NIK: Wstydliwy problem polskich autostrad

Polskie autostrady to skomplikowana układanka. Przeplatają się w niej odcinki zarządzane przez prywatnych koncesjonariuszy i GDDKiA – ocenia Tomasz Emiljan, szef Departamentu Infrastruktury NIK.

Ekspert zwraca uwagę, że każdy odcinek to kolejny szlaban, a każdy szlaban zwiększa prawdopodobieństwo zablokowania ruchu.

– Każdy odcinek to obowiązkowy przystanek konieczny do pobrania biletu, bądź uiszczenia opłaty. Z tego powodu korkuje się również autostrada A1 dla osób udających się nad Bałtyk, czy np. autostrada A4 dla osób jadących w góry. Podobnie też jest na autostradzie A2. Kierowca wyjeżdżający z Warszawy na zachód najpierw mija niedokończone bramki w okolicach Prószkowa, potem wjeżdża na płatny odcinek autostrady zarządzany przez GDDKiA Stryków – Konin, następnie wjeżdża na płatną autostradę wielkopolską, bezpłatną obwodnicę Poznania i ponownie koncesyjny odcinek Tomyśl – Świecko. W szczycie ruchu taki system powoduje korki – stwierdził Tomasz Emiljan.

NIK zaleca ręczne sterowanie przepustowością punktów poboru opłat. Polega ono na zwiększaniu liczby bramek na autostradach odpowiednio na wjazdach lub wyjazdach do czasu upłynnienia ruchu.

Tymczasem odchodząca ze stanowiska szefowa resortu infrastruktury i rozwoju Elżbieta Bieńkowska zarekomendowała swojemu następcy zastąpienie bramek elektronicznym systemem poboru opłat.

Zdaniem dotychczasowej wicepremier nowe rozwiązanie mogłoby zostać wprowadzone już w 2016 roku. Bieńkowska zastrzegła jednak, że ostateczne decyzje w tej sprawie będą należeć do jej następcy.

RIRM