PiS i Kukiz za, PO, N i PSL przeciw odwróceniu reformy procedury

Odejście od kontradyktoryjnego modelu procesu karnego i powrót do modelu sprzed reformy wprowadzonej 1 lipca 2015 r. zakłada rządowy projekt, nad którym prace zaczął we wtorek Sejm. Projekt popiera PiS i Kukiz’15; PO, N i PSL są za odrzuceniem go w I czytaniu.

W lipcu 2015 r. w życie weszła nowa procedura karna, zmieniająca filozofię prowadzenia procesu. Uczyniła ona sędziego bezstronnym arbitrem rozsądzającym spór między oskarżycielem a obroną – nosi to nazwę kontradyktoryjności, w miejsce wcześniejszego modelu tzw. inkwizycyjności, gdy na sądzie ciąży inicjatywa dowodowa w postaci przesłuchiwania świadków i zbierania dowodów.

Resort Zbigniewa Ziobry od początku krytycznie oceniał wprowadzoną reformę. Zapowiadał odejście od tej koncepcji i powrót do najważniejszych zasad sprzed zmian; pojawiło się też kilka nowych propozycji. W uzasadnieniu projektu zmian w Kodeksie postępowania karnego i niektórych innych ustawach MS napisało, że obecna reforma nie stanowi całkowitego odwrócenia zmian z ub.r. Np. sąd apelacyjny będzie nadal miał prawo zmieniać wyrok sądu I instancji, a nie odsyłać mu całą sprawę z powrotem, nawet przy stwierdzeniu jego drobnych nieprawidłowości.

Ponadto projekt usuwa art. 168a Kpk, który dziś stanowi, że niedopuszczalne jest przeprowadzenie i wykorzystanie dowodu uzyskanego do celów postępowania karnego za pomocą czynu zabronionego (tzw. owoce z zatrutego drzewa, czyli np. nielegalne podsłuchy lub dowody zebrane w operacji specjalnej tajnych służb z naruszeniem przepisów). Według MS, bardzo szeroki zakres zakazu dowodowego i możliwość uznawania wszelkich uchybień organów procesowych za przestępstwo urzędnicze mogłyby być wykorzystywane do celowego tamowania biegu postępowań.

„W tym stanie rzeczy celowe jest ocenianie każdej sytuacji z uwzględnieniem wszystkich aspektów sprawy, w oparciu o ogólnie przyjęte zasady w dorobku orzecznictwa i doktryny w perspektywie ostatnich kilkudziesięciu lat” – napisano w uzasadnieniu.

Jak przekonywał we wtorek wieczorem w Sejmie wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł, nowa procedura spowodowała, że „nastąpił spadek siły ofensywnej wymiaru sprawiedliwości, spadek dynamiki oskarżania” i dziś prawie o połowę mniej jest aktów oskarżenia.

„Ten model wprowadzono w sposób arefleksyjny, irracjonalny. Zaproponowano sędziowanie zamiast sądzenia. Ryzyko pomyłki – w każdą stronę – jest ogromne. Rozwodniono pojęcie prawdy” – dodał Marcin Warchoł.

Uznał, że cofnięcie reformy jest „nakazem prawnym i moralnym”, który uczyni zadość wymiarowi sprawiedliwości. Zauważył, że we Włoszech wdrażanie kontradyktoryjnej reformy procesu karnego trwało kilkadziesiąt lat (podczas gdy u nas 3 lata). „I właśnie Włosi się z tej reformy wycofują” – dodał.

Uzasadniał, że należy odejść od wprowadzonej w obecnych przepisach zasady zakazu używania dowodów zdobytych nielegalnie.

„Może się przecież zdarzyć, że organa ścigania będą miały dowód zdobyty nie do końca legalnie, z pewnymi uchybieniami formalnymi, np. podsłuch, na który nie będzie zgody sądu. I na tym podsłuchu pewna osoba przyznaje się do popełnienia przestępstwa – a kto inny jest o to przestępstwo oskarżony. I co się stanie? Osoba niewinna zostanie skazana, a winna przestępstwa pójdzie wolna” – przekonywał Marcin Warchoł.

Projekt popiera klub PiS. Jak mówił poseł Andrzej Matusiewicz, należy powrócić do „klasycznego, mieszanego modelu procedury, w którym to sąd aktywnie prowadzi proces”, bo nowo wprowadzony model się nie sprawdził. Dlatego – mówił – trzeba wrócić do zasady, zgodnie z którą sąd ma przede wszystkim dążyć do wyjaśnienia wszystkich istotnych okoliczności sprawy, a dopiero w przypadku niemożności usunięcia wątpliwości – rozstrzygnąć je na korzyść oskarżonego.

Barbara Chrobak i Jerzy Jachnik (Kukiz’15) opowiedzieli się za dalszymi pracami nad projektem. Jachnik uznał, że projekt nie odpowiada na zapotrzebowanie społeczne, bo nie działa na rzecz przyśpieszenia postępowań – a to jest największy problem sądownictwa. Wyraził nadzieję, że to – oraz inne jego postulaty – znajdą wyraz w projekcie po pracach nad nim w sejmowej komisji. Chrobak uznała, że zeszłoroczna reforma „wprowadzała zasadę nierówności obywateli wobec prawa” i dlatego należy od niej odejść.

Arkadiusz Myrcha (PO) wniósł o odrzucenie projektu w I czytaniu.

„Cofnięcie reformy będzie krokiem wstecz. Wymiar sprawiedliwości to nie jest plac zabaw, na którym można przestawiać zabawki” – mówił dodając, że to co dla PiS jest uzasadnieniem do zmian, w istocie jest sukcesem reformy, bo właśnie dzięki niej więcej spraw może się kończyć poza sądem, w trybie konsensualnym.

„PiS funduje nam chaos, przez który ucierpią obywatele. Do starych rozwiązań przywiązana jest jedynie spora część prokuratorów” – mówił wskazując, że prace nad zmianami wprowadzonymi w poprzedniej kadencji trwały długo. „A vacatio legis – co dziś może się nie mieścić w głowie – trwało dwa i pół roku”. Dodał, że proponowane zmiany niepokoją jego partię szczególnie dlatego, iż na cele służb stosujących techniki operacyjne stoi „ułaskawiony Mariusz Kamiński”, a prokuraturą kierować ma Zbigniew Ziobro.

Klub Nowoczesna także jest za odrzuceniem projektu w pierwszym czytaniu.

Jak mówił Mirosław Pampuch – minęło zbyt mało czasu, by oceniać skutki reformy. Istnieje ryzyko, że to obywatel poniesie koszty kolejnej reformy. Czy po próbie paraliżu konstytucyjnego PiS zamierza teraz doprowadzić do paraliżu w procesie karnym? – pytał, dodając, że reforma to zamaskowane wprowadzenie populistycznych zmian.

„Zaskakujący jest moment, w którym trójpak ministra Ziobro dopełni się w całości: ustawa o policji i inwigilacji, ustawa o prokuraturze, która upolityczni prokuraturę i pozwoli każdego oskarżyć, a teraz ta reforma” – mówił drugi reprezentant Nowoczesnej Witold Zembaczyński.

Krzysztof Paszyk (PSL) także jest za odrzuceniem projektu w I czytaniu. Uważa on, że projekt obniża standardy praw człowieka, a wprowadzane korekty doprowadzą do wielu niespójności w tej wersji procedury jaka powstanie po zmianach, bo wiele zapisów nowej procedury, które teraz nie są zmieniane, pozostanie dostosowane do kontradyktoryjności, a nie będzie przystawać do modelu po reformie.

„Będzie taki moment, że będą obowiązywać trzy reżimy prawne: ten sprzed zmian, ten kontradyktoryjny i ten po reformie” – zauważył Krzysztof Paszyk.

PAP/RIRM

drukuj