10. Człowiek


Zamieszczone teksty nie mają charakteru publikacji naukowej,
więc nie są opatrzone aparatem krytycznym.


To, kim jest człowiek, było przedmiotem fascynacji Karola Wojtyły/Jana Pawła II przez cale jego świadome życie. W pielgrzymowaniu do Polski ten temat był z wielu względów jednym z najważniejszych, a może wręcz był podstawowym tematem.

Działo się tak z racji najpierw systemu marksistowskiego, który najkrócej ujmując głosił, że :jednostka zerem, jednostka niczym”, proponował (choć to za słabo powiedziane) prymat społeczności (klasy, partii robotniczej nad jednostką ludzką). Jednostka ta była redukowana do rzędu przedmiotu, bezwolnego w masie. Przełom 1989 roku spowodował zmianę koncepcji człowieka, z marksistowskiej na liberalną. Sprawiało to, że człowiek zyskiwał iluzoryczne pojęcie nieograniczonej wolności. Pozornie wyzwolony stawał się jednak uzależniony na nowo, w inny sposób, od innych czynników i sił. W jednej i drugiej opcji – marksistowskiej, jak i liberalnej, w wizji człowieka nie było praktycznie miejsca dla Boga. Był On albo wrogiem, źródłem alienacji człowieka, albo Wielkim Nieobecnym w ludzkim życiu.

Proponuję lekturę trzech fragmentów nauczania papieskiego z krótkim komentarzem.

Kim jest człowiek? Jan Paweł II chyba najbardziej syntetycznie przedstawił swoją koncepcję człowieka w czasie spotkania ze światem nauki na KUL w czasie swojej pielgrzymki 1987 r. To oczywiście koncepcja na wskroś chrześcijańska, sięgająca stworzenia człowieka, ale wyrażona nie tyle w kategoriach wiary, co filozofii i kultury. Dlatego ten, znany powszechnie tekst biblijny o stworzeniu człowieka, może być wzięty pod uwagę zarówno przez wierzących, jak i niewierzących.

Oto fragmenty papieskiego przemówienia:

„Otóż myślę, że tekst z Księgi Rodzaju, który przytoczę – bez aspirowania do charakteru naukowego z punktu widzenia nauk empirycznych – posiada również własne, swoiste znacznie dla samego rozumu dociekającego prawdy o człowieku.
Oto ten tekst: Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe, wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny (do człowieka), aby przekonać się, jaką on da im nazwę. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna (człowiek), otrzymało nazwę „istota żywa”. I tak mężczyzna (człowiek) dał nazwę wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu, ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny (człowieka) (Rodz 2,19-20).
Otóż, bez względu na to, co osiągamy metodą empiryczną (a raczej wielu metodami) na temat „początku”, powyższy tekst zdaje się posiadać niesłychane znaczenie „symboliczne”. Co więcej, poniekąd trafia do samych korzeni problemu „miejsca człowieka we wszechświecie”. Można by też powiedzieć, że stanowi jakiś wyraz zbieżności tego wszystkiego, co kryją w sobie dociekania prowadzone metodami nauk empirycznych. Wszystkie wszakże, szukając możliwie pierwotnych śladów człowieka, równocześnie kierują się jakimś podstawowym pojęciem człowieka. Posiadają elementarną odpowiedź przynajmniej na pytanie: czym człowiek różni się od innych istot w widzialnym kosmosie?”

Zatrzymajmy się przez chwilę przy tym fragmencie. Zauważmy, że podstawową kwestią, która przez wieki i tysiąclecia stanowiła domenę refleksji człowieka nad światem i sobą było pytanie o cechę specyficzną człowieka, odróżniając go od świata go otaczającego. Dlatego mówiliśmy i mówimy, że człowiek to istota rozumna (homo sapiens), społeczna, istota pracująca (homo faber), albo, że to istota bawiąca się (homo ludens) lub, że istotą człowieczeństwa jest być może jego cierpienie i sposób jego przeżywania (homo patiens). Wielu uważało wreszcie, że istotą bycia człowiekiem jest jego pojemność, otwartość na Boga, bycie istotą, człowiekiem Bożym (homo capax Dei, homo Dei).

Dzisiaj sprawa uległa rozmyciu. Wiele nauk szczegółowych w ostatnim czasie odziera człowieka z wyjątkowości. Słyszymy, że nie tylko człowiek ma świadomość, ale że mają ją niektóre naczelne, słyszymy, że zwierzę także cierpi (a nie tylko odczuwa ból), umiera (a nie zdycha – są nawet w dokumentach podane warunki nie uboju zwierząt, ale warunki eutanazji zwierząt). Mówi się o tym, że zwierzęta pracują, mają swoje formy obrzędowości i kultury, wykazują podobne relacje moralne, jak człowiek.

