Te spotkania to już kampania?

Prawybory w Platformie Obywatelskiej mają być starciem między
marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim a ministrem spraw zagranicznych
Radosławem Sikorskim. Ale gdy Donald Tusk zabronił kandydatom podejmowania
wzajemnych ataków, przynajmniej w ostry, bezpośredni sposób – musieli poszukać
innych metod zdobywania poparcia wśród członków PO. I znaleźli: celem ich ataków
jest coraz częściej prezydent Lech Kaczyński, w czym ostatnio przewodzi Radosław
Sikorski. „Będę lepszym prezydentem niż Kaczyński” – to główny motyw tych
wystąpień. Z czym więc mamy do czynienia? Z kampanią prawyborczą czy już raczej
wyborczą? Z walką między kandydatami Platformy Obywatelskiej czy raczej z
urzędującym prezydentem? Wiele wskazuje na to, że chodzi o ten drugi
wariant.

Oczywiście nikt nie może zabronić Sikorskiemu krytykowania prezydenta
Kaczyńskiego, tylko że wątpliwości wzbudzają już sam styl tych ataków i używane
przez ministra argumenty. Mówienie o tym, że „prezydent wolnej Polski może być
niski, ale nie mały; powinien zachować trzeźwość oceny, a nie zgrywać zucha,
wałęsając się po górach Kaukazu” – jak wyraził się niedawno Sikorski o
Kaczyńskim w Bydgoszczy, to nie tylko złośliwość, ale wręcz chamstwo, które nie
przystoi „pierwszemu dyplomacie w rządzie”, ministrowi, który szczyci się tym,
że ukończył uniwersytet w Oxfordzie, miejsce nauki tysięcy angielskich
dżentelmenów.
Ale oprócz złośliwości Radosław Sikorski posługuje się także
czysto populistycznymi argumentami, które nie przystoją członkowi liberalnej
Platformy Obywatelskiej, co to ponoć populizmem się brzydzi. Festiwal takiego
populizmu oglądaliśmy w Białymstoku, gdy Sikorski podniósł m.in. argument o tym,
że Kancelaria Prezydenta jest zbyt rozbudowana – pracuje w niej 600 osób, a
przedwojenna administracja prezydenta Ignacego Mościckiego liczyła tylko 60
osób. To ładnie wyglądający chwyt retoryczny, tylko że ma niewiele wspólnego z
rzeczywistością. Nie da się przecież w prosty sposób porównać Polski
międzywojennej z obecną. Inaczej wtedy funkcjonowało państwo, rząd, prezydent,
administracja, mniej rozbudowana była biurokracja.
Stawiam też dolary przeciw
orzechom, że jeśli Radosław Sikorski wygrałby wybory prezydenckie, to na pewno
nie zrobiłby czystki w kancelarii, redukując jej personel o 90 procent. To
znaczy czystkę Sikorski zapewne by zrobił, wyrzucając urzędników uważanych za
ludzi Kaczyńskiego i przyjmując na ich miejsca „swoich profesjonalistów”. Ale
liczba pracowników kancelarii raczej niewiele by się zmieniła, a może nawet za
jakiś czas „prezydencki dwór” by się rozrósł.
Panie Ministrze, jeśli już
stawia Pan obecnemu prezydentowi za wzór administrację prezydenta Mościckiego,
to chciałbym przypomnieć, że Pana czcigodny poprzednik z tamtych czasów,
minister Józef Beck, też miał mniejszy urząd niż Pan, a w dodatku w wiele
podróży zagranicznych udawał się pociągiem. Proponuję zacząć go naśladować.
Dzięki promocjom w PKP i Pan mógłby zaoszczędzić wiele pieniędzy, wybierając
pociąg zamiast samolotu. Z takich budżetowych oszczędności na pewno byłby
zadowolony przynajmniej minister finansów Jacek Rostowski.

Krzysztof Losz

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl