R. Winnicki: Marsz Niepodległości buduje tożsamość i pokazuje, że nie jesteśmy sami

O zbliżającym się Marszu Niepodległości, o tym, jak zmieniał się on na przestrzeni lat z Robertem Winnickim, prezesem Ruchu Narodowego, posłem na Sejm RP rozmawia Zuzanna Dąbrowska.


Już mniej niż półtora miesiąca pozostało do kolejnego Marszu Niepodległości. Każdego roku wydarzeniu temu towarzyszy konkretne hasło – w ubiegłym roku były to słowa „Polska dla Polaków, Polacy dla Polski”. Było to motto związane w kryzysem imigracyjnym, z którym od dłuższego czasu mierzy się Europa. A w tym roku jakie hasło będzie przyświecać Marszowi?

Takie hasło już jest, jednak nie mogę go jeszcze ujawnić. To hasło poznamy podczas specjalnej konferencji prasowej. Mogę tylko powiedzieć, że będzie ono związane z sytuacją w Europie oraz sytuacją naszej Ojczyzny leżącej na Starym Kontynencie. Będzie to hasło nawiązujące do walki, którą prowadzimy jako kraj o to by Polska była polska a Europa była, po prostu, europejska.

Tegoroczny Marsz będzie już szóstym Marszem Niepodległości. Jak zmieniło się to wydarzenie i jego wydźwięk na przestrzeni ostatnich lat?

Pierwsze Marsze, zwłaszcza dwa pierwsze – te z lat 2010 i 2011 – to była akcja w dużej mierze spontaniczna. Były one organizowane w krótkim czasie, siłami organizacji młodzieżowych takich jak Młodzież Wszechpolska oraz ONR. Przełom nastąpił w roku 2012. Nie tylko dlatego, że ogłosiliśmy powstanie Ruchu Narodowego, ale również dlatego, że organizacja Marszu zaczęła być bardzo regularna – regularnie zaczęło działać Stowarzyszenie Marsz Niepodległości i funkcjonująca w jego ramach Straż Marszu Niepodległości. A to wszystko za społeczne pieniądze, wszystko za tzw. „wdowi grosz”, który ludzie postanowili ofiarować na organizację Marszu. Wszyscy, którzy są zaangażowani w wydarzenie robią to społecznie, bez etatów. Także można stwierdzić, że jest różnica od strony organizacyjnej.

Czy to jedyna zmiana jaka zaszła od 2010 roku?

Nie, zmieniła się także wielkość Marszu Niepodległości. W pierwszym udział wzięło kilka tysięcy osób. Było to wtedy, kiedy blokada lewicowa była największa. Siły zmobilizowane przez m. in. „Gazetę Wyborczą” oraz anarchistów liczyły również kilka tysięcy. Można powiedzieć, że lewica chcąca zablokować Marsz, wyprowadziła na ulice siły równorzędne. Począwszy od 2011 roku, kiedy nas było kilkanaście tysięcy, a skrajnej lewicy około dwóch tysięcy plus posiłki z Niemiec w postaci tamtejszych bojówek anarchistycznych, te dysproporcje zaczęły się rażąco powiększać. Później przyszedł rok 2015, gdzie ten Marsz był naprawdę gigantyczny. Przemarsz uczestników, których było ponad 100 tysięcy, trwał blisko półtorej godziny. Oczywiście Marsz nie może rosnąć w nieskończoność, ale zmiana właśnie w liczbie uczestników jest ogromna.

Można powiedzieć, że zmienia się nie tylko ilość biorących udział w Marszu Niepodległości, ale także to, że z roku na rok przybywa coraz więcej obcokrajowców, chcących świętować razem z Polakami ten ważny dzień.

Marsz stał się wydarzeniem, który budzi żywy rezonans w Europie. Każdego roku zwiększa się liczba delegacji z różnych organizacji narodowych, antyunijnych oraz konserwatywnych z całej Europy. Przyjeżdżają ludzie z Hiszpanii, Włoch, Francji, Szwecji, Państw Bałkańskich oraz oczywiście z Węgier, skąd gościliśmy już kilkukrotnie delegacje parlamentarne. W tym roku, na dzień przed Marszem Ruch Narodowy organizuje międzynarodową konferencję w Sejmie RP o przyszłości naszego kontynentu. Oczywiście, nadal znaczna część mediów europejskich przedstawia Marsz skrajnie niekorzystnie, jednak robi on wrażenie – nawet na tych, którzy go krytykują. Jeszcze jednym istotnym aspektem tego jak zmieniają się Marsze jest fakt, że coraz bardziej przebijamy się do mediów. Chodzi nie tylko o to, że w Warszawie gromadzi się tak ogromna liczba ludzi, ale też o to, że coraz lepiej słyszalne jest nasze przesłanie. Teraz jest tak, że w większości przypadków nawet niechętne nam, lewicowo-liberalne media nie są w stanie sensu Marszu Niepodległości zakryć pojedynczymi incydentami i prowokacjami, do jakich wtedy dochodzi.

Jaką rolę pańskim zdaniem odgrywa to wydarzenie w świadomości społecznej, a także edukacji historycznej młodych Polaków?

Trzeba zaznaczyć, że od 80 do 90 procent uczestników Marszu są to ludzie młodzi. Marsz Niepodległości stał się takim wydarzeniem, do którego, zwłaszcza młodsze pokolenie Polaków, ma określony stosunek. To znaczy, że są „za” albo „przeciw”. Muszę z dużą satysfakcja powiedzieć, że raczej większość młodych opowiada się w ten czy inny sposób „za” Marszem Niepodległości. Kiedy obserwujemy na przykład rozpoczynające teraz studia roczniki, to poglądy lewicowe czy skrajnie lewicowe stanowią tam znaczącą mniejszość. Większość studentów na wielu kierunkach np. w Warszawie, zaczynają stanowić ludzie o zapatrywaniach narodowych, katolickich, konserwatywnych. Marsz Niepodległości stał się pewnym punktem odniesienia, takim momentem, kiedy grono Polaków zorientowanych tożsamościowo i narodowo może powiedzieć: Nie jesteśmy sami, jest wielu ludzi, którzy myślą podobnie. I tu jest ogromna wartość mobilizacyjna tego wydarzenia. Po każdym Marszu między innymi rosną szeregi organizacji narodowych.

Wciąż jednak istnieje w naszym społeczeństwie duża grupa osób, które w znacznym stopniu poprzez manipulacje mediów, mają zakłamany obraz Marszu. Czy takie wydarzenia, jak wznowienie przez prokuraturę śledztwa ws. podpalenia budki wartowniczej pod ambasadą Rosji podczas Marszu w 2013 roku, dają nadzieję na odkłamanie tej wizji?

Rzeczywiście, przez kolejne lata propaganda medialna była niesłychana. Powoli ten proces odkłamywania zaczyna odnosić sukces. Nawet media nam nieprzychylne, w ostatnich dwóch latach robiły rozróżnienie na tych, którzy jako znakomita większość uczestników chcą godnie i wyraziście manifestować swoje poglądy oraz na drobne grupki prowokatorów czy ludzi, którzy tego dnia w Warszawie po prostu szukają czegoś innego. Tu jest rola jaką odegrał Internet, a także media takie jak Radio Maryja i Telewizja Trwam, które pokazywały Marsz. Wtedy okazywało się nagle, że następuje rozjazd między propagandą medialna, a tym, co można zobaczyć podczas kilkugodzinnej relacji z Marszu transmitowanej przez Telewizję Trwam. Ludzie widzieli dwa różne obrazki i zaczęli wyciągać z tego wnioski. Dlatego też chciałem podziękować Radiu Maryja i Telewizji Trwam, za udział w odkłamywaniu tego wydarzenia.

W ubiegłym roku było spokojnie. Teraz swoją kontrmanifestację do Marszu Niepodległości zapowiada tzw. Komitet Obrony Demokracji. Czy możemy się spodziewać, że 11 listopada dojdzie do incydentów z tym związanych?

Widać, że zeszłoroczny, bardzo spokojny przebieg Marszu jest solą w oku wielu środowisk. Dlatego też mamy takie zapowiedzi KOD-u, Tomasza Lisa, różnej maści środowisk liberalnych oraz skrajnie lewicowych. Osobiście jestem spokojny o Marsz w tym roku. Jako organizatorzy i uczestnicy z nie takimi zagrożeniami dawaliśmy sobie już radę. Natomiast nieco przekornie powiem, że organizowanie takiej kontry jest złym prognostykiem dla samych inicjatorów. Przypomnę tylko, że ugrupowania, które organizowały kontrmanifestacje w pierwszych latach Marszu Niepodległości, zniknęły właściwie z ulic Warszawy. Bronisław Komorowski, który też chciał stworzyć konkurencję dla Marszu, z pewniaka wyborów prezydenckich stał się ich przegranym i pewnego rodzaju pośmiewiskiem.

Jak zachęciłby pan osoby, które jeszcze na Marszu nie były, ponieważ się bały lub nie uznawały tego za ważne wydarzenie, by przyjechały 11 listopada do Warszawy?

Przede wszystkim zawsze zachęcam do tego, żeby zorientować się w swoim otoczeniu, czy na Marsz Niepodległości nie jedzie ktoś znajomy lub z tej samej miejscowości. W znajomym otoczeniu zawsze czujemy się pewniej. Zapraszam też do udziału we Mszy św., która rozpocznie Marsz Niepodległości. Będzie ona sprawowana w kościele pw. Św. Barbary w warszawskim Śródmieściu. Zachęcam, aby poszukać np. w Internecie relacji pokazujących, jak spokojnie Marsz przebiegał w latach poprzednich. Nic tak nie przekona do udziału w tym Święcie, jak obraz i wypowiedzi ludzi, którzy w nim uczestniczyli.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj