Porządek i nieład w życiu politycznym

Prof. Miguel Ángel Belmonte, Uniwersytet Abat Oliba CEU w Barcelonie

Klasyczna filozofia polityki, zwłaszcza myśl polityczna Arystotelesa, dostarcza klucza do rozumienia pojęcia „porządek polityczny”. Idea „porządku”, wzięta ogólnie, opiera się na wielości różnych elementów, pomiędzy którymi znajduje się coś jednoczącego. Szczegółowa idea porządku politycznego, obejmująca rodzinę, miasto, zrzeszenia zawodowe itd., również zawiera wielość elementów, między którymi zachodzi jedność.

Ta jedność pochodzi przede wszystkim od „dobra wspólnego”, rozumianego jako cel najwyższy wspólnoty politycznej. Ale taką jedność daje też jedność władzy zwierzchniej i jedność terytorialna, tyle że obie podporządkowane dobru wspólnemu.

„Wielość” tworzą grupy społeczne, jak choćby rodziny: „państwo bowiem z natury jest pewną wielością”. Natomiast jedność w normalnych warunkach płynie z ustroju, z władzy, z rządzenia w „jednym” kierunku, jakim jest „dobro wspólne”. A zatem porządek polityczny pojawia się tam, gdzie społeczna wielość jest zorganizowana w taki sposób, że jej działania skierowane są do „jednego”, określonego modelu. Ale tu pojawia się spór w związku z następującym pytaniem: jeśli taki model wyklucza sprawiedliwość, czy może być traktowany jako „porządek polityczny”. Czy może dojść do tego, że „porządek polityczny” utworzy banda złoczyńców?

Dla klasyków – zarówno pogańskich, jak i chrześcijańskich – od Arystotelesa do św. Tomasza z Akwinu, poprzez św. Augustyna, pojęcie porządku jest nierozłącznie związane z pojęciem dobra; a pojęcie porządku politycznego jest nierozłączne z pojęciem dobra wspólnego.


Spaczenie porządku politycznego w czasach nowożytnych


Nowożytni teoretycy polityki stopniowo odchodzili od pojęcia dobra wspólnego, redukując ideę porządku politycznego do zagadnienia siły. Efektem tej ewolucji nowożytnej myśli politycznej jest na przykład definicja „wspólnoty politycznej” podana przez Maxa Webera: „obszar mniej lub bardziej określony, mniej lub bardziej trwały, sfera (z ewentualną możliwością użycia siły), zarezerwowana dla tych, którzy do niej należą”. Erik Voegelin słusznie uważa, że nowożytna i współczesna koncepcja życia politycznego (egoistyczna umowa dla interesu; racja stanu; równowaga sił) to zaprzeczenie porządku politycznego i to właśnie w weberowskim pozytywizmie socjologicznym widać moralną ślepotę nowożytności.

W myśli nowożytnej i współczesnej najwyższym celem życia politycznego staje się samo państwo. Przy wielu okazjach Papież Pius XII ostrzegał, że totalitaryzm pojawia się tam, gdzie państwo zawłaszcza całość życia politycznego. „Ten, kto traktuje państwo jako cel, ku któremu należy wszystko kierować i któremu wszystko należy podporządkować, nie może nie szkodzić narodom w posiadaniu prawdziwej i trwałej pomyślności. Dzieje się to zarówno wówczas, gdy nieograniczona władza przypisywana jest państwu jako mandatariuszowi narodu, ludu lub jakiejś warstwy społecznej, jak i wtedy, gdy państwo samo sobie przyznaje taką władzę, jakby władca absolutny i całkowicie niezależny” (Pius XII, „Summi Pontificatus”, 46).


Niebezpieczeństwo nacjonalizmu


Pierwotny nacjonalizm baskijski (Sabino Arana, XIX w.) nie utrzymuje, że Baskowie mają być katolikami, bo taką jest prawdziwa religia, ale dlatego że mają być katolikami, bo to ich odróżnia od hiszpańskich liberałów. Prawdziwe hasło Nacjonalistycznej Partii Basków brzmiało: „Bóg i dawne prawa”, ale krok po kroku praktyka religijna i życie kościelne były podporządkowywane politycznym rewindykacjom. Współcześni nacjonaliści baskijscy uważają, że to nie ma znaczenia, czy się jest czy nie jest katolikiem, o ile nie różnicuje to Basków od pozostałych Hiszpanów. W ostatnich stu latach nacjonalizm zajął miejsce religii, stając się faktycznie idolatrią.


Redukcja polityki do techniki


Z drugiej strony, nowożytna i współczesna myśl polityczna przetworzyła działalność polityczną w technikę, której można używać dla jakichkolwiek celów, również złych.

Upowszechnianie mechanizmów demokratycznych dla wyboru rządzących i redukcja politycznej legitymizacji do tej otrzymanej dzięki zwycięstwu w wyborach przetworzyła działalność polityczną w kombinację manipulowania opinią publiczną i strategiczne zbieranie głosów. Naciski, którym jesteśmy poddawani w okresie spotkań wyborczych, zacierają wśród katolików rozumienie sensu aktywności politycznej, którzy często mieszają skuteczność techniczną wyników wyborów z autentyczną działalnością polityczną, nieoddzielalną od celu ludzkiego życia jako takiego: „Zubożenie naszego języka, po to by zatrzeć różnicę między praxis i poiesis na poziomie inteligibilnej zawartości tych pojęć, tak jak one były rozumiane w języku greckim, dało okazję, by w języku potocznym nazywać praktycznym to, co skutecznie prowadzi do jakiegoś konkretnego celu; zapominając równocześnie, że doskonałość praxis i jego podstawowe ukierunkowanie odnosi się do celu ludzkiego życia jako takiego” (F. Canals, „Sobre la esencia del conocimiento”, Barcelona 1987, s. 622). Tak więc, życie polityczne sprowadzane jest do zderzania się sił materialnych, do mechanizmu, gdzie jedna opinia tyle samo jest warta, ile inna i tylko wtedy jest skuteczna, gdy stanowi część odpowiednio dużej sumy głosów wystarczających do przekształcenia jej w blok parlamentarny.


Polityczny liberalizm przeciwko porządkowi naturalnemu


Obrona porządku politycznego implikuje uznanie prawomocnego pluralizmu w życiu społecznym, którego nie można utożsamiać z pluralizmem dezintegrującym. Wielość rodzin, stowarzyszeń zawodowych, centrów studiów humanistycznych i technologicznych, gmin etc. tworzy autentyczne dobro dla społeczeństwa i jest koniecznym elementem dobra wspólnego, definiowanego jako „zespół warunków życia społecznego, dzięki którym wszystkie stowarzyszenia i każdy z jego członków może realizować w sposób coraz pełniejszy i łatwiejszy własną doskonałość” („Gaudium et spes”, 26). Zatem pluralizm pojęty jako synonim relatywizmu moralnego, obojętności względem dobra i zła etc., może tylko za sobą pociągnąć przekształcenie państwa i jego administracji w jedynowładztwo, ponad dobrem i złem, podporządkowującego religię polityce, wprowadzającego technicyzację i umasowienie życia politycznego.

Ale wybitny hiszpański myśliciel Donoso Cortés ostrzegał, że liberalizm polityczny, ze swym indyferentyzmem religijnym i moralnym relatywizmem, doprowadzi do apoteozy państwa opiekuńczego, które wyeliminuje wszelkie pozostałe autorytety. Ateistyczny socjalizm jest liberalizmem doprowadzonym do swych ostatecznych konsekwencji. Negując teologiczną solidarność rodzaju ludzkiego, negując grzech pierworodny i jego skutki dla natury ludzkiej, liberalizm redukuje religię do sfery prywatnej, do serii osobistych przekonań, które nie mogą mieć wpływu na życie publiczne. Przy takim zafałszowaniu liberalizm może tylko proponować system polityczny, w którym solidarność ma wymiar wyłącznie ekonomiczny. Ale już Arystoteles zauważył, że związek ekonomiczno-handlowy nie tworzy państwa.

Liberalizm umiarkowany jest groźniejszy od skrajnego, ponieważ ten ostatni działa w sposób jawny i widoczny, a ten pierwszy chowa się za pozornym dobrem, co jasno pokazał Papież Leon XIII w encyklice „Libertas”. Liberalizm skrajny to taki, który „odłącza od woli, w imię wolności, przestrzeganie boskich przykazań, pozostawiając człowiekowi wolność bez granic… Zaś w sprawach publicznych władza oddziela się od prawdziwej i naturalnej zasady, z której czerpie całą swą moc dla urzeczywistniania dobra wspólnego, a prawo, które ustanawia względem tego, co wolno robić, a czego nie, zależy od większości, a to prowadzi do tyranii” (17-19). W sposób jeszcze groźniejszy, bo wyrafinowany, niż liberalizm skrajny, liberalizm umiarkowany uznaje, że „wedle praw boskich należy układać życie i zwyczaje jednostek, ale nie życie i zwyczaje państwa” (22).

