J. Kowalski: Uległość J. Bidena w stosunku do Kremla oznacza, że jest on (Kreml) faktycznym beneficjentem umowy niemiecko-amerykańskiej
Polscy politycy uważają, że powołanie Amosa Hochsteina do nadzorowania amerykańsko-niemieckiej umowy ws. gazociągu Nord Stream 2 jest decyzją stricte PR-ową. Decyzje o powierzeniu tej roli dyplomacie podjął amerykański przywódca, Joe Biden.
Amos Hochstein jest zdecydowanym krytykiem magistrali gazowej. Dyplomata twierdził m.in., że inwestycja ta stanowi „egzystencjalne zagrożenie” dla Ukrainy.
Media w USA twierdzą, że, decyzja prezydenta Joe Bidena została pozytywnie odebrana jako „dostrzeżenie błędów w dotychczasowej polityce Waszyngtonu w tym zakresie”.
Innego zdania jest jednak poseł Janusz Kowalski. Polityk uważa, że nominacja Amosa Hochsteina ma wyłącznie ocieplić wizerunek USA po zawarciu umowy z Niemcami.
– Jest pustym gestem. Jest gestem bez znaczenia. Jest gestem wyłącznie PR-owym i politycznym. Sama konstrukcja umowy jest czymś złym. Nigdy nie powinna zostać ona zawarta. Umowa ta zaczyna jednoczyć część Republikanów i Demokratów, którzy wskazują, że uległość Joe Bidena w stosunku do Kremla oznacza, że jest on (Kreml) faktycznym beneficjentem umowy, ponieważ umożliwione zostanie dokończenie Nord Stream 2 – ocenił Janusz Kowalski.
Porozumienie między USA a Niemcami zakłada, że Waszyngton odstąpi od prób powstrzymania budowy Nord Stream 2 za pomocą sankcji.
W zamian Berlin zobowiązał się m.in. do użycia wszelkich środków, by skłonić Rosję do przedłużenia umowy o tranzycie gazu przez Ukrainę. Janusz Kowalski ostrzegł, że uruchomienie Nord Stream 2 może być przyczyną kolejnej wojny na Ukrainie.
– Dlaczego? Jeżeli Rosja będzie mogła przesyłać gaz za pośrednictwem Nord Stream 2 do państw Unii Europejskiej, w tym do Niemiec, bez korzystania z terytorium i infrastruktury ukraińskiej, to oczywiste jest to, że jeden z poważniejszych czynników hamujących dokończenie zbrojnej interwencji i rozprawy z Ukrainą przestanie istnieć – podkreślił poseł.
Porozumienie amerykańsko-niemieckie było krytykowane zarówno przez polityków obu partii w Kongresie, jak i szefów dyplomacji Polski i Ukrainy.
RIRM