Etiopia: Co najmniej 30 osób zostało rozstrzelanych w zachodniej części kraju
Uzbrojeni w broń palną napastnicy rozstrzelali według świadków co najmniej 30 mieszkańców jednej z wiosek we wschodniej części etiopskiego regionu Oromia. To kolejny przejaw narastającej przemocy na tle etnicznym w tym kraju.
Według relacji świadka, jego sąsiedzi zabici podczas nocnego ataku byli Amharami, przedstawicielami jednej z etnicznych grup zamieszkujących Etiopię.
„Pochowaliśmy 30 osób” – powiedział Reuterowi świadek masakry.
Dodał, że on i jego rodzina usłyszeli strzały i uciekli do najbliższej instytucji rządowej szukać schronienia.
Z kolei inny mieszkaniec zaatakowanej miejscowości przekazał AFP, że uzbrojeni napastnicy pojawili się ok. godz. 21 czasu lokalnego i zmusili ludność miejscową do zgromadzenia się w jednym miejscu i ich rozstrzelali.
„To miejsce nie było chronione przez siły rządowe. Znalazłem 29 ciał leżących w jednym miejscu, ale były też inne rozrzucone w okolicy” – powiedział anonimowy świadek.
Lokalne władze regionu Oromia przekazały w oświadczeniu, że Front Wyzwolenia Oromo (OLA), dążąca do niepodległości i uznana przez rząd za terrorystyczną organizacja ludu Oromo, w dalszym ciągu atakuje cywili.
„Pomimo że zostali osłabieni przez środki prawne podjęte przez rząd oraz lokalne społeczności, podejmują wciąż desperackie ataki na cywili” – poinformowały władze.
Oromo to największa grupa etniczna w Etiopii, Amharowie są drudzy pod względem liczebności. Regiony Amhara oraz Oromia sąsiadują ze sobą. Cywile, którzy należą do grup etnicznych innych niż większość w danym regionie regularnie padali ofiarami ataków w ostatnich miesiącach.
Tewodros Tirfe, prezes Stowarzyszenia Amharów Amerykańskich z siedzibą w Waszyngtonie, powiedział, że w marcu „ponad 300 Amharów, w tym kobiety i dzieci, zostało zmasakrowanych przez Front Wyzwolenia Oromo”. Oskarżył też rząd, na czele którego od 2018 r. stoi premier Abiy Ahmed Ali, który sam jest Oromem, o „milczenie” w sprawie tych zabójstw.
Ataki na tle etnicznym nasiliły się przed nadchodzącymi w czerwcu wyborami parlamentarnymi.
PAP