Red. M. Budzisz: Mamy do czynienia z ruchem „sprawdzam”. Siły ukraińskie są na terenie obwodu kurskiego, prowadzą tam działania operacyjne. Wiele zależy od reakcji rosyjskiej. Obecnie nie widać, by Rosjanie spełniali swoje pogróżki
Strona ukraińska jest w wysokim stopniu uzależniona od informacji pochodzących z amerykańskiego zwiadu elektronicznego, w związku z tym trudno zakładać, żeby Waszyngton czy Pentagon był zaskoczony tym, iż tego rodzaju działanie zostało podjęte (…). Dzisiaj mamy do czynienia z ruchem „sprawdzam”. Siły ukraińskie są na terenie obwodu kurskiego, prowadzą tam działania operacyjne. Wiele zależy od reakcji rosyjskiej, jeżeli będziemy mieli do czynienia z jakimś działaniem eskalacyjnym, to narracja formułowana wcześniej przez Rosjan ulegnie umocnieniu. Obecnie nie widać jednak, żeby Rosjanie spełniali swoje pogróżki, to osłabia ich siłę odstraszania – mówił red. Marek Budzisz, historyk, publicysta, analityk ds. wschodnich, w audycji „Aktualności dnia” na antenie Radia Maryja.
6 sierpnia Ukraińcy rozpoczęli ofensywę w obwodzie kurskim.
Nie wiadomo dokładnie, jaki jest cel ukraińskich działań. Doradca prezydenta Wołodymyra Załenskiego, Mychajło Podolak, poinformował tylko, że jest to konsekwencja rozpoczęcia przez Rosjan agresywnej wojny [czytaj więcej].
– Na dobrą sprawę nie wiadomo, jaki jest tego cel, dlatego że władze ukraińskie są bardzo powściągliwe, jeśli chodzi o deklaracje na temat celów całej operacji. Mamy jedynie wypowiedź Mychajło Podolaka, który jest doradcą prezydenta Ukrainy. On w dość ezopowym stylu mówił o tym, że działania ukraińskie są konsekwencją tego, iż Rosjanie rozpoczęli agresywną wojnę, a w związku z tym muszą liczyć się z tym, że wojna przyjdzie także na ich ziemie. Oczywiście wokół tego jest cały szereg spekulacji. Eksperci formują różne oceny, dlaczego strona ukraińska zdecydowała się na tak brawurową, śmiałą operację – powiedział red. Marek Budzisz.
Na rosyjskie tereny weszła regularna armia Ukrainy. Według ekspertów może to być nawet kilka brygad. Dodatkowo do operacji używany jest sprzęt z Zachodu, co za tym idzie, prawdopodobnie Stany Zjednoczone zgodziły się na jego wykorzystanie.
– Pierwszą różnicą jest fakt, że tutaj mamy regularną armię ukraińską, która weszła na teren Rosji. Druga różnica jest taka, iż zaangażowane siły są znacznie większe. Wśród ekspertów trwają spory, jakie siły weszły do gry. Są tacy, którzy mówią, że jest to kilka batalionów, a niektórzy uważają, iż w grę mogą wchodzić nawet 3-4 brygady. Niemniej jednak nie ulega wątpliwości, iż siły te są znacznie większe. Strona ukraińska użyła także znaczącego potencjału w zakresie obrony przeciwlotniczej, a więc to są nie tylko systemy dronowe, ale również rakietowe, co oznacza, że zaplanowano pewną operację związaną ze zdobyciem tego obszaru. To, co jest potwierdzone i jest istotne, to fakt, że siły ukraińskie, dokonując tego rajdu, używały sprzętu amerykańskiego, niemieckiego, co oznacza, że Ukraina uzyskała na to zgodę obydwu państw, a to świadczy o pewnej zmianie polityki. Do tej pory generalna linia sojuszników sprowadzała się do tego, że sprzęt dostarczany do Kijowa powinien być używany celem obrony albo prowadzenia walk na terenach okupowanych przez Federację Rosyjską – wskazał historyk.
Red. Marek Budzisz zauważył, że to, co dzieje się teraz w obwodzie kurskim, wpływa na politykę Białorusi, a co za tym idzie, musi być ona ostrożna, by nie doszło do eskalacji konfliktu.
– Nie ulega wątpliwości, że to, co dzieje się w obwodzie kurskim, oddziaływuje na politykę na Białorusi. Z perspektywy Rosji to wtargnięcie ukraińskie nie jest dramatycznym wydarzeniem, lecz ważnym. O tyle wtargnięcie do państwa, które ma mniejsze siły, może być groźne z punktu widzenia reżimu i stabilności państwa, tym bardziej że Białoruś dysponuje mniejszymi siłami zbrojnymi niż Rosja. Atak ten pokazuje, że jeśli chodzi o szybkie przyjście z odsieczą, to nie są w stanie pomóc sobie samemu, tym bardziej nie byliby w stanie pomóc Białorusi, gdyby ona została zaatakowana. W tym sensie to, co dzieje się w obwodzie kurskim, miało wpływ zarówno na relację wojenną między Ukrainą a Rosją, ale będzie także wpływało na politykę Białorusi. W moim odczuciu Alaksandr Łukaszenka będzie dużo bardziej ostrożny, widząc, że to nie są przelewki – podkreślił publicysta.
Sądząc po reakcji Stanów Zjednoczonych musieli oni wiedzieć o tym, że operacja mająca na celu zajęcie obwodu kurskiego jest przygotowywana przez Ukrainę. Ukraińcy podjęli kroki sprawdzające zachowanie i reakcję Federacji Rosyjskiej, póki co nie widać jednak, żeby Rosjanie spełnili swoje pogróżki co do użycia broni jądrowej.
– Reakcje przedstawicieli Stanów Zjednoczonych są bardzo spokojne. Wyciągam wniosek, że oni wiedzieli o tym, iż tego rodzaju operacja jest przygotowywana. Strona ukraińska jest w wysokim stopniu uzależniona od informacji pochodzących z amerykańskiego zwiadu elektronicznego, w związku z tym trudno zakładać, żeby Waszyngton czy Pentagon był zaskoczony tym, iż tego rodzaju działanie zostało podjęte. To jest bardzo istotny test związany z wielką rosyjską polityką odstraszania. Rosjanie w toku wojny już wielokrotnie deklarowali, że atak na teren Federacji Rosyjskiej – niezależnie od tego, jakiego sprzętu się użyje – będzie prowadził do eskalacji wojny, a nawet do odwołania się Moskwy do potencjału taktycznej broni jądrowej. Dzisiaj mamy do czynienia z ruchem „sprawdzam”. Siły ukraińskie są na terenie obwodu kurskiego, prowadzą tam działania operacyjne. Wiele zależy od reakcji rosyjskiej, jeżeli będziemy mieli do czynienia z jakimś działaniem eskalacyjnym, to narracja formułowana wcześniej przez Rosjan ulegnie umocnieniu. Obecnie nie widać jednak, żeby Rosjanie spełniali swoje pogróżki, to osłabia ich siłę odstraszania i zwiększa skłonność sojuszników Ukrainy do dostarczenia nowych rodzajów broni albo wydania zgody na atakowanie celów w Rosji przy użyciu systemów rakietowych, które Ukraina już otrzymała od sojuszników – akcentował red. Marek Budzisz.
Historyk podkreślił, że wojna na Ukrainie ma charakter wielowymiarowy. Strona ukraińska chciałaby prawdopodobnie wywołać podobną reakcję Rosjan, jak podczas buntu Jewgienija Prigożyna.
– Wojna ma dzisiaj charakter wielowymiarowy, w tym aspekt propagandowy wpływania na morale walczących i cywilów. Jeśli chodzi o społeczeństwo rosyjskie, to korespondenci wojenni dość szczegółowo informują o fatalnej sytuacji w obwodzie kurskim. To nie jest tak, że Rosjanie nie widzą lub nie mają szansy dowiedzieć się o tym, co się dzieje. Powoduje to nie tyle co rozgoryczenie, a wściekłość na nieudolność władz. Zobaczymy czy ten trend będzie jakimś zjawiskiem, które będzie ulegać umocnieniu. Wydaje się, że stronie ukraińskiej zależy na wywołaniu podobnej reakcji po stronie rosyjskiej, chodzi o reakcję, jaką obserwowaliśmy podczas buntu Jewgienija Prigożyna, gdzie niechęć społeczna obracała się przeciw rządzącym. Niewątpliwie to działanie ma także na celu zmianę nastawienia ukraińskiej opinii publicznej. Ukraińcy muszą dostać sygnał, że wojnę można wygrać, bo do tej pory nastroje się pogarszały. Było przeświadczenie, iż Ukraina jest skazana na obronę. Błyskotliwe wdarcie na teren Federacji Rosyjskiej ma dać nową nadzieję i przekonanie, iż wojna jest do wygrania – wyjaśnił analityk ds. wschodnich.
Całą rozmowę z red. Markiem Budziszem można odsłuchać [tutaj].
radiomaryja.pl