„Nasz Dziennik”: Izrael podżega do przemocy
Organizacja Narodów Zjednoczonych ostrzega, że Izrael dopuszcza się w Strefie Gazy zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości, atakując system opieki zdrowotnej. Wstrząsające doniesienia wynikają z opublikowanego przez niezależną komisję śledczą ONZ ds. terytoriów palestyńskich i Izraela.
W ubiegłym tygodniu niezależna komisja śledcza ONZ ds. terytoriów palestyńskich i Izraela opublikowała długo zapowiadany raport dotyczący aktów łamania prawa międzynarodowego podczas trwającej wojny palestyńsko-izraelskiej. Wnioski z raportu są wstrząsające. Obie strony dopuszczają się masowego łamania praw człowieka i to w najbardziej bestialski sposób.
– Te brutalne praktyki osiągnęły punkt, z którego trudno będzie zawrócić. Konflikt ma zresztą głęboko cywilizacyjny charakter, z silnymi aspektami religijnymi, państwowymi i terytorialnymi. Dopóki społeczność międzynarodowa – zwłaszcza Stany Zjednoczone – nie zareaguje zdecydowanie, eskalacja przemocy będzie trwać – zauważył w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” dr Krzysztof Kawęcki, politolog.
Z jednej strony organizacje palestyńskie wpisują działania terrorystyczne w swoją strategię, ale z drugiej strony widzimy podobne praktyki po stronie Izraela.
– Dopóki ten konflikt zbrojny będzie trwał, towarzyszyć mu będą również dramatyczne ruchy migracyjne – podkreśla dr Krzysztof Kawęcki.
Bezwzględne blokady
Obserwatorzy ONZ wykazali, że celem izraelskiego wojska są służby medyczne. Izraelskie wojsko nierzadko dopuszczało się zatrzymywania pracowników służby zdrowia, więzienia ich, a także torturowania, a nawet zabijania. Atakowane są także karetki pogotowia, którym – w myśl prawa międzynarodowego – przysługuje pełna ochrona. Izrael dopuszcza się także szczelnego izolowania terytoriów palestyńskich. Blokady są tak bezwzględne, że nie uwzględniają także sytuacji przeprowadzenia ewakuacji medycznych.
„Te działania stanowią zbrodnię wojenną polegającą na umyślnym zabijaniu oraz złym traktowaniu i niszczeniu chronionej własności cywilnej, a także zbrodnię przeciwko ludzkości polegającą na eksterminacji” – zawarto w raporcie.
Wezwano też Izrael do zaprzestania „bezprecedensowego i bezmyślnego niszczenia placówek opieki medycznej w Strefie Gazy”.
– Pojawia się pytanie, czy są to jeszcze działania wojenne, czy już akty terrorystyczne. To kwestia definicji. Czy państwa mogą być oskarżane o terroryzm? Jeśli uznamy, że terroryzm to nie tylko przemoc ze strony nieregularnych grup, ale także działania podejmowane przez rządy, to takie ataki na cele cywilne mogłyby być traktowane jako terroryzm. Każde nieuzasadnione uderzenie w obiekty cywilne, takie jak szpitale, szkoły czy magazyny żywności, zasługuje na taką kwalifikację – zwraca uwagę w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Paweł Kubala, politolog.
W opinii ONZ jedna i druga strona odpowiada więc za zbrodnie wojenne i przeciwko ludzkości. Prześladowania, tortury i gwałty na więźniach przybrały zinstytucjonalizowaną formę w Izraelu. To „odbywało się na wyraźne polecenie odpowiedzialnego za więziennictwo ministra Itamara Ben Gwira, podsycane oświadczeniami izraelskiego rządu podżegającymi do przemocy i zemsty” – zawarto w raporcie. Izrael nie komentuje dokumentu. Jednak w przeszłości krytykował ONZ za to, że nie akceptuje jego wersji wydarzeń na Bliskim Wschodzie.
– Charakterystyczną cechą konfliktów zbrojnych jest niechęć do jawnego przyznawania się do metod terrorystycznych, zwłaszcza ataków na ludność cywilną czy obiekty takie jak szpitale. Jednak w tym przypadku mamy do czynienia z działaniami, które niemal otwarcie noszą znamiona terroryzmu. Izrael, choć nie zawsze zaprzecza atakom na cele cywilne, wprowadza terrorystyczne taktyki do działań wojennych. Narusza to międzynarodowe konwencje i prawo – wyjaśnia dr Krzysztof Kawęcki.
Tragiczna sytuacja jest także w Libanie. Tamtejsze ministerstwo zdrowia przekazało, że tylko w ciągu ostatniego roku w izraelskich nalotach na ten kraj zginęło 2 169 osób, w tym ponad 400 dzieci i kobiet. Większość ofiar poniosła śmierć w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Biuro Wysokiego Komisarza ds. Praw Człowieka alarmuje, że w ciągu dwóch tygodni z Libanu do Syrii uciekło około 420 tys. osób. Bejrut twierdzi, że swoje domy opuściło już blisko 1,2 mln z 5,5 mln mieszkańców Libanu. Pojawia się zatem pytanie, czy Europa musi przygotować się na falę libańskich uchodźców.
– Jest to możliwe. Biorąc pod uwagę dotychczasowe migracje, część z tych ludzi może próbować dotrzeć do Europy, być może nielegalnie – ostrzega Paweł Kubala. Liczby wskazują na potencjalne powstanie nowej fali uchodźców.
Rafał Stefaniuk/„Nasz Dziennik”