EWANGELIA
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik.
Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
Dalej zaprawdę powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich».
Mt 18, 15-20
***
XXIII Niedziela Zwykła
Co więc mamy czynić, gdy błędy, zaniedbania, grzechy innych same „włażą nam do oczu, przytłaczają nas”. Tak bardzo „krzyczą, oburzają, złoszczą albo zasmucają”…
Kiedy stajemy wobec grzechów naszego bliźniego (tzn. naszej siostry czy brata), Bóg oczekuje od nas przede wszystkim wielkiego serca, wielkiej miłości, przebaczenia. Kiedy Bóg pozwala nam zobaczyć czyjeś zaniedbania to tylko po to, by go uzupełnić miłością swego serca.
Wskazówki życia we wspólnocie
– według nauczania i wskazówek Jezusa Chrystusa
W dzisiejszej Liturgii Słowa Jezus mówi nam o braterskiej odpowiedzialności za siebie: o tym, że nie powinniśmy pozostawać obojętnymi wobec grzechu naszego bliźniego: „Gdy brat twój zgrzeszy – idź i upomnij go”.
Wcześniej już słuchając pierwszego czytania zauważamy podobny ton, jak stanowczo Bóg nakazuje prorokowi Ezechielowi upominanie błądzących. Grzech występnego przynosi śmierć, ale odpowiedzialność za ten stan rzeczy spoczywa nie tylko na samym grzeszniku, ale i na sprawiedliwym, który widzi zło i powinien reagować.
Co więc mamy czynić, gdy błędy, zaniedbania, grzechy innych same „włażą nam do oczu, przytłaczają nas”. Tak bardzo „krzyczą, oburzają, złoszczą albo zasmucają”. Nie można temu ulegać, bo to pójście na łatwiznę. Nie mogę zwalniać się z podjęcia trudu, czasem wręcz nadludzkiego wysiłku w poszukiwaniu dobra. Kiedy stajemy wobec grzechów naszego bliźniego (tzn. naszej siostry czy brata), Bóg oczekuje od nas przede wszystkim wielkiego serca, wielkiej miłości, przebaczenia. Kiedy Bóg pozwala nam zobaczyć czyjeś zaniedbania to tylko po to, by go uzupełnić miłością swego serca.
A my jak reagujemy? Pojawia się w nas znieczulica, gdy widzimy zło, które powoduje, że ogarnia nas strach i wolę się nie wychylać, póki bezpośrednio mnie to nie dotyczy. Reagujemy dopiero wtedy, gdy w jakiś sposób grzech i zło, które z niego wynika, może zaszkodzić nam samym, więc wtedy trzeba się bronić.
Jezus mówi nam dziś nie tylko, że trzeba upominać, ale mówi również jak ma wyglądać nasze upominanie grzeszących:
Po pierwsze, musi to być czynione z miłością: „Miłość nie wyrządza zła bliźniemu” – mówi dziś list do Rzymian, a więc jeśli kogoś kocham, to nie będę mu źle życzył. Jeśli czujesz, że twoje upominanie nie płynie z miłości – to lepiej nie upominaj.
Po drugie, nasze upominanie musi się dokonać w taki sposób, jaki wskazał nam Pan Jezus – wpierw w cztery oczy, a więc osobiście, delikatnie, dyskretnie.
A my? Najczęściej zauważamy grzech drugiego, gorszymy się nim i od razu biegniemy z tym do kogoś, kto podzieli nasze zgorszenie i razem z nami ponarzeka, poobmawia i skrytykuje. Gdy jednak spotkamy samego zainteresowanego – człowieka, którego krytykujemy, ze strachu nic nie wspominamy o sprawie udając, że wszystko jest w porządku.
Po trzecie, Jezus kończąc mowę o upominaniu grzeszących wskazuje na wielką rolę modlitwy: „jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystko użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie”. Może właśnie od modlitwy powinnyśmy zaczynać upominanie grzeszących.
Kiedyś dałem kobiecie, która notorycznie obmawiała: „na pokutę proszę odmówić za osobę obmawianą cały różaniec”. Pani się nie spodobało, „dlaczego aż tyle?” Odpowiedziałem, że pokuta ma charakter leczniczy, „jeżeli będzie się Pani modliła za osobę obmawianą, to zobaczy Pani że będzie coraz mniej obmawiania”. Po miesiącu wróciła i powiedziała, „tak, ta modlitwa działa już nie obmawiam, ja zaczęłam się modlić i nawet proszę o błogosławieństwo dla tej osoby, modlitwa za tę osobę sprawiła, że mam odwagę porozmawiać już bez emocji, bez złości z tą osobą”
Idźmy za zachętą Jezusa i nie pozostańmy obojętni wobec grzechów w naszym otoczeniu, ale mądrze i z miłością napominajmy się po bratersku – a przede wszystkim wspierajmy się modlitwą!
Autor: o. Łukasz Wójcik CSsR – Duszpasterz w Sanktuarium Matkio Bożej Tuchowskiej (Bazylika Mniejsza) – Tuchów
Źródło: www.slowo.redemptor.pl