Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski


Pobierz Pobierz

Kultura nienawiści

Bardzo głośno ostatnio w Polsce i w Europie o języku nienawiści. Ostre dyskusje, a wręcz połajanki, nasilają się po tragediach, takich jak zabójstwa czy akty terrorystyczne. Większość zgadza się co do tego, że uprzednio używany język nienawiści mógł stać się swoistym podglebiem tychże aktów. Niestety, tragedie te są również cynicznie wykorzystywane w celach politycznych. Od dawna na celowniku kreatorów tzw. społeczeństwa otwartego znalazł się Kościół katolicki, któremu w kłamliwy sposób chce się przypisać nienawiść.
Dla katolików i innych chrześcijan to po prostu obraza. Można powiedzieć wprost, że jest to kłamstwo. Kościół jako wspólnota ludzi wierzących bazuje na Ewangelii Chrystusa, który dał nam jako główne przykazanie, przykazanie miłości. Powinniśmy więc miłować bliźniego jak siebie samego.

Przeciwieństwem miłości jest nienawiść. Stąd absurdalny zarzut nienawiści pod adresem Kościoła brzmi jak oksymoron, taki jak „ciepły lód” czy „sucha woda”. Dla wielu jednak cel uświęca środki. Dawno temu znany propagandysta Joseph Goebbels twierdził, że „kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”. Doprecyzowując, można powiedzieć, że ludzie zaczynają się do tego kłamstwa przyzwyczajać jak do prawdy. Mając tego świadomość, politycy zasadę tę wykorzystują. W grudniu ubiegłego roku podczas ostatniej sesji Parlamentu Europejskiego w Strasburgu miał miejsce zamach w centrum miasta. Napastnik zabił wiele osób. Później i on został przez policję zastrzelony tak że nie mógł wyznać, czym był inspirowany. Ze znajomymi politykami wcześniej zakładaliśmy, że nie zostanie on schwytany żywy, lecz zastrzelony. I tak się stało. Z politycznego bowiem punktu widzenia kreatorzy wyobraźni mogli podłożyć pod to zdarzenie swoją wersję. Tak się złożyło, że w tym samym czasie Parlament Europejski przegłosował rezolucję w sprawie „ustaleń i zaleceń Komisji Specjalnej ds. Terroryzmu”, a w niej wezwał Radę „do rozszerzenia zakresu uprawnień Prokuratury Europejskiej o zwalczanie przestępczości zorganizowanej i terroryzmu”.  Przypomnę, że Prokuratura Europejska miała zajmować się wyłącznie ściganiem przestępstw finansowych związanych z europejskimi funduszami. W kolejnych punktach Parlament „nalega, aby państwa członkowskie (…) zachęcały do praktyk religijnych, które są w pełni zgodne z wartościami demokratycznymi (…), by przeciwdziałać radykalizacji”. Dalej jest już bardziej poważnie.

W punkcie 36 zapisano, że Parlament „wzywa państwa członkowskie do prowadzenia wcześniejszych kontroli duchownych i konsekwentnego umieszczania na czarnej liście poszczególnych głosicieli nienawiści”. Niektórzy są przekonani, że idzie tu o przedstawicieli radykalnego islamu, problem jednak w tym, że nigdzie tego wprost nie stwierdzono, a obawiam się, że w praktyce będzie się to stosować do wszystkich wyznań, co moim zdaniem jest bardzo niebezpieczne. Przytoczę jeszcze jeden punkt wspomnianej rezolucji – trzydziesty siódmy, gdzie Parlament nasz wzywa państwa członkowskie do „akredytowania jedynie tych programów edukacji teologicznej, które są w pełni zgodne z wartościami demokracji, praworządności, praw człowieka, neutralnością i demokratycznym laicyzmem państw europejskich a także wycofania uprawnień do nauczania w przypadkach nadużyć”. A to już pachnie polityką Kulturkampfu Otto von Bismarcka z XIX wieku. Przypomnę, że wówczas władze, chcąc podporządkować sobie Kościół wprowadziły w seminariach obowiązkowy egzamin z filozofii, historii i literatury, tzw. egzamin z kultury niemieckiej Kulturexamen). Od wyniku tego egzaminu miało zależeć dopuszczenie do święceń kapłańskich. Kościół się przeciwstawił, walczył, był to więc Kulturkampf. Teraz toczy się swoista walka z kulturą nienawiści, którą, jak wspomniałem, próbuje się imputować Kościołowi katolickiemu po to, aby skuteczniej go zwalczać. W tym samym celu atakuje się także media katolickie i osoby tam posługujące. Czy cel ten zostanie osiągnięty przez powtarzanie kłamstw tysiąc razy?

Mirosław Piotrowski

drukuj