Upadek neoliberalnego porządku

Dr hab. Mieczysław Ryba

Kryzys gospodarczy, który przeżywa dziś świat, nie został dobrze zanalizowany ani przez politologów, ani przez polityków. Diagnozowane są konkretne działania rządów, ich możliwe skutki, mało kto jednakże dostrzega głębię przyczyn tak zaistniałej sytuacji.

Nawet z pobieżnej analizy laika można wywnioskować, że mamy dziś w świecie do czynienia z niewyobrażalną wręcz niesprawiedliwością. Bo jeśli winą za kryzys w dużym stopniu należałoby obarczyć różnorakie instytucje finansowe (szczególnie amerykańskie), to koszty tych błędów są przerzucane na społeczeństwo. Olbrzymie dotacje do systemów bankowych to nic innego jak obciążanie społeczeństw kosztami czyichś błędów. Ta ogromna niesprawiedliwość jest widoczna też w układach międzynarodowych. Niedawny sprzeciw Brukseli, by rząd polski wsparł Stocznię Szczecińską, a zarazem cicha zgoda na pompowanie niewyobrażalnych pieniędzy w wielkie banki europejskie to nic innego jak pogwałcenie zasad wspólnego rynku. Tylko że banki finansują kraje bogate, a obronić stocznię chciał kraj biedny.


Praktyki protekcjonistyczne


Oprócz interwencji w postaci np. nacjonalizacji banków (przykład: Niemcy) mamy do czynienia z zapowiedziami bezpośredniej pomocy dla kluczowych firm produkcyjnych, np. koncernów samochodowych we Francji czy USA. Najbardziej żenująca, śmieszna wręcz jest reakcja wielu polskich polityków i publicystów, zdziwionych, że mamy tu do czynienia z pogwałceniem zasad wspólnego rynku europejskiego i światowego ładu. Wielu ma nadzieję na ostrą interwencję Komisji Europejskiej itp. Naiwność tych sądów poraża. Można wręcz powiedzieć, że jesteśmy chyba jedynymi, którzy realnie uwierzyli w ideały wspólnego rynku, w gospodarczy liberalizm. Te zasady jednak nigdy nie były przestrzegane. W gruncie rzeczy zawsze liczyły się narodowe interesy poszczególnych państw. Widać to było wielokrotnie chociażby przy łamaniu przez wielkie państwa zasad tzw. koszyka walutowego, stanowiącego podstawę do funkcjonowania waluty euro. Mimo niestosowania się do zasad deficytu budżetowego tak przez Niemcy, jak i przez Francję, Komisja Europejska nie reagowała. Zatem oczekiwanie, jakoby miała ostro poprzez sankcje zareagować dzisiaj na protekcjonizm, jest po prostu naiwne. Oczywiście pozorowane ruchy mogą zostać wykonane, ale nie będą to konkretne przedsięwzięcia. Bo podstawowe pytanie, które się pojawia, dotyczy tego, na czyim utrzymaniu jest Komisja Europejska. Odpowiedź jest prosta: na żołdzie krajów – płatników netto w UE. Dalszy wywód wydaje się zbędny. Zatem Komisja jest w stanie zablokować nasze dofinansowanie stoczni, nie może jednak (i nie zechce) powstrzymać protekcjonizmu niemieckiego czy francuskiego. I żeby było jasne: na takich właśnie zasadach zbudowany jest od lat wspólny rynek europejski. Hasła liberalne były dobre dla nowych członków Unii, którzy, aby wejść do wspólnoty, musieli się pozbyć własności banków, towarzystw emerytalnych, kluczowych przedsiębiorstw produkcyjnych itp.


Mit światowego wolnego rynku


Kryzys światowy zaczął się od krachu finansowego w Stanach Zjednoczonych. Tymczasem USA od lat były głównym szermierzem globalnej gospodarki liberalnej. Powstały różne międzynarodowe porozumienia o wolności światowego handlu itp. Tymczasem zgodzić się trzeba z tymi, którzy twierdzą, że po odejściu w światowym systemie walutowym od parytetu złota nie ma czegoś takiego jak światowy wolny rynek. Krwioobiegiem życia gospodarczego rządzi dziś bowiem spekulacja, na sposób spekulacyjny kreowane są kursy walutowe. Wytwarzanie zaś pustego pieniądza nigdzie nie następuje z większą siłą niż w ojczyźnie globalnego liberalizmu, tj. w USA. Dla przeciętnego producenta czy też usługodawcy jest to skrajnie niesprawiedliwe. Pieniądz, który normalnie powinien być nośnikiem jakiejś wartości, jest po prostu wytwarzany i zarabiany na sposób hazardowy. Wielcy spekulanci są w tym systemie ważniejsi niż realne podmioty gospodarcze świadczące ludziom realne dobra.

Wracając do kwestii dzisiejszego kryzysu, musimy stwierdzić, że główni światowi gracze złamali, szczególnie w ostatnich miesiącach, wszystkie niemal normy wolnego handlu; dodajmy do tego: normy, które sami wcześniej ustalili. Dopóki były one dla nich korzystne, dopóki niczym walec wielkie korporacje przejmowały na własność narodowe firmy w różnych krajach (szczególnie w sektorze finansów), dopóty ogłaszano powszechne obowiązywanie liberalnej gospodarki. Gdy kryzys dopadł wielkich graczy, wszystkie wcześniej obowiązujące zasady przestały obowiązywać.

Z tego stanu rzeczy należy wyciągnąć konkretne wnioski. Najważniejsze to przestać się dziwić, że wielcy stosują praktyki protekcjonistyczne. Tak bowiem było zawsze. Zarówno Anglia, Francja, jak i USA dorabiały się w wiekach poprzednich, stosując zasady merkantylistyczne (wspieranie swojej gospodarki), a nie na liberalizmie. Liberalizm przyszedł potem, gdy ich dominacja w świecie nie podlegała dyskusji. My natomiast wierzyliśmy w globalizm niemal jak dzieci, pozbywając się kluczowych dla bezpieczeństwa kraju firm (szczególnie w sektorze finansowym, medialnym). Jak mówi stare przysłowie: co Francuz wymyśli, w to Polak zaraz uwierzy. Z tej naiwnej wiary, z tego niewiarygodnego uzależnienia można by się właśnie w dobie kryzysu próbować wyzwolić. Wydaje się, że nigdy jak dziś można by przywrócić polską własność sprzedanych banków i innych instytucji finansowych. A jeśli z uwagi na szczupłość środków budżetowych niemożliwa byłaby ich nacjonalizacja, to na pewno można by tak zmienić prawo, by realnie poddać te instytucje pod kontrolę Narodu. Niemcy nie wahają się dziś nacjonalizować banków, wykorzystując zapis w swojej konstytucji. Robią to w obawie przed zapaścią gospodarczą. Analogiczne, choć nieidentyczne kroki można wykonać i w Polsce. Dziś wiele rzeczy mogłoby nam ujść płazem przy powszechnej fali protekcjonizmu w Europie.


Czy Polsce potrzebne jest euro?


Oczywiście politycy przedstawiają inny pomysł na ratowanie naszej gospodarki. Dla niektórych największym lekarstwem jest wprowadzenie Polski do strefy euro. Zapomina się jednak przy tym, że kraje strefy euro są dziś w potężny sposób dotknięte kryzysem (często większym niż kraje spoza tej strefy). Prawdą jest, że przyjęcie euro chroniłoby nas przed radykalną zmianą kursów walutowych (wahaniami kursu złotego) oraz przed atakami drobnych spekulantów. Jednakże z drugiej strony odbierałoby nam to całą przestrzeń gospodarczej suwerenności. Posiadanie suwerenności łączy się z ryzykiem. Kraj uzależniony jest w dużym stopniu od takiego ryzyka wolny. Ale czy naprawdę powinniśmy dążyć do bezpieczeństwa charakterystycznego dla kolonii wielkich imperiów?

Nie wiadomo, kiedy obecny kryzys osiągnie swoje dno. Nie wiadomo też, czy merkantylne i protekcjonistyczne działania wielkich potęg przyniosą spodziewany efekt. Faktem jest, że leczenie kryzysu wywołanego spekulacyjnym zadłużaniem się poprzez jeszcze większe zadłużanie kraju jest co najmniej dziwne. Zatem zapaść gospodarcza w świecie zachodnim nie musi się skończyć za rok czy dwa. Może potrwać o wiele dłużej i przynieść bardzo daleko idące skutki polityczne, również w stosunkach międzynarodowych. W takiej zaś sytuacji niezwykle ważne jest posiadanie przez państwo polskie narzędzi decyzyjnych w sferze gospodarczej (suwerenności gospodarczej). Polska wiele narzędzi realizowania tej suwerenności utraciła. Być może początkową fazę kryzysu należałoby wykorzystać do odzyskania kontroli nad utraconymi strategicznymi dziedzinami gospodarki. Skoro z taką pieczołowitością martwimy się o niezależność w sferze dostaw surowców energetycznych, skoro nie wyobrażamy sobie np., aby Rosjanie wykupili nasze rafinerie, to dlaczego z takim spokojem patrzymy na to, że nasze centra finansowe są opanowane przez koncerny zachodnie? Czy to nie ogranicza naszej niezależności? Oczywiście, nie chodzi o to, by w Polsce upaństwawiać wszystko. Chodzi tylko o to, że – aby na poziomie średnich i mniejszych firm utrzymać prawdziwie wolny rynek – państwo musi mieć instrumenty obrony przed atakiem zewnętrznym. Właśnie dzisiaj obserwujemy efekty takiego spekulacyjnego ataku zewnętrznego. Widząc świat oparty na lichwie i protekcjonizmie, nie możemy dalej udawać naiwnych, wierzących w neoliberalne hasła wygłaszane od czasu do czasu na użytek nadgorliwych wyznawców liberalizmu w Nowym Jorku czy w Brukseli.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl