[NASZ TEMAT] Ukraina wdzięczna za pomoc okazaną przez Polaków

Myślę, że Polacy już zrobili więcej niż można było oczekiwać od ludzi. Otworzyli swoje drzwi w domach dla uchodźców. To prawdziwy cud. (…) Nawiązywanie kontaktów jest teraz bardzo potrzebne, bo nawet jeśli masz coś do jedzenia, najgorsze jest to, jeśli nie masz żadnego kontaktu ze światem, nie masz kogoś, z kim można pogadać – powiedział o. Siarhei Hancharou CSsR, redemptorysta z prowincji lwowskiej, student Akademii Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu.

24 lutego 2022 roku rozpoczęła się rosyjska agresja na Ukrainę. Każdego dnia Rosjanie ostrzeliwują ukraińskie miasta i wioski. Część mieszkańców Ukrainy uciekła bezpośrednio do Polski. O. Siarhei Hancharou CSsR  zaznaczył, że Polska bardzo szybko zareagowała i zorganizowała pomoc na granicy.

– Kiedy zaczęła się wojna, to zrozumiałe, że dla ludzi był to bardzo duży stres. Nikt nie wiedział co robić. Wiele ludzi uciekało ze swoich domów do Polski. Polska przyjmowała ludzi bardzo szybko i organizowała pomoc na granicy. Kiedy ludzie przyjeżdżali, to oni praktycznie nic nie mieli. Jechali i stawali w kolejkach. Z jednej strony pomagali polscy wolontariusze, a z drugiej przyjeżdżała też pomoc do granicy ukraińskiej we współpracy z redemptorystami prowincji lwowskiej. Po prostu rozdawali jedzenie, odzież dla ludzi, którzy czekali w kolejkach na granicy – podkreślił o. Siarhei Hancharou CSsR.

Uciekinierzy, którzy zostali na zachodzie Ukrainy, zatrzymywali się również na noc w klasztorach i centrach rekolekcyjnych. Potrzebowali oni m.in. jedzenia i odzieży. O. Siarhei Hancharou CSsR zaznaczył, że Polska bardzo szybko zareagowała i szukała możliwości, jak można pomóc ludziom.

– Część Ukrainy była okupowana przez Rosjan (…). Zrozumiałe, że pomoc nie mogła dotrzeć do tych miejsc. Kiedy miasto zostało zablokowane, to pierwsze, co robiono, to okazywano pomoc humanitarną dla ludzi. Pomoc była realizowana także rękami redemptorystów. (…) Nie wszyscy mogą zobaczyć, w jaki sposób pomoc jest realizowana. W Polsce są prowadzone spotkania z ludźmi, którzy przyjeżdżają, ale może nie ma rozumienia, jak ta pomoc jest realizowana na Ukrainie – zaznaczył redemptorysta.

Ukraińcy są bardzo wdzięczni za otrzymaną pomoc.

– Ludzie są bardzo wdzięczni. Często można zobaczyć, jak człowiek nie ma już swojego budynku, mieszka u sąsiadów, ale otrzymuje jedzenie, odzież i jest bardzo wdzięczny. (…)  Kiedy jest potrzeba to i wdzięczność jest bardzo wielka – podkreślił nasz rozmówca.

Dodał, że na początku wojny był ojcem duchownym dla studentów na katolickim uniwersytecie. Część studentów wyjechała za granicę, część pojechała do swoich rodziców, a niektórzy nie mogli nigdzie pojechać, bo ich rodzinne miasto zostało zaatakowane.

Na Uniwersytecie przyjmowaliśmy rodziców studentów, którzy zostali na Ukrainie. (…) Kiedy ludzie jechali z Ukrainy do Polski, to szukali miejsca na noc, żeby można było się gdzieś zatrzymać – wskazał duchowny.

Ludzie często dostawali ataku paniki. Ogarniał ich ogromy strach przed tym, co może się wydarzyć.

– Pamiętam, że to był chyba drugi dzień wojny albo trzeci. Usłyszeliśmy dźwięk alarmu, że zaraz będzie atak rakietowy. Musieliśmy uciekać, żeby się schować do domu. Kiedy szedłem, to zobaczyłem, jak jedna pani stoi blisko drzwi i nie może wejść. Dostała ataku paniki, miała całkowicie ciemne oczy i jakby nie kontaktowała ze światem. Wtedy po prostu wziąłem ją za rękę i poszliśmy do domu – mówił redemptorysta.

O. Siarhei Hancharou CSsR wskazał, że redemptoryści sami niosą pomoc dla potrzebujących. Dodał również, że czasami ogarniał ich strach przed kradzieżą, dlatego „nie chcą pomagać przez organizacje, tylko sami biorą i niosą pomoc ludziom”.

– Po prostu byliśmy z ludźmi. Spotkała nas bardzo nietypowa sytuacja. Później, powoli była już zrozumiała. Zobaczyliśmy, jak możemy współpracować z prowincją warszawską i do dzisiaj bardzo dobrze współpracujemy. Pomoc przyjeżdża do naszych klasztorów, a ojcowie jadą z tą pomocą w różne miejsca – podkreślił zakonnik.

Jak zaznaczył redemptorysta, Ukraińcy potrzebują teraz bliskości drugiej osoby. Dodał, że najgorsze jest to, jeśli człowiek nie ma z kim porozmawiać.

– Myślę, że Polacy już zrobili więcej niż można było oczekiwać od ludzi. Otworzyli swoje drzwi w domach dla uchodźców i to prawdziwy cud. W czasie Bożego Narodzenia mamy takie doświadczenie miłości Bożej, Boga, który mieszka między ludźmi. Między nami mieszkają teraz uchodźcy, ktoś już pracuje, ale ktoś też jest w potrzebie. Z materialnego punktu widzenia myślę, że już wszystko jest zrobione. Teraz potrzebna jest bliskość do ludzi, miłość, bo z czasem może być jakieś nieporozumienie. (…) Być blisko człowieka, to jest bardzo ważne. Kiedy jest jakaś pomoc humanitarna, to można napisać jeszcze list, żeby człowiek mógł otrzymać nie tylko jedzenie albo odzież, ale też zobaczyć, że to jest dane przez ludzi. Nawiązywanie kontaktów jest teraz bardzo potrzebne, bo nawet jeśli masz coś do jedzenia, najgorsze jest to, jeśli nie masz żadnego kontaktu ze światem, nie masz kogoś, z kim można pogadać – powiedział o. Siarhei Hancharou CSsR.

Krzysztof Guz/radiomaryja.pl

drukuj
Tagi: ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl