Nowa edukacyjna rewolucja

Przy praktycznym milczeniu środowisk prawicowych przygotowywana jest kolejna rewolucja w oświacie, która w jeszcze większym stopniu niż dotychczas ograniczy rolę rodziny w wychowaniu najmłodszych. Rodzice nie mają co liczyć również na tzw. wolne media, które w czasach rządów poprzedniej ekipy bez trudu prowokowały „spontaniczne protesty”, a dzisiaj siedzą cicho. Sprawa obowiązkowego posyłania sześciolatków do szkoły wydaje się zatem przesądzona.

Gdy resort edukacji zrealizuje swe groźby, do pierwszej klasy we wrześniu 2009 r. pójdą dzieci urodzone w 2002 roku i w pierwszej połowie roku 2003. Druga połowa rocznika 2003 przekroczy próg szkoły w roku 2010 wraz z dziećmi urodzonymi w roku 2004.


W imię ideologii


Platforma Obywatelska, jak wiadomo, jest partią liberalną, wolnościową, ponoć chętnie oddającą inicjatywę prostemu człowiekowi. W tym duchu minister Katarzyna Hall ogłosiła ostatnio, że pozostawi wolną rękę szkołom i rodzicom w kwestii mundurków – zaproponuje zmianę przepisu nakazującego wprowadzenie jednolitych strojów dla uczniów. Słowem – do polskich szkół wróci upragniona wolność. Ale nie do końca. Jeśli bowiem chodzi o wiek posyłania dzieci do klas pierwszych – o wolności trzeba będzie zapomnieć (na tę niekonsekwencję zwrócił ostatnio uwagę Marek Toboła-Pertkiewicz w „Rzeczpospolitej”). Wolność ma zatem wybiórczy charakter: przydaje się do zwalczania mundurków, ale jest całkowicie nieprzydatna w przypadku rozwiązań serwowanych przez resort.

Koronny argument za obniżeniem wieku poboru szkolnego stanowi teza, jakoby większość państw europejskich przyjęła właśnie taki model kształcenia, który jest ponoć edukacyjnie skuteczniejszy. Wbrew temu świadczy jednak przypadek fiński. Warto w tym miejscu podkreślić, że część działaczy oświatowych stawia za wzór fiński systemem szkolnictwa, który bije na głowę pozostałe kraje w tzw. badaniach PISA zlecanych przez OCED (tak naprawdę mierzących nie tyle wiedzę, co raczej stopień przygotowania do realizacji dyrektyw unijnych). W tych zachwytach nad modelem tego skandynawskiego kraju przemilcza się pewien dosyć istotny szczegół: nauka w Finlandii, inaczej niż w wielu krajach europejskich, rozpoczyna się tam od siódmego roku życia!

Niektórzy we wprowadzanej reformie upatrują szansy na rozwiązanie sporów o prawa uczniów dorosłych w szkole: Czy uczeń pełnoletni może palić papierosy? Czy może się sam usprawiedliwiać? Zwalniać z wychowania fizycznego? Tego typu problemy spędzają sen z powiek różnym społecznym i niespołecznym rzecznikom praw ucznia. Wysłanie dzieci do szkoły rok wcześniej spowoduje, że nauka będzie kończona w wieku osiemnastu, a nie dziewiętnastu lat, co automatycznie przetnie te jałowe spory.

Problem z prawami uczniów starszych jest sztucznie podgrzewany i całkowicie ignoruje rodzimy obyczaj. Tradycyjnie uczeń – nawet pełnoletni – był wciąż uczniem i musiał w tej kwestii przestrzegać zasad obowiązujących w szkole. Jednak część postępowców, purystów prawnych, usiłuje rozegrać kwestię pełnoletności tak, by osłabić pozycję nauczyciela w duchu tzw. edukacji wolnościowej. Swoją drogą, jaką argumentację zastosują, gdy już argument „pełnoletności” stanie się nieaktualny?

Proponowana zmiana posiada jeszcze jeden kontekst ideologiczny. Posyłanie tak małych dzieci do szkoły w sposób naturalny wymusza pewne zmiany w filozofii nauczania i daje argumenty do rąk wszelkiego rodzaju nowatorom edukacyjnym. Niezwykle trudno będzie utrzymać w ławce szkolnej przez 45 minut tak małe dzieci, stosując tradycyjne metody nauczania. W konsekwencji będziemy świadkami pogłębiania się rewolucyjnych zmian w metodyce i organizacji kształcenia w duchu tzw. pedagogiki aktywnej, które z czasem – jak można się domyślać – będą rozszerzać się także na klasy starsze. Nie można zapominać, że wiążą się one na ogół z narzucaniem nowej perspektywy filozoficznej w rozumieniu człowieka. W ten sposób „siły postępu” zdobędą kolejny przyczółek w trwającej „wojnie światopoglądowej”.


Kwestie organizacyjne


Sprzeciw wobec proponowanej zmiany w ustawie o systemie oświaty budzi przede wszystkim jej kontekst ideologiczny, choć nie bez znaczenia jest również aspekt praktyczny. Przedstawmy kilka wybranych „ognisk” kontrowersji, na które zwracają uwagę rodzice i specjaliści.

Przede wszystkim w fazie przejściowej do pierwszych klas (wg deklaracji MEN) ruszą jednocześnie dwa roczniki. W tym wieku rok różnicy to epoka. Można zatem spodziewać się eskalacji problemów mających źródło w zróżnicowanym rozwoju intelektualnym i fizycznym poszczególnych uczniów (przemoc, różnice w tempie uczenia się itp.).

Osobnym zagadnieniem jest zapewnienie prawidłowej opieki nad „sześciolatkami”, a w praktyce często „pięciolatkami” (bo co powiedzieć o dzieciach z rocznika sześciolatków urodzonych w listopadzie czy grudniu). Niektóre z nich około południa mogą czuć się zmęczone i wymagać tzw. leżakowania. Czy szkoła organizacyjnie jest w stanie zapewnić im spokojny sen?

W pierwszej klasie lekcje trwają zazwyczaj cztery godziny. Pozostały czas uczeń spędza na ogół w świetlicy szkolnej. Łatwo wyobrazić sobie takiego malucha siedzącego w zatłoczonej świetlicy, na teczce w kącie i pochlipującego pod nosem. Gimbusy dowożące dzieci kursują bowiem dopiero po ukończeniu zajęć przez wszystkich dojeżdżających. Nierzadko też wczesnym porankiem wyziębione czy przemoczone maluchy będą stały na przystanku, czekając na spóźniający się autobus.

Obrazy te wcale nie są demagogiczne – one są realnością szkoły pozatrójmiejskiej i pozawarszawskiej. Gdy dodatkowo jeszcze w świetlicy czy na przystanku starsze dzieci będą dokuczały młodszym (co przecież nie jest rzadkością), to taka „szkoła” stanie się dla malucha niezrozumiałym miejscem zsyłki, a cała sytuacja skutecznie zniechęci do nauki. Oczywiście można powiedzieć, że wspomniane wyżej problemy (np. przemoc) występują również obecnie. Jednakże można się spodziewać, że po reformie powrócą w stężonej postaci.


Dariusz Zalewski
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl