Pomnik dla generała

Losy jednego z najwybitniejszych dowódców polskich przedstawia album
opracowany przez śp. Janusza Kurtykę i Jacka Pawłowicza, pracownika Oddziału IPN
w Warszawie. "Generał Leopold Okulicki 1898-1946" jest publikacją, która na
blisko pięciuset stronach prezentuje biografię "Niedźwiadka", wzbogaconą o setki
nieznanych dotąd fotografii i reprodukcji dokumentów.

Janusz Kurtyka wielokrotnie przypominał współautorowi albumu: "Ale wie pan,
robimy ten album razem, żeby postawić pomnik generałowi". W pół roku po śmierci
prezesa Kurtyki album wyszedł z drukarni. Cel, który stawiali sobie autorzy,
został osiągnięty, a gen. Leopold Okulicki jest kolejnym bohaterem
niepodległościowego podziemia przypomnianym w albumie Instytutu Pamięci
Narodowej.

Ostatni rozkaz
"Żołnierze Armii Krajowej! Daję Wam ostatni rozkaz. Dalszą swą pracę prowadźcie
w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa Polskiego i ochrony ludności
polskiej przed zagładą. Starajcie się być przewodnikami Narodu i realizatorami
niepodległości Państwa Polskiego. W tym działaniu każdy z was musi być dla
siebie dowódcą" – pisał 19 stycznia 1945 r. gen. Leopold Okulicki ps.
"Niedźwiadek", ostatni komendant główny Armii Krajowej.
Rozwiązując podziemne wojsko, gen. Okulicki dążył do ochrony swych podwładnych.
W kraju podbitym przez Armię Czerwoną, zarządzanym przez jej wojenne
komendantury i tworzącą się dopiero administrację komunistyczną, czekała ich
śmierć, więzienie albo hańbiąca współpraca z okupantami i ich namiestnikami,
będąca zaprzeczeniem idei walki niepodległościowej. "Niedźwiadek" nie miał
złudzeń co do intencji krasnoarmiejców. Już po rozwiązaniu AK, 5 marca 1945 r.
meldował do Londynu: "Represje i aresztowania żołnierzy AK trwają bez przerwy.
Konieczna jest interwencja u Anglosasów. Do tego czasu aresztowano ponad 40
tysięcy. Los aresztowanych niewiadomy".
Generał Okulicki liczył zapewne, że zdemobilizowana AK przestanie być uznawana
przez Sowietów za przeciwnika. Nie widział sensu w dalszych ofiarach, które nie
mogły przynieść Polsce niepodległości. Był zdania, że w nowych warunkach należy
oprzeć się na budowanej od jesieni 1943 r. organizacji "Niepodległość" –
kryptonim "NIE". Ta głęboko zakonspirowana struktura miała zebrać kadry zdolne
do trwania w warunkach sowieckiej okupacji. W sprzyjającym momencie miała być
rozbudowana, tak jak kilka lat wcześniej Związek Walki Zbrojnej w Armię Krajową.
Dążył do głębszego zejścia do podziemia, mając świadomość, że aparat AK został
przed Sowietami zdekonspirowany. Jego decyzje miały kluczowe znaczenie dla
podziemia niepodległościowego. Na przełomie 1944 i 1945 r. był przecież jedną z
najważniejszych postaci Polskiego Państwa Podziemnego obok Delegata Rządu na
Kraj Jana Stanisława Jankowskiego ps. "Sobol" oraz przewodniczącego Rady
Jedności Narodu (namiastki podziemnego parlamentu) Kazimierza Pużaka ps.
"Bazyli". Przygotowywał się do rozstrzygającej rozgrywki z Sowietami, a swego
przeciwnika dobrze znał…

Bohaterski dowódca
Jako młody chłopak Leopold Okulicki zaciągnął się do Legionów, a po odzyskaniu
przez Polskę niepodległości walczył w wojnie polsko-bolszewickiej. To wówczas
dał się poznać jako pierwszorzędny oficer liniowy. Wtedy też z rąk Marszałka
Józefa Piłsudskiego odebrał swój pierwszy Srebrny Krzyż Virtuti Militari. Jak
zapisano we wniosku odznaczeniowym: "Dnia 1 czerwca [19]20 r. pod wsią Zaręby
brawurowymi kontratakami komp[anii] 39., której był dowódcą, rozbił prawe
skrzydło nieprz[yjaciela] i ścigając go przez dłuższy czas zmusił do ogólnego
odwrotu. Rana otrzymana w biodro uwieńczyła bohaterskie zachowania się tego
d[owód]cy". W czasie dwudziestolecia wolnej Polski służył na różnych
stanowiskach w Wojsku Polskim. W 1935 r. przeniesiono go do Sztabu Generalnego,
w którym objął funkcję szefa Wydziału "Wschód" w Oddziale III. Przez cztery
lata, do wiosny 1939 r., zajmował się przygotowaniami planów na wypadek wojny z
ZSRS.
Gdy 1 września 1939 r. armia III Rzeszy przekraczała polską granicę, ppłk
Okulicki odbierał w Sztabie Generalnym pierwsze meldunki o niemieckiej agresji.
Później walczył w obronie Warszawy, za postawę w czasie obrony stolicy otrzymał
drugi – tym razem Złoty Krzyż Virtuti Militari.
Sowiecki atak z 17 września przesądził o losach kampanii wrześniowej – ppłk
Okulicki uznał jednak, że walka nie jest skończona. Wszedł do wąskiego grona
wysokich oficerów WP, którzy utworzyli Służbę Zwycięstwu Polski, a później
Związek Walki Zbrojnej. Stanął na czele wojewódzkich struktur tych organizacji w
Łodzi. Dość szybko został jednak zdekonspirowany przez gestapo. W jednym z
raportów funkcjonariusze tajnej policji państwowej III Rzeszy pisali: "Mimo
wszystkich starań aresztowanie Okulickiego nie było dotychczas możliwe. Jego
obecność w Łodzi stwierdzono po raz ostatni 13 VI 1940 r. Od tej pory brak
jakiegokolwiek śladu miejsca jego pobytu". Choć Niemcy nie potrafili go ująć,
nie mógł dłużej sprawować swej funkcji. Po raz kolejny został rzucony na
najtrudniejszą placówkę – gen. Stefan Rowecki ps. "Rakoń" mianował go
zwierzchnikiem konspiracji pod okupacją sowiecką w okręgach ZWZ Białystok i
Lwów.

Cud na Łubiance
"Rakoń" meldował do Londynu, że komendant okupacji sowieckiej płk "Mrówka"
wyruszył do Lwowa 20 października 1940 roku. Konspiratorzy nie wiedzieli, że ich
przewodnik ppor. Bolesław Zymon "Waldy Wołyński" działał już wówczas na rzecz
Sowietów. Okulicki został aresztowany po niespełna trzech miesiącach po
przybyciu do Lwowa, w styczniu 1941 roku. Osadzony w więzieniach we Lwowie i
Moskwie, przeszedł ciężkie śledztwo połączone z torturami fizycznymi i
psychicznymi. Jego trwałym efektem były kłopoty z sercem i ze wzrokiem, które
towarzyszyły mu do końca życia. Przygotowywany proces, w czasie którego z
pewnością skazano by go na karę śmierci, nie został jednak przeprowadzony. W
czerwcu 1941 r. III Rzesza zaatakowała Związek Sowiecki. Kreml, chcąc uzyskać
wsparcie aliantów, dążył do nawiązania stosunków dyplomatycznych z rządem
polskim zerwanych po 17 września. Efektem podpisanego wówczas paktu Sikorski –
Majski stało się także utworzenie Armii Polskiej w Sowietach, której dowództwo
powierzono gen. Władysławowi Andersowi. W ślad za tą decyzją wydano amnestię dla
więzionych Polaków, w sierpniu moskiewską Łubiankę opuścił także płk Okulicki.
Po odzyskaniu zdrowia, nadszarpniętego w czasie śledztwa, objął funkcję szefa
sztabu w tzw. Armii Andersa. Wkrótce jednak, widząc sowiecką grę prowadzoną
wokół tej formacji, wymógł przeniesienie ze Sztabu i objął dowództwo nad 7.
Dywizją Piechoty. Stacjonując z nią w Persji, dowiedział się o odnalezieniu
przez Niemców masowych grobów polskich oficerów w Katyniu. Wówczas zgłosił się
ochotniczo do pracy konspiracyjnej w kraju. Będąc w wolnym świecie, podjął
decyzję o powrocie do podziemia. Spodziewał się, że wkrótce ziemie polskie
zostaną zagarnięte przez Armię Czerwoną. Brał więc pod uwagę, że ryzykuje
kolejny pobyt w sowieckim areszcie. Pieczołowicie przygotowywał się do powrotu
nad Wisłę, długo oczekiwał na rozkaz o powrocie do kraju. W nocy z 21 na 22 maja
1944 r. wylądował nieopodal Krakowa jako gen. "Kobra". Zgodnie z przydziałem
trafił do Komendy Głównej AK. Był jednym z najbardziej zdecydowanych zwolenników
wybuchu Powstania Warszawskiego, w którym wziął udział. W czasie powstania "za
całokształt wydatnej pracy konspiracyjnej od 1940 na eksponowanych stanowiskach
kierowniczych i wykazany hart ducha w najcięższych okolicznościach" został po
raz trzeci odznaczony Krzyżem Virtuti Militari (po raz drugi złotym). Po
kapitulacji powstania gen. Tadeusz Komorowski "Bór" wyznaczył go na swego
następcę. "Niedźwiadek" opuścił Warszawę wraz z ludnością cywilną, przejmując
komendę nad zbrojnym pionem Polskiego Państwa Podziemnego.

Drugiego cudu nie było
W czasie konferencji wielkich mocarstw: Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych
i Związku Sowieckiego, w Jałcie na Krymie postanowiono, że w Polsce zostanie
utworzony Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej. Alianci ulegli presji Stalina i
zgodzili się, że to uzurpatorski, działający nad Wisłą "rząd tymczasowy"
powinien być "przekształcony na szerszej podstawie demokratycznej z włączeniem
przywódców demokratycznych z samej Polski i Polaków z zagranicy". Sowieci,
wykorzystując ten element porozumienia, złożyli przywódcom Polskiego Państwa
Podziemnego propozycję rozpoczęcia rozmów. Generał Okulicki był im przeciwny,
jednak ustąpił pod presją podziemnych stronnictw politycznych.
"Niedźwiadek" słusznie spodziewał się podstępu, 27 i 28 marca 1945 r. w
podwarszawskim Pruszkowie Sowieci aresztowali przywódców polskiego podziemia i
wywieźli ich do Moskwy. Tam, po kilkutygodniowym śledztwie, zostali oskarżeni o
"organizowanie zbrojnej działalności na zapleczu Armii Czerwonej i niewykonanie
zarządzenia władz sowieckich o ujawnianiu organizacji, zdaniu broni, radiostacji
i radioodbiorników". Skazano ich w procesie pokazowym w czerwcu 1945 roku. W tym
samym czasie kilka przecznic dalej ich niedawny przełożony, były premier Rządu
RP na Uchodźstwie Stanisław Mikołajczyk negocjował z Sowietami i polskimi
komunistami warunki swego wejścia do Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej…
"Niedźwiadek" niezwykle godnie zachowywał się podczas procesu. Jak odnotował
jego biograf prof. Janusz Kurtyka: "Na końcowy zarzut prokuratora, że nie
odczuwa wdzięczności dla Armii Czerwonej za wyzwolenie Polski, Okulicki odparł:
'Chylę czoła przed Armią Czerwoną za wyswobodzenie Polski, ale jeszcze większy
hołd składam tym żołnierzom armii polskiej, którzy zginęli z rąk żołnierzy Armii
Czerwonej’".
Generał Okulicki został skazany na 10 lat więzienia, był to najwyższy wyrok
orzeczony w procesie Szesnastu. W sowieckim więzieniu przebywał jednak tylko
półtora roku. Odsiadujący karę w sąsiedniej celi współoskarżony z nim Adam Bień
wspominał, że w Wigilię 1946 r., po porannej gimnastyce – co dzień odbywanej
przez "Niedźwiadka" – "o godzinie jedenastej drzwi do celi generała, ze zwykłym
zgrzytem, otworzyły się nagle, ktoś do celi wszedł, coś do generała powiedział
(…)". Jakiś czas później "drzwi do jego celi znowu się rozwarły, weszły tam
najmniej dwie osoby i generał z głośno manifestowanym, brutalnym hałasem, mocno
stawiając kroki wyszedł. (…). Wyszedł, nigdy nie wrócił i nigdy na Łubiance
nie dostrzegliśmy potem śladu Jego istnienia".
Odmiennie rzecz przedstawiają oficjalne źródła sowieckie, zgodnie z którymi w
Wigilię gen. Okulicki przebywał już w więziennym szpitalu: "O godz. 9 rano (…)
stan gwałtownie się pogorszył. Nastąpił gwałtowny spadek pracy serca i pomimo
wszelkich zastosowanych zabiegów chory Okulicki zmarł o godz. 13 min. 15 dnia 24
grudnia 1946 r. na porażenie serca"…
W sowieckim więzieniu zmarli także współoskarżeni z "Niedźwiadkiem" w procesie
Szesnastu, Delegat Rządu na Kraj Jan Stanisław Jankowski oraz członek RJN
Stanisław Jasiukowicz.

 

Dr Filip Musiał
 

Autor jest pracownikiem Instytutu Pamięci Narodowej, kieruje
Referatem Badań Naukowych w Oddziałowym Biurze Edukacji Publicznej w Krakowie.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl