniwersytetów, gdy chodzi o ich służbę prawdzie i promocję wszechstronnego postępu ludzkości. Toteż Papież Benedykt XVI wzywa w swoim nauczaniu do „rozszerzenia horyzontów racjonalności”, do stawiania sobie na serio także, czy raczej przede wszystkim, podstawowych kwestii, które od zawsze nurtują głęboko umysły i serca ludzi, nawołuje do nieeliminowania ich, niezamykania na nie oczu. Podobnie czynił bł. Jan Paweł II. Jest to stawianie człowieka wobec całej prawdy jego istnienia i celu jego życia. Przecież od odpowiedzi na te podstawowe pytania będzie w dużej mierze zależało także właściwe używanie osiągnięć techniki, niewątpliwie dziś zdumiewających, na rzecz prawdziwego i całościowego dobra jednostek i społeczeństwa. Te odpowiedzi będą wysuwały również postulaty, gdy chodzi o postępowanie człowieka, co jest istotne w formacji osobowości mocnych, chcących i umiejących budować dobro.

A drugi nurt negatywnych zjawisk, któremu musimy się przeciwstawić?

– Drugim prądem przeciwnym, któremu należy stawić czoła i który zresztą jest ściśle związany z pierwszym, jest relatywizm, czy raczej kultura czyniąca z relatywizmu prawdy i dobra swoje „credo”, pewien rodzaj dogmatu, uważająca wręcz za coś niebezpiecznego, za pewien autorytaryzm, dociekanie i propagowanie prawdy obiektywnej. Benedykt XVI mówił nawet o „dyktaturze relatywizmu” przejawiającej się w obecnej rzeczywistości. W takiej perspektywie trudno jest przekazywać młodemu pokoleniu trwałe wartości. Wszystko jawi się wówczas jako niepewne, płynne, relatywne. A więc na jakich zasadach budować swoją postawę, zarówno w wymiarze własnej egzystencji, jak i życia wspólnego, by ona predysponowała do wprowadzania pokoju, współpracy na rzecz dobra wspólnego, prawdziwego postępu, nieograniczającego się do dóbr materialnych? W atmosferze relatywizmu, zwłaszcza moralnego, nieuniknione jest stwarzanie chaosu i sprzyjanie degradacji etycznej. Relatywizm, jak ktoś powiedział, to mętne wody, w których rodzą się wszelkiego rodzaju ideologie i demagogie.
Myślę, że z tego, co dotychczas powiedziałem, wypływa już wystarczająca odpowiedź na postawione pytanie: na czym polegałaby droga pójścia pod prąd? Na otwartości umysłu i serca na wszystkie problemy ludzkiego życia, zwłaszcza te podstawowe, oraz na szczerym szukaniu i umiłowaniu prawdy we wszystkich jej wymiarach. Z tym łączy się konieczność solidnych studiów i demaskowania wypaczonej wizji człowieka, będącej wytworem utylitaryzmu materialnego.

Wśród ważnych zagadnień podejmowanych na kongresie w Avili znalazł się temat „Uniwersytet i nowa ewangelizacja”. Zadaniem katolików, a zatem i prowadzonych przez Kościół uczelni, ma być wpływanie na dziejowe przemiany. Na co w tym względzie Ksiądz Kardynał zwraca uwagę?

