Nagły zgon świadka

Z mec. Bartoszem Kownackim, pełnomocnikiem Magdaleny Pietrzak-Merty, rozmawia Anna Ambroziak

Policja przeprowadziła wczoraj oględziny miejsca, w którym miało dojść do zniszczenia rzeczy osobistych Tomasza Merty. Jak Pan ocenia te działania?
– Wyniki tych oględzin okazały się negatywne. Mimo że wszystkie dane wskazywały na to, iż rzeczy po Tomaszu Mercie zostały zniszczone właśnie na terenie MSZ. Sprawa jest naprawdę zagadkowa i niezrozumiała. Chociaż uważam za ogromny sukces, że udało nam się doprowadzić do tych czynności. Po raz pierwszy w historii zdarzyło się, że policja prowadziła oględziny na terenie MSZ w związku z zaniedbaniami funkcjonariuszy tego resortu. Sam fakt, że prokuratura zdecydowała się na przeprowadzenie tej czynności, rzuca światło na funkcjonowanie resortu spraw zagranicznych i podważa jego wiarygodność. Kwestia obchodzenia się z pocztą dyplomatyczną jest rzeczą skandaliczną. I nie ma precedensu w historii dyplomacji. Urzędnicy wysokiej rangi podjęli decyzję, by spalić przesyłkę bez sprawdzenia, co się w środku znajduje. W ten sposób spalono nie tylko ubrania śp. Tomasza Merty, ale również dokumenty, rzeczy osobiste. Powtarzam – to sprawa bez precedensu. Poczta dyplomatyczna kierowana do Polski trafiła do ogniska na terenie MSZ. Dziś nie udało się czynności oględzin przeprowadzić skutecznie z jednego powodu – mam na myśli sprzęt, jakim posłużyła się policja. To był przede wszystkim wykrywacz metali, który co chwilę piszczał.

To chyba nie dziwi, skoro grunt był naszpikowany skorodowanymi metalowymi przedmiotami.
– No więc właśnie. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że można się takim wiekowym sprzętem posłużyć. Ten wykrywacz nie tylko nie rozróżniał, na jakiej głębokości dany przedmiot jest, ale i jakości metalu. To znaczy nie był w stanie odróżnić metali szlachetnych. Przy zastosowaniu takiego sprzętu dokładne i miarodajne sprawdzenie terenu musiałoby potrwać co najmniej kilka dni. W tej sytuacji stwierdziliśmy z panią Mertą, że musimy znaleźć odpowiedni sprzęt we własnym zakresie. Nie przyszło mi do głowy, że policja takiego instrumentu może nie mieć.

Wczorajsze wyniki oględzin podważają zeznania jednego z pracowników MSZ. Świadek kłamał w prokuraturze?
– Jest to głęboko zastanawiające. Urzędnik, który był z nami obecny w czasie oględzin, starał się wskazać miejsce, w którym palił te rzeczy po śp. Tomaszu Mercie. Był bardzo przekonany, kiedy wskazywał te miejsca. Jeżeli jednak nie znajdujemy śladów po pogorzelisku, żadnych szczątków rzeczy palonych, można mieć wątpliwość co do jego zeznań. Co więcej, druga osoba, która mogłaby potwierdzić tę okoliczność, niestety nie żyje.

Kto to był?
– Był to również pracownik MSZ, który był odpowiedzialny za nadzór nad obiektem, przy którym miało dojść do utylizacji tych rzeczy. O jego śmierci dowiedzieliśmy się dopiero dzisiaj. A on mógłby wiele powiedzieć w tej sprawie, wskazać miejsce, w którym te rzeczy palono.

Pańska klientka uważa, że są trzy możliwe warianty, jeśli chodzi o obrączkę: nigdy nie opuściła Moskwy, została ukradziona przez pracownika MSZ albo tkwi gdzieś w ziemi na terenie resortu spraw zagranicznych.
– Takie jest też moje zdanie.

Będą kolejne wnioski o przeszukanie w MSZ?
– Tak, będziemy składać wniosek o powtórne przeszukanie MSZ. Jak również wniosek o przeszukanie polskiej ambasady w Moskwie. Tu kluczowe będzie przesłuchanie ambasadora Jerzego Bahra. Jeżeli nic by to nie dało, to okazałoby się, że mamy wśród wysokich funkcjonariuszy MSZ złodzieja. Mówimy o szczeblu konsul, attaché, kierownik sekretariatu ministra.

To bardzo ostre słowa.
– To prawda, ale wypowiadam je z pełną odpowiedzialnością. Proszę też zauważyć, jaki wydźwięk ma ta sprawa na szczeblu naszych stosunków z Federacją Rosyjską. Na początku stawialiśmy tezę, że kradzieży mogli dokonać Rosjanie. W toku śledztwa okazuje się coś innego. Pojawiają się podejrzenia, że kradzieży dokonali – niestety – urzędnicy polscy. Ta sprawa może być wykorzystana przez Rosjan przeciwko stronie polskiej i niestety – Rosjanie będą mieli rację. MSZ ukrywało przez dwa lata fakt niszczenia rzeczy.

Jaki byłby cel takich działań?
– Ukrycie własnej ignorancji, łamania procedur obowiązujących w MSZ i zasad zdrowego rozsądku. Jednakże chcąc zatuszować jedno uchybienie, popełniano następne. I tak spirala kłamstw się nakręca. Zamiast na samym początku po prostu ujawnić całą sprawę, nawet z konsekwencjami służbowymi. Tego nie zrobiono. Nie wierzę, by wszystko to miało miejsce bez wiedzy najwyższych funkcjonariuszy resortu spraw zagranicznych.

Sugeruje Pan, że minister Sikorski wiedział o wszystkim?
– Mogę to spokojnie powiedzieć. Sprawa obrączki i dowodu była tuszowana na najwyższym szczeblu MSZ. Nie wyobrażam sobie, by minister Sikorski o tym nie wiedział. A jeżeli tak – to dowodziłoby, jak słabą kontrolę ma nad tym, co dzieje się w jego resorcie.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl