Rozważania adwentowe: Odwiedź mnie czasem!
Odwiedź mnie czasem!
To nie takie proste z tym czasem.
Goni człowiek zawsze po strażacku,
Kalendarz zapisany, dni brakuje,
noce za krótkie.
Tak się człowiek tłumaczy,
ale czasu nie mają
tylko ci,
którzy nic nie robią.
A piszę Ci o tym dlatego,
że w Adwencie czytam często,
jak Maryja, po Zwiastowaniu
biegła z radością do Elżbiety,
aby swojej cioci, starszej pani, pomóc,
bo ta była już szósty miesiąc oczekującą.
To zawołanie Elżbiety:
A skądże mi to, że Matka mego Pana
przychodzi do mnie?
Tak mnie zachwyca, że chciałbym
wciąż Matce Bożej to powtarzać.
Widzę wtedy Maryję tak zaskoczoną
i zdziwioną: Elżbieto, Ciociu Kochana,
a skąd Ty to wiesz?
Bo skoro w drzwiach powiedziałaś:
Niech będzie Bóg pochwalony,
poruszyło się z radości dzieciątko,
które noszę pod sercem.
O jaka Ty jesteś szczęśliwa, Miriam,
że uwierzyłaś w to, co powiedział Ci Pan.
O Boże! To już wszyscy wi edzą?
Odtąd błogosławioną mnie nazywać będą!
To są chyba najpiękniejsze
pod słońcem odwiedziny.
Gość w dom, Bóg w dom.
Pewnie stąd polska gościnność.
Brama na wciąż otwarta
przechodniom ogłasza,
że gościnna i wszystkich
w gościnę zaprasza.
Dla Ciebie drzwi moje
są wciąż otwarte.
Bóg zapłać!
Są czasem odwiedziny
niemiłe, przykre, niechciane,
ale może i te są w życiu potrzebne?
I ja muszę się nauczyć, żebym
nie był natrętnym,
niechcianym, nieproszonym.
Są czasem odwiedziny takie
uroczyste z biletami, napuszone,
ze służbą, bon ton, sztywne,
wyprostowane, z serwetkami,
sztućcami, kieliszkami, toastami,
fałszywymi życzeniami, przemówieniami.
Nie lubię takich.
Do domu to się dzwoni po prostu.
Krzysiu, co masz na obiad?
Mamy świeże pierogi, przyjedź!
Jadę.
I pomyśl, jaki cudowny jest Pan Bóg.
Prosi, żeby Go odwiedzić.
Idę.
A On mnie wita, za stołem sadza
i Sam posługuje. Daje mi Chleb
i częstuje Winem, a to jest
Msza Święta i święta Komunia.
Mój Boże! A skądże mi to?
ks. Tymoteusz