ONZ domaga się śledztwa ws. konfliktu syryjskiego
Rada Praw Człowieka ONZ przyjęła w środę w Genewie rezolucję w sprawie konfliktu w Syrii. Rada domaga się śledztwa ws. udziału zagranicznych bojowników w wojnie domowej i masakry w syryjskim mieście Al-Kusajr. Rezolucja, której projekt został przedłożony przez USA, Turcję i Katar, została przyjęta głosami 36 spośród 47 państw członkowskich Rady.
Autorzy rezolucji domagają się przeprowadzenia „niezależnego śledztwa” w sprawie „niedawnych rzezi w Al-Kusajr”, którego wyniki powinny zostać przestawione w specjalnym raporcie we wrześniu.
W tekście dokumentu autorzy „potępiają interwencję zagranicznych bojowników, którzy walczą w Al-Kusajr po stronie syryjskiego reżimu”; wyrażają też zaniepokojenie tym, że „zaangażowanie (zagranicznych rebeliantów) stanowi poważne zagrożenie dla stabilności całego regionu”. Rada domaga się też „swobodnego i nieutrudnianego dostępu” pracowników organizacji humanitarnych do miejsc starć, a zwłaszcza do Al-Kusajr. Ambasador Syrii przy Radzie Fajsal Chabbaz Hamui powiedział podczas obrad, że w „Al-Kusajr nie było żadnej masakry”.
Jednak ambasador USA Eileen Chamberlain Donahoe odparła, że „niedawne ataki lotnicze i ostrzał artyleryjski spowodowały w Al-Kusajr śmierć co najmniej 183 cywili”. „Stany Zjednoczone są głęboko zaniepokojone spektakularnym wzrostem znaczenia Hezbollahu w Syrii” – dodała Donahoe, wyjaśniając, że udział bojowników tej libańskiej organizacji w wojnie w Syrii przyczynia się do destabilizacji nie tylko tego kraju, ale też Libanu i całego regionu.
Hezbollah już jesienią 2012 roku zaangażował się w konflikt w Syrii; ugrupowanie to, które od dawna ma bliskie związki z Iranem, uznawane jest przez USA i kilka innych krajów za organizację terrorystyczną. Rada przyjęła rezolucję w czasie, gdy USA i Rosja usiłują doprowadzić do konferencji zwanej Genewą 2, podczas której negocjacje podjęłyby obie strony konfliktu syryjskiego.
Konflikt zbrojny trwa w tym kraju od marca 2011 roku. Obrońcy praw człowieka szacują, że zginęło w nim co najmniej 94 tys. ludzi.
PAP