Święty Stanisław ze Szczepanowa, biskup, męczennik, główny patron Polski

Święty Stanisław urodził się w Szczepanowie koło Bochni. Wprawdzie pierwsza o
tym wiadomość pochodzi dopiero z połowy XIII wieku, ale wszyscy zgodnie
przyznają, że ten przekaz tradycyjny jest godzien wiary. Żyjący w połowie XIII
wieku pisarz, dominikanin Wincenty z Kielczy odwiedził specjalnie Szczepanów,
aby zebrać materiał do swej pracy o męczenniku. Pokazywano mu tam usypane
kopczyki i wyglądające mury fundamentów na miejscu, gdzie stał dom rodzinny św.
Stanisława. Powyższy autor w pierwszym zarysie historii życia świętego
Stanisława podał w swoim mniejszym żywocie (Vita Minor), że tenże święty urodził
się z zacnych rodziców, nie podkreślając znakomitości rodu i pochodzenia
Stanisława.

Później w XV wieku żyjący Jan Długosz w swym Żywocie św.
Stanisława podał, że rodzice mieli imiona Wielisław i Bogna. Podróżując po ziemi
św. Stanisława Wincenty z Kielc spotkał się z drobną szlachtą, zamieszkałą nad
rzeką Rabą (od jej ujścia aż do Rabki), której przedstawiciele przyznawali się
do pochodzenia z rodu św. Stanisława. Był to ród zwany Turzyna jest, więc rzeczą
bardzo prawdopodobną, że z niego wywodził się św. Stanisław. Święty Stanisław
pochodził, przeto z niebogatej władczej rodziny, czuł się bliskim ludu i zaznał
podobnie jak on trudów pracy na roli w surowych warunkach wiejskiego życia.
Rodzice jego nie mogli mieć dziecka, zawsze prosili Boga, aby dał im ten wieli
Dar, jakim było upragnione dziecko.
Nie znamy dokładnego czasu
urodzin św. Stanisława. Zazwyczaj różnie podają tą datę, my przyjmiemy datę jak
większość autorów około 1039 roku. Dziecię ochrzczono w pobliskiej kaplicy
chrzcielnej nadano mu imię życzące: Stanisław, czyli Sań się sławny. Chrzest
przyjął w pobliskiej kaplicy Marii Magdaleny. To tam go rodzice zanieśli, aby
podziękować Bogu za Dar Dziecka.
Dzieciństwo św. Stanisława wypadało
na czasy, w których chrześcijaństwo polskie było wystawione na ciężką próbę,
próbę męczeństwa i ponownego krwawego chrztu. Ginęli biskupi i kapłani. Do
Polski, która wtedy uległa swemu najwcześniejszemu rozbiorowi, bo odpadły od
niej: Łużyce, Grody Czerwieńskie, Pomorze, Mazowsze i Śląsk, przybył z Nadrenii
syn Mieszka II Kazimierz Odnowiciel, który przystąpił do restauracji państwa
przodków. Za swą siedzibę obrał Kraków, gdzie się czuł bezpieczniej niż w
rodowej Wielkopolsce, bo tu mu nie groził najazd ze strony Pomorzan i Mazowszan,
bo tu znalazł nie tylko najbogatsze i najludniejsze okolice rolnicze, ale wiele
kopalin, jak sól, ołów i srebro. Kościół polski natomiast przedstawiał teren na
pół misyjny, lecz diecezja krakowska w tej niedawnej zawierusze szczęśliwie
ocalała.
W sercu wyrastającego z dziecinnych lat św. Stanisława
obudziło się powołanie do służby kapłańskiej. O pobożnym wychowaniu Stanisława w
rodzinnym domu nikt nie wątpi, lecz dla historyka jest to trudne do sprawdzenia
z braku źródeł; uwagi na ten temat u Wincentego kieleckiego i Długosza
stwierdzają tylko to, jakie powinno być ono według ich wyobrażenia. Więcej
informacji dostarczają dane na temat kształcenia się Stanisława w Krakowie.
Ówczesny biskup Aron (1046-1059) niezawodnie założył przy katedrze krakowskiej
szkołę w celu formacji przyszłego duchowieństwa, którego tak potrzebował
niedawno ochrzczony i przechodzący trudne koleje naród. Ustrój szkoły przejął
Kościół z kultury antycznej i według tego wzoru dzielił ją na, trivium, co miało
znaczeni, że; pierwszą nauką była gramatyka, kształcąca w języku łacińskim,
druga retoryka, w której uczniowie poznawali umiejętność literackiej wymowy i
pisma, trzecia dialektyka kształcąca w logicznym rozumowaniu. I drugim podziałem
było quadrivium. Pragnący zostać kapłanem św. Stanisław wstąpił do takiej szkoły
trywialnej przy katedrze w wieku chyba około 12-15 lat, co wypadało mniej więcej
na 1050 rok. W krakowskiej szkole katedralnej kształcili się zasadniczo
kandydaci do stanu duchownego, świeccy (np. książęcy synowie) należeli do
ogromnej rzadkości; Ale do pełnej formacji młodzieży, która się miała stać
duchowną, nie wystarczało wykształcenie, trzeba było jeszcze z nauką połączyć
wychowanie w duchu prawdziwej pobożności i zapału apostolskiego oraz pełnego
ofiarowania się Chrystusowi. I trzeba podnieść z przekonaniem, że takie
wychowanie mogli odebrać adepci kapłaństwa od kierownika diecezji i zapewne
szkoły, biskupa Arona. Aron był najpewniej z początku zakonnikiem benedyktyńskim
w Stablo, gdzie złożył swe śluby na ręce św. Poppona, tamtejszego opata
(1020-1048), a stamtąd przeszedł do Brauweiler koło Kolonii, fundacji Ezzonidów,
gdzie przebywała królowa polska Rycheza. Ona to, wraz z bratem Hermanem
arcybiskupem kolońskim, dokonała wyboru Arona na biskupa dla ojczyzny swego syna
Kazimierza. Kandydat na biskupa krakowskiego wyszedł wiać z najsilniejszego
wówczas ośrodka reformy w Kościele, górującego nawet do czasu św. Leona IX nad
samym Rzymem; Kolonia pod rządami Hermana. Szczególną troską tamtejszych
reformistów było staranie się o wysoki poziom duchowieństwa, regularne jego
życie połączone z modlitwą i czystość obyczajów. Kraków stał się oazą wysokiej
pobożności, w której się znalazł młody wychowanek szkoły katedralnej w Krakowie
św. Stanisław.
 
STUDIA

Przyjrzyjmy się jak wyglądały studia św. Stanisława. I czy krakowskie
wykształcenie trywialne wystarczyło św. Stanisławowi? Jeżeli pomyślimy, kim miał
być w przyszłości Stanisław, mianowicie, jak później zobaczymy, że miał być
biskupem w siedzibie królewskiej i pracować przy boku króla, dochodzimy do
wniosku, że musiał mieć studia zagraniczne. Biskupi byli w owym czasie bardzo
potrzebni dla władców ze względu na swe wykształcenie, byli członkami rady
królewskiej, a jeden z nich, zwykle stołeczny, był najbliższym doradcą monarchy.
W ramach tej współpracy biskup prowadził korespondencję administracyjną i
dyplomatyczną, niekiedy był znakomitym ekonomistą, a przede wszystkim posiadał
pewną teorię kierowania państwem, zaczerpniętą z Pisma Świętego, Ojców Kościoła
i dekretałów papieskich. Dzięki aktom, wydawanym przez władcę przy pomocy i za
radą biskupów, łagodniały obyczaje w kraju, społeczeństwo przesiąkało ideałami
chrześcijańskimi. Żeby podołać tym zadaniom biskup przebywający na dworze
królewskim musiał się odznaczać wysokim wykształceniem i szeroką znajomością
świata. Długosz podaje, że św. Stanisław kształcił się w Gnieźnie i Paryżu, co
świadczy o tym, że za jego czasów szkoła gnieźnieńska cieszyła się wysokim
poważaniem. W tym czasie, kiedy św. Stanisław mógł wyjechać za granicę, cieszyły
się ogólną sławą trzy szkoły, jedna w Chartres, założona przez św. Fułberta,
ucznia Gerberta z Aurillac (później papieża pod imieniem Sylwestra II),
człowieka, który obudził ze snu intelektualnego Europę. Szkoła w Chartres jest
pramacierzą cywilizacji matematyczno-technicznej dzisiejszego świata. Następną
szkołę w Bęc założył wędrowny nauczyciel sztuk wyzwolonych bł. Lanfranc z Pawii,
a do rozkwitu doprowadził św. Anzelm z Aosty, ojciec scholastyki. Od X wieku do
najlepszych szkół na Zachodzie należało studium w Leodium (Liege), zwłaszcza,
pod Notkerem (um. 1008r.) i Wasonem (1042-1048). Szkoła Leodyjska szczególnie
słynęła w czasie starań o reformę kościelną. W roku 1046 na synodzie w Sutri, na
którym cesarz Henryk III po usunięciu Grzegorza VI i Benedykta IX mianował
papieżem Suidgera biskupa Bambergu (przyjął imię Klemensa II), jedynym biskupem,
który zaprotestował przeciw nominacji papieża przez cesarza, był Waso z Leodium.
Archidiakonem Wasona, czyli jego zastępcą był Fryderyk Lotaryński, przyjaciel
Hildebranda, późniejszy papież Stefan IX. Zdetronizowany papież Grzegorz VI udał
się na wygnanie w okolice Kolonii i w towarzystwie Hildebranda odwiedzał Liege.
Ośrodek Leodyjski tym się różnił od innych, że jako pierwszy rzucił hasło
zupełnej niezależności Kościoła od władzy świeckiej i absolutnej jego wolności.
Ideę tę przejął kleryk Hildebrand, który później jako papież Grzegorz VII
odmówił panującym prawa inwestytury biskupów przez podanie pierścienia i
pastorału.

Ścisły związek Krakowa z Kolonią, w której Aron przyjął
święcenia biskupie, pozwala wyrazić przekonanie, że pragnąc wysłać młodzież
duchowną na studia, w tamtym kierunku ją zwracał. Upewnia nas w tym fakt, że
następca Arona biskup Suła przy konsekracji przyjął drugie imię Lamberta,
patrona miasta Liege. Tak samo i następca św. Stanisława nosił to samo imię,
związane z Leodium. Miasto to pobratało się ze stolicą diecezji krakowskiej,
dlatego zastanawiając się, dokąd biskup Aron wysłał św. Stanisława na studia,
wskazać możemy tylko Liege. W tym mieście przy klasztorze benedyktyńskim św.
Wawrzyńca znajdowało się studium externum, w którym przyjeżdżający na naukę
mogli się kształcić. Studium to miało sławę światową.

Przebywając w
Leodium św. Stanisław obserwował wydarzenia, które miały wielkie znaczenie w
Kościele. Przede wszystkim ruch reformy kościelnej, której przewodził
archidiakon tamtejszy Fryderyk Lotaryński. Z pewnością podziwiał zaprowadzoną
wspólnotę życia kapłanów, którą głównie reprezentowała kongregacja duchowieństwa
pod wezwaniem św. Marcina, skupiająca się wokół późniejszej kolegiaty.
Lotaryńczycy szczególnie podkreślali podniesienie poziomu życia moralnego tego
duchowieństwa, które było związane z biskupem.

Przypuszczalny pobyt
św. Stanisława w Leodium nasuwa nam jeszcze inne skojarzenia. Według III
katalogu biskupów krakowskich bp Suła Lambert (1061-1071) miał wezwać św.
Stanisława ze studiów do Krakowa. Jest to zapewne kombinacja autora Katalogu,
ale wydaje się pewne, że za czasu tego biskupa św. Stanisław już był zatrudniony
przy katedrze krakowskiej. Pewne jest też chyba, że kontakt Krakowa z Kolonią i
Leodium nie ustawał i w dalszym ciągu młodzieńcy wytypowani przez księcia
Kazimierza, czy jego syna Bolesława (od 1058r.), jak również przez biskupa Arona
wyjeżdżali na studia w tamte strony. Jeszcze biskup Aron (1059r.) chcąc podnieść
poziom duchowieństwa polskiego nakładał mu obowiązek odmawiania pacierzy
kapłańskich.

Życie diecezji krakowskiej koncentrowało się wówczas
wokół katedry Chrobrowskiej, której budowa zaczęta około 1020 roku, przeciągała
się do czasów biskupa Arona. Za jego sprawą poświęcona została pod wezwaniem św.
Gersona, jednego z patronów Kolonii, w której biskup był konsekrowany. W niej
spoczął pierwszy z władców polskich rezydujących w Krakowie Kazimierz Odnowiciel
(1058r.), a rok później (1059r.) zmarły biskup krakowski Aron. Po śmierci Arona
ówczesny książę Bolesław Śmiały mianował biskupem krakowskim Sułę Lamberta
(1061r.). Jak wskazuje przybrane imię patrona Liege, Suła, również studiował w
leodyjskiej szkole. Św. Stanisław odznaczający się wysokimi walorami osobistymi
i starannym wykształceniem stanął po przybyciu do Krakowa przy boku swego
biskupa. Był szczególnie predysponowany do prowadzenia szkoły katedralnej,
prowadzenia biblioteki, która za obu leodyjczyków znacznie wzrosła. Zaprowadzono
Rocznik krakowski w celu notowania ważniejszych wydarzeń; do tego Rocznika
Stanisław, zostawszy później biskupem krakowskim, dołączył Kalendarz krakowski,
w którym pierwszą zapiską była notatka o jego własnej śmierci 11 kwietnia 1079
roku, a dwa lata później została zaznaczona śmierć króla Bolesława Śmiałego 3
kwietnia 1081 roku. Pracując w ośrodku diecezjalnym krakowskim brał udział we
wspólnocie życia duchowieństwa katedralnego. Zdolnego i wykształconego
młodzieńca książę Bolesław zawezwał do zespołu swoich kapelanów, z czym była
związana służba w kancelarii książęcej przy biskupie Sułe Lambercie. Swą pracą
tak, się przysłużył interesom krajowym, że po śmierci Suły (1071r.) Bolesław
Śmiały postanowił go powołać na stolicę krakowską. Dzięki działalności Suły
Lamberta i znakomitemu wykształceniu oraz przygotowaniu św. Stanisława Kraków
stał się najdalej na wschód wysuniętą placówką reformy kościelnej i to w
najszlachetniejszym, bo lotaryńskim wydaniu.
 

BISKUPSTWO

Po nominacji książęcej św. Stanisław wszczął starania w celu
otrzymania sakry biskupiej. Wprawdzie katedra gnieźnieńska ze zniszczonym grobem
św. Wojciecha po odpowiednim oczyszczeniu i odnowieniu została w 1064 roku
uroczyście rekoncyliowana, lecz biskup tamtejszy nie miał paliusza i nie
wykonywał władzy metropolitalnej. Według świadectwa papieża Grzegorza VII
biskupi polscy udawali się po sakrę do obcych metropolitów. Św. Stanisław
pominął arcybiskupa magdeburskiego ze względu na ustawiczne zakusy tej stolicy
przyłączenia do swej jurysdykcji Kościoła polskiego, a prawdopodobnie zwrócił
się do dobrze znanej sobie Kolonii, której arcybiskup św. Anno objął w 1072 roku
regencję państwa po śmierci Adalberta z Bremy. Św. Stanisław miał sytuację
ułatwioną, bo w Kolonii otrzymał inwestyturę od nowego regenta Cesarstwa i
zarazem konsekrację za rządów papieża Aleksandra II, który dzięki poparciu
Annona został uznany przez Niemcy przeciw schizmatykowi Cadalousowi. Ówczesne
Cesarstwo popierało reformę kościelną w dziedzinie celibatu duchowieństwa, w
czym prym wiedli arcybiskupi kolońscy: dawniej Herman, a obecnie św. Anno
(1075r.). Oczywiście starali się oni konsekrować biskupów, którzy byli
zwolennikami tejże reformy. Do Kolonii udawał się po sakrę i poprzednik św.
Stanisława, na co wskazuje fakt, że przy konsekracji przyjął drugie imię
Lambert, związane z prowincją kolońską. Konsekrowany w 1072 roku biskup
Stanisław objął opiekę duszpasterską nad wielkim obszarem diecezji krakowskiej.
Terytorium jej wynosiło 55 000 km. W granicach ówczesnej Polski żyło około
milion ludzi, z tego nowy biskup miał pod swoją opieką duszpasterska najwyżej
około dwieście tysięcy diecezjan. Najgęściej była zaludniona ziemia krakowska z
oświęcimską, proszowską, wiślicką, sandomierską, tak, że trójkąt Kraków
Zawichost Kielce stanowiło centrum diecezji. I tu najwięcej stało kościołów. Na
prawym brzegu Wisły zaludnienie z małymi wyjątkami było ogromnie rzadkie. Na
terenie diecezji górował krajobraz leśny. Wśród lasów kryły się okręgi
duszpasterskie, które były główną ramą wiejskiego życia. Pierwsze kościoły na
podgrodziach budowało państwo, ale już w czasach św. Stanisława pojawiła się
inicjatywa ze strony wielmożów budowy osobnych kościołów dla ludności swych
majątków. Możni panowie uważali kościół za swoją prywatną własność, dlatego
zabierali wszelkie, offertoria kościelne, ale dawali kapłanowi utrzymanie.
Jedenastowieczne kościółki były prawie wszystkie drewniane, a mieściło się w
nich od 300-500 ludzi. Przez osiedlanie się księży na wsiach nastąpiło duchowe i
doczesne zespolenie kapłana z wiernymi, co sprawiło, że kultura ludu polskiego
otrzymała głębokie i trwałe znamię orientacji chrześcijańskiej, tak w swoich
podstawach, jak i w najrozmaitszych jej przejawach.
Kościołów
posiadał św. Stanisław tak grodowych na utrzymaniu księcia, jak i wiejskich
utrzymywanych przez około 100 wielmożów, duchowieństwa około 200 księży. Przy
większych kościołach grodowych mieszkało po kilku kapłanów, a przy kościołach
wiejskich zawsze jeden ksiądz. Poziom duchowy tych księży był różny; grupki
kapłanów mieszkających po grodach prowadziły życie wspólne, wspólnie odprawiały
ćwiczenia duchowne, zachowywały prawo bezżeństwa, podczas gdy księża wiejscy
oddawali się pracy na roli przydzielonej im przez pana, nie zachowywali
celibatu, nie okazywali zainteresowań intelektualnych. Najwięcej duchowieństwa
liczył sam Kraków; na dworze księcia, w otoczeniu biskupa, w zgromadzeniu
kanonicznym przy katedrze, w innych zgromadzeniach przy wielu kościołach
(40-50). Do stanu duchownego przygotowywała szkoła katedralna, a także grupy
kanoniczne po większych grodach.

Zostawszy biskupem krakowskim św.
Stanisław postawił przed sobą szereg zadań, które miał przeprowadzić, by
diecezję krakowską przepoić duchem chrześcijańskim.

W zakresie
organizacji diecezji pierwszą troską jego było zakładanie nowych placówek
duszpasterskich i budowa nowych kościołów w porozumieniu z właścicielami
majątków, konsekrowanie ich i przydzielanie z okazji tejże konsekracji
wiejskiemu kapelanowi odpowiedniego utrzymania. Wtedy prawdopodobnie powstała
parafia w rodzinnej miejscowości biskupa, w Szczepanowie.

W większych
środowiskach popierał życie kanoniczne, kleru we współpracy z Bolesławem
Śmiałym, dbał o rozwój zakonów, bo klasztory były wówczas najsilniejszą
manifestacją chrześcijaństwa w terenie, stanowiły sanktuaria modlitwy dla
okolicznej ludności, silnie wpływały na rozwój obyczajów chrześcijańskich wśród
wiejskiego ludu.

Drugim celem działalności św. Stanisława było
przywrócenie ładu hierarchicznego w Polsce. Polska była zhołdowana Cesarstwu,
dlatego książę polski wyznaczając biskupa posyłał go do dworu cesarskiego po
inwestyturę. Wiemy, jaką podróż w związku z biskupstwem praskim odbył św.
Wojciech; mianowany przez księcia Bolesława wyjechał do Werony po inwestyturę
cesarską, aby stamtąd udać się do Moguncji w celu odebrania sakry biskupiej od
swego metropolity, a potem wrócić do Pragi. Polska nie miała metropolity od
czasu, kiedy po trudnym zjednoczeniu Polski rozbitej w 1031 roku przez najazdy
nieprzyjacielskie, Mieszko II ukląkł 7 lipca 1032 roku przed cesarzem Konradem
II w Merseburgu, oddał mu insygnia królewskie i zrzekł się królewskiego tytułu,
stał się wasalem Cesarstwa i płatnikiem trybutu. Konsekwencją tego było
postanowienie, że cesarz nikomu nie udzieli inwestytury na arcybiskupstwo
gnieźnieńskie, ażeby zupełnie zniszczyć możliwość koronacji królewskiej
polskiego władcy na przyszłość.

Zamysł uporządkowania organizacji
kościelnej w Polsce wyszedł zapewne w ramach współpracy z monarchą od św.
Stanisława. Pragnął on przywrócić świetność gnieźnieńskiej metropolii, której
założenie tak pięknie opisał św. Bruno z Kwerfurtu. W tym celu przy końcu 1074
roku św. Stanisław jako kierownik kancelarii królewskiej zredagował i wspólnie z
królem wysłał list do papieża Grzegorza VII, przedstawiający stosunki kościelne
w Polsce z prośbą o ich uregulowanie. Biskupi, mianowani przez księcia, musieli
się w okresie zwierzchnictwa cesarskiego udawać do cesarza po inwestyturę i
zarazem po sakrę do jednego z niemieckich metropolitów (Kolonia, Moguncja,
Salzburg, z wykluczeniem może Magdeburga), na skutek, czego nie mieli nad sobą
żadnego zwierzchnika i nie czuli się związani żadną zależnością, co oczywiście
sprzeczne było z prawem kościelnym.
  Nawet św. Stanisław, który
zajmował wówczas stolicę biskupią znajdującą się w sąsiedztwie dworu
królewskiego, nie posiadał należytego autorytetu, aby ówczesny mały episkopat
polski zjednoczyć. Odnowienie jednakże gnieźnieńskiej metropolii w Polsce stało
się wówczas możliwe, dzięki temu, że Polska ówczesna stała się niezależną od
Cesarstwa. Tylko w takiej sytuacji mógł się Śmiały odważyć na reorganizację
Kościoła polskiego wbrew woli cesarza, a nawet powziąć zamiar królewskiej
koronacji, z której abdykował Mieszko II w 1032 roku w Merseburgu; wszak jedynie
nowo mianowany metropolita mógł nałożyć koronę Bolesławowi.

Zgodnie z
przyrzeczeniem danym w liście z dnia 20 kwietnia 1075 roku, Grzegorz VII
przysłał zapewne w maju tegoż roku swoich legatów do Polski w celu
zadośćuczynienia żądaniom królewskim. Legaci spotkali się z królem i ze św.
Stanisławem. Przedmiotem rozmów na pierwszym miejscu były zapewne postanowienia
ostatniego synodu rzymskiego, a następnie przystąpiono do nowej organizacji
polskiej metropolii na podstawie lektury żywotu św. Wojciecha, którego tekstu
zapewne dostarczył św. Stanisław. Wyznaczono arcybiskupa gnieźnieńskiego.

Drugą sprawą omawianą z legatami było powiększenie liczby biskupów
polskich. Poza Śląskiem i ziemią krakowską istniały dwie stolice diecezjalne w
Gnieźnie i Poznaniu. Legaci, dzieląc gnieźnieńską i poznańską, ustanowili dwie
nowe diecezje w Płocku i na Kujawach. Stara baza misyjna dla wschodnich ziem w
okręgu czerskim pozostała nadal jak dotychczas pod opieką biskupstwa
poznańskiego. Krakowskiego biskupstwa nie podzielono, dlatego, że ziemia
lubelska nie nadawała się ze względu na rzadkość zaludnienia do tworzenia tam
biskupstwa. Św. Stanisław pozostał jak dawniej w Krakowie.

