Będę to długo pamiętał
Na trasie przejazdu byliśmy półtorej
godziny przed czasem. Trochę się bałam, czy chłopcy (5- i 7-letni) tyle wytrzymają,
ale znów mnie zaskoczyli. Zbieraliśmy
kwiatki o papieskich kolorach – stokrotki – bo nie udało nam się kupić po drodze
chorągiewek, a chcieliśmy czymś pomachać. Niestety, stokrotki zwiędły, ale za
to przechodzili ludzie sprzedający chorągiewki i mogliśmy się w nie zaopatrzyć.
Potem coraz częściej słyszałam: "No, kiedy wreszcie przyjedzie", "Mama,
niecierpliwię się".
W końcu, na złość mamie, młodszy zdjął kurtkę, choć wiatr w cieniu był dość chłodny.
Wkrótce przejechał samochód zapowiadający Ojca Świętego. Nastroje się poprawiły,
nawet kurtka znalazła się z powrotem na ciele. Po kilku samochodach policyjnych
wreszcie pojawia się ten, tak długo oczekiwany. Jest Ojciec Święty. Radość, w
oczach kręcą się łzy. Choć trwało to 20 sekund, dzieci były bardzo zadowolone.
Jak zwykle jeden przez drugiego dzielili się wrażeniami: "Fajnie było, mama", "Będę
to długo pamiętał, chyba do końca życia", "A dlaczego siedzieli przy
nim tacy z czerwonymi czapkami?", "A po co było tyle policji?", "A
jak postrzelili Jana Pawła II, to przy nim nie było policji?", "A dlaczego
Jan Paweł II nie miał takiej szyby?"… Miałam czas na odpowiedź, nie jeździły
autobusy, więc wróciliśmy do domu na piechotę i dzieci przeszły te kilka kilometrów
bez marudzenia, ciągle jeszcze podekscytowane.
Anna Jagodzińska z dziećmi