fot. PAP/Rafał Guz

Upamiętnienie ofiar ludobójstwa dokonanego na mieszkańcach warszawskiej Woli

W Warszawie odbyły się uroczystości upamiętniające ludobójstwo dokonane na mieszkańcach warszawskiej Woli. W ciągu kilku pierwszych dni powstania Niemcy zamordowali ponad 50 tys. mieszkańców tej dzielnicy.

Między 3 a 7 sierpnia 1944 r. na ulicach, w domach, fabrykach, szpitalach Woli doszło do zorganizowanego mordu dokonanego na ludności cywilnej, jednego z najokrutniejszych w dziejach II wojny światowej. To była zemsta Niemców za wybuch Powstania Warszawskiego. Największego mordu dokonano 5 sierpnia, była to tzw. czarna sobota.

– Wieczorem głównodowodzący, słynny kat Woli Hains Reinefarth podawał swoim przełożonym, że w ciągu jednego dnia zabił 10 tys. osób na Woli – powiedziała Katarzyna Utracka z Muzeum Powstania Warszawskiego.

Historycy mówią natomiast o 20 tysiącach. Mordy były kontynuowane 6 sierpnia. Wtedy miała miejsce pacyfikacja kolejnych rejonów Woli. Natarcie szło od zachodnich przedmieść. Wtedy nie oszczędzano nikogo – ginęły całe rodziny, harcerze, zwykli ludzie; ginęli kapłani i siostry zakonne. Tak było m.in. przy ul. Karolkowej 49, na terenie klasztoru ojców redemptorystów.

– Rozstrzelano całą naszą wspólnotę redemptorystów: ojców, braci i kleryków. 30 zakonników zostało rozstrzelanych 6 sierpnia o świcie, spalonych vis-a-vis kościoła św. Wojciecha, czyli dokładnie 800 metrów od naszego kościoła – podkreślił o. prof. Paweł Mazanek CSsR.

O tej tragedii przypomina pomnik znajdujący się obok klasztoru.

– Postawiliśmy granitowy pomnik. Symbolizuje on redemptorystę, zakonnika w habicie – jest pas, różaniec; na krzyżu białe ramiona symbolizujące redemptorystów i wszystkich mieszkańców – wyjaśnił zakonnik.

Niemcy byli w tym czasie bezwzględni dla każdego, kogo na swojej drodze zobaczyli. Dlatego też wielu mieszkańców Woli ukrywało się przed oprawcami w piwnicach, schronach i w ten sposób przeżyli.

– Jak wyszliśmy z domu, to mama zasłaniała mi oczy i nic nie widziałem. Bo tam leżały trupy pomordowanych. To było niebywałe szczęście, a ja uważam, że to jakiś cud, że ja i moja rodzina nie zginęliśmy – opowiadał Bogdan Maliszewski, świadek ludobójstwa na Woli.

– Dwie sekundy nas dzieliły, na dziesięć mogła paść salwa. Już myśmy się pożegnały z mamą, z ciocią, ze wszystkimi sąsiadami i później po tym wszystkim ci ludzie byli tak zestresowani, że jeden drugiego prosił o szczypanie albo pytali się, czy jesteśmy na tym świecie, czy na tamtym. Trauma była wielka – wspominała Jadwiga Łukasik, świadek ludobójstwa na Woli.

Ofiary tamtych wydarzeń upamiętnione zostały 1 sierpnia na Cmentarzu Powstania Warszawskiego. Mszy św. w intencji powstańców warszawskich oraz cywilnych ofiar ludobójstwa na warszawskiej Woli przewodniczył ks. kard. Kazimierz Nycz. Metropolita warszawski przypomniał, że pamięć o tamtych wydarzeniach jest fundamentem teraźniejszości i przyszłości.

– Pamięć jest konieczna do tego, żeby myśleć o teraźniejszości i by planować przyszłość, budując ją na fundamencie, z którego dzisiejszość, przyszłość wyrasta – mówił ks. kard. Kazimierz Nycz.

Z kolei w środę spod Skweru Pamięci, w rozwidleniu ulicy Leszno i Alei Solidarności, przeszedł Marsz Pamięci na Cmentarz Powstańców Warszawy. To wyraz hołdu złożony ofiarom mordu dokonanego na ludności cywilnej warszawskiej Woli.

Warto wspomnieć, że główny kat Woli Hains Reinefarth nigdy nie został osądzony. Nie wiadomo także do dziś, na czyj rozkaz dokonano tych zbrodniczych aktów. Dlatego historycy wymieniają Heinricha Himmlera obok Adolfa Hitlera. Na warszawskiej woli zginęło ponad 50 tys. osób.

TV Trwam News

drukuj