Drzewieckiego trudno było przekonać

To wskutek stanowczego stanowiska ministra finansów Jacka Rostowskiego minister sportu Mirosław Drzewiecki zmienił stanowisko i zgodził się na przywrócenie do ustawy hazardowej dopłat od gier – zeznał wczoraj Rostowski przed hazardową komisją śledczą. Wcześniej Drzewiecki skierował do resortu finansów pismo wskazujące, iż dopłaty, z których pieniądze miały zostać przeznaczone na inwestycje związane z organizacją Euro 2012, nie są mu potrzebne. To właśnie likwidację zapisu o dopłatach, które obciążyłyby firmy hazardowe, chcieli załatwić u kolegów z Platformy Obywatelskiej lobbyści tej branży.

Minister finansów Jacek Rostowski, była minister finansów Zyta Gilowska oraz Marek Wagner, szef kancelarii premiera Leszka Millera, byli kolejnymi świadkami, którzy wczoraj znaleźli się na liście przesłuchiwanych przez hazardową komisję śledczą. Rostowski wyjaśniał śledczym, że głównym powodem podjęcia prac nad zmianą ustawy hazardowej, które zakończyły się aferą w rządzie Donalda Tuska, było spowodowanie zwiększenia dochodów budżetu państwa. Projekt ustawy zakładał rozszerzenie katalogu dopłat od gier. Dopłaty stanowiły obciążenie dla firm hazardowych. I to właśnie odejście od pomysłu dopłat próbowali załatwić u Zbigniewa Chlebowskiego, Mirosława Drzewieckiego i Grzegorza Schetyny biznesmeni z branży hazardowej: Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek. Wpływy z dopłat miały odciążyć budżet państwa od finansowania budowy stadionu narodowego. Ze zdziwieniem można więc było przyjąć, że minister sportu z zapisu o dopłatach – których wprowadzenie było głównym celem ustawy – chce zrezygnować. To było jednak po myśli Ryszarda Sobiesiaka, kolegi Drzewieckiego. Pismo o rezygnacji z dopłat Drzewiecki przesłał 25 kwietnia zeszłego roku. Następnie projekt ustawy niezawierający już tego zapisu zaakceptowało Ministerstwo Finansów. Na początku maja Rostowski miał jednak namawiać Drzewieckiego, by wrócić do pomysłu o dopłatach. Doszło do tego w okresie, gdy toczyły się rozmowy nad dalszymi oszczędnościami budżetowymi. W tej sytuacji, po naciskach ministra finansów 21 maja minister Drzewiecki uległ i ponownie zmienił zdanie, zgadzając się, że dopłaty jednak się przydadzą. To jednak nie koniec sprawy. 30 czerwca 2009 r. z Ministerstwa Sportu do resortu finansów wpłynęło bowiem pismo z informacją, że minister sportu dopłat jednak nie chce. Jednakże 2 września ubiegłego roku Drzewiecki zwracał się do Kapicy, aby jednak je pozostawić. Wtedy już minister sportu mógł wiedzieć, że po piętach depcze mu Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Rostowski nic nie wiedział?

O tej kolejnej zmianie zdania przez Drzewieckiego minister Rostowski nie został już jednak poinformowany przez wiceministra Kapicę. Z zeznań Rostowskiego wynika, że nad ustawą hazardową pracowano w dużym stopniu bez wiedzy szefa resortu finansów, który nie był wystarczająco doinformowany, co się w jego resorcie w tej kwestii dzieje. A rękę na pulsie trzymali w tej sprawie wiceminister Kapica oraz kancelaria premiera. Rostowski nie został również poinformowany, że premier Donald Tusk zarządził, aby resort finansów – w wyniku przedłużających się prac nad ustawą hazardową – przystąpił do pisania całkiem nowej. Stało się to prawie miesiąc przed tym, bo 30 lipca 2009 r., gdy premier Tusk „przesłuchał” wiceministra Kapicę na okoliczność pracy nad ustawą hazardową. W Kancelarii Prezesa Rady Ministrów odbyło się wtedy spotkanie z udziałem szefa rządu, wiceminister finansów Elżbiety Suchockiej-Roguskiej oraz ministra w kancelarii premiera Michała Boniego. Co ciekawe, inicjatywa premiera Tuska o pisaniu nowej ustawy pojawiła się jeszcze zanim premier oficjalnie dowiedział się od CBA, że w procesie prac nad ustawą dzieje się coś niedobrego. Niewykluczone, że szef rządu miał już jakieś informacje, które spowodowały, iż zdecydował o pisaniu nowej ustawy zamiast poprawiania projektu, nad którym rząd wciąż jeszcze pracował.

Chlebowski dzwonił

Rostowski zeznał także, że już jesienią 2008 r. został poinformowany przez wiceministra finansów Jacka Kapicę, iż ówczesny szef klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej szczególnie interesował się pracami nad ustawą hazardową. Wyjaśniał, że nie dał wtedy Kapicy żadnych wskazówek, jak ma postępować w tej sprawie, gdyż był przekonany, iż zainteresowanie Chlebowskiego i tak nie wpłynęłoby na to, co w sprawie ustawy robi wiceminister.
Jeszcze wcześniej, bo w maju 2008 r., Chlebowski miał dzwonić do Rostowskiego. – Wyraził duży niepokój dotyczący zniesienia limitów lokalizacyjnych dla kasyn i salonów gier, uważając, że to będzie bardzo źle przyjęte przez opinię publiczną – relacjonował Rostowski. Zniesienie limitów mogłoby doprowadzić do dalszej dynamicznej ekspansji salonów gier. „Duży niepokój” Chlebowskiego z jeszcze większym prawdopodobieństwem mógł mieć jednak drugie dno. Zniesienie limitów oznaczałoby wzmocnienie konkurencji dla firm „Rycha” Sobiesiaka, który na rynku hazardowym był już mocno zadomowiony, i zapewne dopuszczenie na rynek hazardowy większej konkurencji nie odbiłoby się korzystnie na kieszeni kolegi „Zbycha”. Rostowski powiedział, że później powiadomił Chlebowskiego, iż resort finansów ostatecznie zdecydował, że limity lokalizacyjne nie będą zniesione. Wyjaśniał, że taką decyzję ministerstwo podjęło po opiniach otrzymanych z Komendy Głównej Policji, a także z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, a więc resortu kierowanego wtedy przez Grzegorza Schetynę, kolejnego kolegę „Rycha”.
Nowa rządowa ustawa hazardowa, która została w ekspresowym tempie uchwalona przez Sejm po wybuchu afery i obowiązuje od początku roku, nie przewiduje zarówno tak znienawidzonych przez lobbystów branży hazardowej dopłat, jak i – zakładając ograniczenie ekspansji salonów gier – utrwala na kilka lat mocną pozycję na rynku hazardowym kolegów polityków Platformy.
Minister finansów zeznał też, iż w sprawie prac nad ustawą hazardową nie kontaktował się z nim Grzegorz Schetyna. Nawiązując do spotkania w kancelarii premiera 26 sierpnia 2009 r., podczas którego wiceminister Kapica relacjonował premierowi Tuskowi proces prac nad ustawą, powiedział, że już wcześniej szef rządu sygnalizował mu, iż „dostał sygnały o nieprawidłowościach dotyczących procesu legislacji”, i dlatego będzie chciał z Rostowskim i Kapicą się spotkać.
Po Rostowskim śledczy przesłuchali Marka Wagnera, szefa kancelarii premiera Leszka Millera. Wagner barwnie opowiadał o tym, co działo się, gdy za czasów SLD pracowano nad ustawą hazardową. Mogliśmy usłyszeć na przykład, że podczas prac nad ustawą na sali było więcej różnych lobbystów niż samych posłów i trudno było dojść, który poseł jaką poprawkę złożył. Wrócił także do sprawy sporu między posłanką SLD Anitą Błochowiak a posłem PO Zbigniewem Chlebowskim. Oboje w imieniu swoich klubów pracowali wtedy nad ustawą hazardową. I oskarżali się wzajemnie o to, które z nich zgłosiło poprawki obniżające opodatkowanie automatów do gier. Według Wagnera, z dokumentów wynika, że zrobił to Chlebowski.
Minister finansów w rządzie PiS Zyta Gilowska tłumaczyła, że prace nad ustawą hazardową w rządzie Jarosława Kaczyńskiego miały na celu przede wszystkim zwiększenie wpływów do budżetu państwa. Uzyskane w ten sposób pieniądze miały być przeznaczone na inwestycje związane z przygotowaniem Euro 2012.
Gilowska zeznała, że choć zespół pracujący w MF nad projektem ustawy rekomendował korzystne dla Totalizatora Sportowego obniżenie opodatkowania wideoloterii, to zdołała przekonać premiera Kaczyńskiego, aby podatku nie obniżać. Chociaż poseł Jarosław Urbaniak (PO) bardzo starał się wyciągnąć te informacje od byłej minister finansów, śledczy nie dowiedzieli się jednak, jakich argumentów Gilowska użyła, by przekonać szefa rządu, aby podatku od wideoloterii nie obniżać.
Gilowska wyjaśniała też, dlaczego zdecydowała się rozwiązać departament gier losowych w Ministerstwie Finansów. Poinformowała, że zrobiła to po niekorzystnych dla tego departamentu wynikach kontroli NIK. Dodała również, że nie miała pełnego zaufania do niektórych osób pracujących w tym departamencie.


Artur Kowalski
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl