Z tarczą mu nie wyszło

Jako ambasador RP w Waszyngtonie nie zdążył poinformować na czas polskiego MSZ o wycofaniu się Amerykanów z projektu budowy tarczy antyrakietowej. Teraz Robert Kupiecki – bo o nim mowa – awansował na wiceministra obrony

 

Ministerstwo obrony ma nowego wiceministra ds. kontaktów międzynarodowych. Został nim dotychczasowy ambasador RP w Waszyngtonie Robert Kupiecki. W ocenie Witolda Waszczykowskiego i Anny Fotygi, Kupiecki odcinał prezydenta Lecha Kaczyńskiego od informacji na temat relacji polsko-amerykańskich. – O stosunkach polsko-amerykańskich dowiadywałem się od Amerykanów, a nie od polskiej ambasady w USA – relacjonuje były wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego i wiceminister spraw zagranicznych. Chodzi o kluczowy okres, gdy Amerykanie wycofali się z planów budowy tarczy antyrakietowej w Polsce, a prezydent Barack Obama za naszymi plecami dogadywał się z Rosją. Kupiecki jako ambasador miał w ogóle nie poinformować MSZ o celu wizyty amerykańskiej delegacji we wrześniu 2009 roku. Właśnie wtedy oświadczono polskiemu rządowi, że administracja Baracka Obamy realizacji umowy o budowie tarczy z 2008 r. nie przewiduje. Tymczasem w MON Kupiecki ma się zajmować m.in. współpracą wojskową z USA, w tym realizacją programu tarczy antyrakietowej. A więc tym, co wcześniej zdecydowanie mu nie wyszło.
– Amerykanie wiedzą, kogo Polacy wysłali na ambasadora, wiedzą, że okazał się człowiekiem bez poważnych kontaktów z USA, bez wyczucia, po prostu zwykłym urzędnikiem, nie dyplomatą – tłumaczy jeden z naszych rozmówców, który krytycznie ocenia pomysł obsadzenia Roberta Kupieckiego w roli polskiego reprezentanta ds. tarczy. Świeżo mianowany wiceminister jest historykiem i specjalistą do spraw bezpieczeństwa narodowego. Od 1994 r. był etatowym pracownikiem MSZ. Na stronie internetowej MON anonsowany jest jako specjalista, który „przeszedł wszystkie szczeble zawodowej drogi urzędniczej”. Był zastępcą ambasadora w Stałym Przedstawicielstwie RP przy NATO i UZE w Brukseli oraz dyrektorem Departamentu Polityki Bezpieczeństwa MSZ. Natomiast od lutego 2008 do lipca 2012 r. ambasadorem w USA. Po tym jak został odwołany z Waszyngtonu, otrzymał funkcję zastępcy ministra obrony narodowej. W MON będzie się zajmował wojskową dyplomacją. Jeszcze zanim Kupiecki otrzymał nominację, minister Tomasz Siemoniak oceniał, że „jest jedną z najlepiej w Polsce przygotowanych osób, jeśli chodzi o politykę bezpieczeństwa”. Nowy wiceminister ma wykorzystać swoje waszyngtońskie koneksje, kontaktować się z Amerykanami w sprawie budowy elementów systemu tarczy antyrakietowej w Polsce czy obecności amerykańskich samolotów F-16 w naszym kraju. I tu pojawia się problem, bo we wrześniu 2009 r. Amerykanie wycofali się z wielkiego projektu budowy w Polsce systemów przeciw rakietom dalekiego zasięgu, oferując zupełnie nowy projekt. W ostatnich dniach prezydent Bronisław Komorowski mówi o budowie polskiego komponentu tarczy, który miałby być częścią systemu natowskiego. To jednak tylko plany oddalone w czasie, bo to rząd Donalda Tuska najpierw przeciągał negocjacje, a potem długo zwlekał z ratyfikacją umowy, oddając nowemu prezydentowi USA pole do wycofania się z pomysłu poprzednika.
Robert Kupiecki był swego czasu jednym z najbliższych współpracowników wiceministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego, odpowiedzialnego za negocjacje w sprawie budowy na terytorium Polski elementów tarczy antyrakietowej. – Sikorski dobiera sobie ludzi mających charakter adiutancki i taki człowiek został teraz odesłany z MSZ do MON – wskazuje były wiceminister spraw zagranicznych, rozgoryczony oceną polityki kadrowej rządu. Problematyczne pozostają również relacje ambasadora Kupieckiego z prezydentem Lechem Kaczyńskim. To jemu zawdzięczał wysłanie na prestiżową placówkę do Waszyngtonu. Było to z pewnością jedno z kluczowych przedstawicielstw Polski za granicą.
– Początkowo to ja miałem zostać wysłany do ambasady. Działo się to jednak wtedy, gdy ze szczebla wiceministra prowadziłem rozmowy w sprawie budowy tarczy antyrakietowej. Dlatego oceniałem, że polski ambasador w USA będzie wtedy bardziej potrzebny do rutynowej obsługi tych rokowań, a więc zabezpieczania hoteli, samochodów, dokumentów etc. – wspomina Waszczykowski. Dyplomata kontynuował negocjacje również w czasie, gdy premierem został Donald Tusk. Z tej funkcji został jednak odwołany w sierpniu 2008 roku. Nagle po ataku Rosji na Gruzję rząd w pośpiechu podpisał umowę z Amerykanami. Jednak polityka zagraniczna państwa radykalnie zmieniła kurs, rezygnując ze strategicznego partnerstwa z USA na rzecz orientacji europejskiej i zbliżenia z Niemcami. Jednocześnie ambasador Kupiecki wciąż pełnił powierzoną mu funkcję.