– Każdy chrześcijanin jest powołany do ewangelizacji. Kościół bowiem ze swej natury i we wszystkich swoich wymiarach jest misyjny. Inaczej nie byłby Kościołem. Jak bowiem można kochać Chrystusa, nie pragnąc dzielić się Nim z innymi? To jest sprzeczność sama w sobie. W takiej właśnie dynamicznej wizji Kościoła są usytuowane także uniwersytety katolickie. Inaczej mówienie o uniwersytecie jako katolickim byłoby czymś niezrozumiałym. Uniwersytet jest katolicki nie dlatego, że jest prowadzony przez katolików: jeżeli jakiś zakład szewski jest prowadzony przez katolika, nikt go nie nazwie „katolickim zakładem szewskim”. Uniwersytet jest katolicki, jeżeli całym swoim działaniem – jako centrum studiów i nauczania – włącza się w istnienie i misję Kościoła, który nie może nie mieć wymiaru ewangelizacyjnego. W moim wystąpieniu w Avili, o którym wspomniał ksiądz rektor, mówiłem, że zebraliśmy się razem, by wzmocnić misję, jaką Bóg i Kościół nam zlecił: ewangelizować, ucząc i uczyć, ewangelizując. W dzisiejszej rzeczywistości, także w naszym kraju, wobec zagrożeń zobojętnienia religijnego i zeświecczenia społeczeństwa ta misja jest czymś ogromnie ważnym w perspektywie budowania prawdziwego dobra. Chodzi o formację fachowców w różnych dziedzinach wiedzy, którą charakteryzuje pewna integralność, tzn. niezacieśnianie się tylko do umiejętności wykonywania zawodu oraz branie na serio perspektyw wiary. W ten sposób student ma się nauczyć realizować w pełni siebie i skutecznie służyć innym poprzez wykonywanie swego zawodu i świadectwo wiary.
Krótko mówiąc, uniwersytet katolicki musi się charakteryzować dwoma podstawowymi cechami: z jednej strony ma być dobrym uniwersytetem, a z drugiej – musi być naprawdę katolicki, tzn. pielęgnować swą tożsamość i misję zleconą mu w Kościele.

Mówi się o nowej ewangelizacji. Na czym polega ta nowość?

– Oczywiście ta nowość nie dotyczy istoty ewangelizacji, lecz – mając na uwadze obecną sytuację i aktualne konkretne zagrożenia – odnosi się do odpowiednich form działania oraz do ich intensywności. Poza tym nigdy nie należy zapominać, że ewangelizowanie innych, by było skuteczne, trzeba zawsze rozpoczynać od własnej odnowy religijnej.

Podczas spotkania w ramach 26. Światowego Dnia Młodzieży z przedstawicielami świata akademickiego Hiszpanii Ojciec Święty Benedykt XVI przypomniał, iż prawdziwa idea uniwersytetu chroni przed redukcjonistyczną i wypaczoną wizją człowieka. Co w zachowaniu tej idei jest dzisiaj szczególnie ważne dla uczelni katolickich?

– Chciałbym wskazać na warte podkreślenia wyzwanie zawarte właśnie w przywołanym przemówieniu Benedykta XVI. Papież mówił, że droga do pełnej prawdy angażuje całego człowieka: „inteligencję i miłość, rozum i wiarę”. Gdy chodzi o relację inteligencja i miłość, Ojciec Święty zauważył, że z jednej strony nie można uczynić postępu w poznawaniu czegokolwiek, jeżeli nie jesteśmy przynaglani przez miłość; z drugiej zaś, nie możemy czegoś pokochać, jeżeli nie dostrzegamy w tym racjonalności. Zacytował potem zdanie ze swej encykliki „Caritas in veritate” o „miłości ubogaconej inteligencją i inteligencji pełnej miłości”. Nie mniej wymowny jest przypomniany przez Papieża związek między rozumem i wiarą: rozum bowiem nie może zamknąć się na problemy stawiane przez wiarę, wiara zaś potrzebuje rozumu, by była właściwie przeżywana. Te dwie relacje dotyczą zresztą w pewnym sensie tej samej rzeczywistości, postrzeganej z innego punktu widzenia. Z tego wszystkiego – zaznaczył Namiestnik Chrystusa – rodzi się spójność myśli i życia.
W tym kontekście, wnikając w sedno sprawy, Benedykt XVI mówił o konieczności pokory. Prawda bowiem zawsze przewyższa nasze cele. Nie możemy jej posiąść w pełni. Cnota pokory w pracy intelektualnej i dydaktycznej jest zatem niezbędna. To pokora chroni nas od próżności – jak powiedział – „zamykającej dostęp do prawdy”. W konsekwencji, kontynuował Papież, nie powinniśmy pociągać studentów do siebie, ale kierować ich ku prawdzie, której wszyscy poszukujemy.
Chciałbym, by nasze uczelnie katolickie dostrzegły w tych uwagach Papieża, wyrażonych podczas ostatnich Światowych Dni Młodzieży i skierowanych do naukowców, wezwanie dla siebie, by czynić swą twórczość coraz bardziej autentyczną i owocną, w perspektywie służenia prawdzie i ewangelizacji, co jest niewątpliwie niezmiernie cenną służbą człowiekowi.

Episkopat USA wydał w 2004 r. instrukcję „Katolicy w życiu publicznym”. Zgodnie z wytycznymi katolickie uczelnie nie mogą honorować, zapraszać i przyznawać nagród osobom, które głoszą poglądy sprzeczne z nauczaniem Kościoła katolickiego. Czy katolickie uczelnie powinny być takie jak inne? Gdzie jest granica ich otwartości, by nie utraciły własnej tożsamości?

– Jest rzeczą oczywistą, że uczelnia katolicka promuje to, co jest jej drogie, jak zresztą każdy normalny człowiek chwali i popiera to, co uważa za prawdziwą wartość. Nie można być katolikiem i równocześnie antykatolikiem. Takie rozdwojenie jaźni, brak koherencji powoduje zamieszanie wśród wiernych, a niejednokrotnie zgorszenie (o którym, jak wiemy, Chrystus wypowiedział bardzo ostre słowa), podsyca zgubny relatywizm moralny oraz czyni uczelnię niewiarygodną. Wiele razy słyszałem zarzut pod adresem jakiejś konkretnej uczelni, że nie jest uczciwa, bo nazywa siebie katolicką, a nie przekazuje wartości katolickich; że ktoś poczuł się oszukany, ponieważ wybrał uczelnię mieniącą się katolicką, by otrzymać solidną orientację chrześcijańską, a ona tego nie daje. Słusznie od uczelni katolickich należy oczekiwać przejrzystości.
Jestem przekonany, że przyszłość mają te uniwersytety katolickie, które wykazują jasną tożsamość i są świadome swojej roli w Kościele i społeczeństwie.
Pragnę dodać, że oczywiście każdy ma prawo głosić to, co uważa za słuszne, ale jest rzeczą nieuczciwą głosić poglądy sprzeczne z prawem naturalnym i nauką Kościoła pod płaszczykiem uniwersytetu katolickiego.

Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu kształci przyszłych pracowników, twórców nowych technik komunikacji. Ksiądz Kardynał zaszczycił już kilkakrotnie swoją obecnością środowisko akademickie naszej uczelni. Jak Prefekt Kongregacji Edukacji Katolickiej postrzega to połączenie: uczelnia o profilu medialnym i katolickiej tożsamości?

– Cieszę się z waszej uczelni. Jest mi ona droga. Słyszałem o niej pochwały także od naukowców i ludzi kultury wysokiej klasy z innych krajów, którzy na waszej uczelni, zwłaszcza na organizowanych przez was sympozjach wygłaszali referaty. Gratuluję wam! Wasza wyższa szkoła jest bardzo potrzebna w polskim środowisku kulturowo-społecznym. W Polsce potrzebni są dziennikarze dobrze przygotowani, o jasnym profilu katolickim. Potrzebni są katolicy o wyraźnej tożsamości, wysoko wykwalifikowani, którzy – nie zrażając się trudnościami – umieliby skutecznie ubogacać społeczeństwo w prawdę i dobro. Życzę wam z całego serca sukcesów w waszej szlachetnej pracy. Szczere i gorące szczęść Boże!

Dziękuję za rozmowę.

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl