Porażka Grada

Minister Aleksander Grad obiecał premierowi, że „załatwi” w Brukseli sprawę restrukturyzacji polskich stoczni. Teraz, po negatywnej decyzji unijnej komisarz ds. konkurencji, jego pozycja w rządzie osłabła

Rozbieżności w podawanych przez urzędników Komisji Europejskiej wielkościach udziałów własnych inwestorów w procesie prywatyzacyjnym polskich stoczni i tych wyliczonych przez ekspertów pracujących dla Ministerstwa Skarbu Państwa świadczą o tym, że eksperci KE źle przeanalizowali zaprezentowane programy restrukturyzacyjne zakładów – broni się Aleksander Grad. Minister skarbu chce, by do piątku unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes przedstawiła pisemne uzasadnienie zarzutów stawianych programowi dla stoczni. Grad chce także, by José Manuel Barroso, przewodniczący KE, rozważył powołanie zespołu zewnętrznych niezależnych ekspertów, którzy jeszcze raz pochyliliby się nad programem i dokonali jego rzetelnej oceny. Decyzja Brukseli może mieć też przykre konsekwencje dla samego ministra, który obiecywał premierowi bezbolesne załatwienie sprawy stoczni i nie dotrzymał słowa. Dymisja raczej mu nie grozi, ale pozycja w rządzie znacznie osłabła.

Pracujący dla Ministerstwa Skarbu Państwa brukselscy eksperci nie zdołali przekonać unijnych urzędników do słuszności zapisów zawartych w programie restrukturyzacyjnym dla stoczni w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie. W efekcie unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes zapowiedziała, że na forum Komisji Europejskiej przedstawi negatywną ocenę przedstawionych dokumentów. Postawą unijnych urzędników zdziwiony jest Aleksander Grad, minister Skarbu Państwa, który zapewniał, że podczas rozmów merytorycznych urzędnicy KE nie wyrażali negatywnych opinii na temat polskiego programu.

– Inwestorzy dołożyli w trakcie spotkania kilka rozwiązań jeszcze bardziej idących w kierunku wskazywanym przez KE. W rozwiązaniu Gdynia – Gdańsk, gdzie ISD Polska zapowiedziało, że jest w stanie przedstawić dodatkowe gwarancje, które mogą potwierdzać zwiększony udział własny, że likwidacja pochylni nastąpi zgodnie z terminami KE: dwóch w kwietniu i jednej w sierpniu, że są gotowi rozważyć redukcję mocy produkcyjnej. Podobne deklaracje padły ze strony inwestorów stoczni szczecińskiej. Na to nie było żadnych komentarzy ze strony urzędników pani komisarz – powiedział Grad. Cenzurkę programowi ministerialnemu wystawiła jednak Neelie Kroes, która zapowiedziała, że negatywnie zaopiniuje sprawę polskich stoczni na forum KE, która podejmie decyzję o dalszych losach programu.

– Doszło do sytuacji zaskakującej. Informacje, jakie zostały nam przekazane jako powody odrzucenia programu, miały się nijak ze stwierdzeniami naszych ekspertów, którzy wskazywali miejsca w programie, mówiąc, że jest zupełnie inaczej. Nie można mówić, że jest 12-procentowy udział inwestora w stoczni szczecińskiej, kiedy jest ponad 40-procentowy. Nie można mówić, że jest 13- czy 14-procentowy udział własny ISD w projekcie Gdynia – Gdańsk, kiedy ten udział jest ok. 38-procentowy. Nie można mówić, że zwrot z kapitału wynosi 10 lat i to jest za długo, kiedy sami urzędnicy KE mówili, że tak naprawdę jest to kwestia inwestora, a ważne jest to, ile środków się inwestuje – dodał Aleksander Grad.

Podkreślił, że w świetle rozbieżności przedstawionych przez ekspertów MSP i stanowiska unijnej komisarz sprawa stoczni nie jest zakończona i pozostaje w grze nie tylko w sferze politycznej, ale i merytorycznej. – Jeżeli ktoś, kto poważnie podchodzi do analizy dokumentów, zderza się z taką rozbieżną oceny dokumentów, i to na poziomie ekspertów i urzędników KE, to coś tutaj nie gra – mówił Grad.

Dlatego minister wystąpił wczoraj do unijnej komisarz ds. konkurencji i przewodniczącego KE José Barroso, by do piątku Neelie Kroes przestawiła w formie pisemnej uwagi do programów, potwierdzające stawiane im zarzuty. Potem MSP będzie chciało merytorycznie odnieść się do tego stanowiska. Ponadto Grad zaproponował, by Barroso rozważył powołanie zespołu niezależnych ekspertów, którzy jeszcze raz pochyliliby się nad programem i dokonali jego rzetelnej oceny. – Chodzi o to, by nie dochodziło do sytuacji, w których powstają podejrzenia, że w rozpatrywaniu sprawy polskich stoczni zabrakło dobrej woli lub kierowano się złą wolą – dodał Grad.

Taki scenariusz raczej wyklucza wczorajsze stanowisko Jonathana Todda, rzecznika ds. konkurencji KE, który podkreślił, że analiza planów restrukturyzacyjnych polskich stoczni będzie zawarta dopiero w ostatecznej decyzji o zatwierdzeniu bądź odrzuceniu pomocy publicznej. – Nasza decyzja będzie oparta na uważnej analizie planów restrukturyzacyjnych przesłanych przez Polskę 12 września. Jak tylko będzie podjęta, zostanie przekazana polskiemu rządowi. Nie będzie analizy wcześniej. Analiza będzie zawarta w naszej decyzji – powiedział Todd. Jak zapowiedziała Kroes, decyzja KE „zostanie wydana niedługo”.


Jest wariant „B”?


W przypadku kolejnej porażki MSP przygotowało wariant awaryjny dla stoczni. Po odrzuceniu programu restrukturyzacyjnego przez KE stocznie będą musiały zostać postawione w stan upadłości i zwrócić uzyskaną po wejściu Polski do UE pomoc publiczną. Jeśli do tego dojdzie, MSP przewiduje programy pomocowe dla stoczniowców oraz zaproponuje inwestorów zainteresowanych polskim przemysłem okrętowym nawet po upadłości. Grad nie chce ujawniać szczegółów tego rozwiązania do czasu ostatecznej decyzji KE w sprawie oceny programów dla stoczni.

Minister wykluczył też, że stocznie ogłoszą bankructwo przed decyzją KE, co miałoby pozwolić na uniknięcie konieczności zwrotu pomocy publicznej. W jego ocenie, takie rozwiązanie mogłoby pozostawać w konflikcie z prawem. O tym, że wariant upadłościowy jest możliwy, świadczą jednak wcześniejsze działania unijnych urzędników, w tym Karla Soukupa, który miał mówić przedstawicielom jednej z norweskich stoczni, że niedługo będą mogli tanio kupować majątek upadłych polskich stoczni.


Spóźnione rozmowy


Dziś minister Skarbu Państwa ma spotkać się ze związkowcami i zarządem stoczni szczecińskiej i gdyńskiej (stocznia w Gdańsku jest już własnością ISD Polska), aby rozważyć scenariusze dalszych działań. O takie spotkanie zabiegały NSZZ „Solidarność”, Wolny Związek Zawodowy Pracowników Gospodarki Morskiej oraz Związek Zawodowy „Stoczniowiec” stoczni gdyńskiej. „Jako organizacje zawodowe wykazaliśmy dużą rozwagę, cierpliwość i nie podejmowaliśmy żadnych działań, które mogłyby przeszkodzić w procesie prywatyzacji naszego zakładu pracy. Jednakże informacja o prawdopodobnej konieczności zwrotu pomocy publicznej, a co za tym idzie – prawdopodobnej upadłości stoczni, pociąga za sobą poważne konsekwencje tak dla zakładu pracy, jak i dla całego regionu, gdyż grozi zatrzymaniem produkcji i niekontrolowanym wybuchem niepokojów społecznych” – napisali w liście do premiera Donalda Tuska i ministra Aleksandra Grada.

Tymczasem działacze „Solidarności” ze Stoczni Gdańsk chcą w piątek przeprowadzić w Brukseli demonstrację w obronie swojego zakładu, podczas której będą prosić o plan dla Stoczni Gdańsk i szansę dla pozostałych stoczni. Związkowcy przyznali, że upadłość którejkolwiek polskiej stoczni grozi krachem w całej branży okrętowej. – Mamy zamiar przeprosić Kroes za skandaliczną – naszym zdaniem – postawę ministra Grada, który, przedstawiając unijnej komisarz program restrukturyzacji polskich stoczni, podawał jej fałszywe informacje dotyczące np. pomocy publicznej dla Stoczni Gdańsk. Ten program od początku był zły i nierealny do spełnienia – podkreślił Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący komisji zakładowej „S”.

Związkowcy cały czas obawiają się, że np. projekt połączenia stoczni w Gdyni i Gdańsku ma służyć likwidacji części gdańskiej stoczni, zamknięciu pochylni, a potem wyłączony z produkcji atrakcyjny teren zostałby sprzedany za duże pieniądze deweloperom. Dla komisarz Neelie Kroes bez znaczenia okazało się także to, że Stocznia Gdańska to zakład-symbol zwycięskiej walki z komunizmem i kolebka „Solidarności”.


Zwalać winę na PiS


Sprawa stoczni uderza w samego ministra skarbu. Aleksander Grad obiecał wszak premierowi Tuskowi załatwienie zgody Brukseli na realizację programu restrukturyzacji stoczni. Ale obietnice nie zostały spełnione i pozycja Grada w rządzie osłabła. – Na pewno minister nie zostanie odwołany, bo Tusk przyznałby się do porażki, ale reputacja szefa resortu skarbu znacznie się pogorszyła – powiedział nam jeden z posłów PO. – Teraz Grad musi za wszelką cenę walczyć o uratowanie programu, jeśli jest taka szansa – dodał.

Zresztą Donald Tusk był przygotowany na taką ewentualność i teraz spece od PR w Platformie będą się starali zrzucić przynajmniej część odpowiedzialności za upadek stoczni na rządy PiS i SLD. I minister Grad ma także w tej sprawie ważne zadanie do spełnienia. Jeśli się z niego wywiąże, wybaczone zostaną mu obecne błędy i zaniechania.


Marcin Austyn
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl