„Nasz Dziennik”: Fałszywe obietnice
Trzaskowski zapowiada niskie podatki. To dlaczego żąda zniesienia ich górnej granicy?
Kandydat Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski ma nadzieję, że dzięki powtarzaniu starej retoryki anty-PiS wygra wybory prezydenckie. Dlatego na każdym kroku straszy, że Zjednoczona Prawica chce podwyższać podatki. Tymczasem, jak wskazują eksperci, to on sam jest gorącym zwolennikiem podnoszenia podatków i wprowadzania nowych. Profesor Grzegorz Kucharczyk przypomina, że prezydent Warszawy nie dalej jak rok temu podpisał się pod tezami samorządowymi, których celem była decentralizacja państwa.
– W punkcie dwunastym jest jasno napisane, że samorządy powinny mieć prawo do uchwalania własnych podatków. To nie wszystko, sygnatariusze tego manifestu opowiadają się za zniesieniem górnej granicy opłat, podatków dla samorządów – akcentuje prof. Kucharczyk.
– Już dziś w Warszawie opłaty za wieczyste użytkowanie są horrendalnie wysokie. A Rafał Trzaskowski beztrosko i bez skrupułów chce zniesienia górnego limitu tych opłat – zaznacza.
W obietnice Trzaskowskiego nie wierzą stołeczni radni.
– Prezydent Warszawy bez przerwy podnosi opłaty. To jego jedyna metoda zarządzania – zauważa warszawski radny Filip Frąckowiak.
Zwraca uwagę, że tuż po wygranych wyborach w stolicy Rafał Trzaskowski wycofał się z przedwyborczych obietnic w sprawie bonifikaty przy przekształceniu prawa użytkowania wieczystego w prawo własności.
Trzaskowski podniósł w Warszawie opłaty za odbiór śmieci. Wzrosły opłaty za najem mieszkań komunalnych i lokali użytkowych. Jednak to nie koniec. Miasto już sygnalizuje zmianę zasad naliczania opłat za śmieci, a co za tym idzie – kolejną podwyżkę. Stołeczne władze zapowiadają również wzrost cen w strefie płatnego parkowania.
– Rada Warszawy zdecydowała o zmniejszeniu bonifikaty z tytułu przekształcenia użytkowania wieczystego w prawo własności z 98 proc. do maksimum 60 proc. Na szczęście udało się jednak powrócić do maksymalnej bonifikaty. Nie wynikało to jednak z dobrej woli prezydenta stolicy, ale z tego, że w końcu ugiął się pod naciskami – zaznacza Frąckowiak.
Radny przypomina też, że ceny za odbiór śmieci zostały już raz zwiększone w 2019 r.
– Ale to nie koniec. Dziś – także pod pretekstem zmiany naliczania opłat za odbiór i zagospodarowanie odpadów – władze stolicy chcą wprowadzić podwyżkę – ocenia radny.
Sam ratusz przyznaje, że nowy sposób rozliczeń będzie skutkował wyższymi opłatami dla rodzin z dziećmi, szczególnie mieszkających w blokach.
To nie jedyne obciążenia, które sygnuje Rafał Trzaskowski. Od września warszawiacy zapłacą więcej za pozostawione samochody, w systematycznie rosnącej strefie płatnego parkowania.
– Wzrost cen ma sięgać nawet jednej trzeciej tego, co obowiązuje obecnie. Ponadto zwiększą się strefy parkowania – wylicza Frąckowiak.
Należy też dodać, że w czasie walki z pandemią władze Warszawy nie zrezygnowały z poboru opłat za parkowanie. Zdecydowano również o podwyżkach za czynsz lokali użytkowych należących do miasta.
– A zatem firmy mają teraz trudniej. Jaka jest więc korzyść dla wolnego rynku – podnosi stołeczny radny.
– Wiadomo też, że w razie wygranej Trzaskowskiego na pewno powróci dyskusja o podatku katastralnym – nie ma złudzeń prof. Grzegorz Kucharczyk.
W jego opinii, prezydent Warszawy nie staje w obronie mieszkańców stolicy pokrzywdzonych w wyniku niejasności reprywatyzacyjnych. Trudno więc oczekiwać, żeby zmienił zdanie po swojej ewentualnej wygranej.
– Dodatkowe opłaty byłyby na pewno gratką dla cwaniaków, którzy za bezcen w ten sposób pozyskiwaliby nieruchomości. Zwykłych ludzi nie będzie stać na pokrycie tych podatków. Dlatego moim zdaniem, wygrana Trzaskowskiego jest dużym zagrożeniem – wyjaśnia prof. Kucharczyk.
Luki w pamięci Trzaskowskiego
Podobnego zdania jest prof. Zbigniew Krysiak, ekonomista, prezes Instytutu Myśli Schumana. W rozmowie z „Naszym Dziennikiem” wskazuje, że obciążanie obywateli wysokimi podatkami jest dla polityków Platformy Obywatelskiej typowe.
– Dążenie do zniesienia maksymalnych stawek podatków lokalnych potwierdza przewrotność w działaniu i retoryce Trzaskowskiego. Można to udowodnić przez analizę jego działań z przeszłości, ale nie musimy aż tak daleko sięgać. Wystarczą niedawne wypowiedzi polityka PO – zauważa ekonomista.
Przypomina więc o braku pamięci kandydata KO, że 4 lata temu zasiadał w ławach poselskich.
– Jak można nie pamiętać o takich podstawowych sprawach. Nie pamiętał, że blokował obniżenie wieku emerytalnego. Nie pamiętał o swoich obietnicach przedwyborczych złożonych warszawiakom. Dziś straszy wysokimi podatkami w sytuacji, kiedy podatki maleją – zwraca uwagę prof. Krysiak.
Umiejętności brak
Wszystkie przykłady antyzarządzania w wydaniu Rafała Trzaskowskiego, zdaniem naszych rozmówców, świadczą o tym, że nie ma on kompetencji do zarządzania krajem. Warto w tym momencie przypomnieć strefę relaksu, która powstała w ubiegłym roku w Warszawie. Tak naprawdę za stos palet, dwie instalacje z mgiełką wodną i kilka parasoli stolica zapłaciła prawie milion złotych.
– Nie potrafi sprawnie zarządzać. W biznesie byłby już dawno zdyskwalifikowany. Wiem, że moi absolwenci po dwóch latach praktyki zdecydowanie lepiej poradziliby sobie w zarządzaniu w sytuacjach kryzysowych, których w stolicy nie brakuje – nie ma wątpliwości prof. Krysiak.
Jego zdaniem, najpierw powinno się szlifować swoje umiejętności w drobnych przedsięwzięciach, a dopiero później zabierać się za duże inwestycje.
– Rafał Trzaskowski miał doskonałą sytuację, dobry punkt wyjścia. Został, mimo że nie chciał, prezydentem stolicy. Powinien tu się wykazać i nauczyć się rządzić. Myślę, że jego kandydowanie na urząd prezydenta to duży błąd – akcentuje ekonomista.
Według eksperta, to przykład egocentrycznego podejścia, które przyświeca politykom Platformy Obywatelskiej.
– Dla nich pochwały, ordery najlepiej otrzymywane od unijnych elit są ważniejsze niż dobro Polaków – stwierdza.
Również prof. Grzegorz Kucharczyk czarno widzi przyszłość w przypadku wygranej Rafała Trzaskowskiego.
– Czas jego prezydentury w Warszawie to pasmo nieszczęść, nieustannych kryzysów. Albo on nie potrafi zarządzać, albo ma dużego pecha – konstatuje.
Urszula Wróbel/”Nasz Dziennik”