Zaskoczone MSZ
Potem przez rok polska strona zwlekała z ratyfikacją umowy w sprawie budowy tarczy, minister Sikorski podbijał stawkę, domagając się rozmieszczenia także zestawów rakiet Patriot. I nadszedł pamiętny 17 września 2009 roku. Do Warszawy niespodziewanie przyjechała delegacja wysłanników Baracka Obamy. Zamiast nowych propozycji dotyczących realizacji projektu, czego spodziewał się rząd, Amerykanie zakomunikowali rezygnację z budowy tarczy, proponując kolejny, ale bardziej mgławicowy projekt, rozłożony na wiele lat. Zaledwie kilka godzin przed przylotem do Warszawy w amerykańskich mediach pojawił się przeciek z informacją o prawdziwym celu wizyty delegacji. Tymczasem – jak mówi Waszczykowski – w MSZ nie było żadnego wiarygodnego przekazu na ten temat, a ambasada w USA nie dowiedziała się na czas, że administracja Obamy rezygnuje z projektu.
Anna Fotyga mówi, że już kilka miesięcy wcześniej podczas wizyty w Waszyngtonie dowiedziała się, iż przedsięwzięcie jest zagrożone, a nowy prezydent może się z niego wycofać. – Powiedziałam wtedy prezydentowi, że może być w tej spawie niebezpiecznie – wspomina. – Nasza placówka nie wyczuła zmiany priorytetów amerykańskich. Dzień wcześniej rozmawiałem z nieżyjącym dziś Staszkiem Komorowskim, wtedy wiceministrem obrony, który był przekonany, że Amerykanie przyjadą do Warszawy z kolejnymi atrakcyjniejszymi propozycjami – podkreśla Witold Waszczykowski. Przypomina, że także ostatnia amerykańska wizyta ministra Radosława Sikorskiego okazała się nieudana, bo Hillary Clinton główny akcent w rozmowach położyła na restytucje pożydowskiego mienia w Polsce. Do tego dochodzi sprawa słynnej wpadki Obamy, który podczas uroczystości wręczania Medalu Wolności Janowi Karskiemu, nieżyjącemu kurierowi państwa podziemnego, mówił o „polskich obozach koncentracyjnych”. Przygotowanie takiego wystąpienia nie jest sprawą tajną. – To kwestie czułe i można było dowiedzieć się, co zamierza powiedzieć podczas tego spotkania amerykański prezydent. Takie jest zadanie pracowników przedstawicielstwa dyplomatycznego – wyjaśnia jeden z naszych rozmówców.

Izolować prezydenta
W 2008 r. wielu ambasadorów zerwało kontakt z urzędującym wówczas prezydentem Lechem Kaczyńskim, deklarując w ten sposób lojalność wobec Radosława Sikorskiego. Ambasadorowie, choć nie mają takiego obowiązku, bardzo często kierują depesze również do Kancelarii Prezydenta czy BBN. Po przejęciu władzy przez Platformę Obywatelską postanowiono nie przekazywać prezydentowi Kaczyńskiemu bezpośrednich informacji na temat tego, co się dzieje w dyplomacji.
Anna Fotyga, szefowa Kancelarii Prezydenta w latach 2007-2008, nie ma wątpliwości, że Lech Kaczyński był izolowany. – To był fakt, dlatego jednym z pomysłów było wysłanie mnie do Nowego Jorku na przedstawiciela Polski przy ONZ, by prezydent miał tam zaufanego człowieka – tłumaczy Fotyga. Jakie były skutki ostracyzmu wobec prezydenta, może świadczyć historia ówczesnego wiceszefa BBN. Witold Waszczykowski po kolejnej rundzie rozmów polsko-amerykańskich musiał prosić o spotkanie przedstawicielkę ambasady amerykańskiej w Warszawie. A ta, co ciekawe, szczegółowo informowała go o tym, co ustalono. – O stosunkach polsko-amerykańskich dowiadywałem się od Amerykanów, a nie polskiej ambasady w USA – relacjonuje były wiceszef BBN. Ale to nie koniec. Dwa miesiące przed ogłoszeniem przez Amerykanów informacji o rezygnacji z budowy tarczy w Polsce, a więc w lipcu 2009 roku, zaraz po wizycie Baracka Obamy w Moskwie, ambasada USA w Warszawie skierowała do BBN list. Była to prośba o spotkanie się z jednym z podsekretarzy w Departamencie Stanu USA, a zarazem członkiem amerykańskiej delegacji, która w imieniu USA negocjowała nowe relacje z Rosją, w tym układy rozbrojeniowe. Dyplomata chciał w ten sposób dotrzeć do prezydenta Kaczyńskiego. – Chciał nas poinformować, wiedząc, że w ten sposób poinformuje także polskiego prezydenta o rezultatach wizyty Obamy w Rosji. Wiedzieli bowiem, że prezydent Kaczyński takich informacji nie otrzymuje – relacjonuje Waszczykowski.

 

Maciej Walaszczyk
drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl