Konserwatywna rewolucja Orbana

W styczniu pisałem w "Naszym Dzienniku" o konflikcie między Węgrami a Unią
Europejską, określając go jako "testowanie granic narodowej suwerenności".
Wydaje mi się, że dziś tamto spojrzenie może być pomocne w analizie celów i
strategii rządu Orbána z węgierskiej perspektywy. Bez tego nie da się zaś
zrozumieć przyczyn powstałego międzynarodowego sporu.

Odkąd 29 maja 2010 r. został sformowany rząd Fidesz – KDNP kierowany przez
Viktora Orbána, węgierski parlament przyjął lub zmienił ponad 360 ustaw. Wśród
nich znalazła się nowa ustawa zasadnicza oraz ustawy reformujące: ordynację
wyborczą, wymiar sprawiedliwości, system medialny, emerytalny, edukację
publiczną i szkolnictwo wyższe, system podatkowy, przepisy o zatrudnieniu oraz o
stosunku państwa do Kościołów, i wiele innych. Szybkie przyjęcie wszystkich tych
przepisów było możliwe dzięki temu, że rząd ma większość 2/3 w parlamencie.
Warto jednak postawić pytanie, dlaczego te zmiany były konieczne.
Myślę, że są dwa podstawowe powody wprowadzania na Węgrzech zmian na tak dużą
skalę. Pierwszym jest nasza przeszłość. System polityczny ukształtowany podczas
upadku komunizmu na przełomie 1989 i 1990 r. doprowadził do powstania problemów
w wielu dziedzinach i stworzył potrzebę wprowadzenia wielu zmian. Jednym z
najbardziej oczywistych przykładów jest konstytucja Węgier przyjęta w kwietniu
2011 r., a obowiązująca od początku tego roku. Poprzednia konstytucja była –
zgodnie z jej preambułą – tymczasowa. Począwszy od 1990 r., wszystkie rządy
nosiły się z zamiarem ustanowienia nowej ustawy zasadniczej. Udało się to
dopiero Fideszowi. Drugim powodem są plany Orbána stworzenia z Węgier państwa i
kraju odpowiadającego wyzwaniom XXI wieku.
Kryzys ekonomiczny, który rozpoczął się w 2008 r., uwidocznił ten problem, a
potrzebę reform uczynił jeszcze bardziej naglącą. Odpowiedzią rządu Orbána jest
coś, co można nazwać "konserwatywną rewolucją". Konserwatywna – co nie oznacza,
że niedemokratyczna – ideologia znajduje odzwierciedlenie zarówno w ustawie
zasadniczej, jak i w wielu innych przepisach. Konstytucja odwołuje się zarówno
do chrześcijaństwa, jak i wartości narodowych, a małżeństwo definiuje jako
relację między kobietą i mężczyzną. Tymczasem te właśnie ideowe kwestie wywołały
międzynarodowe ataki na węgierski rząd. Jak powiedział niedawno we Frankfurcie
premier Orbán, "w Europie rozwinął się dominujący pogląd, według którego
religia, rodzina i naród należą już do przeszłości". Zaznaczył, że nie zgadza
się z tą opinią, ponieważ uznaje przekonania religijne, rodzinę i patriotyzm za
zasługujące na szacunek wartości przyszłości. Na poziomie konkretnych działań
Orbán jeszcze raz podkreślił potrzebę wzmocnienia klasy średniej, a nagradzanie
pracy uznał za podstawę jego polityki społecznej i gospodarczej. Opis wszystkich
podjętych reform kwalifikowałby się do napisania rozprawy doktorskiej, a nie
pojedynczego artykułu. Ograniczę się więc do trzech małych przykładów.

Ustawa o stabilności gospodarczej

To prawo przyjęte w grudniu 2011 r. jest ważną próbą pozbycia się
odziedziczonych [po czasach komunizmu – tłum.] problemów i jednocześnie
stworzeniem trwałych struktur podatkowych na przyszłość. Najważniejszą częścią
ustawy są przepisy ograniczające wielkość publicznego zadłużenia oraz zapisy
dotyczące budżetu państwa. Ma to ogromne znaczenie dla Węgier, ponieważ nasze
problemy finansowe wynikają przede wszystkim z wysokiego poziomu długu
publicznego (obecnie ok. 80 proc. PKB, podczas gdy w 2002 r. Orbán przekazywał
władzę socjalistom z zadłużeniem rzędu 53 proc. PKB). Z powodu braku
odpowiedniej kontroli oraz odpowiedzialności zarówno władze centralne, jak i
samorządowe zaciągnęły tak duże długi podczas ostatnich lewicowych rządów, że
dziś obsługa tego zadłużenia jest poważnym obciążeniem dla rządu. Obecna ustawa
zasadnicza przewiduje, że dług publiczny w relacji do PKB nie może przekroczyć
poziomu 50 procent. Ustawa o stabilności gospodarczej określa zaś warunki
wzrostu zadłużenia zarówno sektora państwowego, jak i samorządowego. Władze
lokalne mogą zaciągać nowe długi tylko za zgodą władz centralnych. Jeśli chodzi
o system podatkowy, to od ubiegłego roku obowiązuje 16-procentowy podatek
liniowy od dochodów osobistych. Istnieje jednocześnie możliwość odliczania
wydatków ponoszonych z tytułu opieki nad dziećmi. Wraz z wprowadzeniem kontroli
nad zadłużeniem państwa oraz działaniami oszczędnościowymi budżet węgierski
został podporządkowany zasadzie zrównoważonego rozwoju, co jest zresztą
zaleceniem Unii Europejskiej. Jednocześnie podatek liniowy ma stymulować wzrost
gospodarczy.

Powyższa ustawa dotyczy również funkcjonowania systemu emerytalnego. Wprowadza
ona 2 filary tego systemu, składające się z: państwowego funduszu, finansowanego
głównie z wpłat pracowników i pracodawców, oraz dobrowolnego, prywatnego
funduszu emerytalnego. Trzeci, obowiązkowy, prywatny filar (wprowadzony w latach
90. przez lewicowy rząd) nie spełnił oczekiwań: jego obsługa finansowa była zbyt
kosztowna, zapewniał mało satysfakcjonujące zyski, a w przypadku kryzysu
oszczędności ludzi były zagrożone. Dlatego rząd Orbána zdecydował w 2010 r. o
likwidacji III filara i przeniesieniu zgromadzonych tam funduszy do
obowiązkowego I filara państwowego. Proces ten już się zakończył, przyczyniając
się także do stabilizacji prawa.

Reforma ordynacji wyborczej

Poprzedni węgierski system wyboru członków parlamentu miał poważne braki: choć
mamy tylko jedną izbę posłów, zasady ich wyboru były niezwykle skomplikowane,
liczba parlamentarzystów niewspółmiernie duża w stosunku do wielkości kraju, a
mapa okręgów wyborczych krytykowana przez Trybunał Konstytucyjny (największe
okręgi wyborcze skupiały 2 razy więcej wyborców niż najmniejsze).

Nowa ordynacja wyborcza przyjęta pod koniec ubiegłego roku nie zmienia
zasadniczo systemu, ale upraszcza go i czyni bardziej przejrzystym, zapewniając
większą stabilność wyłonionemu w wyniku wyborów rządowi. Zredukowano też liczbę
posłów z 386 do 199, z czego 106 jest wybieranych w jednomandatowych okręgach
wyborczych, a 93 z list ogólnokrajowych. W ten sposób udział tych pierwszych w
ogólnej liczbie mandatów wzrósł z 46 do 53 proc., co jest ważnym czynnikiem
zapewniającym stabilność rządów, ale wciąż daleko mu do anglosaskiego systemu
"zwycięzca bierze wszystko". Istotną zmianą jest zniesienie drugiej tury wyborów
parlamentarnych. To gwarantuje, że partie nie będą mogły przerzucać poparcia z
jednego kandydata na rzecz innego przed II turą wyborów, i wyeliminuje w ten
sposób możliwość zawiązywania "dziwnych" koalicji. Wszyscy wyborcy będą mogli
podejmować decyzje jednocześnie na podstawie przejrzystych kryteriów sojuszy
[partyjnych – tłum.]. W celu uproszczenia systemu zniesiono regionalne listy
partyjne, zachowując jedynie listy krajowe (i oczywiście listy kandydatów w
okręgach jednomandatowych).

Nowy system daje też prawo głosu obywatelom mieszkającym poza granicami kraju.
To bardzo ważna sprawa, bo ponad 2 miliony Węgrów mieszka w sąsiednich krajach,
a kilkaset tysięcy innych oczekuje na uzyskanie podwójnego obywatelstwa przed
następnymi wyborami w 2014 roku. Mieszkańcy Węgier oddają głosy zarówno na
kandydatów z partyjnych list krajowych, jak i na tych startujących w okręgach
jednomandatowych. Natomiast Węgrzy zamieszkali w krajach ościennych mają prawo
do głosowania na kandydatów z list krajowych. Członkom mniejszości narodowych na
Węgrzech nowe prawo daje możliwość wyboru członka mniejszości do parlamentu, a w
przypadku uzyskania zbyt małej liczby głosów – wyboru rzecznika danej
mniejszości przy parlamencie. Brak reprezentacji mniejszości w tym organie
władzy był krytykowany przez Trybunał Konstytucyjny.

Nowe prawo wobec Kościołów

Na Węgrzech relacje między państwem a zgromadzeniami religijnymi zostały
uregulowane w niezwykle liberalny sposób w pierwszych latach po upadku
komunizmu. Wystarczyło zebrać stu członków, aby dana grupa została uznana za
Kościół, co uprawniało do korzystania z różnych form pomocy państwa oraz
przywilejów podatkowych. Do czasu uchwalenia nowych przepisów w ubiegłym roku
status Kościoła miało 358 różnych grup religijnych, w tym 17 wspólnot
buddyjskich i spora grupa małych organizacji, rzekomo chrześcijańskich, ale w
wielu przypadkach stanowiących po prostu dziwaczne sekty (np. Wyznawcy Łona).
Celem takich zapisów było maksymalne zagwarantowanie wolności religijnej, ale –
jak się okazało – system był otwarty na wszelkiego rodzaju nadużycia. Nowe prawo
miało na celu pozbawienie wsparcia państwowego grup, w których w rzeczywistości
brakuje treści religijnych, ich funkcjonowanie nie jest przejrzyste albo
utworzono je tylko po to, by dostawać dotacje (tzw. biznesowe Kościoły).

Po uchwaleniu nowej ustawy automatycznie status Kościoła przyznano 14
wspólnotom, które skupiały 98 proc. ludzi wierzących: 11 chrześcijańskim (w tym
5 prawosławnym) i 3 żydowskim. Pozostałe organizacje zostały zobowiązane do
ubiegania się o przyznanie takiego statusu przez parlament, który w lutym podjął
decyzję w tej sprawie. W efekcie kolejnych 18 podmiotów zostało uznanych przez
państwo (10 chrześcijańskich, 6 buddyjskich i 2 islamskie). Znamienne jest, że
spośród 344 grup, które podczas pierwszej weryfikacji nie zostały automatycznie
uznane przez państwo, tylko 84 złożyły wnioski o rejestrację, reszta zaś
najprawdopodobniej istniała tylko na papierze, co wzmacnia argumenty
przemawiające właśnie za zaostrzeniem przepisów w tej dziedzinie.

Chciałbym podkreślić, że podmioty, którym nie przyznano statusu Kościoła, nie
zostały uznane za "zakazane". Mogą one kontynuować działalność jak każda zwykła
organizacja, która również posiada pewne przywileje. Ponadto lista
zarejestrowanych Kościołów nie została zamknięta raz na zawsze. Co roku
poszczególne podmioty mogą zabiegać w parlamencie o nadanie im takiego statusu.
Przeniesienie kompetencji w tej dziedzinie z sądów do parlamentu ma sprawić, że
potencjalnie destrukcyjne organizacje (przede wszystkim scjentolodzy) raz na
zawsze stracą status Kościoła.

Podsumowując, chciałbym podkreślić, że ta "konserwatywna rewolucja" nie została
zakończona i jeszcze nie można ocenić, czy te zmiany zostaną uwieńczone
sukcesami, czy nie. Uważam jednak, że jest to najlepszy sposób na wyprowadzenie
kraju na dobrą drogę, zarówno z politycznego, społecznego, jak i ekonomicznego
punktu widzenia, spośród metod, jakie podejmowano w ostatnim 20-leciu. Ci,
którzy oskarżają rząd Orbána o "tłumienie demokracji", zachowują się stronniczo
i krótkowzrocznie, ponieważ niestawianie sobie takich celów przez rząd byłoby
obecnie porażką nie tylko Fideszu, ale także Węgier. Ci krytycy ignorują też
fakt, że z wszystkich sondaży wynika, iż partia ta wciąż cieszy się najwyższym
poparciem. Gdyby wybory odbyły się w tę niedzielę, mógłby jeszcze raz zdobyć
większość absolutną (a być może nawet 2/3) w parlamencie.

tłum. Mariusz Bober

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl