5 marca 1946 r. ogłoszono „żelazną kurtynę” Literat Winston Churchill

Na pytanie, kiedy Winston Churchill otrzymał Literacką Nagrodę Nobla,
widzę w oczach rozmówców najczęściej zdumienie, a potem uśmiech, że to na pewno
żart. Churchill dostał Order Podwiązki i szlachecki tytuł, ale literackiego
Nobla? A jednak to nie żart. Premier rządu i niekwestionowany przywódca
Brytyjczyków w okresie II wojny światowej, jeden z kreatorów powojennego,
jałtańskiego świata, rzeczywiście dostał Literacką Nagrodę Nobla – i to w
czasach, kiedy tę nagrodę dostawali pisarze o ugruntowanej do dziś pozycji w
światowej literaturze: William Faulkner (1949), Bertrand Russel (1950), Pär
Lagerqvist (1951), Fran?ois Mauriac (1952), Ernest Hemingway (1954). Między
Mauriakiem i Hemingwayem był właśnie Churchill.

Za co sir Winston Churchill, polityk, dostał Literacką Nagrodę Nobla? Nie był
wszak literatem, interesował się raczej historią. Akademia Szwedzka uznała
jednak, że należy mu się Nobel w dziedzinie literatury „za mistrzostwo opisu
historycznego i biograficznego, jak i doskonałe przemowy w obronie wysokich
ludzkich wartości”. Dostał więc Nobla między innymi za 6-tomową „Historię II
wojny światowej”. Wiele rzeczy się w tej historii nie zgadza, np. gdy chodzi o
sprawy polskie, ale ostatecznie literacki Nobel jest nie za rzetelność
historyczną, lecz za „mistrzostwo opisu”. Fantazji zaś sir Winstonowi nie
brakowało. Poza tym jego historia II wojny światowej nie miała pokazywać wojny,
lecz… Churchilla. Podobnie przed wojną pisał wielotomowe księgi o swojej
rodzinie, by się wypromować jako polityk.

„W obronie wartości”
W uzasadnieniu wyboru laureata przez
Akademię Szwedzką zwracają szczególną uwagę „przemowy w obronie wysokich
ludzkich wartości”. Wątpliwe jest przyznawanie Nobla za przemówienia, więc warto
się na tym zatrzymać. I tak dochodzimy do najgłośniejszej przemowy Churchilla „w
obronie wartości”, wygłoszonej w amerykańskim mieście Fulton w stanie Missouri
we wtorek, 5 marca 1946 r., w obecności prezydenta USA Harry’ego Trumana.
Churchill już nie był wówczas premierem Wielkiej Brytanii, tuż po zakończeniu
wojny jego Partia Konserwatywna przegrała z kretesem pierwsze po wojnie wybory.
Brytyjczycy podziwiali go jako premiera czasu wojny, ale jednocześnie nie
chcieli, by premierem był dalej ktoś, kto im tę wojnę przypominał. Nie pozwolili
mu nawet dokończyć dzieła podziału Europy rozpoczętego w Teheranie i
dokończonego w Jałcie. Na konferencję poczdamską pojechał nowy premier Clement
Attlee. Stalin stracił też drugiego partnera od pogaduszek na temat pokojowej
przyszłości świata z połową Europy pod sowieckim butem. Zmarłego prezydenta
Roosevelta zastąpił Harry Truman, który mógł się jedynie podpisać pod
uzgodnieniami niesławnej „wielkiej trójki”, ale szybko się zorientował, że pora
położyć w Ameryce kres fascynacji wielkim zbrodniarzem „Wujaszkiem Joe” i od
roku 1947 zabrał się do rozprawy z sowiecką agenturą w USA – zwłaszcza z
agentami wpływu. Senator Joseph McCarthy stanął na czele komisji śledczej, która
dobrała się do skóry licznym miłośnikom „Wujaszka Joe”, zwłaszcza w ważnych dla
bezpieczeństwa USA urzędach i instytucjach państwowych. Jedną z sowieckich grup
szpiegowskich w USA kierował wtedy gen. Wasilij Zarubin, który jeszcze jako
major NKWD wsławił się „filtracją” polskich oficerów z obozu w Kozielsku. Wyszło
mu na to, że prawie wszystkich trzeba zabić. Jednym z jego pomocników był
„ambasador” PRL w Waszyngtonie („polscy dyplomaci to listonosze Sowietów” –
pisał Kazimierz Wierzyński), „geniusz socjalistycznej ekonomii” Oskar Lange. Na
próżno szukalibyśmy o tym wzmianki w jego biogramie zamieszczonym w „naukowej”
encyklopedii PWN. Znajdziemy tam za to zgoła nienaukowe potępienie
„maccartyzmu”, który „szykanował osoby o przekonaniach lewicowych, zwłaszcza
współpracujących z Komunistyczną Partią USA”. A fe! Na senatora McCarthy’ego
oburza się do dziś „polska lewica”.

Za, a nawet przeciw
„Od Szczecina nad Bałtykiem do
Triestu nad Adriatykiem zapadła żelazna kurtyna, dzieląc nasz kontynent” – mówił
Churchill w Westminster College w Fulton, a określenie „żelazna kurtyna” (iron
curtain) przeszło do historii i jest jednoznacznie kojarzone właśnie z
Churchillem, choć nie on go użył jako pierwszy. Ważne jest jednak nie tylko to,
co się mówi, ale i to, kto i gdzie mówi. „Poza tą linią pozostały stolice tego,
co dawniej było Europą środkową i wschodnią: Warszawa, Berlin, Praga, Wiedeń,
Budapeszt, Belgrad, Bukareszt i Sofia, wszystkie te miasta i wszyscy ich
mieszkańcy leżą w czymś, co trzeba nazwać strefą sowiecką, są one wszystkie
poddane, w takiej czy innej formie, wpływowi sowieckiemu, ale także – w wysokiej
i rosnącej mierze – kontroli ze strony Moskwy”. Churchill wiedział, o czym mówi.
To przecież był ten nowy, wspaniały świat, którego on sam był współautorem!
Churchill w Fulton był „za, a nawet przeciw”! Współtwórca pojałtańskiego
więzienia narodów w Europie jednocześnie potępiał to więzienie i pracował na
przyszłego Nobla za „obronę wartości”! Jego przemówienie przeszło do historii
pod tytułem „Siła pokoju”, ponieważ takiego wyrażenia Churchill z upodobaniem
używał. Zresztą, on sam to przemówienie tak zatytułował. Komentatorzy i
historycy tłumaczą nam, że była to jego najważniejsza mowa jako lidera opozycji,
którym pozostawał do października 1951 r., gdy ponownie został premierem i był
nim aż do kwietnia 1955 roku. Dostał więc Nobla jako urzędujący premier! Jako
lider opozycji potępiał świat za „żelazną kurtyną”, którą wcześniej jako premier
sam rozciągnął nad Polską, Czechosłowacją, Węgrami, Rumunią, Bułgarią i częścią
Niemiec!

Wyłuszczę wam fakty…
Churchill zastosował szczególny
rodzaj dialektyki, oceniając zagrożenia ciążące nad światem. Nie chciał mówić
wprost o sowieckich zbrodniach i o dramatycznym oporze Polaków i innych narodów
przeciw sowietyzacji, skoro sam się do tego przyczynił. Nie mógł się narażać na
śmieszność. Komplementował więc nieszczerze „towarzysza okresu wojny, marszałka
Stalina” i „ludy Wszechrusi” (!). Usprawiedliwiał nowe, sowieckie granice
państwowe i granice wpływów jako „zabezpieczenie zachodnich granic przez
usunięcie wszelkiej możliwości niemieckiej agresji”. Jednocześnie mówił: „Nikt
nie wie, co w najbliższej przyszłości zamierza Sowiecka Rosja i jej
międzynarodowa organizacja komunistyczna, albo czy są jakieś granice, o ile są,
ich ekspansjonistycznych i prozelitycznych skłonności”.
Dalej Churchill
oświadcza słuchaczom, że wyłuszczy im fakty, czyli powie, co się dzieje w
Europie. Wyjaśnia, że „partie komunistyczne, które były bardzo małe we
wschodniej części Europy, zostały wyniesione do władzy i potęgi, dalece
przekraczających liczbę ich członków, i starają się wszędzie zdobyć totalitarną
kontrolę. Policyjne rządy tryumfują”. Słuszna diagnoza. Tak samo jak
stwierdzenie, że jedyny zrozumiały dla Sowietów język to siła, więc trzeba być
od nich silniejszym: „Z tego, co widziałem u naszych rosyjskich przyjaciół i
sprzymierzeńców z czasów wojny, wiem, że niczego oni tak nie podziwiają jak siła
i niczym tak nie gardzą jak słabość, zwłaszcza słabość militarna. Z tej
przyczyny stara doktryna równowagi sił jest niezdrowa. Nie możemy sobie pozwolić
na działanie na wąskiej krawędzi, nastręczającej różne pokusy próby sił. Jeśli
zachodnie demokracje wytrwają razem w skrupulatnym przestrzeganiu zasad Karty
Narodów Zjednoczonych, to ich wpływ na upowszechnienie się tych zasad będzie
ogromny i prawdopodobnie nie znajdzie się nikt, kto by im się naprzykrzał. Jeśli
jednak podzielą się lub zaniedbają swoich obowiązków i pozwolą, by te nader
ważne lata umknęły bezczynnie, to rzeczywiście katastrofa może nas wszystkich
przytłoczyć”.

Nasz przyjaciel Churchill…
Churchill przemawiał w marcu
1946 r., czyli w czasie, gdy cały Naród Polski z nadzieją oczekiwał na pierwsze
po wojnie wybory do Sejmu, łudząc się, że będą one pod międzynarodową kontrolą;
że komuniści utracą władzę, no bo kto na nich zagłosuje? Przemawiał w czasie,
gdy mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszko” zaczynał swoją kampanię pomorską
przeciwko UB i PPR, by wlać otuchę w serca rodaków przed tymi wyborami; gdy
Konspiracyjne Wojsko Polskie kpt. Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca” ogłosiło,
trzy dni przed przemówieniem Churchilla, że „zasadniczą przyczyną pozostania w
podziemiach wielkich ugrupowań konspiracyjnych (…) jest narzucenie Narodowi,
który poniósł największe ofiary dla samostanowienia o sobie, rządu
podporządkowanego obcym wpływom i spełniającego swą władzę przy pomocy
okupacyjnych metod terroru”. Nie trzeba przypominać, że ten „rząd” został uznany
przez Churchilla, kosztem legalnego rządu RP na uchodźstwie, na początku lipca
1945 r., trzy tygodnie przed odejściem Churchilla z urzędu premiera.
Cóż więc
ma Churchill do powiedzenia Polakom? Czy w ogóle ich zauważa? Owszem. Narzeka w
swoim przemówieniu na „polski rząd”, że „został zachęcony [przez Sowietów] do
dokonania ogromnych i bezprawnych najazdów na Niemcy”! Że „mają teraz miejsce
masowe wysiedlenia milionów Niemców na godną pożałowania i nieprawdopodobną
skalę”…
Gdyby mjr „Łupaszko”, kpt. „Warszyc”, mjr „Ogień”, mjr „Zapora” i
inni dowódcy antykomunistycznego podziemia w Polsce, stąpający codziennie na
granicy życia i śmierci, przekonujący samych siebie, że przecież nasi alianci
tak nas nie zostawią, mogli usłyszeć biadolenia Churchilla nad losem Niemców i
nad „bezprawnym najazdem polskiego rządu” na Niemcy – to jeszcze tego samego
dnia kazaliby swoim żołnierzom wracać do domu, by nie marnować ich życia przed
przyszłą walką, w innym świecie niż ten z krasomówczych popisów brytyjskiego
premiera…

Rekomendacje dla Lucyfera
Historycy uważają, że Churchill
nie ufał Stalinowi, ale sojusz z nim traktował jako konieczność, by wygrać
wojnę. Po niemieckim ataku na Sowiety powiedział on w brytyjskim parlamencie, że
„gdyby Hitler najechał piekło, udzieliłbym w Izbie Gmin najlepszych rekomendacji
Lucyferowi”… Tej zasadzie pozostał wierny, udzielając Lucyferowi Stalinowi
carte blanche w sprawie polskiej. Warto więc czasami przypominać „historyczne”
przemówienie wielkiego „literata”. Los zażartował sobie z Churchilla, który nie
wiedział nawet, że przemawia dokładnie w 6. rocznicę rozkazu Stalina i jego
kamratów o wymordowaniu prawie 22 tys. polskich oficerów i więźniów
politycznych…

Piotr Szubarczyk

Autor korzystał z tłumaczenia przemówienia Winstona Churchilla, dokonanego
przez Andrzeja Gliwińskiego. Tekst oryginalny pod adresem: http://www.hpol.org/ churchill/, tekst w języku
polskim pod adresem: http://ag.sos2.w.interia.pl/churchill.htm.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl