Min. J. Brudziński o ujawnionych taśmach: Widać, że chodzi o hucpę polityczną, a nie o roszczenia
Jeżeli słyszymy, że Gerald Birgfellner nie decyduje się upominać o swoje pieniądze na drodze sądowej, a kieruje sprawę do prokuratury, to jak na dłoni widać, że chodzi o hucpę polityczną, a nie o rzeczywiste roszczenia – ocenił szef MSWiA Joachim Brudziński.
„Gazeta Wyborcza” opublikowała we wtorek stenogram nagrania rozmowy m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem, która dotyczy planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna.
O tę kwestię pytany był we wtorek w TVP Info szef MSWiA Joachim Brudziński.
„Traktuję poważnie sprawę, że w środku stolicy fundacja, która dysponuje gruntem, która aplikuje o kredyt, o pożyczkę wskutek decyzji tylko i wyłącznie politycznych nie może postawić biurowca, gdzie kilkaset metrów od tej działki takie biurowce stają – dlatego, że (…) we władzach tej fundacji zasiadają ludzie, z którymi Platforma Obywatelska się nie zgadza” – powiedział Joachim Brudziński.
Zwrócił też uwagę na różnicę w „kulturze języka”, którym posługiwał się zarejestrowany na nagraniu prezes PiS, a nagraniami z restauracji „Sowa i Przyjaciele”.
„Jeżeli dzisiaj pełnomocnik (…) mówi, że ten przedsiębiorca austriacki nie decyduje się upominać o swoje pieniądze na drodze sądowej – do której namawiał go nie kto inny, jak Jarosław Kaczyński – natomiast kieruje sprawę do prokuratury z podejrzeniem (popełnienia – PAP) przestępstwa, to przecież jak na dłoni widać, że tu chodzi o hucpę polityczną, a nie o rzeczywiste roszczenia” – ocenił szef MSWiA.
„Afera byłaby wtedy, gdyby z tych nagrań wynikało, że Jarosław Kaczyński jest gotowy – bez odpowiednich dokumentów prawnych, rachunków, specyfikacji, co zostało wykonane – na szkodę tejże fundacji, którą reprezentuje jako członek rady fundatorów, wyłożyć te pieniądze i zapłacić” – powiedział minister.
PAP/RIRM