Z okazji
przyjazdu legatów św. Stanisław zetknął się z problemem ekumenicznym. Było to
związane z wypędzeniem z Kijowa w 1073 roku wielkiego księcia Izjasława, męża
ciotki królewskiej Gertrudy. Przybył on na dwór Bolesława Śmiałego, lecz książę
zawiedziony, że na Rusi stracił wiernego sprzymierzeńca, przyjął go niechętnie,
a nawet zabrał mu część przywiezionych skarbów. Izjasław udał się na Zachód,
skąd wysłał swego syna Jaropełka Piotra do Grzegorza VII i za jego pośrednictwem
oddał Ruś w opiekę św. Piotra. Sprawę zrabowanych skarbów poruszył papież w swym
liście pisanym do Bolesława i prosił i upominał, aby dla miłości Bożej i św.
Piotra oddał władcy ruskiemu wszystko, co mu niesprawiedliwie zabrał. Zapewne i
sprawę unijną poruszyli legaci w rozmowach krakowskich, bo rzeczywiście była ona
związana z wprowadzeniem Izjasława z powrotem do Kijowa.
 
Po odjeździe
legatów doszły do Krakowa wiadomości o wypadkach w Niemczech. Wspierany zapewne
radą św. Stanisława Bolesław Śmiały postanowił wykorzystać tę sytuację do
odbycia koronacji królewskiej, do której dało podstawę odnowienie metropolii
gnieźnieńskiej i porozumienie z papieżem Grzegorzem VII. Uroczystość
przygotowywano na dzień Bożego Narodzenia 1076 roku. Nie wiadomo, gdzie się ta
koronacja odbyła, w Gnieźnie czy w stolicy, bo sam fakt przechowywania nowo
sprawionych insygniów w bezpieczniejszym Krakowie nie przesądza tego, że w tym
mieście musiała się koronacja odbyć. Bez wątpienia św. Stanisław brał udział w
tej uroczystości obok arcybiskupa. W czasie przygotowań do tej koronacji umarł w
Kijowie książę Swiatosław, który w 1073 roku wypędził wuja królewskiego
Izjasława z tronu wielkoksiążęcego. Na jego miejsce wstąpił Wszewołod. Pojawiła
się okazja interwencji i ponownego osadzenia w Kijowie Izjasława z ciotką
Gertrudą Miszkówną, tym bardziej, że po Canossie (28 I 1077) i wyborze przez
książąt w Forchheim 18 marca 1077 antykróla Rudolfa Szwabskiego, cesarstwo
niemieckie zostało rozbite i już więcej Śmiałemu nie zagrażało od Zachodu. Na
razie wiosną wyruszono na Węgry, gdzie umarł Gejza (25 IV 1077) i trzeba było,
czym prędzej pomóc kuzynowi św. Władysławowi przeciw Salomonowi, żonatemu z
siostrą cesarską Judytą. Po powrocie z Węgier Bolesław przygotował wyprawę
ruską. W jesieni król polski bez trudu wprowadził Izjasława i Gertrudę do
Kijowa. Według świadka świeżej tradycji tych czasów, kronikarza Wincentego
Kadłubka, król długi czas przebywał na Rusi. Zapewne założył tam leże zimowe, a
w ciągu roku 1078 wobec zawziętych i srogich wojen domowych, do których włączali
się i Połowcy, chronił swego wuja, który jednakże wspomagając Wszewołoda zginął
3 października 1078 roku koło wsi Nieżatynna Niwa. Zdaje się, że król postanowił
jeszcze raz przezimować na Rusi, co się stało pośrednią przyczyną tragicznego
upadku jego panowania, a następnie wygnania. Dłuższa nieobecność władcy w kraju
spowodowała powstanie poddanych, a na wieść o tym dezercję rycerstwa. Na tym tle
zrodził się konflikt między królem a możną warstwą społeczeństwa, który
doprowadził do różnych form spisku i sprzysiężeń, krwawo tłumionych przez
popędliwego monarchę. Ta właśnie sytuacja stała się wystąpienia św. Stanisława,
biskupa stolicy Polski.

W czasie nieobecności króla biskup Stanisław
zapewne doglądał budowy katedry wawelskiej, zaczętej przez króla. Była ona
wznoszona na innym miejscu niż pierwsza, znana już nam katedra chrobrowska,
mianowicie poniżej wzgórza zamkowego nad wąwozem przecinającym w poprzek górę
grodu krakowskiego. Nowej krypcie nadał wezwanie św. Leonarda, patrona Kolonii,
w której – jak okoliczności na to wskazują – był konsekrowany na biskupa. W
czasie budowy nowej nabożeństwa były odprawiane jeszcze w starej katedrze pod
wezwaniem św. Gereona. Ukończenie katedry nad wąwozem nastąpiło już po śmierci
św. Stanisława, za rządów księcia Władysława Hermana. Konsekracja trzeciej z
rzędu katedry krakowskiej nastąpiła około 1085 roku za biskupa Lamberta.

Z zastępami rycerstwa polskiego wyjechała z Krakowa księżna Gertruda
Piastówna, która przez cztery lata (1073-1077) przebywała na Wawelu pod
kierownictwem duchowym św. Stanisława. Wspomnienie św. Stanisława zachowała na
całe życie, bo więcej z Rusi do Polski nie wróciła; przeżyła śmierć męża
Izjasława i syna Jaropełka – Piotra. Umarła w późnej starości 4 stycznia 1108
roku, przekazując przed śmiercią swój modlitewnik wnuczce Zbysławie, która
wyszła za Bolesława Krzywoustego. Dalej śladem myśli i stylu św. Stanisława mogą
być ustępy listu skierowanego przez Grzegorza VII do Bolesława Śmiałego, w
którym zdania opisujące stan Kościoła w Polsce (o braku metropolity i małej
liczbie biskupów) zostały przejęte z supliki wysłanej do Rzymu z Krakowa, a
pisanej przez św. Stanisława. W swej działalności biskupiej św. Stanisław
niechybnie ulegał formom duchowości, jakie poznał w czasie studiów w Lotaryngii.
Głównym przedmiotem pobożności była, jak u Grzegorza VII, postać Zbawiciela i
kontemplacja tajemnic Jego życia. Św. Anzelm z Bęc wskazywał, że rozmyślanie nad
zdarzeniami z życia Chrystusa jest najdoskonalszym sposobem modlitwy i
najpewniejszą drogą do mistycznej kontemplacji. Ludzie średniowiecza spojrzeli
wówczas na krzyż i mękę Chrystusa oczyma pełnymi współczucia dla cierpień
Zbawiciela. Umysły ludzkie pociągała koncepcja, że Chrystusa można nie tylko
uwielbiać jako Boga, ale miłować jako brata w człowieczeństwie. Z tym się
łączyło i nabożeństwo do N. Maryi Panny nie tylko jako królującej z Chrystusem,
ale i najlepszej Matki chrześcijan. W czasie studiów św. Stanisława cały świat
intelektualny Europy zachodniej poruszała polemika z Berengariuszem z Tours w
sprawie realnej obecności Ciała i Krwi Pańskiej w Najświętszym Sakramencie.
Dyskusja ta zbliżyła społeczność chrześcijańską do Eucharystii, zachęciła do
uczestniczenia we mszy św. i przyczyniła się do lepszego zrozumienia Sakramentu
Ołtarza.

W połowie XI wieku rozwinął się we Francji wielki kult św.
Marii Magdaleny, koncentrujący się w jej sanktuarium w Yezelay, w Burgundii.
Kult tej świętej, najwięcej u nas się szerzący w Krakowskiem, mógł wziąć
początek od Szczepanowa, gdzie tej świętej św. Stanisław postawił kościół.
Stojąca na Kalwarii Magdalena zbliżała do Ukrzyżowanego, głosiła Jego
zmartwychwstanie jako apostołka. Sama pokutnica nie tylko zwiastowała
miłosierdzie dla pokutujących, ale także była patronką życia pustelniczego lub
ujętego w regułę kanoniczną. Była opiekunką tych, którzy się poświęcili życiu w
doskonałości. Kult św. Leonarda, wprowadzony prawdopodobnie przez św. Stanisława
w starszej krypcie katedry wawelskiej, był specyficznie ludowy. Św. Leonard był
patronem bydła i gospodarstw wiejskich.

Za rządów św. Stanisława
Kościół krakowski przoduje w dziele reformy. Ale jak za czasów św. Stanisława
krakowska stolica promieniuje w stronę Gniezna, odnawiając tam metropolię, tak i
w XII wieku spotykamy współdziałanie uczonego Mateusza krakowskiego i
kulturalnego Janika gnieźnieńskiego, obu kollokutorów w Kronice Kadłubka. Gdy
Wincenty Kadłubek opisuje wspaniałość życia św. Stanisława w swej Kronice, w
Gnieźnie powstają monumentalne drzwi z historią św. Wojciecha. W Krakowie po raz
pierwszy przeprowadza się wolną elekcję biskupa błogosławionego Wincentego
Kadłubka, w Gnieźnie działa arcybiskup Henryk Kietlicz, utrwalający dzieło
reformy kościelnej. W czasie kanonizacji św. Stanisława, przeprowadzonej za
sprawą biskupa krakowskiego Prandoty i arcybiskupa gnieźnieńskiego Gedki,
ostatecznie się spełnia dzieło reformy gregoriańskiej w Polsce.

Odtąd
św. Stanisław jest patronem czystości i wolności Kościołowi Polsce, gorącej
miłości ojczyzny, wskazując piękno życia oddanego Bogu w ofierze i oczekiwaniu
przyszłego szczęścia.

LEGENDA O PIOTROWINIE

Tu przed Męczeństwem św. Stanisława nie możemy pominąć tak wielkiej
legendy, jakim była wskrzeszenie Piotra. Biskup Stanisław nabył od rycerza
Piotra (zwanego Piotrowinem) wieś, a należność za nią zapłacił w srebrze. Po
śmierci Piotra krewni zaczęli domagać się od biskupa zwrotu posiadłości. Sprawa
toczyła się przed sądem królewskim. Pozbawiony możliwości udowodnienia prawdy
św. Stanisław udał się do grobu rycerza. Tam spędził trzy dni na poście i
poprosił Boga, aby zmarły szlachcic wstał z grobu. Następnie polecił wydobyć
szczątki pochowanego trzy lata wcześniej człowieka. Wtedy, na oczach licznie
zgromadzonych ludzi, szlachcic Piotr wyszedł z grobu. Przywiedziony przed
trybunał królewski zaświadczył, że sprzedał wieś św. Stanisławowi. Wobec tak
niezwykłego świadectwa król wydał korzystny wyrok dla biskupa. Rycerz Piotr
zapytany, czy przez kilka lat cieszyć się życiem, odpowiedział, że woli wrócić
do grobu, gdyż, bowiem czeka go koniec mąk czyśćcowych. Piotrowina była wioską
poło żoną za Wisłą w Archidiecezji Lubelskiej i tam został wybudowany kościół ku
czci św. Stanisława w 1440 roku.

MĘCZEŃSTWO

Harmonijna współpraca między królem Bolesławem Śmiałym a biskupem
krakowskim św. Stanisławem zakończyła się w roku 1079 konfliktem, w wyniku,
którego pierwszy stracił królestwo, a drugi życie. Wyjaśnienia tego konfliktu
polska nauka historyczna poszukuje w trzech źródłach, pisanych w XII wieku,
mianowicie w Kronice Anonima Galla, w liście papieża Paschalisa II i w Kronice
mistrza Wincentego Kadłubka, biskupa krakowskiego.

Autor pierwszego
dzieła, mnich cudzoziemiec, nazywany, Gallusem, dlatego, że prawdopodobnie
pochodził z Francji, świadomie uchylił się od wyjaśnienia tej sprawy w swej
pisanej około 1113 roku Kronice, chyba z zalecenia rodu, Awdańców, którzy mieli
wówczas wielkie wpływy na dworze Bolesława Krzywoustego, krótko tylko
relacjonując, iż król nie powinien mścić cieleśnie zdrady biskupa, wydając go na
obcięcie członków.

Drugie źródło, list Paschalisa II, ma rzekomo
świadczyć, że do potępiającego biskupa Stanisława wyroku królewskiego miał się
dołączyć i arcybiskup gnieźnieński. I tu nie znajdujemy wyjaśnienia konfliktu
Stanisława z królem. Dopiero piszący przy końcu XII wieku (ok 1200r.) mistrz
Wincenty podał dokładniejszy opis przyczyn i przebiegu tego tragicznego zatargu;
opowieść Kadłubkowa spotykała się jednak od początku XIX wieku wśród ludzi nauki
na ogół z niedowierzaniem, dlatego zasłona tajemnicy zawieszona przez Galla nad
faktem starcia biskupa z królem ciągle pozostawała aż do ostatnich czasów nie
uchylona.

W pierwszym rzędzie trzeba przeanalizować tekst Galla i
odczytać wiadomości, jakie on zawiera i w tekście tym czytamy, że;
 1.
Św. Stanisław dopuścił się zdrady.
 2. Król za to ukarał św. Stanisława
obcięciem członków.
 3. Zdrada św. Stanisława nazywa się grzechem, ale
i wykonanie kary przez króla również nazywa się grzechem.
 4. Królowi,
będącemu pomazańcem (christus) nie wolno było na biskupie, który także był
pomazańcem, za jakikolwiek grzech wykonywać kary cielesnej.
 5. Gallus
nie wymawia, nie usprawiedliwia biskupa zdrajcy, ale też nie może się pogodzić z
tak ohydnym wykonywaniem kary przez króla.
 6. Autor łagodnie traktuje
zdradę i grzech św. Stanisława: nie wymawia go, nie chce usprawiedliwiać, bo
widocznie takie usprawiedliwienie było możliwe, ale za to ostro potępia króla:
nie powinien był, jego uczynek nazywa nie tylko grzechem, ale i szpetną zemstą.

 7. Przyczyn wypędzenia króla z kraju było wiele (dużo byłoby o tym do
opowiadania), ale kaźń wykonana na biskupie szczególnie królowi zaszkodziła.

  Tekst Galla nie dopuszcza wykonywania na biskupie żadnej kary
cielesnej, ale z tego nie wynika, że biskup mógł być ukarany więzieniem lub
wygnaniem.

