Kłębowisko żmij

W sytuacji gdy środowiska katolickie, liderzy Kościoła, przedstawiciele nauki, liczne stowarzyszenia i ruchy chrześcijańskie, w końcu zwykli obywatele podjęli akcję zwalczania ideologii gender, oczywiste jest, że musiało to wywołać szok w okopach wrogów chrześcijaństwa, którzy uważali, że dewastacja rodziny przeprowadzona zostanie lekko i bez wywołania oporu.

List biskupów o bezbożnej ideologii gender, mobilizacja parlamentarzystów przeciwko planowi zniewalania naszych dzieci, listy otwarte naukowców, wypowiedzi ekspertów, akcje zaniepokojonych rodziców (nie tylko wierzących) są nadzwyczaj słuszne, potrzebne i ukazały także wyraźnie, że nieprzyjaciel wpadł w popłoch. Został zdemaskowany.

Między Scyllą a Charybdą

Politycy, którzy zdecydowali się na inicjatywę w Sejmie RP „Stop ideologii gender”, nie wystraszyli się nagonki zainicjowanej, co znamienne, przez samego premiera. Donald Tusk dobrze wie, że zasiadający w parlamencie posłowie są niejako najbliżej i mogą też szybciej reagować, informując opinię publiczną o planach centrolewicy i libertynów w zniekształcaniu prawa naturalnego, dewastowaniu rodziny i molestowaniu dzieci, gdzie liderkami w tych inicjatywach są słynne już „ministry”: Agnieszka Kozłowska-Rajewicz i Joanna Kluzik-Rostkowska. Nasi podopieczni znaleźli się zatem między Scyllą a Charybdą i tylko zdmuchnięcie tego rządu może powstrzymać neomarksistowski eksperyment tak zwanej „polityki równościowej”.

W wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej” Kozłowska-Rajewicz mówi, że nie rozumie protestów związanych z wprowadzaniem przez nią kluczowego dla tego rządu „programu równościowego”. Może dlatego, że większości zdroworozsądkowych ludzi nowomowa ideologów lewicy kojarzy się bezpośrednio z marksizmem i leninizmem, co jest oczywiście prawdą.

Feministka Bratkowska powiedziała publicznie, że jest komunistką, a komunizm jest według niej „najbardziej proludzkim, humanitarnym ustrojem”. Polityka równościowa była realizowana przez jakobinów, bolszewików, socjalistów i komunistów. Dziś ideolodzy nowej lewicy projektują swoje eksperymenty na dzieciach i rodzinie, na najważniejszej, naturalnej komórce społeczeństwa. Jeśli sama pani minister przyznaje, że gender to równouprawnienie, to jest się czego obawiać. Pierwszym zagorzałym fanem równouprawnienia był Engels, a za nim jak w dym poszli Lenin i Mao.

Biskupi w swoim liście zauważyli, że Światowa Organizacja Zdrowia promuje wśród dzieci w wieku przedszkolnym bulwersujące zachowania seksualne. Elementy tych tzw. standardów są wdrażane najczęściej bez wiedzy i zgody rodziców, np. w projekcie „Równościowe przedszkole” współfinansowanym przez Unię Europejską.

Na to Kozłowska-Rajewicz odpowiedziała, że „w dokumencie WHO zawarto odważny program edukacji seksualnej, fragmentami dyskusyjny, ale nieprzekraczający dopuszczalnych norm. To tylko propozycja, i państwa mogą z niej skorzystać, ale nie muszą”. Właśnie. Te standardy są groźne, a bagatelizowanie ich prowadzi m.in. do wprowadzania na rynek polski obrzydliwych, zdemoralizowanych i wulgarnych podręczników do edukacji seksualnej dla młodzieży, np. „Wielkiej księgi siusiaków” autorstwa Szwedów Dana Höjera i Gunilli Kvarnström, opublikowanej przez wydawnictwo (o znamiennej nazwie) „Czarna Owca”.