Ten skrajny liberalizm, o którym mówił Papież Leon XIII w roku 1888, jest w gruncie rzeczy tą samą ideologią, którą dziś wyznają partie polityczne i rządy państw zachodnich centrolewicy, podczas gdy liberalizm umiarkowany wyznaje centroprawica. Więc na przemian, jedni przyspieszają proces rewolucyjnych zmian, a drudzy starają się go utrzymać. Istotą procesu rewolucyjnego jest nieporządek, to jest jego podstawowy program. Jest to zaprzeczenie tego, o czym mówi Leon XIII: „Do doskonałości każdej natury należy utrzymanie miejsca i stopnia, którego wymaga porządek naturalny, to znaczy to, co niższe, podporządkowuje się i jest posłuszne temu, co wyższe” (18). Proces rewolucyjny polega na zniszczeniu wszelkich śladów po porządku naturalnym, to znaczy po porządku, którego chce Bóg dla człowieka i całego stworzenia.


Jak działa liberalizm: przypadek Hiszpanii


Hiszpania, jeden z pierwszych narodów świata, który przyjął chrześcijaństwo, w ciągu ośmiu wieków odegrał ważną rolę, leżąc na granicy między zachodnim chrześcijaństwem a napierającym islamem. Potem odegrał decydującą rolę w odkryciu, podbiciu i ewangelizacji Ameryki. W połowie wieku XVII gwiazda Hiszpanii zaczęła gasnąć. Ale przed dwustu laty, w roku 1808, naród hiszpański, w stu procentach katolicki, powstał przeciwko napoleońskiej okupacji w imię katolickiej tradycji Hiszpanii. Jednakże zaczęły już w Hiszpanii działać środowiska liberalne, które wkrótce zaczęły kontrolować kraj. Różne wojny cywilne na przestrzeni XIX wieku kończyły się zawsze zwycięstwem liberałów. W pierwszych trzydziestu latach XX wieku Hiszpania staje się sceną walk politycznych pomiędzy liberałami umiarkowanymi, skrajnymi, różnego rodzaju socjalistami i anarchistami etc.

Sowiecki stalinizm lat 30. wiązał z Hiszpanią wiele nadziei. Od 1931 do 1939 roku, a szczególnie w latach: 1934, 1936 i 1937, rozpętały się w Hiszpanii prześladowania religijne na skalę niespotykaną do tej pory w historii Kościoła katolickiego. Dwunastu biskupów, tysiące kapłanów, zakonników, zakonnic i świeckich zostało zabitych za to, że byli katolikami, bez żadnej przyczyny politycznej czy militarnej. Władze cywilne, nie tylko, że nie przeszkadzały w tej rzezi, ale nawet wypuszczały na wolność groźnych przestępców pod warunkiem, że i oni wezmą w niej udział. Sytuacja w Hiszpanii w latach 30. była bez wątpienia sytuacją „nieporządku”, ale wyraźnie chcianego i sprowokowanego przez rewolucjonistów, zarówno wewnątrz rządu, jak i spoza niego, w nadziei przyspieszenia procesu zaprowadzenia marksistowskiego raju.

Rewolucja została zahamowana dzięki powstaniu wywołanemu przez część wojska. Czterdzieści lat po wojnie, gdy upadł już rząd frankistowski, hiszpańskie elity polityczne, pod wpływem różnych grup wypracowały konstytucję, by upodobnić Hiszpanię do pozostałych rządów zachodnioeuropejskich.

Pod koniec 1978 roku konstytucja została poddana pod referendum, i po 30 latach ciągle obowiązuje, przy wsparciu rządu (centroprawicowego) i większości partii opozycyjnych. Aby mieć wyobrażenie, jak kształtowała się opinia publiczna w roku 1978, podam anegdotę. Dzień przed referendum, premier rządu Adolfo Suárez powiedział w telewizji, że konstytucja nie będzie legalizowała rozwodów. Dlatego prawie wszyscy biskupi hiszpańscy powiedzieli konstytucji „tak”. Liberałowie umiarkowani, ucząc się na błędach przeszłości, przedstawiali ją jako narzędzie zgody, stabilności, wolności i pokoju. Tylko niewielki procent biskupów i niewielkie grupy polityczne pozaparlamentarne odrzuciły konstytucję, uważając, że przyniesie Hiszpanii właśnie rozwody, aborcję i rozbicie narodowej jedności. Oskarżano ich, że są panikarzami, że przesadzają etc. Ale z biegiem czasu wszystkie te obawy się potwierdziły.

Nastał rząd centroprawicowy, który najpierw wprowadził prawo do rozwodów (1981), argumentując, że dzięki temu będzie więcej ślubów, bo będzie mniej obaw, żeby się żenić! Rezultat był taki, że choć na początku w ciągu kilku lat liczba rozwodów była bardzo niska, to w ciągu ostatnich dwudziestu lat nastąpił ich niespotykany wzrost. Ostatecznie, gdy rząd centrolewicowy wprowadził prawo zwane potocznie „rozwodem ekspresowym” (2004), liczba rozwodów wzrosła o 300 procent. W międzyczasie zmniejszyła się liczba zawieranych małżeństw, a choć wskaźnik urodzin nieco się zwiększył, to głównie na skutek napływu emigrantów.

Prawo do aborcji w trzech wypadkach: gwałtu (do 12. tygodnia życia płodu), deformacji płodu (do 22. tygodnia jego życia), zagrożenia dla zdrowia fizycznego lub psychicznego matki (bez ograniczeń czasowych dla życia płodu), zostało wprowadzone w 1986 r. w oparciu o argumenty całkowicie fałszywe, np. że w Hiszpanii było pół miliona nielegalnych aborcji w ciągu roku. W pierwszych latach było ich zaledwie kilkaset, ale z każdym rokiem liczba aborcji wzrastała, aż doszła do 100 tys. rocznie (2006), z czego 97 procent dokonano z uwagi na zagrożenie dla zdrowia fizycznego matki.

W 2007 roku, po 20 latach od podstępnego wprowadzenia prawa, zaczęto po raz pierwszy badać nieprawidłowości, jakich systematycznie dopuszczały się centra aborcyjne. Jak na to zareagowały wielkie partie polityczne? Centroprawica się nie wypowiedziała i wolała, żeby wszystko pozostało tak jak jest. Centrolewica, przy wsparciu takich postaci jak George Lakoff (guru demokratów w Stanach Zjednoczonych, wspiera również lewicę hiszpańską i jest obecnie członkiem hiszpańskiego rządu), zmobilizowała media, by ustanowić nowe prawo całkowitej wolności w przypadku aborcji.

Jeśli zaś chodzi o manipulacje na embrionach, to już w 1988 roku zalegalizowano w Hiszpanii zapłodnienie in vitro. W roku 2003, przy rządzie centroprawicowym, zalegalizowano manipulację na embrionach dla celów uznanych za naukowe. Obecnie, od roku 2006, poszerza się zakres dopuszczalności tych praktyk.

Mimo że konstytucja mówi w artykule 32.1, iż „mężczyzna i kobieta mają prawo do zawarcia związku małżeńskiego”, to od roku 2005 homoseksualiści mogą legalnie zawierać takie związki, całkowicie wypaczając sens tego artykułu.

Gdy zaś chodzi o dezintegrację Hiszpanii, to ogłoszone jest referendum na rok 2008 w sprawie samostanowienia Kraju Basków, a na rok 2014 – Katalonii, gdzie partie nacjonalistyczne antyhiszpańskie, od roku 1980 przechwytują kontrolę nad instytucjami publicznymi i prywatnymi.


Współczesne przykłady nieporządku wprowadzanego do prawa


W ciągu ostatnich czterech lat, za rządów centrolewicy, wprowadzono wiele zmian legislacyjnych o dużym znaczeniu symbolicznym. Mają miejsce zmiany, w których jasno widać taktykę liberalizmu: odwrócić porządek naturalny (w którym cel i kres są w ramach porządku, którego chce Bóg), by ustanowić nową ludzką naturę, nowy porządek, który byłby wielkim nieporządkiem, gdzie wszystko ma całkowicie i ostatecznie oderwać się od Boga i prawa naturalnego w życiu publicznym, włączając w to nawet życie prywatne.

Zasygnalizujmy najbardziej uderzające przykłady w kolejności chronologicznej: prawo przeciwko przemocy płci, jeśli atakującym jest mężczyzna, umożliwia zaskarżanie męża przez żonę (2004); prawo do „pamięci historycznej” (2007), które zobowiązuje do usunięcia z miejsc publicznych jakichkolwiek symboli, które przypominają rząd frankistowski, a równocześnie prawo to ułatwia zdobycie subwencji tym, którzy walczą przeciwko frankizmowi, nawet jeśli byliby terrorystami; reforma kodeksu karnego, aby zapobiec legalnej możliwości użycia umiarkowanej siły przez rodziców przy wychowaniu swych dzieci; polityka fiskalna, która w większym stopniu idzie na rękę osobom bezżennym lub rozwiedzionym niż rodzinom; reforma edukacji, która zmniejsza autorytet nauczycieli i profesorów wobec uczniów; reformy cywilne, które pozwalają na oficjalną zmianę płci na własne żądanie, bez operacji lub przy jej pomocy, ta ostatnia opcja pokrywana jest z funduszy publicznych…, a słyszy się również o inicjatywach parlamentarnych włączenia się do Projektu Wielkiej Małpy, w ramach którego najwyższym z naczelnych – małpom – należy przyznać prawa ludzkie.

Widać wyraźnie, jak główne kryterium wszelkiej legislacji jest zawsze takie samo: zniszczyć zasadę autorytetu z jakiegokolwiek powodu. Niszczy się autorytet rodziców w oczach dzieci; faworyzuje się system społeczno-ekonomiczny, w którym nie ma miejsca na macierzyństwo, a ojcostwo przekształca się w coś podejrzanego. Daje się większe prawa zwierzętom niż ludzkim embrionom; większą wagę przykłada się do zachowania środowiska naturalnego niż dla obrony nienarodzonych; utrwala się kompleks winy wobec własnej historii narodowej, a równocześnie prowadzi dialog z terrorystami; ze wszystkich stron rząd czy media za każdym razem krytykują Kościół katolicki, gdy tylko jakiś biskup wysunie mocny zarzut na temat aktualnej sytuacji społecznej czy politycznej, ale za to z premierem Turcji buduje się „przymierze między cywilizacjami”.


Wnioski


Arystoteles w sposobie rozumienia pojęcia „porządku politycznego” podkreślał konieczność roztropnego połączenia jedności i wielości, dzięki czemu uniknął zarówno platońskiego monizmu, jak i relatywizmu sofistów. Arystotelesowsko-augustyńsko-tomistyczna tradycja filozoficzna harmonizuje różne elementy, aby rozwinąć pojęcie „porządku politycznego”. Możemy teraz ukazać w sposób syntetyczny trzy zasadnicze punkty, jakie tworzą porządek w życiu publicznym:

1. uznanie obiektywnego dobra wspólnego za społeczne dobro moralne;

2. szacunek dla zgodnego z prawem pluralizmu społecznego, w ramach którego każda cząstka, szukając właściwego sobie celu, wnosi coś wartościowego dla całego społeczeństwa;

3. afirmacja solidarności międzyludzkiej w wymiarze uniwersalnym, ale bez ujmy dla słusznej miłości do swojej ojczyzny i powinności, które wynikają z takiej solidarności i takiej miłości.

Niewątpliwie, świat współczesny w takiej samej mierze, w jakiej jest antychrześcijański, generuje coś więcej niż tylko brak porządku. Generuje „politykę nieporządku”, której zasadniczy cel polega głównie na zniszczeniu porządku naturalnego w takim stopniu, w jakim ten porządek naturalny wskazuje na istnienie Boga Stwórcy. Analiza przypadku hiszpańskiego dostarczyła nam wielu przykładów na to, jak poza plecami ustawodawstwa i rządu, który określa siebie mianem „postępowego”, ukrywa się milcząca lub jawna wola zniszczenia ludzkiej natury, wola, która pragnie stać się nowym Demiurgiem. Stało się również jasne, jak prawa, dzięki swej uniwersalności i trwałości, są władne przekształcić społeczeństwo aż do stanu, w którym będzie nieomal nierozpoznawalne, nie będzie przypominało samego siebie.

Wobec takiej „polityki nieporządku” należy przede wszystkim ciągle nalegać na konieczność uznania fundamentu teologicznego dla porządku politycznego. W życiu publicznym, tak jak w życiu prywatnym – „nic bez Boga”. Katolicy nie mogą odsuwać się od życia politycznego, nie mogą ograniczać się tylko do uzdrawiania społeczeństwa obywatelskiego. Muszą włączyć się do walki na poziomie podejmowania istotnych decyzji ustawodawczych i politycznych. Choć wiemy, że taka walka doprowadzić może niechybnie nawet do męczeństwa. Dlatego w roku 2000 (31 października) Jan Paweł II, ogłaszając św. Tomasza More’a patronem polityków katolickich, wyjaśniał: „Historia św. Tomasza More’a jasno ukazuje tę fundamentalną prawdę etyki politycznej. W rzeczywistości bowiem obrona wolności Kościoła przed bezprawnymi ingerencjami państwa jest równocześnie obroną, w imię prymatu sumienia, wolności osoby przed władzą polityczną. Fundamentalna zasada wszelkiego porządku obywatelskiego opiera się na zgodności z ludzką naturą”.

tłum. prof. Piotr Jaroszyński

Fragmenty wykładu wygłoszonego na międzynarodowej konferencji naukowej pt. „Oblicza ładu”, która odbyła się w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, 26 stycznia br.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl