Homilia papieża Franciszka wygłoszona podczas Mszy św. Krzyżma w Watykanie

W czytaniu z proroka Izajasza, które przed chwilą usłyszeliśmy, Pan składa obietnicę pełną nadziei, która nas bardzo porusza: „Wy zaś będziecie nazywani kapłanami Pana/, zwać was będą sługami Boga naszego […] Dam im uczciwą zapłatę/ i zawrę z nimi wieczyste przymierze” (61, 6. 8). Bycie kapłanem jest, drodzy bracia, łaską, bardzo wielką łaską, która nie jest przede wszystkim łaską dla nas, lecz dla ludu[1]; a dla naszego ludu wielkim darem jest to, że Pan wybiera spośród swojej trzody tych, którzy będą się opiekować wyłącznie Jego owcami, jako ojcowie i pasterze. To sam Pan wypłaca kapłanom wynagrodzenie: „Dam im uczciwą zapłatę” (Iz 61, 8). I jest dobrym płatnikiem, choć ma swoje cechy szczególne, na przykład płaci najpierw ostatnim.

Czytanie z Księgi Apokalipsy mówi nam, czym jest zapłata Pana. Jest to Jego Miłość i bezwarunkowe przebaczenie naszych grzechów za cenę Jego krwi przelanej na krzyżu: „Ten, który nas miłuje i który przez swą krew uwolnił nas od naszych grzechów, uczynił nas królestwem – kapłanami dla Boga i Ojca swojego” (1, 5-6). Nie ma większej zapłaty niż przyjaźń z Jezusem. Nie ma większego pokoju niż Jego przebaczenie. Nie ma większej ceny niż cena Jego drogocennej Krwi, którą nie wolno nam wzgardzić poprzez niegodne postępowanie.

Jeśli odczytujemy je sercem, drodzy bracia kapłani, to są to wezwania Pana, abyśmy byli Jemu wierni, abyśmy byli wierni Jego przymierzu, abyśmy pozwolili się kochać, abyśmy pozwolili sobie przebaczyć. Są to zachęty skierowane nie tylko do nas samych, ale także po to, abyśmy mogli z czystym sumieniem służyć świętemu ludowi Bożemu. Ludzie zasługują na to, a nawet tego potrzebują. Ewangelia św. Łukasza mówi nam, że po tym, jak Jezus przeczytał przed swoim ludem fragment z proroka Izajasza i usiadł, „oczy wszystkich były w Nim utkwione” (4,20). Także Apokalipsa mówi nam dzisiaj o oczach utkwionych w Jezusie, o nieodpartym przyciąganiu przez ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana, które prowadzi nas do uwielbienia i uznania: „Oto nadchodzi z obłokami i ujrzy Go wszelkie oko i wszyscy, którzy Go przebili. I będą Go opłakiwać wszystkie pokolenia ziemi. Tak: Amen” (1,7). Ostateczna łaska, kiedy zmartwychwstały Pan powróci, będzie polegała na natychmiastowym rozpoznaniu: zobaczymy Go przebitego, rozpoznamy, kim jest i kim my jesteśmy, nic więcej, jak grzesznikami.

„Utkwienie oczu w Jezusie” jest łaską, którą jako kapłani musimy pielęgnować. Na koniec dnia dobrze spojrzeć na Pana i dobrze, aby On spojrzał na nasze serca, a także na serca ludzi, których spotkaliśmy. Nie chodzi o policzenie grzechów, lecz o kontemplację z miłością, w której spoglądamy na nasz dzień spojrzeniem Jezusa i w ten sposób dostrzegamy łaski tego dnia, dary i wszystko, co dla nas uczynił, aby dziękować. Ukazujemy Jemu także nasze pokusy, aby je rozpoznać i odrzucić. Jak widzimy, chodzi o to, aby zrozumieć, co jest miłe Panu i czego On od nas oczekuje tu i teraz, w naszej aktualnej historii.

A może, jeśli wytrzymamy Jego spojrzenie pełne dobroci, będzie też skinienie, abyśmy pokazali Jemu nasze bożki. Te, które – jak Rachela – ukryliśmy pod fałdami naszego płaszcza (por. Rdz 31, 34-35). Pozwolenie Panu, aby spojrzał na nasze ukryte bożki, czyni nas silnymi wobec nich i odbiera im moc. Spojrzenie Pana sprawia, że widzimy, iż w rzeczywistości oddajemy w nich chwałę samym sobie[2], ponieważ tam, w tę przestrzeń, którą przeżywamy jakby była na wyłączność, wdziera się diabeł, dodając bardzo zły element: sprawia, że nie tylko „podobamy się” sobie, dając upust jakiejś namiętności lub pielęgnując inną, lecz także prowadzi nas do zastąpienia nimi, tymi ukrytymi bożkami, obecności Osób Boskich, Ojca, Syna i Ducha Świętego, które mieszkają w naszym wnętrzu. Takie sytuacje rzeczywiście mają miejsce. Mimo że wmawiamy sobie, iż potrafimy doskonale odróżnić, czym jest bożek, od tego kim jest Bóg, w praktyce odbieramy miejsce Trójcy Świętej i oddajemy je diabłu, w swego rodzaju kulcie pośrednim, tym, ludzi go ukrywających, lecz nieustannie słuchających jego słów i spożywających jego produkty, w taki sposób, że w końcu nie pozostaje nawet kącik dla Boga. Chodzi o to, że bożki mają coś – pewien element – osobisty. Kiedy ich nie demaskujemy, kiedy nie pozwalamy Jezusowi, by nam pokazał, że w sposób chory szukamy w nich samych siebie bez powodu i że zostawiamy miejsce na wtargnięcie Złego. Musimy pamiętać, że diabeł żąda, abyśmy spełniali jego wolę i abyśmy mu służyli, ale nie zawsze żąda, abyśmy mu służyli i adorowali go nieustannie. Otrzymywanie od czasu do czasu adoracji wystarczy, aby pokazał, że jest naszym prawdziwym panem i że w naszym życiu i w naszych sercach czuje się nawet bożkiem.

W czasie tej Mszy św. Krzyżma chciałbym podzielić się z wami trzema obszarami ukrytego bałwochwalstwa, w których zły posługuje się swoimi bożkami, aby osłabić nasze powołanie duszpasterzy i, stopniowo, oddzielić nas od dobroczynnej i miłującej obecności Jezusa, Ducha Świętego i Ojca.

Przestrzeń ukrytego bałwochwalstwa otwiera się tam, gdzie panuje duchowa światowość, która jest „pewną propozycją życia: jest kulturą tego co ulotne, pozorów, makijażu”[3]. Jej kryterium jest triumfalizm, pewien triumfalizm bez krzyża. A Jezus modli się, aby Ojciec obronił nas przed tą kulturą światowości. Ta pokusa chwały bez krzyża jest sprzeczna z osobą Pana, który uniżył się we Wcieleniu i który, jako znak sprzeciwu, jest jedynym lekarstwem przeciwko wszelkim bożkom. Bycie ubogim z ubogim Chrystusem i „ponieważ Chrystus wybrał ubóstwo” jest logiką Miłości, a nie inną. W dzisiejszym fragmencie Ewangelii widzimy, jak Pan staje w swojej skromnej kaplicy i w swoim małym miasteczku, mieścinie całego życia, aby wygłosić tę samą wieść, którą wygłosi na końcu historii, kiedy przyjdzie w swojej chwale, otoczony aniołami. I nasze oczy muszą być utkwione w Chrystusa, tu i teraz, w historii Jezusa ze mną, tak jak będą utkwione wówczas. Światowość szukania własnej chwały pozbawia nas obecności Jezusa pokornego i uniżonego, Pana, który jest bliski wszystkim, Chrystusa, który smuci się ze wszystkimi cierpiącymi, uwielbianego przez nasz lud, który wie, kto jest jego prawdziwym przyjacielem. Kapłan-światowiec jest niczym innym jak sklerykalizowanym poganinem.

Inny obszar ukrytego bałwochwalstwa zakorzenia się tam, gdzie przyznaje się prymat pragmatyzmowi liczb. Ci, którzy mają tego ukrytego bożka, utożsamiają się z umiłowaniem statystyki, która potrafi zatrzeć wszelkie cechy osobiste w dyskusji i dać pierwszeństwo większości, która ostatecznie staje się kryterium rozeznania. Nie może to być jedyny sposób postępowania ani jedyne kryterium w Kościele Chrystusowym. Ludzi nie da się „policzyć”, a Bóg nie daje Ducha „według miary” (por. J 3, 34). W tej fascynacji liczbami tak naprawdę szukamy samych siebie i czerpiemy przyjemność z kontroli, jaką zapewnia nam ta logika, która nie interesuje się twarzami i nie jest logiką miłości. Cechą charakterystyczną wielkich świętych jest to, że umieją się wycofać, aby w ten sposób zostawić całą przestrzeń dla Boga. To wycofanie się, zapomnienie o sobie i pragnienie, aby wszyscy o nim zapomnieli, jest cechą charakterystyczną Ducha Świętego, któremu brakuje własnego obrazu tylko dlatego, że jest cały Miłości sprawiającą jaśnienie obrazu Syna, a w nim obrazu Ojca. Zastąpienie Jego Osoby, która już sama w sobie lubi się „nie pojawiać”, jest tym, do czego dąży bożek liczb, który sprawia, że wszystko się „pojawia”, choć w sposób abstrakcyjny i obrachunkowy.

Trzecim obszarem ukrytego bałwochwalstwa, związanym z poprzednim, jest ten, który otwiera się wraz z funkcjonalizmem, uwodzicielską sferą, w której wielu „ekscytuje się bardziej mapą drogową niż przemierzaną drogą”. Mentalność funkcjonalistyczna nie toleruje tajemnicy, jej celem jest skuteczność. Stopniowo ten bożek zastępuje w nas obecność Ojca. Nasz Ojciec jest Stwórcą, ale nie takim, który tylko sprawia, że rzeczy „działają”, lecz takim, który „stwarza” jak Ojciec, z czułością, biorąc pod opiekę swoje stworzenia i działając, aby człowiek był bardziej wolny. Funkcjonalista nie umie cieszyć się z łask, które Duch Święty wylewa na swój lud, a którymi mógłby się „karmić” także jako robotnik zarabiający na swoją płacę. Kapłan o mentalności funkcjonalistycznej ma własne pożywienie, którym jest jego ego. W funkcjonalizmie odkładamy na bok adorację Ojca w małych i dużych sprawach naszego życia i popadamy w samozadowolenie z powodu skuteczności naszych programów. Podobnie jak Dawid, który kuszony przez szatana, wyruszył, aby przeprowadzić spis ludności (por. 1 Krl 21, 1).

W tych dwóch ostatnich przestrzeniach ukrytego bałwochwalstwa (pragmatyzm liczb i funkcjonalizm) zastępujemy nadzieję, która jest przestrzenią spotkania z Bogiem, empirycznymi dowodami. Jest to postawa próżnej chwały ze strony duszpasterza, postawa, która rozbija zjednoczenie jego ludu z Bogiem i kształtuje nowego bożka opartego na liczbach i programach: bożka „moja władza, nasza władza”[4].  Ukrywanie tych bożków (postawa Racheli) i nieumiejętność ich demaskowania w codziennym życiu szkodzi wierności naszego kapłańskiego przymierza i osłabia naszą osobistą relację z Panem.

Drodzy bracia, Jezus jest jedyną drogą, abyśmy się nie pomylili w tym, co czujemy, do czego prowadzi nas serce…; Jest On jedyną drogą, abyśmy dobrze rozeznawali, konfrontując się z Nim każdego dnia, tak jakby również dzisiaj usiadł w naszym kościele parafialnym i powiedział nam, że dzisiaj spełniło się wszystko, co słyszeliśmy. Jezus Chrystus, będąc znakiem sprzeciwu – który nie zawsze jest czymś okrutnym czy surowym, ponieważ miłosierdzie jest znakiem sprzeciwu, a o wiele bardziej jest nim czułość – Jezus Chrystus, jak powiedziałem, sprawia, że te bożki zostają ujawnione, ich obecność, ich korzenie i ich działanie są widoczne, i w ten sposób Pan może je zniszczyć. I musimy o nich pamiętać, musimy być uważni, aby chwasty tych bożków, które udało nam się ukryć w zakamarkach naszych serc, nie odrodziły się na nowo.

Na zakończenie chciałbym prosić św. Józefa, najczystszego ojca bez ukrytych bożków, aby uwolnił nas od wszelkiej żądzy posiadania, ponieważ to właśnie żądza posiadania jest żyzną glebą, na której wyrastają wspomniane bożki. I niech wyjedna  nam łaskę, byśmy nie poddawali się w trudnym zadaniu rozeznawania tych bożków, które tak często ukrywamy lub które się chowają. Prośmy go również, aby tam, gdzie mamy wątpliwości jak lepiej postępować, wstawiał się za nami, aby Duch Święty oświecił nasz osąd, tak jak oświecił Jego własny, gdy był kuszony, by opuścić Maryję „potajemnie” (lathra), abyśmy ze szlachetnością serca umieli podporządkować miłości to, czego nauczyliśmy się przez prawo[5].

[1] Ponieważ kapłaństwo służebne służy kapłaństwu powszechnemu. Pan wybrał niektórych, aby „w imieniu Chrystusa publicznie pełnili dla ludzi funkcję kapłańską” (SOBÓR WATYKAŃSKI II, Dekr. Presbyterorum Ordinis, 2; por. Konstytucja dogmatyczna Lumen gentium, 10). „Wyposażeni bowiem w świętą władzę szafarze służą swoim braciom” (Lumen gentium, 18).

[2] Por. Katecheza podczas audiencji generalnej, 1 sierpnia 2018.

[3] Homilia podczas Mszy św. w Domu Świętej Marty, 16 maja 2020.

[4] J.M. Bergoglio, Meditaciones para religiosos, Bilbao, Mensajero, 2014, 145.

[5] Por. List apost. Patris corde, 4, przypis 18.

 

drukuj