[TYLKO U NAS] Prof. A. Gil o konwencji PiS w Radomiu: Wszystko tkwiło w takiej narracji, do której partia zdążyła nas już przyzwyczaić
Ani przemówienie prezesa Jarosława Kaczyńskiego, ani przemówienie premiera Mateusza Morawieckiego nie zawierały nowych treści czy akcentów. Wszystko tkwiło w narracji Prawa i Sprawiedliwości, do której partia zdążyła nas już przyzwyczaić – mówił w poniedziałkowej audycji „Aktualności dnia” na antenie Radia Maryja prof. Andrzej Gil, historyk, politolog KUL.
Przed drugą turą wyborów samorządowych w Radomiu odbyła się w niedzielę ogólnopolska konwencja Zjednoczonej Prawicy. W wydarzeniu udział wzięli m.in. prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki. Obaj politycy wsparli tam wiceszefa Ministerstwa Obrony Narodowej Wojciecha Skurkiewicza, który walczy o fotel prezydenta Radomia [czytaj więcej].
– Ani przemówienie prezesa Jarosława Kaczyńskiego, ani przemówienie pana premiera Mateusza Morawieckiego nie zawierały jakiś nowych treści czy nowych akcentów. Wszystko tkwiło w narracji Prawa i Sprawiedliwości, do której partia zdążyła nas już przyzwyczaić. (…) Raczej jakiś nowych akcentów bym nie znalazł – powiedział politolog Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Prezes Jarosław Kaczyński podczas wystąpienia odniósł się do kazusu Irlandii w sensie dialogu między partiami, przypominając, jakie tam było napięcie, że między przeciwnymi partiami dochodziło do rozlewu krwi, a następnie miał miejsce dialog dla dobra wspólnego kraju.
– Pamiętajmy, że wojna toczyła się w Wielkiej Brytanii i dotyczyła 6 hrabstw Irlandii Północnej, które chciały wyjść z Wielkiej Brytanii i w perspektywie połączyć się z Republiką Irlandii. Konflikt nie dotyczy samej Irlandii. Irlandia była państwem, gdzie kwitło normalne życie polityczne i trudno szukać jakiś głębszych analogii. Mnie zastanawia zupełnie coś innego. Mianowicie rzeczywiście Irlandia dokonała sporego skoku gospodarczego – mówiło się nawet kiedyś o celtyckim tygrysie – natomiast jednocześnie z tym skokiem gospodarczym, ekonomicznym, dokonała się dechrystianizacja Irlandii. Nie wiem, czy można łączyć te dwa procesy, ale warto się nad tym zastanowić, czy rzeczywiście chcemy naśladować Irlandię we wszystkim? Czy chcemy zapłacić taką cenę za odejście od swoich wartości, tożsamości kulturowej i religijnej? Był to ciekawy przykład, ale ja bym się zastanowił, czy do końca go w jakiś sposób promować i o co tak naprawdę chodzi – podkreślił historyk.
W wystąpieniach Prawa i Sprawiedliwości bardzo często występuje nawiązanie do synergii, współdziałania poziomu centralnego rządowego i lokalnego samorządowego.
Prof. Andrzej Gil zwrócił uwagę, że słowo synergia jest bardzo modne w ostatnim czasie, szczególnie w dyskursie o państwie i społeczeństwie.
– Czy rzeczywiście samorząd musi być przedłużeniem państwa w sensie nie konstytucyjnym – bo on jest częścią państwa – natomiast, czy rzeczywiście chcemy, żeby do końca było to państwo partyjne? Każdy z nas musi sobie na to pytanie odpowiedzieć. Ideą samorządu było to, żeby część uprawnień scedować na społeczności lokalne. Stąd zostały one wyposażone w określone mechanizmy, które z każdym rządem z biegiem czasu, były wytrącane. Ja nie stawiam żadnej tezy i nie chcę bronić jakiejkolwiek tezy, ale czy rzeczywiście do tego dążymy? Czy samorząd ma stać się kolejną agendą państwa czy też jednak możemy próbować bronić swojej lokalnej tożsamości ze świadomością tego, że ponosimy także pewne koszty, ale także jesteśmy mocni silniej współodpowiedzialni – zaznaczył gość audycji „Aktualności dnia”.
Wątki tej wielkiej polityki ogólnokrajowej oraz polityki europejskiej są częstymi wątkami w czasie trwającej kampanii samorządowej.
– Cóż ta wielka polityka do stanu naszych dróg czy do tego ile płacimy za zużywaną wodę czy za ścieki, za śmieci, to raczej są dwie różne rzeczywistości. Ubolewam, że ta wielka polityka wchodzi coraz niżej i niżej, i my, żyjąc w tej swojej społeczności małej, lokalnej, naszej małej ojczyźnie, zaczynamy widzieć w drugim człowieku nie mieszkańca, nie sąsiada, a przeciwnika politycznego. Nie wiem, czy rzeczywiście o to chodzi – stwierdził politolog.
Po I turze wyborów samorządowych zauważalny staje się fakt, że centrala dyktuje z kim wchodzić albo nie wchodzić w koalicje na poziomie lokalnym.
– Pamiętajmy, że nacisk tzw. „dołów partyjnych” czy tych, którzy rzeczywiście zaangażowali się w politykę na szczeblu lokalnym może być ogromny. Na przykład, jeżeli chodzi o decyzje władz Polskiego Stronnictwa Ludowego czy Sojuszu Lewicy Demokratycznej o zawieranie lokalnych koalicji w starciu z życiem, to nie będzie takie proste jak się wydaje liderom partyjnym. To jest efekt tej polityzacji naszej lokalnej polityki. Polska staje się państwem partyjnym i samorząd staje się samorządem partyjnym – powiedział historyk.
Gość Radia Maryja zauważył, że kiedyś mogliśmy głosować na konkretnych ludzi, za którymi stały konkretne rozwiązania i doświadczenia, a dzisiaj za wszystkim „stoi partia”.
Całą rozmowę z prof. Andrzejem Gilem z audycji „Aktualności dnia” można odsłuchać [tutaj].
RIRM