Spróbuj pomyśleć


Pobierz Pobierz

 

Szczęść Boże!

Jak wszystko na tym świecie, szeroka gama zawodów, zajęć i zainteresowań człowieka może być poddana zabiegowi uszeregowania według znaczenia dla jednostki i ogółu z owych jednostek złożonego. Instynkt samozachowawczy za wszelką cenę nakazuje szukać ratunku przed przedwczesną śmiercią, stąd instynktownie medycynie człowiek oddaje palmę pierwszeństwa. Zresztą nie tylko człowiek, bo i w świecie zwierząt obserwuje się zjawiska, które w naszej interpretacji dowodzą uprzywilejowanej pozycji osobników pełniących w stadzie rolę uzdrowicieli. Wśród ludzi, nawet najmniejsza grupka w potrzebie oddaje ratowanie życia, na przykład ofiary wypadku drogowego, w ręce najbardziej kompetentne w obszarze medycyny, nawet wtedy, kiedy jest oczywiste, że gołymi rękoma nie wszystko można zrobić, ale udrożnić drogi oddechowe i podjąć zewnętrzny masaż serca na pewno tak. Po wsiach i osiedlach miast często zdarza się korzystać z sąsiedzkiej pomocy medyka, albo kogoś pełniącego rolę znachora, nieraz o sławie sięgającego daleko poza lokalne opłotki. Plemienny szaman, dziedzic tajników medycyny tradycyjnej i jej psychologicznych sztuczek w znacznej części wykorzystujących odurzenie środkami psychoaktywnymi, miewał i miewa znacznie większą realną władzę niż lokalny kacyk.
Na tym nie koniec. W moim przekonaniu, wyjątkowej roli medycyny nic bardziej nie dowodzi, niż powoływanie się na orzeczenia lekarskie w procesach kanonizacyjnych. Świętość Jana Pawła II, we wszystkich wymiarach uniwersalna, łatwo dostrzegalna przez ludzi dobrej woli pod każdą szerokością geograficzną, entuzjastycznie celebrowana przez Jego następców na Stolicy Piotrowej i lud Boży na całym świecie nie byłaby przez nasz Kościół uznana, gdyby nie miarodajne i wiarygodne świadectwo o cudownym uzdrowieniu za sprawą naszego papieża. Medycyna więc ma zdanie decydujące nawet w sprawach zasadniczo odmiennych od swej materialnej istoty. Dopiero opinia lekarzy o cudownym uzdrowieniu za wstawiennictwem kandydata na świętego pozwala zaliczyć w poczet świętych osobę o niepodważalnych cechach wybitnej świętości. Ta konstatacja poraża swoją wymową przede wszystkim dlatego, że zakłada nieomylność medycyny posuniętą do tego stopnia, że wkracza ona w samo serce wiary, a przecież nie jest oparta o prawa teologii katolickiej a o prawa biologi, chemii i fizyki aplikowane do opisu budowy i funkcjonowania organizmu człowieka w zdrowiu, chorobie i jego rozkładu po śmierci.
Tu można by rozwinąć wątek rozdziału sacrum od profanum, uporczywie, wręcz maniakalnie głoszony i praktykowany przez wojujących wrogów kościoła i wszelkich ateistów. Z czasów studenckich pamiętam wręcz pogardliwe zdziwienie bułgarskich kolegów studiujących medycynę w Warnie, że oto przyszły lekarz może wierzyć w Boga. Homo sovieticus miał i ma nadal narzucone tresurą warunkowe odruchy redukowania osoby ludzkiej do pozycji bydlęcia pozbawionego duszy. Odwrotne podejście, afirmujące integralność osoby ludzkiej, składającej się z nieśmiertelnej duszy zdającej w efemerycznym ciele egzamin z jedności ze Stwórcą, znajduje pełne odzwierciedlenie w nauczaniu Kościoła Katolickiego. Ten zaś, jak wynika z roli medycyny w procesach kanonizacyjnych, nie ma nic przeciwko, aby dorobek nauk eksperymentalnych decydował w kwestiach wiary. Dla dogmatyków ateizmu, agnostycyzmu i innych bezbożników to wiadomość boleśnie stresująca, jak ta, że ks. Mikołaj Kopernik dedykacją swojego dzieła papieżowi Pawłowi III zapoczątkował rewolucję kopernikańską, która legła u podstaw rozwoju nauk wszelkich, z których dobrodziejstwa dzisiaj korzystamy.
Żelazne prawa nauki zapewniają, że jej nieskrępowany rozwój codziennie przynosi nowe odkrycia, które z reguły trafiają do inkubatora publicznej o nich wiedzy. Z różnych powodów, najczęściej dlatego, że ich wdrożenie mogłoby uszczuplić zyski, jak w przypadku koncernów sprzedających paliwa do archaicznych już silników spalinowych, albo też storpedować megaprojekt zagarnięcia pełni władzy nad światem poprzez rozdzielenie prokreacji od seksualności. Z instynktu zachowania gatunku ludziom pozostanie małpować narzucone wzorce zaspokajania stale rosnących potrzeb seksualnych, resztę załatwią inżynierowie parający się genetyką. Zaprojektują człekopodobne istoty z powycinanymi i powstawianymi genami, sklonują je, a ich gamety roześlą po klinikach rozrodu metodą in vitro, aby zaspokoić potrzebę rodzicielstwa jednopłciowych par. Stosowne zaprojektowanie surowców rolnych już czyni z roślin genetycznie modyfikowanych skuteczną broń biologiczną w stosunku do ludzi z naturalnym genomem, a co dopiero, kiedy ten genom będzie tak dopasowany do pożywienia, że tylko ci przeżyją w zdrowiu, bez np. raka, otyłości i bezpłodności, którym genetycznie modyfikowany środek spożywczy na to pozwoli. Reszta ulegnie zagładzie, lub – jak to już dzisiaj się dzieje – aby przeżyć, będzie musiała kupować leki od tych samych koncernów agrochemicznych, które za pomocą proliferacji gmo tworzą sobie rynek zbytu produktów leczniczych. Czynią to w wielkim pośpiechu, o czym świadczy huraganowa furia z jaką wprowadzany jest nowy porządek genetyczny w obszarze rolnictwa, przemysłu spożywczego, w zakresie fabrykowania ludzkich klonów i hybryd z udziałem genów człowieka, w upowszechnianiu powoływaniu do życia metodą in vitro istot budowanych z połączenia dizajnerskich gamet podkładanych jak kukułcze jajo niczego nie spodziewającym się parom.
Medycyna, której Kościół Katolicki oddaje przywilej decydowania o uznawaniu uzdrowień za cudowne, w chciwych łapach złoczyńców bez sumienia staje się swoim zaprzeczeniem, narzędziem zniewolenia i zniszczenia na masową skalę. Podobnie z instrumentalnym wykorzystywaniem odkryć, na których opiera się fałszywe doktryny pozornie naukowe, a faktycznie antynaukowe i z tejże racji antyludzkie.

Z Panem Bogiem

dr Zbigniew Hałat

drukuj