Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz


Pobierz

Pobierz 

Wiosna drugiej świeżości

Szanowni Państwo!

Któż ze starszych osób nie pamięta słynnego hasła „Zima wasza – wiosna nasza!”. Pojawiło się ono po ogłoszeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku, a więc w zimie. Stan wojenny był wielkim sukcesem komuny i wywołał w jej szeregach nastroje, które przedstawił Janusz Szpotański w nieśmiertelnym poemacie „Szmaciak w mundurze”: „Dziś w nocy rozkaz dał generał. Długo się w sobie przedtem zbierał, lecz wreszcie całą siłą ruszył. (…) Chytrus! Szabelką nie potrząchał, aż mu wyrosła wielka piącha! Teraz my im dołożym, brachu! Pośle się chamstwa część do piachu, a reszta – do obozu, tyrać!” Wyobrażam sobie, jak musiał się wtedy radować pan Włodzimierz Cimoszewicz, czy Aleksander Kwaśniewski. Pan Cimoszewicz jest teraz europejsem, bo taka jest mądrość etapu, ale może się to zmienić, bo właśnie na politycznej scenie naszego bantustanu pojawiła się nowa siła, której nadano nazwę „Wiosna”. Na jej fasadzie postawiony został pan Robert Biedroń, prezentujący się w charakterze „świeżości”, ale raczej jest towarem drugiej świeżości – jak za komuny nazywano produkty cokolwiek zaśmierdziałe. Był on w swoim czasie w partii biłgorajskiego filozofa, ale kiedy gwiazda filozofa zaczęła przygasać, coraz bardziej się usamodzielniał. Czy on sam się usamodzielniał, czy to raczej jego usamodzielniano – tajemnica to wielka, chociaż na trop jej rozwikłania naprowadza nas nazwa, jaka została partii pana Biedronia nadana. Dlaczego akurat „Wiosna”? To proste, jak budowa cepa. Nie tylko zima, ale i wiosna ma być nasza! Nasza, to znaczy – czyja? Ano, tych samych jegomościów, którzy w 1981 roku zawłaszczyli sobie zimę. Teraz chcieliby zawłaszczyć również wiosnę, a potem i lato i jesień. To znaczy – może nie tych samych, bo wielu z nich jest już starymi nieboszczykami, tylko przedstawicieli kolejnych pokoleń ubeckich i partyjnych dynastii – jak na przykład panowie Cimoszewiczowie – starszy i młodszy. Warto w tej sytuacji przypomnieć, że najtwardszym jądrem komuny była bezpieka, a zwłaszcza – bezpieka wojskowa. W roku 1985 rozprawiła się ona z esbekami, którzy w roku 1989 zostali nawet poddani weryfikacji, podczas gdy bezpieka wojskowa transformację ustrojową przeszła w szyku zwartym – bo to ona tę całą transformację zaprojektowała, wykonała i nadzoruje już w trzecim pokoleniu – aż do dnia dzisiejszego.

   Wojskowe Służby Informacyjne zostały oficjalnie rozwiązane we wrześniu 2006 roku, ale ta oficjalna ich nieobecność jest tylko wyższą formą obecności, ponieważ agentura zwerbowana albo za komuny, albo już w „wolnej Polsce” przecież pozostała. To są ludzie wprawdzie zdemoralizowani, ale cwani i pamiętają, dzięki komu osiągnęli obecną swoją pozycję społeczną i materialną, toteż są lojalni i dyspozycyjni. Ponieważ WSI ulokowały agenturę w kluczowych dla życia publicznego miejscach, to za jej pośrednictwem  może ręcznie sterować nie tylko całym państwem, ale sporymi segmentami życia publicznego. Ale takie ręczne sterowanie wymaga pewnej zręczności, żeby uniknąć dekonspiracji, która byłaby nieunikniona, gdyby na przykład na czele partii „Wiosna” osobiście stanął pan generał  Marek Dukaczewski. Toteż jest znacznie lepiej, gdy na fasadzie zostanie postawiony pan Ryszerd Petru, czy pan Robert Biedroń. Ponieważ pan Petru pokazał, że prochu to on wymyślić nie potrafi, a w dodatku już po roku zaczął zdradzać objawy drugiej świeżości, trzeba było go wycofać. W tej sytuacji na fasadę trzeba było wysunąć kogoś innego. Skoro tak, to niby dlaczego nie pana Roberta Biedronia? Może on uwodzić swoich zwolenników i zwolenniczki metodami odmiennymi od metod pana Petru – i to właśnie jest ta „świeżość”. Z  punktu widzenia socjotechniki jest to posunięcie zręczne, bo jeśli chodzi o okupację własnego kraju, to wojskowym nie można odmówić zręczności.

   Ale utworzenie partii to dopiero część zadania. Trzeba jeszcze zapewnić jej sukces na politycznej scenie. I oto mamy do czynienia z sytuacją podobną do tej z roku 2015. Jeszcze pan Petru, postawiony na fasadzie „Nowoczesnej” nie zdążył otworzyć ust, a już wdzięczny naród obdarzył go 11 procentami zaufania. Ja wyjaśniam ten fenomen tak, że konfidenci WSI dostali rozkaz: „w prawo zwrot! Do pana Ryszarda marsz!” – no i z dnia na dzień jest partia i 11 procent zaufania. Podejrzewam, że teraz jest podobnie, a to znaczy, że tę podmiankę  na politycznej scenie mogli zaprojektować i przeprowadzić ci sami pierwszorzędni fachowcy, którzy wcześniej  lansowali podobne efemerydy. Dodatkową poszlaką, jaka na to wskazuje, jest fakt, że wszystkie te efemerydy, oprócz zwyczajowego, wyborczego makagigi, zawsze proklamowały walkę z Kościołem. I po tym można ich wszystkich rozpoznać już od 1944 roku.

    red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj