A. Macierewicz

fot. Tomasz Strąg

[TYLKO U NAS] A. Macierewicz: Bez wsparcia Rodziny Radia Maryja nie byłoby takich efektów pracy komisji smoleńskiej

Chcę podziękować całej Rodzinie Radia Maryja, dlatego że bez jej wsparcia, modlitwy, solidarności nie można byłoby dokonać tej pracy, którą komisja wykonała. Na pewno bez niej nie przebilibyśmy się przez to odium nienawiści, jakie spadło na ludzi dążących do wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej – powiedział na antenie TV Trwam w czwartkowym felietonie „Głos Polski” marszałek senior Sejmu IX kadencji Antoni Macierewicz.

Minęła 10. rocznica tragedii smoleńskiej. Niestety, ze względów społeczno-politycznych nie mogliśmy opublikować jeszcze pełnego raportu, ale chciałbym przedstawić podstawową faktografię, ustaloną przez komisję, która od czterech lat pracuje nad tym dramatem – powiedział Antoni Macierewicz.

Chcę podziękować całej Rodzinie Radia Maryja, dlatego że bez jej wsparcia, modlitwy, solidarności nie można byłoby dokonać tej pracy, którą komisja wykonała. Na pewno nie przebilibyśmy się przez to odium nienawiści, jakie spadło na tych, którzy tam polegli, ale także na wszystkich, którzy dążą do wyjaśnienia dramatu smoleńskiego, do prawdy o tym zdarzeniu zaznaczył były minister obrony narodowej.

Polityk następnie przedstawił zapowiedź materiału, który pokazuje „co naprawdę stało się nad Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku”.

„Po odtworzeniu ścieżki lotu, według danych z MAK, okazało się, że samolot zaryłby skrzydłem w ziemię zaraz za brzozą Bodina, przedtem znosząc z powierzchni barak na tej działce. Trudno zrozumieć, jak komisja Millera mogła uznać, że brzoza Bodina złamała skrzydło Tu-154, przelatując 5 metrów nad ziemią, nie niszcząc baraku stojącego na tej działce. Niemniej, trudno zrozumieć, jak liczni naukowcy, politycy i dziennikarze do dziś powtarzają tę absurdalną tezę” – słyszymy w materiale.

Analiza NIAR (Instytutu Badań Lotniczych w Wichita w USA – red.) trajektorii MAK pokazuje jednak, że nawet gdyby samolot doleciał do miejsca katastrofy, upadłby w zupełnie innym miejscu niż zdarzyło się to naprawdę.

„Trajektoria MAK kończy się nie w miejscu, gdzie rozpoczynają się pierwsze ślady uderzenia w ziemię, lecz wiele metrów na północny-zachód i to w pozycji niemal prostopadłej do kierunku rozrzutu szczątków. Samolot lecący według trajektorii MAK, po doleceniu do miejsca zdarzenia nie mógłby się rozbić tak, jak miało to miejsce w rzeczywistości. Leciałby bowiem nie dziobem i kokpitem na zachód, lecz lewym skrzydłem, kadłubem i statecznikiem pionowym” – podkreślono w raporcie.

radiomaryja.pl

drukuj