Jakże byłaś nam bliska

To był piękny dzień, jakby wbrew okolicznościom skłaniającym do smutku i
żałoby. W kościele Matki Bożej Królowej Korony Polskiej w Gdańsku Oliwie przed
ołtarzem trumna Marii Fieldorf-Czarskiej. Przy niej w honorowej asyście stanęli
żołnierze Jednostki Wojsk Specjalnych "Nil" z Krakowa. To byli Jej "chłopcy" –
inaczej o nich nie mówiła.

Ta jednostka to była największa radość ostatnich lat życia Marii
Fieldorf-Czarskiej. Była w Krakowie jako matka chrzestna sztandaru jednostki,
teraz ten sztandar pochylił się w Gdańsku nad Jej trumną. Razem z gen.
Włodzimierzem Potasińskim, dowódcą Wojsk Specjalnych RP, umieściła akt erekcyjny
pod pomnik Generała "Nila" na terenie jednostki. Wiadomość o śmierci generała
Potasińskiego pod Smoleńskiem 10 kwietnia przyjęła z wielkim bólem. Jego córkę
Aleksandrę przytuliła do serca jak własne dziecko.
Mimo sobotniego południa, pory niedogodnej do wychodzenia z domu, kościół był
wypełniony ludźmi.
Przy trumnie, obok młodych żołnierzy z Krakowa, stanęli w asyście kombatanci
Armii Krajowej, podkomendni Jej Ojca. To był niezapomniany widok. I sztandary:
Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, wileńskiej AK, byłych więźniów
politycznych, szkół im. "Nila", gdańskiej "Solidarności". Zwracał uwagę sztandar
Zespołu Szkół z Przodkowa im. rotmistrza Witolda Pileckiego, tak jak generał
"Nil" zamordowanego na Mokotowie. Wszyscy byli skupieni i poważni, ale w sercach
była radość, bo to gdańskie pożegnanie Marii Fieldorf-Czarskiej odbywało się w
bliskiej Jej sercu aurze. Do tego Jej ukochane głosy z Radia Maryja – ojców
Piotra Dettlaffa i Jacka Cydzika, którzy odprawili żałobną Mszę Świętą. I liczna
kapłańska koncelebra z duchowym powiernikiem i spowiednikiem Marii o. Albinem
Chorążym i z proboszczem parafii o. Bogumiłem Nyczem ze Zgromadzenia Ojców
Cystersów, którzy prowadzą parafię od jej powstania w 1988 roku.
Ojciec Jacek Cydzik w pożegnalnym kazaniu przypomniał Zmarłą jako strażniczkę
pamięci wielkiego Ojca, ale też jako osobę o silnym poczuciu odpowiedzialności
za Polskę, za patriotyczne wychowanie młodzieży i międzypokoleniowy przekaz
wartości. Przypomniał, jak wielkim ciosem dla Marii Fieldorf-Czarskiej była
tragedia smoleńska z 10 kwietnia. Nie tylko z powodu śmierci wielu bliskich,
znanych Jej i szanowanych przez Nią osób, ale także ze względu na możliwości
wyjaśnienia do końca wszystkich okoliczności sprawy "Nila" i odnalezienia
miejsca, w którym zabójcy go pogrzebali. – Dopóki żyli ci ludzie, ten prezes IPN,
była jeszcze szansa. A teraz? Jak będzie teraz? – pytała ze smutkiem.
Miałem zaszczyt pożegnać śp. Marię Fieldorf-Czarską w imieniu Instytutu Pamięci
Narodowej. Jakże ona była nam bliska! Jakże broniła prawa Instytutu do
niezależności od czynników politycznych i ideologicznych w realizacji jego
misji. Ileż złożyła podpisów pod listami otwartymi i listami prywatnymi do
ważnych osób, w których broniła prawa IPN do swobodnego wypełniania celów
ustawowych, bez względu na interesy polityczne ważnych osób, bez względu na
poprawność polityczną.
Przypomniałem zgromadzonym wiersz Stanisława Balińskiego, który pani Maria tak
często cytowała podczas swych wystąpień publicznych, zwłaszcza jego incipit:
"Moją ojczyzną jest Polska Podziemna". Największym pragnieniem Marii
Fieldorf-Czarskiej, pewnie nieziszczalnym do końca, było przeniesienie ponad
czasem, ponad pokoleniami tej szczególnej atmosfery narodowej jedności i
współodczuwania, które towarzyszyły Polakom podczas wojny, choć działy się
przecież wtedy rzeczy straszne. "Mogę uciekać przed zmagań żałobą, ale już nigdy
nie ujdę przed sobą. Wśród wielu ojczyzn, co płyną w mgle cudnej, ja chcę tej
jednej, tej wolnej, tej trudnej"… – pisał Baliński z dalekiego Londynu.
Był jeszcze jeden autor, którego Maria Fieldorf-Czarska pamiętała z powojennej
Łodzi i który niezmiennie łączył się w Jej myśli z cierpieniem Ojca. Sługa Boży
o. Tomasz Rostworowski SJ, kapelan Komendy Głównej Armii Krajowej, pośmiertnie
odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu
Odrodzenia Polski. Był duszpasterzem akademickim. Skazany i uwięziony na
Mokotowie, w tym samym roku co "Nil". Przypomniał go w czasie pamiętnego kazania
11 listopada tego roku ks. płk Sławomir Żarski – wikariusz generalny Ordynariatu
Polowego Wojska Polskiego. Kazania, które tak bardzo nie spodobało się pewnej
ważnej osobie, a które przypadłoby do serca Marii Fieldorf-Czarskiej. Ojciec
Tomasz podtrzymywał więźniów Mokotowa na duchu, komponując dla nich i ucząc ich
potajemnie pieśni – na przykład tej, którą śp. Maria szczególnie kochała:

"[…] Ojczyzna moja to nie spętane słowo,
Spiżowych haseł modlitewny dźwięk.
To myśl radosna, że już ponad głową
Nie załopocze czarnym skrzydłem lęk.
[…]
Takiej Ojczyzny daj nam dożyć, Panie,
I znowu klęknąć w progu naszych chat.
Wiemy, że dobroć Twa rozwalić może
Gmachy obłudy w plątaninie krat…".

 

Piotr Szubarczyk, IPN Gdańsk

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl