fot. M. Borawski/Nasz Dziennik

[TYLKO U NAS] Red. G. Górny o raporcie dot. pedofilii księży w Niemczech: Autorzy dokumentu nie znaleźli ani jednego dowodu na potwierdzenie tezy, że ks. kard. Joseph Ratzinger tuszował skandale pedofilskie. Mimo to raport został przedstawiony w sposób, jakby Papież-emeryt był odpowiedzialny za zamiatanie pod dywan afer seksualnych

Autorzy dokumentu nie znaleźli ani jednego dowodu na potwierdzenie tezy, w myśl której ks. kard. Joseph Ratzinger tuszował skandale pedofilskie. Mimo to raport został przedstawiony w sposób, jakby Papież-emeryt był odpowiedzialny za zamiatanie pod dywan afer seksualnych. Wszystko dlatego, że prawnicy, którzy sporządzili raport, stwierdzili, że co prawda nie mają żadnych dowodów, że Benedykt XVI nie zareagował odpowiednio na przestępstwa seksualne księży, ale jest to wysoce prawdopodobne – powiedział red. Grzegorz Górny, redaktor tygodnika „Sieci”, w felietonie z cyklu „Spróbuj pomyśleć” na antenie Radia Maryja.

W Republice Federalnej Niemiec trwa medialna afera dotycząca afer pedofilskich w diecezji monachijskiej. Do sprawy odniósł się red. Grzegorz Górny.

– Od dwóch tygodni w Niemczech trwa medialna nagonka na Benedykta XVI. Papież-emeryt jest oskarżany o rzekome tuszowanie afer pedofilskich w czasach, w których był arcybiskupem archidiecezji monachijskiej. Pretekstem do ataku stał się raport na temat nadużyć seksualnych wobec nieletnich, jakich mieli dopuścić się księża w diecezji w latach 1945-2019. Ks. kard. Joseph Ratzinger był głową Kościoła w Monachium przez pięć lat i na okres jego urzędowania przypada pięć spośród 65 opisanych w raporcie przypadków. Co ciekawe, autorzy dokumentu nie znaleźli ani jednego dowodu na potwierdzenie tezy, w myśl której ks. kard. Joseph Ratzinger tuszował skandale pedofilskie. Mimo to raport został przedstawiony w sposób, jakby Papież-emeryt był odpowiedzialny za zamiatanie pod dywan afer seksualnych – podkreślił redaktor tygodnika „Sieci”.

– Wszystko dlatego, że prawnicy, którzy sporządzili raport, stwierdzili, że co prawda nie mają żadnych dowodów, że Benedykt XVI nie zareagował odpowiednio na przestępstwa seksualne księży, ale jest to wysoce prawdopodobne. Prawdę mówiąc, jest to bardzo nowatorskie podejście, które nie ma precedensu w historii prawa. Otóż można komuś zarzucić winę, nie przedstawiając żadnych dowodów, a jedynie uznając, że było to wysoce prawdopodobne – dodał.

Kłamliwa narracja została podłapana przez lewicowe media w Niemczech.

– Media lewicowo-liberalne przedstawiają Benedykta XVI jako osobę współwinną dokonania zbrodni. Dziennik „Der Bild”, który w 2005 roku pisał wielkimi literami po wyborze ks. kard. Josepha Ratzingera: „My jesteśmy papieżem”, teraz zamieścił inny napis: „Nie jesteśmy już papieżem”. W innych tekstach nazywano Benedykta XVI kłamcą, zarzucając mu, że ukrywa prawdę – mówił red. Grzegorz Górny.

Najgłośniejszy zarzut dotyczy księdza z diecezji Essen, który został wysłany przez swojego biskupa na terapię do Monachium. Biskup Essen „zapomniał” poinformować ks. kard. Josepha Ratzingera, dlaczego wspomniany kapłan musi udać się na terapię.

– Ks. kard. Joseph Ratzinger postanowił zrobić przysługę swojemu bratu w biskupstwie i zgodził się, aby kapłan zamieszkał na terenie jednej z parafii w Monachium. Zgoda dotyczyła tylko zamieszkana na plebanii, a nie prowadzenia zajęć duszpasterskich. Ksiądz P. Hullermann okazał się patologicznym recydywistą i w późniejszych latach został skazany za kolejne czyny pedofilskie, tym razem na terenie Monachium. Stało się to po opuszczeniu miasta przez ks. kard. Josepha Ratzingera, który wyjechał na stałe do Watykanu – przypomniał gość Radia Maryja.

Prawnicy przedstawili protokół, z którego wynikało, że papież Benedykt XVI brał udział w spotkaniu dotyczącym przyjęcia ks. P. Hullermanna, zarzucając Ojcu Świętemu kłamstwo, bowiem stwierdził wcześniej, że nie brał udziału w spotkaniu dotyczącym przyjęcia księdza-pedofila.

– Benedykt XVI świadomie nie skłamał. Odpowiedział negatywnie na pytanie, czy brał udział w spotkaniu, na którym postanowiono przyjąć do archidiecezji księdza-pedofila. Opierając się na swojej pamięci i odtwarzając szczegóły sprzed 42 lat, 94-letni Benedykt XVI doszedł do wniosku, że nie brał udziału w takim spotkaniu, bo rzeczywiście nigdy nie brał udziału w spotkaniu, na którym omawiano sprawę przyjęcia księdza-pedofila. Benedykt XVI brał udział w spotkaniu, na którym omawiano prośbę biskupa Essen, by przyjąć pod swój dach kapłana skierowanego na leczenie psychoterapeutyczne. Podczas spotkania nie padło ani słowo o pedofilii księdza, o której biskup Essen nikogo w Monachium nie poinformował – wskazał redaktor.

– Kiedy zarzucono Benedyktowi XVI kłamstwo, Papież-emeryt publicznie przeprosił i przyznał, że jego pomyłka wynikała nie ze złej wiary, lecz niewłaściwego procesu redakcyjnego. Benedykt XVI zapowiedział przy tym, że przygotuje na ten temat obszerne wyjaśnienie. To jednak nie zadowoliło większości mediów, które nie ustają w atakach na niego. Do nagonki ochoczo przyłączyło się wielu liberalnych niemieckich biskupów. To ci hierarchowie, którzy podczas tzw. drogi synodalnej chcą zmienić nauczanie Kościoła. Dla nich Benedykt XVI pozostaje cierniem w oku. Wiedzą, że jeśli zniszczą jego autorytet, łatwiej im będzie dokonać rewolucji – podsumował red. Grzegorz Górny.

Cały felieton red. Grzegorza Górnego z cyklu „Spróbuj pomyśleć” można odsłuchać [tutaj].

 

radiomaryja.pl

drukuj