W książce jest sporo odniesień do religii chrześcijańskiej, wulgarne obrazy są z premedytacją wiązane z osobami Jezusa czy Najświętszej Maryi Panny, a także symbolami krzyża. Na okładce drugiej części tej edukacyjnej pozycji (której nazwę pominę) znajduje się informacja: „Uwaga! Treści zawarte w książce mogą obrażać uczucia religijne”.

Tylko od woli gabinetu Tuska zależy zatem, czy program zacznie być realizowany, czy nie. Najprościej rzecz ujmując, i bez zbędnych dysput, na pytanie, czy można wierzyć w jakiekolwiek zapewnienia i dobór argumentów przez tę grupę trzymającą władzę, najprostsza odpowiedź, jaka się pojawia, to głośne NIE.

Feminomądrości

Wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka uznała, że mogło dojść do wykorzystania funduszy unijnych niezgodnie z ich przeznaczeniem przez instytucje Kościoła katolickiego, i dlatego chce, by Najwyższa Izba Kontroli skontrolowała legalność i celowość przyznania im funduszy na projekty. Nowickiej chodzi o weryfikację, czy Kościół wdraża zasady równości płci. I znów wielka kompromitacja feministek. Gdyby znały, choćby w skrócie, katolicką naukę społeczną, wiedziałyby, że jest to aktualnie jedyna w świecie instytucja, która respektuje prawa kobiet.

Równość między kobietą i mężczyzną w oczach Boga nieustannie podkreślał np. bł. Jan Paweł II. A nie wymyślił tego sam, tylko wywodził ją ze Starego Testamentu, z Księgi Rodzaju. Fakt tej równości był uznany przez Stwórcę od początku aktu stworzenia świata: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1, 27). I od początku tak było, można dodać.

Dla chrześcijan, także katolików, akcent pada na świętość i godność kobiety, którego tłem historycznym były wydarzenia w Nazarecie, kiedy to Bóg za sprawą Ducha Świętego począł z Maryi Dziewicy swojego Syna i stał się człowiekiem. Szacunek i cześć, jakie dziś Kościół katolicki oddaje Maryi, Matce Jezusa, powinny przekładać się na poszanowanie wszystkich kobiet, w szczególności na ich równość wobec prawa. Ten wątek podejmował Papież m.in. w encyklice „Laborem exercens”, adhortacji apostolskiej „Familiaris consortio”, a przede wszystkim w liście do kobiet „Mulieris dignitatem”, które to dokumenty panie walczące z fikcyjnym obrazem nauczania kościelnego (stworzonym przez nie same) powinny koniecznie przeczytać.

Gender to nie ideologia?

Nikt nie zabrania badaczom zjawisk społecznych prowadzenia badań z zakresu tzw. gender studies (wyrosłych z koncepcji feministycznych). Jeżeli służy to zaspokajaniu ciekawości badawczej i poznawczej, nikt tego nie może kwestionować. Zresztą sami biskupi polscy wspomnieli o tym w swoim słynnym liście. Jednak należy reagować zawsze wtedy, gdy niekoniecznie słuszne i niekoniecznie prawdziwe odkrycia naukowe stają się okazją, a nawet pretekstem do produkowania na ich podstawie programów politycznych oraz przeprowadzania ideologicznych eksperymentów, zwłaszcza gdy chodzi o naturalną strukturę społeczną, rodzinę, a także o zdrowy rozwój osobowości, psychiczny i fizyczny, dzieci.

Ponieważ kiedy nauka wkracza na obszar inżynierii społecznej, czyli społecznej nauki stosowanej, wówczas przestaje być nauką, stając się ideologią. I właśnie w takim aspekcie możemy mówić o istnieniu ideologii gender, która jest wdrażana przez „politykę równościową” w państwach Unii Europejskiej, zaczynając od państw skandynawskich, których przykład edukowania na modłę gender przywołałem przy okazji wspominania o perwersyjnej książce do edukacji seksualnej szwedzkich autorów, a może lepiej deprawatorów.

Dr Tomasz M. Korczyński

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl