fot. PAP/EPA

W obliczu zagrożenia brakiem wody, prądu i ogrzewania kijowianie przygotowują się na różne scenariusze

Po informacji o przygotowaniu przez władze Kijowa tysiąca punktów grzewczych oraz po apelu mera stolicy Ukrainy, Witalija Kliczki, o przygotowanie się na różne scenariusze, w tym do ewakuacji, mieszkańcy miasta mają różne podejście – niektórzy już się umawiają z krewnymi w innych miastach, a niektórzy nie zamierzają nigdzie wyjeżdżać.

Witalina, 25-letnia konsultantka sklepu galanteryjnego w jednym z kijowskich centrów handlowych, powiedziała w rozmowie z korespondentką PAP, że owszem, rozważa możliwość wyjazdu do rodziców, którzy mieszkają w Chmielnickim.

„Już mam kilka własnych historyjek, które miały miejsce po odłączeniu prądu” – mówi kobieta.

„W ubiegłym tygodniu szykowałam się do pracy i umyłam włosy, ale gdy tylko włączyłam suszarkę – zniknął prąd. Na szczęście samochód mojego chłopaka stał pod blokiem, wpadliśmy więc na pomysł, żeby je wysuszyć używając parowników klimatyzacji. No i udało się” – dodaje.

Kobieta opowiada również o tym, że sklep, w którym pracuje, nie jest zamykany, gdy znika elektryczność.

„Przez pierwsze dwa dni zamykałyśmy go i siedziałyśmy bez pracy wewnątrz, a klienci, którym bardzo zależało na zakupach, czekali na zewnątrz” – opowiada.

„Trzeciego dnia postanowiłyśmy nie zamykać sklepu w czasie przerwy w dostarczaniu prądu i stwierdziłyśmy, że był to dobry pomysł. Klientom podświetlamy towary latarenką, a rozliczyć się wówczas można gotówką” – zaznacza.

„Każdy zakup notujemy w zeszyciku wraz z numerem telefonu klienta, na który później przesyłamy paragon elektroniczny. W ciągu dnia bez prądu pracujemy około cztery godziny i w tym okresie mamy od 10 do 15 transakcji papierowych, które po pojawieniu się prądu stają się elektronicznymi, gdyż wprowadzamy je do bazy. Klienci są zadowoleni z takiego rozwiązania, ponieważ elektryczność może zniknąć w każdym momencie, a grafik, wg którego jej ma nie być, pozostaje jedynie teorią” – opowiada Witalina.

Lilia, 31-letnia farmaceutka, nie zamierza opuszczać Kijowa i prosi, aby o tym nawet nie wspominać.

„Jeszcze w lutym postanowiłam, że zostaję. Pracuję w aptece, więc pracy miałam tak dużo, że czasami nawet zostawałam na noc” – wspomina.

„W marcu w Kijowie było ciężko z lekami i czasem na dostawy trzeba było czekać długo, dlatego ktoś zawsze musiał być na miejscu, by przyjąć towar” – dodaje.

„Rozumiem, że nasz wróg jest podstępny i musimy być przygotowani na wszystko, lecz moje miejsce jest tu. Ponadto widziałam zdjęcia punktów grzewczych i powiem szczerze, że byłam zachwycona – ma tam być wszystko – i łazienki, i kuchnia, i nawet kino. Rozumiem też, że 3 mln. osób tam nie zmieści się i dlatego władze są zmuszone przygotować ludzi na każdy scenariusz, niemniej jednak mam nadzieję, że najbardziej dramatycznego los nam oszczędzi” – mówi farmaceutka, dodając, że kijowianie niejedno już przeżyli.

PAP

drukuj
Tagi: , ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl