Włączeni w dziedzictwo Jana Pawła II

Są takie spotkania i wydarzenia, do których
trzeba powracać, by nie tylko nie zapomnieć o nich, ale przede wszystkim
na nowo przemyśleć ich bogactwo
i znaczenie dla naszego życia. Pielgrzymka Benedykta XVI do Polski należy
do wydarzeń, do których trzeba powracać, bo jeśli nawet nasze spotkanie z nim
nie miało charakteru osobistego, jeśli nawet nie uczestniczyliśmy wprost
w
wielkich celebracjach, jeśli tylko oglądaliśmy tę pielgrzymkę przez telewizję,
to przecież nie pozostaliśmy – poza nielicznymi – obojętnymi widzami tego,
co swoją osobą i nauczaniem przekazał nam Ojciec Święty.

Jan Paweł II przyzwyczaił nas do wielodniowych pielgrzymek
w Ojczyźnie (tylko ostatnia z nich była prawdziwie krótka), ubogaconych wieloma
ważnymi wystąpieniami:
homiliami i innymi przemówieniami. Przesłanie Benedykta XVI było bardziej skondensowane,
a jego homilie raczej krótkie, choć przebogate w treść. Ale też trzeba rozumieć
kwestię znajomości naszego języka, która utrudnia komunikację, zwłaszcza w
spontanicznych momentach, których przecież nie brakowało. Umieliśmy jednak
z radością przyjąć, że z szacunku dla nas Papież uczył się i wciąż się uczy
polskiego, aby jeszcze lepiej nawiązać kontakt z nami.
Te zewnętrzne aspekty pielgrzymowania były zapewne ważne, ale nie najważniejsze.
Szukam jakiegoś klucza dla głębszego odczytania tych dni wspólnoty Kościoła
w Polsce z Namiestnikiem Chrystusowym, z widzialną Głową Kościoła powszechnego,
z bezpośrednim następcą Jana Pawła II. I proponuję kilka punktów odniesienia,
które pozwolą nam – tak mi się wydaje – na nieco głębsze spojrzenie na wymowne
doświadczenie wiary, jakie było nam dane w dniach pielgrzymki.
To nasze – nieco odświętne – doświadczenie wiary w spotkaniach pielgrzymkowych
związane było najpierw z osobistymi pytaniami i próbami odpowiedzi na kanwie
tego wszystkiego, w czym się uczestniczyło. Tu każda i każdy z nas winien sam
odpowiedzieć sobie na pytanie, jak ta pielgrzymka, jak nauczanie na temat wiary,
wpłynie na jego życie osobiste, a także na jego relacje w rodzinie, w miejscu
pracy, w odniesieniu do całego życia społecznego.

W duchu dziedzictwa Jana Pawła II
Jeśli jednak spojrzymy na to doświadczenie wiary z perspektywy wspólnoty i
to wspólnoty całego Narodu, to jest dla mnie oczywiste, że ten nasz fenomen
wiary wyrasta z dziedzictwa, które nam zostawił Jan Paweł II, a w które –
jak to można było widzieć w naszych zachowaniach – jesteśmy głęboko włączeni.
Jak to już zdążyłem powiedzieć w sposób skrótowy na antenie Radia Maryja
i TV Trwam, pielgrzymka Benedykta XVI była przepełniona duchową obecnością
Jana Pawła II. To dzięki jego dziedzictwu, które jest w nas żywe przez pamięć
o świętej osobie i o nauczaniu papieskim, szczególnie tym głoszonym na polskiej
ziemi, przyjmowaliśmy jego Następcę jako znak naszej wiary i tego, który
prowadzi dalej Kościół, będąc Piotrem naszych czasów.
Dziedzictwo Jana Pawła II jest w nas żywe; naprawdę czujemy się jako ci, którzy
mają obowiązek świadczyć o tym, co on ukazał swoim życiem i nauczaniem. Wbrew
powierzchownym, a tym samym nieprawdziwym i krzywdzącym opiniom powtarzanym
w ostatnich tygodniach w mediach, nasze przywiązanie do Jana Pawła II nie
było czysto emocjonalne. Polacy przyjmowali swojego Rodaka jako Ojca Świętego,
jako prawdziwego Przewodnika wiary. Jan Paweł II uczył zaś nas wiary i miłości
do Chrystusa i do Jego Kościoła. Przypomnijmy sobie tylko atmosferę trzech
ostatnich pielgrzymek: z roku 1997, 1999 i 2002. To były dni zasłuchania z
przekonaniem, że słabnący fizycznie Jan Paweł II jest naprawdę jedynym duchowym
przywódcą, który może nam wskazywać prawdziwe drogi urzeczywistniania powołania
osobistego i społecznego w pełnym zagrożeń i niepokojów świecie.
To dziedzictwo Jana Pawła II trzeba odczytywać od pierwszej pielgrzymki do
Ojczyzny w 1979 roku. Tak często przypomina się w związku z tym papieskie wołanie
o Ducha Świętego, który ma zmienić oblicze ziemi – właśnie tej naszej ziemi.
Ale nie wolno zapominać o końcowym akcencie tej pielgrzymki, kiedy to na Błoniach
krakowskich dokonało się swoiste "bierzmowanie Narodu". Tamto umocnienie Duchem
Świętym, odbudowanie naszej nadziei w 1983 r. przez ponowne zawierzenie Maryi
obecnej od 600 lat w polskiej Kanie – na Jasnej Górze, a także wskazanie, że
Naród ma prawo do zwycięstwa, które jest natury moralnej, znalazło swoje dopełnienie
podczas pielgrzymki w 1987 r. w ukazaniu miłości, której źródłem jest Eucharystia.
Ta miłość powinna objąć wszystkie wymiary życia; w życiu społecznym wyraża
się w solidarności. Potem przyszła pielgrzymka z 1991 r., pierwsza do uwalnianej
od systemu komunistycznego Ojczyzny, w której Jan Paweł II budowanie życia
osobistego i społecznego na fundamencie wiary i miłości chrześcijańskiej przedstawił
jako budowanie na trwałym fundamencie Bożych przykazań zawartych w Dekalogu.
To był chyba jedyny czas – i trzeba o tym pisać uczciwie – kiedy rodacy Papieża,
zakrzyczani przez media, przez polityków zachłyśniętych fałszywymi wizjami
wolności, mniej go słuchali, a w konsekwencji nie zrozumieli w pełni jego
przesłania. Jednakże liczne dramatyczne zawirowania w czasach przemian ustrojowych
sprawiły, że kiedy Jan Paweł II przybył do nas po dłuższej niż zazwyczaj przerwie,
bo dopiero w 1997 r. (pomijam tu krótkie "wstąpienie" do Polski w 1995 r.),
to zaczęliśmy go ponownie słuchać i coraz głębiej przyjmować jego przesłanie,
zarówno to, które było odniesione wprost do naszej wiary, jak i to, które dotyczyło
życia społecznego.
Przesłanie roku 2002, jak się potem okazało – ostatnie na polskiej ziemi, przyjęliśmy
jako swoiste podsumowanie, a zarazem duchowy testament Jana Pawła II. Jestem
głęboko przekonany, że wielu z nas, pamiętając to przesłanie, przyjęło je
w duchu pogłębienia wiary i miłości do Kościoła poprzez odwołanie się do Bożego
Miłosierdzia i tworzenia przez to przestrzeni dla miłosierdzia ludzkiego.
W to dziedzictwo Jana Pawła II wpisała się bardzo wyraźnie pielgrzymka Benedykta
XVI. Nie mogło być inaczej, albowiem obecny Ojciec Święty doskonale wyczuł,
że tu nie chodzi jedynie o nawiedzenie miejsc, które są drogie nam wszystkim
ze względu na osobę polskiego Papieża, ale także o nawiązanie – czasami wprost
przez cytaty z wypowiedzi Jana Pawła II, a niekiedy tylko przez pośrednie odniesienie
do tego, co nam przekazywał – do wspomnianego powyżej przesłania ze wszystkich
dotychczasowych pielgrzymek. Proszę pozwolić na prosty wniosek z tego, co wyżej
napisałem: czytajmy przesłanie Benedykta XVI w ścisłym powiązaniu z tym, co
do nas wcześniej mówił Jan Paweł II.

Wzajemna wymiana darów
Proste, piękne i wymowne hasło pielgrzymki: "Trwajcie mocni w wierze" trzeba
odczytywać w podwójnej perspektywie. Najpierw uświadamiamy sobie jako ludzie
wierzący, że nasza wiara potrzebuje umocnienia, że powinniśmy wołać na wzór
Apostołów: "Panie, przymnóż nam wiary" (Łk 17,5). Jednym z obowiązków moralnych
w odniesieniu do naszej wiary jest właśnie obowiązek wytrwania w wierze.
Każdy odkrywa dwa rodzaje niebezpieczeństw, które stają na drodze mocnej
wiary: chodzi najpierw o przeszkody wewnętrzne (mogą one rodzić się z zewnętrznych
okoliczności, np. doświadczenia choroby i związanego z nią cierpienia), które
prowadzą do zwątpienia, osłabienia wiary, w skrajnych przypadkach do jej
utraty. Chciałbym mocno podkreślić, że w tych przeszkodach wewnętrznych na
drodze mocnej wiary w centrum znajduje się nasz grzech, a zwłaszcza zgoda
na niego, trwanie w grzechu, przyzwyczajenie do niego, niechęć do jego wyznania
i przezwyciężenia. "Trwajcie mocni w wierze" oznacza więc stałą gotowość
odwrócenia się od grzechu i powrotu do zażyłości z Bogiem.
Wytrwanie w wierze odnosi się także do przeszkód zewnętrznych, które stanowią
zagrożenie naszej wiary. Dotyczy to najpierw pewnych prądów myślowych i typu
kultury, w której Boga i sprawy wiary spycha się na margines życia albo całkowicie
unicestwia. Sekularyzm i relatywizm, narastająca pustka w świecie prawdziwych
wartości i związany z tym nihilizm stawiają nas – ludzi wierzących – przed
wielkim wyzwaniem, by w takim świecie nie utracić wiary i nie uczynić jej jedynie
zewnętrzną etykietką, za którą nie idzie prawdziwe życie. A przecież – warto
to zauważyć – w naszym kraju, gdzie tak wielu ludzi przynależy do Kościoła
katolickiego, media tylko marginalnie odnoszą się do fenomenu wiary, szukając
raczej sensacji, a nie pogłębionego spojrzenia na to, co wyznacza jej istotę.
Wprawdzie podczas samej pielgrzymki na chwilę przycupną na wzór Marii, która
słuchała Jezusa, ale potem krzątanina na wzór Marty nie pozwala im na właściwe
rozumienie przesłania Kościoła na temat wiary.
Jeśli będziemy czytać uważnie przesłanie Benedykta XVI, to zauważymy, że odnosi
on swoje wołanie do obydwu płaszczyzn, które niosą zagrożenie dla naszej wiary.
Ale ten wybór zasadniczego tematu pielgrzymki trzeba odczytywać jeszcze szerzej.
Każdy papież jako Następca św. Piotra jest obdarzony szczególnym mandatem,
który przekazuje mu Chrystus: powinien umacniać swoich braci w wierze (por.
Łk 22, 32). Benedykt XVI od początku swego pontyfikatu jest świadom tego istotnego
wymiaru swojej posługi jako Biskup Rzymu i widzialna Głowa Kościoła katolickiego.
Można więc powiedzieć, że rozpoczynając swoje pielgrzymowanie od Polski, chciał
wskazać na fundamentalną perspektywę swego pontyfikatu: jego zadaniem jest
umacniać wszystkich ludzi w wierze, zwłaszcza narody Europy, bo ta wiara na
różne sposoby osłabła i potrzebuje umocnienia. Nieżyczliwi – dostrzegając ten
plan – nazywają go rechrystianizacją Europy, a więc niejako "restauracją" czegoś,
co już przynależy do przeszłości. Tymczasem posłannictwo Benedykta XVI wpisuje
się w dzieło nowej ewangelizacji, której tak zdecydowanym promotorem był Jan
Paweł II.
W dziele umacniania naszej wiary Benedykt XVI okazał się człowiekiem wielkiego
realizmu i zarazem niezwykłej pokory. Nie przybył do nas jako ten, który chce
przemawiać z góry i niejako "narzucać" nam to, co sam uważa za istotne. Jakże
wymownie zabrzmiały słowa, którymi Ojciec Święty rozpoczął swoje wystąpienie
na spotkaniu z duchowieństwem w warszawskiej Archikatedrze. Był to cytat z
Listu św. Pawła do Rzymian: "Gorąco bowiem pragnąłem was zobaczyć, aby wam
użyczyć nieco daru duchowego dla waszego umocnienia, to jest abyśmy się u was
nawzajem pokrzepili wspólną wiarą – waszą i moją" (Rz 1, 11-12).
Benedykt XVI nie ukrywa, że pragnie nie tylko nas umocnić w wierze, lecz także
chce pokrzepić się naszą wiarą. Proszę mi pozwolić na chwilę satysfakcji,
bo w artykule, który napisałem na powitanie Ojca Świętego ("Nasz Dziennik",
25 maja) przytoczyłem te same słowa św. Pawła, niejako zakładając, że nie może
być inaczej. Byłem bowiem przekonany, znając wiele wcześniejszych pism jeszcze
kard. Ratzingera, że ta wzajemność w umacnianiu wiary, w pokrzepianiu się nią,
jest czymś istotnym dla nowego Papieża, że on tak rozumie eklezjalność wiary.
Często te słowa kieruję pod adresem braci kapłanów – na prymicjach, kiedy obejmują
urząd proboszcza – bo wydaje się, że to jedna z najważniejszych dróg budowania
wspólnoty wiary. Nikt z nas nie jest tylko tym, który daje; dopiero kiedy jestem
świadom, jak wiele otrzymuję od tych, którym coś z siebie daję, ta wzajemna
wymiana darów sprawia, że z wiary rodzi się miłość.
I chciałbym podkreślić, że to przywołanie słów św. Pawła nie było dla Ojca
Świętego ani figurą retoryczną, ani zwrotem grzecznościowym. Widzieliśmy,
jak krzepił się znakami naszej żywej wiary, jak bardzo przeżył spotkanie z
młodymi, jak bardzo radośnie odbierał także to, że go słuchaliśmy, że przyjmowaliśmy
otwartym umysłem i sercem jego ważne, a niekiedy nawet trudne i wymagające
przesłanie. On mówił o tym nie tylko w czasie pożegnania na lotnisku w Balicach,
lecz także podczas ostatniej środowej audiencji. Prośby Papieża o stałą modlitwę
w jego intencji są dopełnieniem tego, co wyznacza wzajemność w pokrzepianiu
się wiarą.

Młodzi i Papież
Jeszcze jeden wymiar pielgrzymowania po Polsce warto szczególnie mocno podkreślić.
I zdaje się, że nie potrzeba tu wielu słów, bo sprawy są oczywiste. Od dłuższego
już czasu dyskutujemy o niezwykle fascynującym zjawisku, które w jakiejś
mierze przekracza ramy Kościoła (i dobrze), a które nazwaliśmy "pokoleniem
Jana Pawła II". Jestem głęboko przekonany, że nie jest to tylko zjawisko
powierzchowne i na krótki czas. Wydaje się, że wpływ Jana Pawła II na ludzi
młodych był znacznie głębszy, niż potrafili to opisać socjologowie, bo ich
miara badawcza okazała się po prostu za skąpa w odniesieniu do fenomenu wiary,
który nie da się zmierzyć do końca metodami statystycznymi.
Już od spotkania w Kolonii, któremu przewodniczył Benedykt XVI, stawialiśmy
sobie pytanie, czy "pokolenie Jana Pawła II" będzie także "pokoleniem Benedykta
XVI". Chyba nie mieliśmy wówczas pełnej odpowiedzi, choć wszystko skłaniało
do tego, by mówić, że tak. I oto polska młodzież wraz z mniejszymi i większymi
grupkami młodzieży z różnych stron świata podczas wieczornego spotkania na
Błoniach, zarówno tak liczną obecnością, jak i sposobem przyjęcia Papieża,
potwierdziła, że "pokolenie Jana Pawła II" jest także "pokoleniem Benedykta
XVI". Niektórzy nosili nawet koszulki z odpowiednim podwójnym napisem.
I pragnę powiedzieć wyraźnie, że dla mnie jest to wielki znak nadziei, która
wraz z zagubieniem wiary tak mocno została osłabiona na kontynencie europejskim.
Przywrócić "chrześcijańską tkankę życia społecznego" (por. ChL 34 [Christifideles
laici? – Mary]) mogą tylko ludzie młodzi, którzy potrafią wiarę przełożyć
na działanie we wszystkich wymiarach swojego życia, także odpowiedzialności
za świat doczesny i za konkretny kształt życia społecznego. Zbyt wielu dorosłych
pogodziło się z dramatycznym rozdarciem pomiędzy wyznawaną wiarą a ich sposobem
funkcjonowania w życiu społecznym.
Benedykt XVI był rozpromieniony obecnością tylu młodych na krakowskich Błoniach.
A jego wieczorną katechezę należy uznać za jedno z najważniejszych przesłań,
jakie do tej pory wypowiedział podczas swojego pontyfikatu. Wszystkie najważniejsze
aspekty budowania życia na wierze w Chrystusa – odniesione do przypowieści
o domu budowanym na skale – zostały w tej katechezie niezwykle jasno ukazane.
Odwaga powiedzenia młodym, że trzeba to odnieść także do Kościoła i prymatu
Piotra, a więc każdego papieża, jest naprawdę godna pochwały.

Nie sposób w jednym artykule wyczerpująco wskazać na to wszystko,
co przyniosła pielgrzymka Benedykta XVI do Polski. Będziemy do tego wracać,
by na tym fundamencie
opisywać także stare i nowe wyzwania, przed jakimi staje Kościół katolicki
w Polsce, a jednocześnie próbować je rozwiązywać – zawsze w duchu wiary, która
działa przez miłość i budzi nas do nowej nadziei.

ks. Janusz Nagórny, KUL Jana
Pawła II

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl