[TYLKO U NAS] Mec. R. Niwiński o zakończonym procesie Bruna D.: Wyrok nie był zaskoczeniem, tak samo jeżeli chodzi o wymiar kary
Bardzo duże wrażenie wywarło na mnie przemówienie sądu do oskarżonego, gdzie w bardzo rzeczowym tonie, ale też bardzo wymownym, emocjonalnym i bardzo wyraźnym sformułowaniu, powiedziano oskarżonemu, że jest winien współdziałania straszliwych okrucieństw, które ludzie czynili innym ludziom. Wyrok nie był zaskoczeniem, tak samo jeżeli chodzi o wymiar kary. Pozbawienie wolności na 2 lata w zawieszeniu nie było wielkim zaskoczeniem – mówił mec. Rajmund Niwiński, pełnomocnik potomków ofiar obozu w Stutthof, w rozmowie z Redakcją Informacyjną Radia Maryja.
W Hamburgu zakończył się proces byłego strażnika z niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof. 93-letni dziś Niemiec, Bruno D. został prawomocnie skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu za pomoc w zabójstwie 5232 osób oraz w jednym przypadku za próbę zabójstwa. [czytaj więcej]
Zeznania byłych więźniów niemieckiego obozu zagłady w Stutthof okazały się kluczowe w ukaraniu strażnika Bruna D. Sąd Krajowy w Hamburgu uznał 93-letniego mężczyznę za winnego współudziału w zamordowaniu ponad 5 tys. osób. Bruno D. został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu i obciążono go kosztami obrony własnej.
Mec. Rajmund Niwiński powiedział, że sąd uzasadniając swój wyrok wobec oskarżonego bardzo wyraźnie podkreślił „istotną i znaczącą rolę oskarżycieli posiłkowych”.
– Przede wszystkim tych, którzy składali zaznania jako świadkowie, którzy albo zjechali z całego świata do Hamburga, albo ci, którzy z przyczyn zdrowotnych i trudność w podróży zeznawali poprzez konferencje video – zaznaczył.
Skazany w okresie II wojny światowej był strażnikiem w niemieckim obozie koncentracyjnym. W proces przeciwko mężczyźnie od samego początku aktywnie włączyli się b. więźniowie. Do Hamburga przyjechali świadkowie z całego świata, w tym z Polski.
Pełnomocnik potomków ofiar obozu w Stutthof wskazał, że zeznania wpłynęły na treść wyroku sądu.
– Jeden z moich klientów pan Marek Unimostowicz aż dwa razy przylatywał z Warszawy do Hamburga i łącznie na trzech rozprawach zeznawał jako świadek i to jego zeznanie – on był pierwszym świadkiem na rozprawie – nadało ton całej rozprawie. On w sposób bardzo dokładny, rzetelny, wymowny mógł opisać sytuację w obozie. Sąd wyraźnie zaznaczył, że to właśnie te zeznania pozwoliły na wyobrażenie sobie, o ile to jest możliwe, warunków, które panowały w obozie i co umożliwiło w rezultacie wydać taki wyrok, a nie inny – powiedział mec. Rajmund Niwiński.
Rozmówca Radia Maryja podkreślił, że nie był zaskoczony wyrokiem, po procesie, który trwał 9 miesięcy.
– Bardzo duże wrażenie wywarło na mnie czwartkowe uzasadnienie wyroku, przemówienie sądu do oskarżonego, gdzie w bardzo rzeczowym tonie, ale też bardzo wymownym, emocjonalnym i bardzo wyraźnym sformułowaniu, powiedziano oskarżonemu, że jest winien współdziałania straszliwych okrucieństw, które ludzie czynili innym ludziom. Wyrok nie był zaskoczeniem, tak samo, jeżeli chodzi o wymiar kary. Pozbawienie wolności na 2 lata w zawieszeniu nie było wielkim zaskoczeniem – zaznaczył mecenas.
Wśród świadków procesu znaleźli się byli więźniowie obozu. Spośród oskarżycieli posiłkowych było 10 Polaków. To byli ludzie związani z ruchem oporu, byli żołnierze i żołnierki Armii Krajowej, powstańcy warszawscy.
Sąd w Hamburgu jednoznacznie orzekł winę Bruna D., strażnika niemieckiego obozu koncentracyjnego. Wskazał też, że niemiecki wymiar sprawiedliwości przez wiele lat zaniedbywał ściganie zbrodniarzy z okresu II wojny światowej.
RIRM/radiomaryja.pl