Salon w amoku

Gwałtu, rety – co się dzieje?! Czyżby przedwyborczy amok tak poraził
wszystkie głowy, że doszło aż do tak spektakularnego braku koordynacji?
Niemożliwe, aż tak źle być nie może; zresztą jaki tam znowu "amok", kiedy
przecież wszystko jest pod kontrolą, o czym świadczą kolejne "transfery" do
Platformy Obywatelskiej. Znajdzie się tam nie tylko ultramontaniak Jan Filip
Libicki, ale i "Czarna Niedziela" z Lublina – a właściwie z podlubelskiego
Radawca, w którym z tej wrażliwości społecznej wybudowała sobie palce lizać dwór
– czyli Izabela Sierakowska, niedawno jeszcze osobista nieprzyjaciółka Pana
Boga, no i w ogóle – bolszewica z czarnym podniebieniem.
                                                                                                                                                        
U Tuska niczym w Arce Noego – każdego zwierzęcia po parze, więc tylko patrzeć,
jak z tej sodomii wylęgną się jakieś monstra. Ale Siłom Wyższym, a zwłaszcza
Jeszcze Wyższym o to właśnie chodzi, żeby ultramontaniaki zbliżały się z
bolszewicami i w ten sposób spłodziły nową rasę tubylców dla potrzeb starszych i
mądrzejszych. Znaczy – żadnego amoku nie ma, to tylko Umiłowani Przywódcy gonią
za posadami, więc wszystko jest pod kontrolą. Skoro tak, to może upały sprawiły,
że zaledwie dwa dni po pokajaniu, jakie w imieniu całego mniej wartościowego
narodu tubylczego złożył w Jedwabnem prezydent Komorowski, zgodnie z żydowską i
niemiecką polityką historyczną wmawiając mu przed całym światem, że był
"sprawcą" zbrodni II wojny światowej – Piotr Pacewicz w "Gazecie Wyborczej"
poddał go spektakularnej krytyce za białorutenizowanie Polski w związku z odmową
wszczęcia śledztwa w sprawie nadużycia władzy przez ABW wobec Karola Frycza,
twórcy strony AntyKomor.pl. Bo przecież właśnie na Białorusi jęczącej w jarzmie
straszliwego Łukaszenki do red. Poczobuta też zapukała tamtejsza ABW i
zaciągnęła go przed niezawisły sąd. Prezydent Komorowski jak prezydent
Łukaszenka? Ładny interes! Samokrytyka w Jedwabnem nic nie pomogła?
No nie, aż tak źle nie jest, chociaż rzeczywiście – starsi i mądrzejsi mogą nie
poczuwać się do żadnych zobowiązań wobec tych wszystkich tubylczych prezydentów,
nawet gdyby – oczywiście po uprzednim wyszlamowaniu, w ramach "odzyskiwania
mienia żydowskiego", połowie swoich poddanych poucinali łby za sprawstwo
holokaustu, drugą połowę pozostawiając wszakże w charakterze folwarcznej i
domowej służby szlachty jerozolimskiej. Irytacja redaktora Pacewicza bierze się
z przeczucia kolejnego dysonansu poznawczego z powodu – jakże by inaczej? –
ukochanego Kukuńka, czyli byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju, Lecha
Wałęsy. Jak wiadomo, Salon desperacko broni Kukuńka przed oskarżeniami o
zbolkowacenie, pewnie w nadziei, że może jeszcze raz użyje go w jakimś szwindlu
w charakterze ślepego instrumentum. Tymczasem Kukuniek nie tylko w swoim czasie
"coś tam podpisał", ale i chlapnął, iż "durnia mamy za prezydenta". Wtedy
jeszcze niezawisłe sądy, nie mówiąc o prokuraturach, słuchały innych rozkazów,
więc "policmajster powinność swej służby rozumiał" i Prokuratura Okręgowa
śledztwo przeciwko Kukuńkowi umorzyła. Aliści prezydent Lech Kaczyński zdążył
przed śmiercią zażalić się do niezawisłego sądu w Gdańsku, który wyłaził ze
skóry, żeby Kukuńkowi zapewnić bezkarność i w tym celu zadał Trybunałowi
Konstytucyjnemu pytanie, czy wspomniany przepis kk nie jest aby przypadkiem
niezgodny z Konstytucją. Najwyraźniej spodziewał się, że Trybunał zgodnie z
rozkazem orzeknie o niezgodności i w ten sposób Kukuńkowi się upiecze. "Lecz
tymczasem na mieście inne były już treście" i TK, ku zaskoczeniu niezawisłego
sądu, orzekł, że przepis penalizujący obrazę prezydenta jest z Konstytucją jak
najbardziej zgodny. Ale orzeczenie TK to przecież tylko taka rewolucyjna teoria,
a jak wiadomo – obok rewolucyjnej teorii funkcjonuje sobie, jak gdyby nigdy nic,
rewolucyjna praktyka. Zatem chociaż przepis jest z Konstytucją zgodny, to można
chyba nikogo za nic nie karać, zgodnie z ustrojową zasadą "my nie ruszamy
waszych, wy nie ruszacie naszych"? Tymczasem ABW najwyraźniej wszystkich
konfidentów w sprawie "AntyKomora" usztywniła i zamiast gwoli dogodzenia
Kukuńkowi położyć po sobie uszy i podkulić ogon – idzie w zaparte, a za nią
prokuratura i niezawisły sąd. Widocznie i pan Bondaryk postanowił podłożyć
Salonowi świnię za wcześniejsze podszczypywanie, zwłaszcza że i Lech Wałęsa
chyba nie robi na nim wrażenia. W ten oto sposób Kukuńka może dosięgnąć zemsta
zza grobu – i to czyja? Żeby jeszcze jakiegoś zatwierdzonego autorytetu
moralnego, np. – "drogiego Bronisława", to może Salon jakoś by to przełknął. Ale
tu zza grobu mści się znienawidzony Lech Kaczyński! Stąd ta irytacja, której w
imieniu Salonu daje wyraz redaktor Pacewicz zaledwie dwa dni po spektakularnym
pokajaniu prezydenta Komorowskiego w Jedwabnem, co może sprawiać wrażenie
karygodnego braku koordynacji.

Stanisław Michalkiewicz

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl