Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz



Pobierz Pobierz

Kiejkuty, rząd, czy obywatele?      

Szanowni Państwo!

W miarę stopniowego pogarszania się stosunków między Niemcami i Stanami Zjednoczonymi, nasiliła się również walka o polityczne wpływy w naszym bantustanie. Bezpieczniakom skupionym w Stronnictwie Amerykańsko-Żydowskim, podobnie jak umieszczonej dzisiaj na fasadzie państwa jego ekspozyturze, potężny cios zadał prezydent Donald Trump, podpisując ustawę nr 447 JUST, na podstawie której Stany Zjednoczone przyjęły na siebie obowiązek dopilnowania, żeby żydowskie roszczenia w stosunku do Polski zostały zrealizowane aż do ostatniego grosza. Przypominam o tym, bo niektórzy polscy dygnitarze próbują usypiać opinię publiczną opowieściami, albo, że nic się nie stało, albo że oni „nigdy” się na to nie zgodzą. Jak dotąd  usypianie się udaje, bo zarówno telewizja rządowa, jak i telewizje nierządne, czyli ubeckie, milczą na ten temat jak zaklęte. Najwyraźniej niezależni dziennikarze poruszanie takich tematów mają surowo zakazane od swoich oficerów prowadzących, bo jakże inaczej wytłumaczyć skrupulatne omijanie tej sprawy, która w normalnym państwie zdmuchnęłaby rząd niczym tornado? Z kolei ubeckie dynastie zgromadzone w Stronnictwie Pruskim musiały dostać rozkaz przeprowadzenia totalnej mobilizacji, w związku z czym sięgają do najgłębszych rezerw, już nawet bez zwracania uwagi na pozory. Tuż przed wizytą w Warszawie niemieckiego prezydenta Waltera Steinmeiera, niezawiśli sędziowie utworzyli Komitet Obrony Sprawiedliwości, który odgraża się, że będzie walczył aż do upadłego. Co to oznacza – trudno zgadnąć, w związku z czym nie można wykluczyć, że aż do kolejnego rozbioru Rzeczypospolitej – bo jeśli pewnego dnia padnie taki rozkaz, to przecież żaden niezawisły sąd nas przed tym nie obroni. Mamy zatem nie tylko Komitet Obrony Demokracji, który – chociaż trochę się sfajdał – to przecież  nadal w służbie. Mamy Obywateli Rzeczypospolitej, no a teraz jeszcze niezawiśli sędziowie w Komitecie Obrony Sprawiedliwości ze specjalnym uwzględnieniem konstytucji.  Ma to oczywiście swoje dobre strony, bo konstytucję przeczytali i to w dodatku –  ze zrozumieniem – nie tylko obywatele nie rozumiejący dziennika telewizyjnego, ale również obywatele nie umiejący czytać. Doprawdy że aż szkoda, że zapowiadane z takim przytupem przez pana prezydenta Dudę referendum chyba już się nie odbędzie, bo dopiero byśmy sobie przy tej okazji podokazywali!

Ostatnio odezwało się  Towarzystwo Dziennikarskie, swoim zwyczajem pisząc donos do Komisji Europejskiej. Nie bez powodu powiadają, że przyzwyczajenie jest drugą naturą, więc jakże mogłoby wśród delatorów zabraknąć pana redaktora Seweryna Blumsztajna, co to wygartywał z niejednego pieca? I  z walterowskiego, w którym młodzież żydowska przygotowywała się do zajęcia pozycji społecznej na wypadek, gdyby Stalin zmartwychwstał – i z opozycyjnego, w którym ta sama młodzież, chociaż z innych pozycji, przygotowywała się do zajęcia pozycji społecznej w sytuacji, kiedy Stalin jednak nie zmartwychwstał, a diaspora machnęła ręką na komunizm.

Otóż Towarzystwo Dziennikarskie napisało do Komisji Europejskiej donos, w którym wskazuje, że ustawa o Sądzie Najwyższym narusza zasadę nieusuwalności sędziów i z tego powodu powinna zostać skierowana do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu. Autorzy donosu przedstawiają się jako europejsy, to znaczy – oczywiście jako „Europejczycy”. To dobrze – bo w przeciwnym razie mogłyby pojawić się jakieś wzruszające wątpliwości.

Wprawdzie referendum już chyba nie będzie, ale niezależnie od tego chciałbym przypomnieć, że odstąpienie od zasady nieusuwalności nie tylko w przypadku Sądu Najwyższego, ale również pozostałych sądów, wcale nie byłoby takie złe. Sędziowie bowiem wyemancypowali się z jakiejkolwiek podległości organom państwa, które tylko im płaci. Rząd w związku z tym próbuje przejść na ręczne sterowanie sądami. Jest to wprawdzie numer kozacki, ale w sytuacji, gdy sądy są nafaszerowane bezpieczniacką agenturą, niczym wielkanocna baba rodzynkami, to jest mniejsze zło, bo o ile nie wiemy, kto dzisiaj kieruje starymi kiejkutami i komu one naprawdę służą, to nazwisko premiera i ministra sprawiedliwości jest jednak znane. Dlaczego jednak dopuszczać mniejsze zło, skoro można znaleźć rozwiązanie dobre, dając obywatelom w rękę bat na sędziów? Pomysł jest taki, by sędzia mianowany korzystał z wszelkich gwarancji niezawisłości – poza nieusuwalnością. Bo co 5 lat – jednocześnie z wyborami prezydenckimi – musiałby poddać się ocenie obywateli. Jeśli w swoim okręgu sądowym nie uzyskałby poparcia bezwzględnej większości obywateli głosujących – wylatywałby ze stanowiska bez żadnego odwołania. Ciekawe, czy nasi Umiłowani Przywódcy, co to pragną przychylić obywatelom nieba, włożyliby im wielkodusznie taki bat w ręce? No a przede wszystkim – co na to bezpieczniacy i ich konfidenci?

Stanisław Michalkiewicz

drukuj