Drugim źródłem, które niektórzy historycy starają się
powiązać ze sprawą św. Stanisława, jest list papieża Paschalisa II (1099-1118).
Wysyłka listu do „polskiego arcybiskupa” wydaje się dziwna, spodziewalibyśmy się
raczej adresu, to czyni oznaczenie odbiorcy listu podejrzane. W liście tym
pisanym około 1115 roku, papież zarzuca arcybiskupowi, że pod wpływem swego
króla i jego rady nie chce złożyć przysięgi przepisanej przy odebraniu paliusza.
Następny zarzut zwrócony do adresata brzmi: „czyż nie twój poprzednik bez wiedzy
rzymskiego papieża skazał biskupa? A cóż dopiero powiedzieć o przenosinach
biskupów, które u was nie pod powagą papieską się dokonują, lecz na skinienie
władcy.” Arcybiskupem do, którego list został zwrócony, miał być Marcin, który
na stolicy gnieźnieńskiej zasiadał w latach 1092-1118. Jego poprzednik miał brać
udział w sądzeniu św. Stanisława. Wyrok królewski na biskupa Stanisława był
wobec tego poparty orzeczeniem kościelnym najwyższego dostojnika kościelnego w
Polsce, który podzielał zarzuty i punkt widzenia swego władcy odnośnie do św.
Stanisława i był może świadkiem krwawego widowiska rąbania członków krakowskiego
biskupa. Gdyby tak było, to wyrok sądowy, wydany z udziałem arcybiskupa, byłby
godny najwyższej czci. A więc skąd. Dlaczego przez wykonanie legalnego wyroku,
ogłoszonego przez trybunał królewski i instancję kościelną, król tak sobie
pogorszył sytuację, że go wyrzucono z kraju?   W gruncie rzeczy
papieżowi nie chodziło o depozycję biskupa, bo w okresie procesu reformy
kościelnej całe dziesiątki biskupów usuwano, nieraz sama Stolica Apostolska to
polecała, lecz cały nacisk wyżej wymienionego zdania jest położony na słowach,
czyli że bez wiedzy papieża nie wolno żadnego biskupa usuwać. Trzecia to tylko
on sam (papież) może biskupów składać z godności lub do nich przywracać, a
zdanie trzynaste tegoż przypomina, że „jemu (papieżowi) wolno w razie potrzeby
biskupów z miejsca na miejsce przenosić.” Jeślibyśmy chcieli odnieść ten list do
Polski, to natkniemy się na duże trudności interpretacyjne. Nic nie wiadomo o
jakimś opornym stanowisku Bolesława Krzywoustego w stosunku do Stolicy
Apostolskiej. Skoro tylko ten książę objął rządy, zaraz (1102r.) wysłał biskupa
krakowskiego Baldwina do Rzymu, gdzie tenże przyjął sakrę od papieża Paschalisa
II. Gdy zaszła potrzeba usunięcia dwóch biskupów, powiadomił o tym Stolicę
Apostolską, która w 1104 roku przysłała legata Gwalona, biskupa z Beauvais, aby
w jej imieniu dokonał wymaganej depozycji. Nic nie wiadomo o jakichkolwiek
przenosinach biskupów za czasów Bolesława Krzywoustego. Pierwszym biskupem,
który został w polskim Kościele przeniesiony, był Robert, biskup wrocławski, już
po śmierci Krzywoustego za Władysława, księcia śląskiego i krakowskiego,
osadzony w Krakowie (1142r.). List Paschalisa II porusza sprawy w stosunku do
hierarchii polskiej nieaktualne, nie odnosi się, więc do Polski, ani nie porusza
odległej już o 35 lat sprawy św. Stanisława.   Trzecim źródłem do
historii męczeństwa św. Stanisława jest pisana w cieniu katedry krakowskiej
wspomniana już Kronika Wincentego Kadłubka, który urodził się mniej więcej 70
lat po śmierci św. biskupa i miał możność czerpać ze źródeł tradycji na miejscu
męczeństwa, to jest w Krakowie, ale także i w stronach rodzinnych. Urodzony w
Kargowie koło Stopnicy, gdzie najgęściej w południowej Polsce mieszkała ludność
i najliczniej gnieździły się dworzyszcza rycerskie, chłonął w latach dziecinnych
wiadomości o wypadkach roku 1079 od wnuków albo od długowiecznych synów tych
rycerzy, którzy brali udział w wydarzeniach 1079 roku. Wyprawy rycerskie,
stosunek króla do rycerzy, powodzenia i klęski rycerskiego zawodu utrzymywane
były w żywej pamięci rodzinnego domu, dlatego w opowiadaniach Wincentego mimo
oplecenia ich stylistycznymi popisami XII-wiecznego humanisty, znajdujemy
zasadnicze jądro historycznej prawdy. Wincentego, który obrał ten rodzaj
literackiego opracowania swej historii, nie można uważać za świadomego
kłamcę.   Ten czwarty opis bardziej się przyjął w historii. W
większości jak słyszymy o zatargu św. Stanisława z Królem to słyszymy tą oto
właśnie opis, bo ten poprzedni jest nie pasujący do tej sprawy, ale nie można go
wykluczyć. Za swego dworca na górze wawelskiej, gdzie w czasach piastowskich
mieszkali biskupi krakowscy, św. Stanisław z niepokojem śledził, jak chłopi,
zapewne po ukończeniu robót polnych, jesienią 1078 roku poczęli wszczynać pod
nieobecność rycerzy, bawiących na wyprawie ruskiej, gromadne rozruchy. Być może,
że za pośrednictwem duchowieństwa, rozmieszczonego w terenie, w grodach i w
kaplicach budowanych przez rycerzy, starał się te chłopskie poruszenia uspokoić.
Chłopi zajmowali dwory rycerskie, w których mieszkały opuszczone przez ojca
rodziny; nietrudno było w takiej sytuacji dorobić do tej sprawy wątek nie
moralny, ze względu na stykanie się okupantów z osamotnionymi żonami rycerskimi.
Obawiając się słusznie ostrej reakcji rycerstwa na to postępowanie, pospiesznie
na nowo obwarowywali zajęte grody, aby stawić czoło warstwie rycerskiej i
wytargować spełnienie swych postulatów mających na celu ulżenie ich doli wobec
coraz mocniejszego ich uzależniania od uprzywilejowanej części społeczeństwa.
Chodziło o ulżenie ciężarów, wolność przenoszenia się i możność swobodnego
doboru małżeńskiego. Na wieść o chłopskiej rebelii rycerstwo bez pytania
opuściło króla, który nawet został narażony na niebezpieczeństwo życia ze strony
dźwigającej koszta hiberny polskich żołnierzy pod kijowskiej ludności. Rycerstwo
zamiast pertraktować z chłopami, czego oni oczekiwali, wszczęło walkę, w której
stało się zwycięzcą. Rozpoczęły się krwawe akty samosądu nad pokonanymi.
Bolesław Śmiały, wróciwszy do kraju, oburzony faktem dezercji i uzurpowaniem
sobie jurysdykcji nad chłopami, która wtedy należała do króla, rozpoczął sądy
nad rycerstwem za ucieczkę z wojska i może za fakty szczególnego okrucieństwa
nad chłopami. Karanie zostało przeniesione i na wiarołomne żony. Jest opis
drastyczny sądu nad tymi kobietami jak na przykład, o przymusowym karmieniu
przez te kobiety szczeniąt nie może być brana dosłownie.   Obraz
Polski ówczesnej stał się krwawą widownią szalejącej nienawiści i szukania
zemsty. Trudne było wtedy stanowisko krakowskiego pasterza w ciągle zmieniającej
się sytuacji. Trzeba było brać w obronę mordowanych przez rycerzy chłopów,
którzy marzyli o przywróceniu społecznego układu w Polsce na wzór z początków
państwa polskiego. Zajmował litościwe stanowisko wobec wiarołomnych kobiet, tak
wobec ich mężów-rycerzy, jak również i wobec jurysdykcji królewskiej, co
oczywiście łatwo mogło ich protektora narazić na nie przystojne podejrzenia. Gdy
król począł nękać rycerzy dezerterów, w czym urażony za niegodne opuszczenie go
w obcym terenie mógł przebierać granice sprawiedliwej kary, a przechodzić do
miary okrucieństwa, obowiązkiem biskupa było zwrócić uwagę królewską na za
chowanie cnoty wspaniałomyślności monarszej wobec tych, których niedawno musiał
sam biskup karcić za rozlewanie krwi chłopskiej i mordowanie własnych
żon.   Łatwo było rycerzom uśmierzyć bezbronnych chłopów, lecz
represje wobec rycerstwa musiały wywołać spiski i sprzysiężenie wobec tak
dotychczas ukochanego króla, pod którego przewodem szli walczyć nie raz do
dalekich krajów. Burzyła się może Wielkopolska, gdzie było najwięcej grodów,
gdzie obciążenia chłopów były największe i gdzie podobnie jak w latach 1037-1038
przebieg rewolucji chłopskiej, a przez to i represji miał największe nasilenie;
a także działał tu uraz dzielnicy do piastowskiej dynastii z powodu opuszczenia
przez nią rodzinnej polańskiej ziemi. Postanowiono uwolnić się od nieopanowanego
władcy, co dało początek walce na śmierć i życie króla z narodem. Oczywiście w
tym spisku nie brał udziału ani św. Stanisław, bolejący nad rozpaczliwym
położeniem kraju, ani szlachetny. Brat królewski Władysław Herman, ani mądry i
przywiązany do dynastii – jak wskazują silne węzły przyjaźni z Hermanem –
Sieciech.   W atmosferze konspiracji przybywa w postępowaniu władcy
jeszcze jeden element, mianowicie uczucia lęku i podejrzliwości. Wiemy, jak
rządzeni tymi uczuciami cesarze rzymscy skazywali na śmierć setki ludzi
niewinnych, jak opanowany podejrzliwością cesarz Honoriusz dopuścił do
zamordowania swego teścia dzielnego wodza Stylichona, a Teodoryk Wielki stracił
filozofa, Boecjusza.   Nastały ciężkie chwile dla biskupa stołecznego
Krakowa. Wszak był szczególnie przez króla wybrany, przez siedem lat pracowali
wspólnie nad dobrem Państwa i Kościoła, do którego król odnosił się z wielką
życzliwością. Łączyła ich może serdeczna przyjaźń, jak św. Tomasza Becketa z
Henrykiem II czy św. Tomasza Morę z Henrykiem VIII. Obecnie rozłączyły ich
sprawy zasadnicze, wyższe od względów przyjaźni. W tajemnicy zdarzenia z roku
1079 trzeba wejrzeć na tajemnicę serca pasterza dusz, który nade wszystko
ukochał Chrystusa i pragnął szerzyć Jego królestwo na polskiej ziemi, królestwo
miłości, sprawiedliwości i pokoju wśród polskiego narodu. Bez względu na
rozgrywające się wypadki polityczne czy społeczne dążył do tego, aby i Służyć
człowiekowi i bronić jego praw w imię posłannictwa
chrześcijańskiego.   Jak wynika z Kroniki Kadłubka, św. Stanisław
interweniował i upominał prywatnie króla w sprawie krzywdzącego nieraz
postępowania wobec poddanych, przestrzegał go, że jego zachowanie może
doprowadzić do upadku jego panowania, aż wreszcie w obliczu jakiegoś szczególnie
oburzającego społeczeństwo wyroku „wyciągnął ku niemu miecz klątwy”. Popędliwy
król postanowił za to biskupa ukarać i folgując swemu gwałtownemu charakterowi –
według Galla – poddał go okrutnemu obcięciu członków. Gdzie wyrok został
wykonany, ani Gallus, ani Kadłubek nie podają, prawdopodobnie po rzuceniu klątwy
św. Stanisław usunął się z sąsiedztwa królewskiego na zamku krakowskim i
zamieszkał obok kościółka – rotundy na cyplu skalnym za Wisłą, oddzielającą
wówczas Wawel od Skałki. Kadłubek zapisał, że św. Stanisław pochowany został w
bazylice mniejszej św. Michała, a Wincenty z Kielc pół wieku później wyjaśnił,
że to był kościół na Skałce. Zabicie św. Stanisława w czasie odprawiania Mszy
Świętej w szatach pontyfikalnych może być uzupełnieniem legendarnym. Egzekucja
katowska dokonana była niewątpliwie przez oprawców, na czaszce jednak niedawno
opisanej przez lekarzy specjalistów, widać ślady znęcania się może osobistego
przez króla nad zmarłym, co dało podstawę do stworzenia legendy o posiekaniu
ciała. Gdzie nie omieszkam i opiszę.   Święty jak już wiemy został
zamordowany przy ołtarzu podczas sprawowania Mszy Świętej. Jego ciało zostało
wyciągnięte z kościoła i przy stawie zostało posiekane (jak mówią niektórzy
historycy) na 72 części. Ciało zostało rozrzucone dookoła stawu i przyleciały
cztery orły, które strzegły posiekane ciało od nadlatującego dzikiego ptactwa. I
stąd są te cztery orły przy obrazie i przy sadzawce, Św. Stanisława na skałce.
Jan Długosz w „Żywocie św. Stanisława” opisuje cuda, jakie zdarzyły się po
śmierci Biskupa Męczennika. A gdy po trzech dniach, wbrew królewskiemu zakazowi,
kapłani i wierni Kościoła krakowskiego przyszli zebrać rozrzucone szczątki, aby
urządzić Biskupowi godny pochówek, zostali ciało cudownie zrośnięte, nawet bez
śladu ran. Zauważyli brak palca wskazującego prawej ręki. Według tradycji,
odcięty palec wpadł do pobliskiego jeziora i został połknięty przez rybę, nad
którą natychmiast pojawił się niezwykły blask. Relikwię odzyskano, palec ów po
umieszczeniu przy ciele również zrósł się z całością.   Po tym
incydencie król Bolesław Śmiały został wyrzucony. Przyczyną tego było silne
wzburzenie narodu. Może brat Herman i najwybitniejszy przedstawiciel
krakowskiego możnowładztwa Sieciech doradzili Bolesławowi, ażeby uszedł za
granicę, najlepiej do swego kuzyna św. Władysława. O takim sposobie „wyrzucenia”
świadczy to, że Śmiały mógł zabrać ze sobą żonę, dziecko i zapewne skromny
zastęp rycerzy. Nie uciekał z placu boju. Bolesław Śmiały nie był zdetronizowany
i w dalszym ciągu czuł się królem Polski, o czym świadczy jego zachowanie się
wobec św. Władysława na Węgrzech, gdzie żądał dla siebie honorów jako dla w
pełni uprawnionego władcy, a nie tułacza. Władysław Herman objął po bracie rządy
państwem jako regent, bynajmniej nie roszcząc sobie praw do królestwa. Według
opowiadania Galla św. Władysław przyjął królewskiego kuzyna z mieszanymi
uczuciami, z jednej strony cieszył się z powitania brata i przyjaciela, z
drugiej strony odczuwał gniew i żal do niego za niewłaściwe wobec zastępu
rycerstwa węgierskiego zachowanie się „wyrzuconego” króla.   Gdy
Władysław usłyszał, że Bolesław się zbliża, częścią cieszy się z przybycia
przyjaciela, częścią (w czasie spotkania) powstaje gniew. Częścią cieszy się z
przyjęcia brata i przyjaciela, lecz tknięty jest boleścią, że (tenże brat) stał
się opornym w oddaniu Władysławowi (węgierskiemu) pierwszeństwa (należnego mu na
ziemi węgierskiej).   Bolesław Śmiały nie starał się o interwencyjną
wyprawę do Polski. Oczekiwał tylko, kiedy będzie mógł wrócić do Krakowa. Nie
doczekał się, bo umarł 3 kwietnia 1081 roku. Dopiero syn jego Mieszko objął tron
polski w 1086 roku.   Tymczasem wokół grobu św. Stanisława na Skałce
tworzył się kult, ciało biskupa postanowiono przenieść do katedry, której budowa
była na ukończeniu. Władysław Herman ustanowił przy katedrze kapitułę, a żona
jego Judyta Czeska obdarzyła ją dobrami. W roku 1088 biskup z nominacji Hermana
imieniem Lambert przeniósł wraz z kapitułą relikwie św. Stanisława do katedry.
Następni biskupi Czesław (1101r.) i Maurus (1110r.) spisali inwentarz kościoła
św. Wacława na Wawelu.   W tym czasie jeden z kapelanów królewskich,
mnich benedyktyński, nieznanego imienia, zdaje się Francuz, którego dziś
nazywamy Anonimem Gallem, pisał na Wawelu kronikę książąt polskich i zapewne
oglądając grób biskupa Stanisława, pytał o przyczynę jego śmierci. Pewnie jego
bracia tynieccy, jak i urzędnicy dworscy podali mu wszystkie okoliczności
męczeńskiego końca pasterza krakowskiego. Od swych mocodawców otrzymał Anonim
zakaz opisywania, lecz pozwolono mu tylko wspomnieć o biskupie. Choć św.
Stanisław otoczony był podziwem za odważną obronę niesprawiedliwie
prześladowanych, jednak znaleźli się cezarianie, którzy uważali, że wystąpienie
Stanisława było złamaniem przysięgi wierności, a przeto zdradą. Biskupi, bowiem,
otrzymując przez inwestyturę swoją godność. Kara za złamanie przysięgi nazywała
się vindicta i była wykonywana w sposób pozasądowy, arbitralny. Już samo
jakiekolwiek nieposłuszeństwo wobec króla było złamaniem przysięgi, cóż dopiero
publiczne upominanie i rzucenie klątwy.   Anonim, patrzący już z dala
na te sprawy, wyraził w swej kronice sąd, jaki wyznawał, mianowicie, że ani
papieżowi, ani biskupowi nie wolno na panujących rzucać kościelnego potępienia.
Zresztą był to w owym czasie pogląd powszechnie przyjęty. Wystarczy wspomnieć,
że niedługo po śmierci św. Stanisława (1080r.) cały prawie świat katolicki
odwrócił się od Grzegorza VII   Poglądy swe na stosunek Kościoła do
władzy świeckiej wyraził, Gallus w przedmowie do III księgi swojej kroniki.
„Godzi się, bowiem, by słudzy Boży, w tych rzeczach, które są Boże, w duchu
posłuszni byli Bogu, w tych zaś, które należą do cesarza, okazywali cześć i
służyli książętom tego świata”. Pisarz, który te słowa napisał, na pewno uważał
wystąpienie św. Stanisława za zdradę wobec panującego. Ośrodek lotaryński,
którego uczniem, jak poprzednio wykazywano, był św. Stanisław, podtrzymał ideę
Grzegorza VII po jego śmierci i szerzył ją wśród sfer kościelnych, tak, że w
końcu zwyciężyła i zaowocowała konkordatem wormackim z 1122 roku, zawierającym
układ w sprawie zaniechania świeckiej inwestytury. Trzeba przyznać, że odwaga
św. Stanisława była na tle gregoriańskiej Europy fenomenem niezwykłym i
bohaterską zgodą na przyjęcie ofiarnej śmierci pasterza za swoje
owce.   Wyjaśnienie sprawy zatargu św. Stanisława z królem Bolesławem
Śmiałym jest możliwe przy pomocy tekstu źródłowego Kroniki mistrza Wincentego.
Niektórzy jednak historycy przyjęli stanowisko negatywne wobec tego arcydzieła
literackiego XII wieku, twierdząc, że w dziejach opisywanych przez Kadłubka nie
ma ani źdźbła prawdy. Już wyżej wykazano, że taka postawa jest nieracjonalna i
jest daleka od zdrowego krytycyzmu historycznego. Odrzuciwszy prawdomówność tak
poważnego źródła, imali się z braku innych źródeł konstrukcji najrozmaitszych
hipotez, które na podkładzie pozytywistycznego nastawienia autorów zmierzały do
pokazania św. Stanisława w jak najbardziej ujemnym świetle. Do najbardziej
znanych należy zmyślenie udziału św. Stanisława w sprzysiężeniu polsko czesko
niemieckim przeciw królowi Bolesławowi Śmiałemu. Biskup Stanisław, Władysław
Herman, Wratysław II czeski i Henryk IV niemiecki rzekomo zawarli sojusz godzący
w młode państwo polskie.   Hipoteza ta nie tylko nie jest niczym
udokumentowana, ale także niemożliwa do przyjęcia ze względu na to, że w owym
czasie Henryk IV wspierany przez Czechów wiódł ciężki bój z antykrólem
niemieckim Rudolfem Szwabskim, wybranym przez książęta, po rozgrzeszeniu Henryka
IV w Canossie, dnia 15 marca 1077 roku w Forchheim. Henryk nie mógł w tym czasie
myśleć o najeździe na Polskę, podobnie jak to było w roku 1073, kiedy
przygotował wielką wyprawę przeciw Bolesławowi Śmiałemu i musiał w obliczu
powstania Sasów obóz zwinąć; w roku 1079 miał sytuację o wiele gorszą.
Kombinacja o zmowie polsko czesko niemieckiej w tym czasie wydaje się wprost
niedorzeczną i trudno jest zrozumieć historyków, którzy nie mając na nią żadnych
dowodów ciągle ją powtarzają.   Drugą hipotezą, której zachowane
źródła raczej się sprzeciwiają, niż ją potwierdzają, jest rzekomy udział św.
Stanisława w buncie juniora Władysława Hermana przeciw seniorowi królowi
Bolesławowi. Nic o tym buncie juniora z innych źródeł nie wiadomo, owszem są
dane, że Władysław Herman nie kwapił się do podjęcia rządów po ustąpieniu brata,
oczekiwał jego powrotu i państwem zawiadywał jako regent. Gdy brat zmarł w roku
1081, ale ciągle w zastępstwie syna królewskiego, Mieszka, którego po dojściu do
pełnoletności wezwał w 1086 roku do Polski jako prawowitego następcę po
koronowanym ojcu. Otrzymawszy z żony Judyty Czeskiej syna Herman nadał mu przez
pietyzm dla starszego brata imię Bolesław. „Kronika” Galla wykazuje poza tym, że
Władysław Węgierski był przyjaźnie usposobiony do Władysława Hermana. Hipotezę
buntu juniora, za którego miał życie położyć św. Stanisław, należy odrzucić,
mimo że ją przyjęli tak znakomici historycy, jak Władysław Abraham i Aleksander
Briickner i konsekwentnie trzeba odrzucić udział w buncie krakowskiego
biskupa.   Życiorys św. Stanisława w Hagiografii polskiej czyni św.
Stanisława buntownikiem, związanym z opozycją królewską. Z treści artykułu
trudno wywnioskować, o co chodziło. Z tych wszystkich hipotez najbliższą prawdy
wydaje się hipoteza „ruchów społecznych”, które w XI wieku wstrząsały młodym
państwem na tle dążenia możnowładców do emancypacji wobec władców, w połączeniu
z coraz większym obciążeniem warstw chłopskich. Biskupi, mianowani w XI wieku
jeszcze do możnowładców nie należeli, lecz zrównali się z nimi dopiero w XII
wieku Biskup św. Stanisław wśród tego wrzenia społecznego stał się ofiarą przy
pełnieniu posłannictwa biskupiego.   Od dwóch wieków św. Stanisław
stoi na forum sądowym historii polskiej. Oskarżyciele rzucają wyroki potępienia
nie starając się o przeprowadzenie postępowania dowodowego. Jesteś zdrajcą, boś
spiskował z Czechami i Niemcami przeciw Państwu polskiemu mówi jeden. A drugi:
„jesteś zdrajcą, boś się łączył z możnowładcami w celu uciemiężenia chłopów
przeciwko królowi obrońcy ludu. A trzeci zaś jesteś zdrajcą, boś prześladował
stary słowiański obrządek w Polsce. Natomiast czwarty dodaje jesteś zdrajcą, boś
z młodszym bratem Władysławem spiskował, żeby wypędzić z Polski koronowanego
króla. Piąty potępia, jesteś zdrajcą, bo sam żonaty, przeszkodziłeś
arcychrześcijańskiemu królowi w realizacji reformy gregoriańskiej. Szósty zaś,
jesteś zdrajcą, boś rzucił klątwę na króla, aby go pozbawić władzy. Siódmy,
jesteś zdrajcą, boś wspomagał zbuntowane przeciw królowi możnowładztwo z
Sieciechem na czele” i tak można by tu wymieniać. Gdyby zaś ktoś ośmielił się
podnieść głos w obronie św. Stanisława, wołano: „Oto apologeta”. Ale nie o
apologię chodzi, tylko o prawdę.   Nie można przyjmować zasady
podwójnej prawdy historycznej, pierwszej głoszonej przez dwór książęcy i drugiej
przez środowisko katedralne, bo prawda historyczna dotycząca św. Stanisława może
być jedna, to jest, że św. Stanisław nie był i nie mógł być żadnym działaczem
politycznym, konspiratorem, przywódcą powstań, lecz biskupem mającym świadomość
swojego powołania i zadania. Na ołtarzu w czcigodnej katedrze krakowskiej nie
znalazł się przez pomyłkę, lecz dlatego, że życie swe poświęcił za prawdę i
dobro, że odznaczał się odwagą swych przekonań, które wyznawał nawet z
narażeniem życia. Stanął w obronie niesłusznie krzywdzonych bez względu na ich
położenie i stan. Pełen bohaterskiej odwagi i zaufania w Bogu wystąpił wobec
króla, choć zdawał sobie sprawę, że naraża się na gniew popędliwego króla i
możliwą śmierć. Bezsprzecznie należał do wyborowego grona biskupów epoki
gregoriańskiej. Biskupi, którzy milczeli na widok zła i służalczo spełniali
życzenia swych panów, nie ginęli od miecza. Trudno przypuścić, żeby biskup
stołecznego grodu, którego tak wykształcenie i stosunki dyplomatyczne a także
przyjęcie legatów papieskich w 1075 roku przybliżyły do świata Zachodu, nie znał
wielkiego wołania Grzegorza VII o wolność i niezależność Kościoła. Św. Stanisław
głosił odważnie posłannictwo prawdy, wskazywał na wielką godność człowieka,
która posiada taką wartość, że godzi się położyć życie za swego brata. Stał się
przez to symbolem wykonywania Chrystusowego prawa i służby biskupiej w duchu
miłości, jak również obrońcą moralności i godności człowieka.   Nie
można pominąć tak wielkiego wydarzenia, jakim była Kanonizacja Św. Stanisława.
Kanonizacja odbyła się w Asyżu 17 września 1253 roku przez Papieża Innocentego
IV. W następnym roku w dniu 8 maja odbyła się po raz pierwszy uroczystość św.
Stanisława, kontynuowana przez wieki, aż do dnia dzisiejszego.

źródło: www.skalka.paulini.pl

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl