[TYLKO U NAS] Dr L. Pietrzak o polskim uciekinierze z Katynia: Ważył 42 kilogramy, był cały zawszony, schodziły mu z nóg paznokcie. Stefan Bartysiak czekał pół wieku, aby opowiedzieć swoją historię

Stefan Bartysiak – jak zeznał – gdy dotarł do swojego domu, był cieniem człowieka. Ważył 42 kilogramy, był cały zawszony, schodziły mu z nóg paznokcie – mówił w „Rozmowach niedokończonych” na antenie TV Trwam dr Leszek Pietrzak, historyk, publicysta i autor kanału „Zakazane historie” na YouTube, który swój najnowszy film poświęcił historii uciekiniera z sowieckiego obozu śmierci w Lesie Katyńskim. Podkreślał, że nie znamy jeszcze wielu wątków dotyczących przebiegu zbrodni na polskich oficerach.

Historyk opowiadał o swoim najnowszym filmie, jakim jest „Świadek Katynia”.

– Dotyczy historii Stefana Bartysiaka, polskiego żołnierza, który wraz z kolegami uciekł z obozu śmierci w Lesie Katyńskim. Nie opowiadał tej historii przez prawie 50 lat. Dopiero w 1992 roku złożył zeznania przed prokuratorem, opowiedział tę historię i kilka tygodni po tym, jak to zrobił, zmarł – mówił publicysta.

Zwrócił uwagę, że opowieść Stefana Bartysiaka nie została upubliczniona przed „Świadkiem Katynia”.

– Ta historia nigdy nie została opowiedziana, nigdy nie była opisana. Ja opowiedziałem ją po raz pierwszy i mam nadzieję, że poświęcę jej książkę, a być może szerszy film dokumentalny, w którym bardziej szczegółowo opowiem historię Stefana Bartysiaka – zaznaczył dr Leszek Pietrzak.

Historyk podkreślił, że tak późne przekazanie wspomnień przez mieszkającego w Kraśniku świadka Katynia wynikało z tego, że mord dokonany na polskich oficerach przez NKWD stanowił w czasach komunizmu temat tabu.

– On i jego koledzy umówili się, że nie będą mówili o tej historii. Tak było przez 50 lat – wskazał historyk.

Stefan Bartysiak przekazał swoje świadectwo będąc już w zasadzie na łożu śmierci. Ze względu na jego słaby stan zdrowia, prokurator musiał odwiedzić go w jego własnym domu.

– Na koniec Stefan Bartysiak zakomunikował prokuratorowi, że czuje teraz ulgę, bo przez 50 lat nie mógł mówić o tej historii i nikomu jej nie opowiedział, ale gdy to zrobił, może już spokojnie umierać – zwrócił uwagę autor kanału „Zakazane historie”.

Jak wskazał gość „Rozmów niedokończonych”, Stefan Bartysiak żałował, że nie powołano go jako świadka podczas ekshumacji w miejscach zbrodni katyńskiej. Był on zdania, że mógł wówczas dostarczyć śledczym wielu cennych wskazówek.

Historia Stefana Bartysiaka daje nową perspektywę na wydarzenia związane ze zbrodnią na Polakach w Katyniu.

– Po pierwsze, dowiadujemy się, że jednak były ucieczki z Katynia. Stefan Bartysiak i trzech jego kolegów są tego przykładem. Już po wyemitowaniu filmu odebrałem wiele sygnałów od ludzi z całej Polski, którzy również przywołują konkretne osoby, które miały uciec z Katynia. Oczywiście czasami jest to wiedza, która pochodzi z drugiej bądź trzeciej ręki, ale niewątpliwie tych uciekinierów z Katynia było więcej. Zresztą sam Stefan Bartysiak twierdził, że on nie był jedyną osobą. W swoich zeznaniach wspomina, że w Kraśniku był również ktoś, kto uciekł z Katynia, ale oni nigdy ze sobą nie rozmawiali – mówił historyk.

Wcześniej bowiem w żadnej narracji dotyczącej Katynia nie wspominano o jakichkolwiek ucieczkach. Nie jest to jednak jedyny przełom dotyczący historii sowieckich mordów.

– Z relacji Stefana Bartysiaka dowiadujemy się, że zbrodnia w Katyniu zaczęła się już 24 grudnia 1939 roku, w Wigilię. On mówi jasno, że wtedy właśnie NKWD przystąpiło do akcji rozstrzeliwania polskich jeńców, którzy byli w obozie śmierci w Lesie Katyńskim – oznajmił dr Leszek Pietrzak.

Do tej pory uważano, że czystki rozpoczęły się dopiero w marcu 1940 roku, kiedy to sowieckie Biuro Polityczne podjęło decyzję o likwidacji polskich jeńców więzionych w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie.

Relacja Stefana Bartysiaka ujawnia także wstrząsające fakty o nieludzkim traktowaniu jeńców przez Sowietów.

– Kolejny element to taki, że polscy jeńcy, zanim zostali zamordowani w ramach zbrodni w Katyniu, byli głodzeni. Straszliwie głodzeni. Do tego stopnia nawet, że dochodziło do przypadków kanibalizmu. Stefan Bartysiak konkretnie opisuje takie przypadki. On sam przyznaje się do tego, że wraz z kolegami byli tak głodni, że wycinali mięso ze zwłok, piekli je i jedli – mówił historyk.

Na tym nie kończyło się upodlanie więźniów w sowieckich obozach śmierci. Stefan Bartysiak ze szczegółami relacjonował okropieństwa niewoli.

– Byli straszliwie bici. Stefan Bartysiak opisuje sceny bicia polskich jeńców przez enkawudzistów. One są makabryczne. Nawet trudno to sobie wyobrazić. W trakcie tego bicia, albo zaraz potem, wielu z nich po prostu umierało – wskazał.

Dr Leszek Pietrzak zaznaczył, że Stefan Bartysiak został przez władze sowieckie uznany za „element społecznie niebezpieczny”.

– Dlatego trafił do obozu śmierci w Lesie Katyńskim w pierwszej kolejności – podkreślił gość „Rozmów niedokończonych”.

Autor kanału „Zakazane historie” tłumaczył także, że z zeznań Stefana Bartysiaka wynika, iż Sowieci od początku planowali zatuszowanie dokonywanych mordów.

– Kolejny nowy element to kamuflaż całej operacji, całej tej zbrodni. Stefan Bartysiak opisuje,  jak ich wieziono do obozu śmierci, jak ich wyładowywano z wagonów na ciężarówki. Opisuje sowieckich strażników, którzy mieli nałożone na buty wyżłobione końskie kopyta, żeby nie pozostawiali śladów stóp tylko ślady końskich kopyt. Od razu staje się jasne, że Sowieci z góry założyli, że zbrodnia musi zostać tak zatuszowana, żeby nie pozostał po niej żaden ślad – powiedział.

Zaznaczył, że informacje zawarte w relacji Stefana Bartysiaka pozwolą w nowy, lepszy sposób zrekonstruować przebieg zbrodni katyńskiej.

– Mało tego, on opisuje jeszcze jedną ciekawą rzecz. Otóż, jak mówi, podczas akcji rozstrzeliwania polskich jeńców nad dołami śmierci – bo ich rozstrzeliwano, strzelając im w tył głowy z bardzo bliskiej odległości – bardzo często dochodziło do walki rozstrzeliwanych jeńców z oprawcami z NKWD. Bardzo często zdarzało się, że niektórzy z nich zdołali się wyrwać i uciec w inny teren obozu. Potem byli poszukiwani przez sowieckich strażników i zabijani – zwrócił uwagę historyk.

Na tym nie kończą się jednak zaskakujące zeznania.

– Bardzo ciekawym elementem, który również wymagałby jeszcze zbadania jest to, że Stefan Bartysiak twierdzi, iż po wojnie dwóch strażników z obozu śmierci w Katyniu spotkał w Lublinie. Popatrzyli na siebie, zmierzyli się wzrokiem i poszli, ale on podaje to jako coś pewnego – mówił gość „Rozmów niedokończonych”.

Wskazał, że pomimo wielu nowych wskazówek dotyczących makabrycznej zbrodni na Polakach prawdopodobnie nadal nie wiemy wszystkiego.

– Być może za jakiś czas, gdy dowiemy się o innych uciekinierach z Katynia, tych elementów będzie znacznie więcej – podkreślał dr Leszek Pietrzak.

Autor „Zakazanych historii” wyjaśnił, w jaki sposób Stefan Bartysiak wydostał się z obozu.

– Po pierwszych dniach akcji rozstrzeliwania teren obozu był zasłany trupami. Trupy były w dołach śmierci, ale w zasadzie trupy były wszędzie na terenie obozu. Te w dołach śmierci zostały zasypane przez spychacze, natomiast trupy na terenie obozu trzeba było pozbierać i wywieźć. Bartysiak i jego koledzy mieli te trupy wywozić, otrzymali takie polecenie. Najpierw załadowali jedną ciężarówkę, odpalili ją i zaczęli wozić trupy poza teren obozu, na miejsce, które nazywane było Białym Polem. Tam kopali doły i zasypywali trupy ziemią. I tak każdego następnego dnia. Zaczęli to robić gdzieś na początku stycznia. 3 marca 1940, w trakcie kolejnego kursu z obozu na Białe Pole, ich ciężarówka ugrzęzła w błocie, a potem całkowicie się zepsuła. Całą czwórkę polskich jeńców, którzy wozili trupy nadzorowało czterech sowieckich strażników. Dwóch strażników poszło do obozu po pomoc, natomiast zostało z nimi dwóch. Oni zaatakowali tych strażników, obezwładnili ich i udusili. Następnie zabrali ich rzeczy osobiste i zaczęli uciekać – opowiadał historyk.

Powrót do ojczystych stron trwał bardzo długo.

– Kiedy dotarli do Polski, w rejon Kraśnika, był już 10 czerwca 1940 roku. Wtedy się rozdzielili. Krótko mówiąc, uciekali przez prawie trzy miesiące. Uciekali głównie nocami, omijali zabudowania, kierowali się położeniem słońca. I udało im się. Stefan Bartysiak – jak zeznał – gdy dotarł do swojego domu, był cieniem człowieka. Ważył 42 kilogramy, był cały zawszony, schodziły mu z nóg paznokcie – mówił gość TV Trwam.

Dr Leszek Pietrzak wskazał także, czego brakuje, by w pełni poznać prawdę o zbrodni w Katyniu.

– Przede wszystkim szukamy nadal tzw. białoruskiej listy katyńskiej – listy, która ma dotyczyć co najmniej 3870 spośród 22 tys. polskich obywateli, jacy zostali wymordowani w ramach zbrodni katyńskiej. Nie wiemy, gdzie ona jest. Władze Białorusi kilka lat temu zakomunikowały, że w archiwach Białorusi tej listy nie ma. To jest pierwsza rzecz, której szukamy – powiedział prowadzący kanału „Zakazane Historie”.

Jak dodał, nadal nie są znane wszystkie okoliczności zbrodni, jak i nazwiska wszystkich sprawców. Nieznane są także wszystkie szczegóły dotyczące jej przebiegu.

– Zawsze trzeba zakładać, że pojawią się nowe wątki w historii zbrodni katyńskiej. Sprawa uciekinierów z Katynia jest takim właśnie nowym wątkiem – podkreślił historyk.

Kanał „Zakazane historie” [zobacz] , oprócz niezwykłej historii uciekiniera z sowieckiego piekła pod Katyniem, przedstawia w atrakcyjnej formie inne nieznane i często zakłamywane epizody z dziejów Polski. Wkrótce – jak wskazał autor – pojawią się na nim także filmy dotyczące historii Europy. Dr Leszek Pietrzak w ten sposób chce odkłamywać historię i propagować ją, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Wykłady zaopatrzone są także w napisy w języku angielskim, by mogły dotrzeć do zagranicznej widowni.

II część „Rozmów niedokończonych” z udziałem dr. Leszka Pietrzaka dostępna jest [tutaj]. 

radiomaryja.pl

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl