Myśląc Ojczyzna


Pobierz Pobierz

POLSKA W EUROPIE – REFLEKSJA PODSUMOWUJĄCA U KOŃCA 2011 ROKU

Końcówka roku skłania zwykle ludzi do podsumowań oraz do wyznaczania sobie pewnych planów na przyszłość. Od takiej refleksji nie może też uciekać naród, jeśli chce się uczyć na błędach i działać racjonalnie na płaszczyźnie politycznej. Rok 2011 w Polsce stał w sferze publicznej pod znakiem wyborów parlamentarnych, które odbywały się w kontekście ciągle niewyjaśnionej do końca katastrofy smoleńskiej i pod znakiem ogólnoeuropejskiego kryzysu. Wyniki wyborów w Polsce o tyle były zaskakujące, że przedłużyły rządy Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego na kolejne lata, mimo rozlicznych błędów i skandalicznych decyzji poprzedniej kadencji. Z jednej strony możemy zatem mówić o słabości opozycji, która nie umiała wykorzystać zaistniałej sytuacji, z drugiej – o dominacji na gruncie informacyjnym mediów lewicowo – liberalnych. Owa dominacja o tyle była ważna, że niezauważalne dla większości obywateli stały się kwestie zadłużenia Polski, która chcąc choć po części wykorzystać fundusze unijne, zmuszona była zaciągać potężne sumy. Owo zadłużenie już nam się odbija czkawką, zważywszy na zapowiedzi oszczędnościowe rządu, spośród których zapowiedź wydłużenia wieku emerytalnego wydaje się najbardziej bolesna.

Jednakże w dłuższej perspektywie czasowej jeszcze boleśniejsze jest uzależnienie Polski od czynników zagranicznych, w szczególności od Berlina i Brukseli. Finalizacja realizacji niemiecko – rosyjskiego gazociągu północnego, idącego po dnie Bałtyku, doskonale obrazuje miejsce Polski a zarazem Europy środkowej w polityce Berlina i Moskwy. Europa środkowa jest wciąż traktowana jako strefa buforowa, która co najwyżej może ulegać naprzemiennie wpływom rosyjskim bądź niemieckim.

Polska pod rządami obecnej ekipy nie zrobiła praktycznie nic, aby temu przeciwdziałać, ot chociażby próbując skupiać wokół siebie kraje Europy środkowej. A taka szansa wszak istniała po dojściu do władzy na Węgrzech ugrupowania Wiktora Orbana, polityka w tej części Europy bodaj najbardziej przesuniętego na prawo. Jego odważna walka w obronie życia, jednoznaczne odwoływanie się do chrześcijańskich korzeni Węgier oraz troska o zachowanie maksimum suwerenności wobec różnorakich nacisków międzynarodowych – wszystko to domagało się wsparcia ze strony Warszawy. Węgry sprawowały prezydencję w UE przed Polską, można zatem było uzgodnić wspólne cele, tak, aby je konsekwentnie zrealizować w przeciągu roku. Zamiast tego mieliśmy do czynienia ze ścisłym powiązaniem polityki polskiej z polityką niemiecką. Doskonałym tego obrazem jest nie tylko berlińskie przemówienie Radosława Sikorskiego, wzywające Berlin do „wzięcia odpowiedzialności za Europę” i budowy federacji, ale również konkretne decyzje ekonomiczne. Kiedy Węgry znalazły się w potężnych opałach finansowych na skutek wieloletnich rządów socjalistów, chciały bronić się przed presją Międzynarodowego Funduszu Walutowego, rząd Donalda Tuska nie zechciał wyjść z pomocną ręką. Gdy natomiast Niemcy zażądali wsparcia dla tegoż Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który ma rzekomo ratować strefę euro, Polska lekką ręką zadeklarowała kilka miliardów euro, by, jak stwierdzono, ratować przyjaciół z Unii Europejskiej. Nie przyszliśmy z ratunkiem dla bliźniaczego kraju, z którym wiążą nas wielowiekowe tradycje współpracy, ratujemy zaś niemieckie banki, które uwikłały się w kredytowanie zbankrutowanych Greków czy Włochów.

Oczywiście mijający rok łączy się w pewnym stopniu z różnymi pozytywnymi osiągnięciami. O budowie dróg i stadionów na kredyt już mówiłem. Jednakże największym źródłem naszego względnego spokoju jest narodowa waluta. Rząd Donalda Tuska zamierzał pożegnać się ze złotówką już w 2012 roku. Na szczęście tego się nie udało zrobić i dlatego dziś możemy obwieścić względny sukces. Bo o ileż trudniejszą sytuację mają te kraje, które weszły w strefę euro. To one nade wszystko muszą dźwigać ciężary ratowania zbankrutowanych gospodarek i pośredniego spłacania długów, które zaciągnęli bogaci.

Taki stan rzeczy musi budzić opór, można powiedzieć opór, który już doprowadził Unię do realnego rozbicia. Pamiętajmy wszak, że Brytyjczycy zdecydowali się nie wchodzić w kolejny stabilizacyjny projekt Niemców i Franców dotyczący tworzenia europejskiego rządu gospodarczego. Brytyjczycy znaleźli się zatem w Europie tzw. drugiej prędkości i nie należy wykluczać, że będą w dużym stopniu izolowani przez głównych graczy na kontynencie. Londyn z pewnością będzie chciał udaremnić jakąkolwiek próbę powrotu do przypominającej napoleońską „blokadę kontynentalną”. Dlatego, jeśli tylko będzie miał możliwości, zrobi wszystko, by na kontynencie znaleźć grupę państw, która podąży ich drogą. Możliwości działania Wielkiej Brytanii poszerzą się, gdy w USA wybory prezydenckie wygrają republikanie, o wiele bardziej zdystansowani do strategicznego sojuszu Paryż – Berlin – Moskwa.

Zatem przyszły rok może obfitować w mnogość różnorakich wstrząsów i procesów, mogących doprowadzić do wywrócenia obecnego porządku w Europie.

 

Prof. Mieczysław Ryba

drukuj