Według kolejności dziobania

Nieżyjący już sławny austriacki zoolog Konrad Lorenz zwracał uwagę na
charakterystyczne stosunki występujące wśród zwierząt tworzących stada
hierarchiczne. Niektóre zwierzęta bowiem takich stad nie tworzą, żyjąc w stadach
anonimowych, w których niepodobna rozpoznać ani żadnej hierarchii, ani
przywódców, chociaż gromady tych zwierząt niewątpliwie też są stadami, czego
dowodem jest choćby to, że podążają w tym samym kierunku. Tenże Konrad Lorenz
twierdził również, że bardzo wiele zachowań zwierzęcych dotyczy też ludzi,
chociaż ludzie, z powodu pychy, często nie chcą tego przyznać. Ludzie na
przykład także tworzą stada, w których nie tylko występuje ścisła hierarchia,
ale też – wynikająca z niej – tak zwana kolejność dziobania.

Przykładem takiego stada jest tak zwany Salon, w którym występuje nie tylko
ścisła i skomplikowana hierarchia, ale również osobliwa odmiana "kolejności
dziobania". Penetrując Salon bystrym wzrokiem naturalisty ("trzeba mieć bystry
wzrok naturalisty, który przegląda wykopane w błocie i gatunkuje i nazywa
glisty"), bez trudu stwierdzimy, że u szczytu hierarchii znajdował się "drogi
Bronisław", potem Jacek Kuroń, a dopiero na trzecim miejscu pan red. Michnik.
Teraz to się oczywiście zmieniło i red. Adam Michnik znajduje się u szczytu
hierarchii, co oczywiście nie pozostaje bez wpływu na kolejność dziobania,
objawiającą się w zakresie posiadania racji. Redaktor Michnik ma rację zawsze do
tego stopnia, że gdyby któregoś dnia zepsuł mu się telefon, to Salon w ogóle nie
wiedziałby, co myśli. Na drugim miejscu w kolejności dziobania plasują się tak
zwane autorytety moralne, które w zasadzie też mają rację, ale niekiedy jej nie
miewają i wtedy red. Michnik musi sprowadzać je na właściwą drogę, zaś na
miejscu trzecim tak zwani prorocy więksi, jak np. pan red. Jacek Żakowski.
Prorocy więksi mają rację bardzo często, ale wolno z nimi dyskutować, toteż
biorą udział w tak zwanych programach publicystycznych, których celem jest
wykazanie słuszności poglądów Jasnogrodu na tle niesłuszności poglądów
Ciemnogrodu. Po prorokach większych w kolejności dziobania plasują się prorocy
mniejsi, jak np. pan red. Tomasz Wołek. Ich zaletą jest to, że jeśli nawet nie
mają racji, to po pierwsze – zasadniczo chcą dobrze, a po drugie – nieubłaganie
stoją po słusznej stronie.
Akurat trafia nam się znakomita okazja empirycznego potwierdzenia tych
naturalistycznych badań Salonu dzięki konferencji, jaką z udziałem pana ministra
Millera, pana ministra obrony Klicha, pana prokuratora generalnego Seremeta,
prokuratorów wojskowych i pana płk. Edmunda Klicha zorganizowały sejmowe komisje
Obrony Narodowej oraz Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Konferencja ta odbyła
się 18 stycznia w związku z ujawnieniem przez pana ministra Millera nie tylko
treści rozmów prowadzonych przez rosyjskich funkcjonariuszy wieży kontrolnej
lotniska w Smoleńsku, ale również rozmów prowadzonych w kokpicie samolotu tuż
przed katastrofą. Ciekawe, że tego samego dnia treść rozmów rosyjskich
kontrolerów lotu ujawniła również MAK. Mówią, że "pełną" – ale tego, ma się
rozumieć, nie wiemy, podobnie jak nie wiemy, czy minister Miller nie chowa
czegoś na czarną godzinę, bo przecież i specjalistom, zwłaszcza gdy zostaną
odpowiednio zachęceni, może też uda się to i owo odczytać z nieczytelnych dotąd
kopii albo nawet przypomnieć sobie jakieś zapomniane oczywistości. Czyżby przy
pozorach sporu między rządem pana premiera Tuska a Rosjanami, a właściwie nie
"Rosjanami", bo MAK jest przecież internacjonalny – więc między rządem premiera
Tuska a tymi internacjonalnikami jednak występowała ścisła koordynacja? Wszystko
to być może, nawet w sytuacji, gdy zarówno z jednych, jak i drugich rozmów
wyłania się obraz inny niż zaprezentowany w raporcie końcowym MAK, którego
zasadnicze ustalenia zarówno premier Tusk, jak i minister Miller jednak
posłusznie akceptują. Ale mniejsza o to, zwłaszcza że w roku wyborczym pewnie
jeszcze niejedną rewelację usłyszymy, bo ciekawe jest również to, jaki rozkaz
dostanie teraz Salon, dotychczas stojący na nieubłaganym gruncie zaufania do
wersji oficjalnych. Największego pecha miał pan red. Tomasz Wołek, ogłaszając w
"Rzeczpospolitej" artykuł potępiający "obłędne teorie spiskowe" oraz "sztuczną
mgłę" i stwierdzający, że raport MAK "nie budzi zastrzeżeń" – akurat w dniu
sejmowej konferencji. Ale mówi się: trudno – bo od pewnego czasu trzyma się
słusznej strony, jak pijany płotu. Rozumiem go – bo któż chciałby na starość
wydłubywać kit z okien – ale poczucie bezpieczeństwa socjalnego też ma swoją
cenę. Również w postaci utraty poczucia rzeczywistości – bo jakże inaczej
wyjaśnić zaprezentowany przezeń pogląd, że na szali tego konfliktu leży
reputacja Polski jako "państwa poważnego i obliczalnego" i że właśnie premier
Tusk ma tę reputację "ochraniać". "Poważne państwo" – i akurat premier Tusk! Ale
pan red. Wołek w Salonie ma rangę n a j w y ż e j proroka mniejszego, więc z
kolejności dziobania nie musi mieć racji, a tylko dobrze chcieć.

Stanisław Michalkiewicz
 

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl