[TYLKO U NAS] Ks. W. Stasiewicz: Dwa razy dziennie z Charkowa wyjeżdża pociąg do Lwowa. Niektórzy ludzie czekają pięć dni, żeby w ogóle do niego wsiąść. To dantejskie sceny
Każdego dnia do księży dzwonią dziesiątki-setki osób i pytają, kiedy i jak będzie zorganizowany jakikolwiek transport. Cały czas apelujemy, że jeśli ktoś próbuje organizować transport, to niech go organizuje w kolumnach, żeby jechało na przykład po kilka rodzin. Dwa razy dziennie z Charkowa wyjeżdża pociąg do Lwowa. Niektórzy ludzie czekają pięć dni, żeby w ogóle do niego wsiąść. To dantejskie sceny – powiedział ks. Wojciech Stasiewicz, dyrektor Caritas w Charkowie, w rozmowie z TV Trwam.
W Ukrainie trwa wojna. Największe straty ponosi wschodnia część kraju, w której posługuje ks. Wojciech Stasiewicz, dyrektor Caritas w Charkowie.
– Od pięciu lat pracuję w Charkowie, pomagam w duszpasterstwie, bo jestem wikariuszem w katedrze i dyrektorem Caritas Charków. W tym momencie, po ewakuacji naszych rodzin i budynków, wracam do centralnej Ukrainy. Akurat zatrzymałem się w miejscowości Kamieńskie, czyli w dawnym Dnieprodzierżyńsku. To dobre miejsce na otwarcie tymczasowego biura Caritas z uwagi na to, że w obecnej sytuacji nie jest możliwe funkcjonowanie Caritasu w Charkowie w formie, w jakiej chcielibyśmy. To będzie dobry bufor na całą naszą diecezję – mówił kapłan.
Charków w ostatnich dniach był wielokrotnie bombardowany przez Rosjan.
– To były trudne i dramatyczne dni, które wstrząsnęły nie tylko Charkowem i mieszkańcami, ale całą Ukrainą i światem. Wydarzenia, które aktualnie mają miejsce w Ukrainie, dotyczą wybuchów bomb i rakiet, które niestety spadają. W Charkowie zostały zniszczone budynki administracyjne, a ponadto próbowano zniszczyć szpitale. Od ostatnich 2-3 dni widzimy bardzo brutalny napad i ataki na bloki mieszkalne. To ogromne cierpienie dla ludzi i zło, które się dokonuje. To jest ludobójstwo, które dzieje się na naszych oczach – powiedział ks. Wojciech Stasiewicz.
W pomoc okolicznej ludności zaangażowany jest miejscowy Caritas.
– Chcielibyśmy pomóc potrzebującym w przemieszczaniu się, ale nie możemy zagwarantować transportu z uwagi na odległości i niebezpieczeństwa. Zapotrzebowanie jest ogromne. Każdego dnia do księży dzwonią dziesiątki-setki osób i pytają, kiedy i jak będzie zorganizowany jakikolwiek transport. Cały czas apelujemy, że jeśli ktoś próbuje organizować transport, to niech go organizuje w kolumnach, żeby jechało na przykład po kilka rodzin. Dwa razy dziennie z Charkowa wyjeżdża pociąg do Lwowa. Niektórzy ludzie czekają pięć dni, żeby w ogóle do niego wsiąść. To dantejskie sceny – oznajmił rozmówca TV Trwam.
Rosyjskie bombardowania przyczyniły się do tego, że mieszkańcom Charkowa brakuje dosłownie wszystkiego.
– Charków należy do najgorętszych punktów wojny i okupacji, które mają miejsce na naszych oczach. Od przeszło tygodnia jest problem z wieloma kwestiami. Dotyczy to zarówno służby zdrowia, jak i podstawowych produktów. Od godziny 15.00 obowiązuje godzina policyjna, czyli w ciągu dnia mieszkańcy mają około osiem godzin, żeby się przemieścić, jeżeli jest na tyle bezpiecznie. W Charkowie jest ogromny problem nawet z kupieniem bochenka chleba. Nie ma nabiału, mięsa, kasz, makaronów ani nawet mąki. Transporty humanitarne tak naprawdę dopiero zaczynają funkcjonować z uwagi na to, że jesteśmy na wschodzie. Nie możemy bagatelizować niebezpieczeństwa – zaakcentował dyrektor charkowskiego Caritasu.
radiomaryja.pl