Św. Jan Paweł II jest świadom tych poglądów, ale nie dyskutuje z nimi, nie polemizuje,. Można powiedzieć, że od razu stawia sprawę jednoznacznie i bezdyskusyjnie. Mówi:
„Człowiek „od początku” odróżnia siebie od całego widzialnego wszechświata, a w szczególności od świata istot poniekąd sobie najbliższych. Wszystkie one są dla niego przedmiotem. On sam pozostaje wśród nich podmiotem. Ta sama Księga Rodzaju mówi o człowieku jako istocie stworzonej na obraz Boga i Jego podobieństwo”.

Zatem istnieje różnica, i to różnica radykalna między człowiekiem a światem, w którym człowiek żyje, zwłaszcza światem poniekąd mu najbliższym, to znaczy zwierzęcym. Człowiek jest podmiotem, wszystko inne jest przedmiotem. To znaczy człowiek jest celem, a nie środkiem do celu, To znaczy człowieka nie można pod żadnym pozorem instrumentalizować. Nie można go użyć jako środka do osiągniecia jakiegokolwiek celu, a więc nie można nim manipulować – ani w wymiarze politycznym, ani społecznym, ani medialnym, ani jakimkolwiek innym.

Można w tym miejscu zadać pytanie – ale dlaczego tak jest? Dlaczego człowiek jest tak wyjątkowy? Co o tym decyduje? Oddajmy głos św. Janowi Pawłowi II:

„Co więcej, w świetle powyższego tekstu jest równocześnie jasne, że owa podmiotowość człowieka łączy się w sposób podstawowy z poznaniem. Człowiek jest podmiotem pośród świata przedmiotów dlatego, że jest zdolny poznawczo obiektywizować wszystko, co go otacza. Dlatego, że przez swój umysł zwrócony jest „z natury” ku prawdzie. W prawdzie zawiera się źródło transcendencji człowieka wobec wszechświata, w którym żyje.
Właśnie poprzez refleksję nad własnym poznaniem człowiek objawia się samemu sobie jako jedyne jestestwo pośród świata, które widzi się „od wewnątrz” związane poznaną prawdą – związane, a więc także „zobowiązane” do jej uznania, w razie potrzeby także aktami wolnego wyboru, aktami świadectwa na rzecz prawdy. Jest to uzdolnienie do przekraczania siebie w prawdzie. Poprzez refleksję nad własnym poznaniem człowiek odkrywa, że sposób jego bytowania w świecie jest nie tylko całkowicie różny od wszystkiego innego pośród świata, lecz że jest także wyróżniony, nadrzędny wobec wszystkiego innego w jego obrębie. Człowiek zauważa po prostu, że jest osobowym podmiotem, osobą. Staje oko w oko wobec swojej godności!”

To dość długi fragment i niełatwy, Ale spróbujmy go przeanalizować.

1’ „Człowiek jest podmiotem pośród świata przedmiotów dlatego, […] przez swój umysł zwrócony jest „z natury” ku prawdzie. W prawdzie zawiera się źródło transcendencji człowieka wobec wszechświata, w którym żyje” – więc tym, co decyduje o owej wyjątkowości człowieka jest zdolność poznania prawdy, wyjątkowa dla jedynie człowieka. Z tej zdolności rodzi się i kultura, i praca, i życie społeczne, i zdolność przeżycia cierpienia jako wartości, i wreszcie także – otwarcie się na poznanie i przyjęcie Boga. Dzięki zdolności poznania prawdy człowiek ma możliwości przekraczania tego wszystkiego, co go ogranicza. Jeden prosty przykład  – człowiek cierpiący, uwięziony w słabym, schorowanym ciele i własnej niemocy, może przekraczać to „więzienie ciała” mocą modlitwy, która jest szukaniem prawdy ostatecznej. Albo inny przykład – społeczność ludzi żyjąca w systemie totalitarnym, ma możliwość przekraczać rzeczywistość tego „innego świata” wtedy, gdy zniewolone umysły zostaną wyzwolone w kierunku poszukiwania prawdy. Zauważmy zatem, jaką rolę pełni prawda w ludzkim życiu – ona ma charakter tworzący człowieka człowiekiem.

2’ „człowiek objawia się samemu sobie jako jedyne jestestwo pośród świata, które widzi się „od wewnątrz” związane poznaną prawdą – związane, a więc także „zobowiązane” do jej uznania, w razie potrzeby także aktami wolnego wyboru, aktami świadectwa na rzecz prawdy” – właśnie rola prawdy jest tak wielka, że w jakimś stopniu kształtuje człowieka. Można powiedzieć, ze go „ogranicza”, „determinuje”. Powiedzmy tak: jestem chrześcijaninem, to stanowi wyraz prawdy o mnie, i z chwilą, kiedy to sobie uświadamiam wiem, że nie wolno mi wyprzeć się mojej wiary. Jeśli to zrobię, jeśli dokonam takiego wyboru wolności, przestanę być sobą – nie będę chrześcijaninem, ale apostatą. A to oznacza zniszczenie mojej tożsamości. Albo inaczej – prawdą mojego życia jest bycie małżonkiem. Dlatego nie wolno mi zdradzać mojej żony. Mogę to zrobić, ale za jaką cenę? Przestanę być wtedy mężem, a staję się niewiernym, kochankiem, zdrajcą. Tak czynić nie wolno! Tak czynić się nie powinno. I to właśnie oznacza owo charakterystyczne dla Karola Wojtyły rozumienia tzw. autodeterminacji – oto mocą mojego poznania prawdy wiążę się tą prawdą niejako od wewnątrz, od środka. Jestem związany? Tak, ale jestem wtedy właśnie wolny! I to wolny w pełnym tego słowa znaczeniu!

4’ Człowiek […[ staje oko w oko wobec swojej godności!” – cały ten biblijny teksy świadczy o tym, że człowiek jest inaczej i wyżej w stosunku do otaczającego go świata. Nie tylko się różni, ale się wyróżnia. I dlatego też pozostaje kimś samotnym w bogatym świecie różnorodności przedmiotów. Dopiero „wywiedzenie” z żebra Adama drugiego człowieka, wobec którego Adam doświadczy, że jest wobec niego „inaczej”, ale już nie „wyżej”, czy „niżej” – jest na tym samym poziomie, sprawia, że samotność człowieka zostanie przełamana. To wszystko świadczy o wyjątkowej wartości człowieka, płynącej  z faktu bycia człowiekiem, przynależności do gatunku ludzkiego, I właśnie te wyjątkową wartość nazywamy godnością. Nie jest ona zatem niczym nadanym jakimś dekretem, decyzją unijną czy komisaryczną, Jest faktem wynikającym z bycia człowiekiem. Jest to godność, która przysługuje człowiekowi od momentu poczęcia (bo to jest moment, w którym zaczyna się człowieczeństwo).

Tak więc mamy nakreślone podstawowe tematy związane z opisem człowieka:

– człowiek jest podmiotem pośród przedmiotów;

– tym, co decyduje o podmiotowości człowieka jest zdolność poznawania prawdy, obiektywizowania rzeczywistości;

– prawda wiąże od środka ludzką wolność, tak związany wewnętrznie człowiek jest paradoksalnie – najbardziej wolny;

– ze zdolności poznania prawdy wyrasta zdolność transcendencji człowieka (a jej wyrazem jest m.in. kultura, sztuka, religia, nauka, technika i in.)

– człowiek znajdzie przełamanie samotności w kontakcie z drugim człowiekiem (również jako on podmiotem) a nie w relacjach ze zwierzętami, technologią, materią;

– wyjątkowa wartość człowieka wśród świata przedmiotów oznacza, że człowiek ma godność.

Wiele z tych elementów, żeby nie powiedzieć wszystkie były radykalnie zakwestionowane w czasach komunizmu. Człowiek był zdegradowany do roli przedmiotu – miał być produktem materii i jej ruchu. Prawda była najbardziej zakazaną wartością, człowiek żyjący swobodnie mógł tak żyć, o ile posiadał zniewolony umysł. Transcendencja oderwana od prawdy była bardzo ograniczona, co rzutowało na kulturę i twórczość człowieka. Godność była pojęciem poddanym karykaturalnej obróbce – w postaci „godności człowieka socjalistycznego”, której miarą była aprobata ze strony partii tego, kto wiernopoddańczo służył systemowi.

Dlatego też w Polsce komunistycznej trwał ogromny spór o człowieka.

Wydawało się, że po upadku systemu – ten spór się zakończy. Tymczasem spójrzmy w kolejny tekst papieski z czasów, po upadku systemu komunistycznego::

„Wielki spór o człowieka u nas w Polsce wcale się nie zakończył wraz z upadkiem ideologii marksistowskiej. Spór o człowieka trwa w dalszym ciągu, a pod pewnym względem nawet się nasilił. Formy degradacji osoby ludzkiej oraz wartości życia ludzkiego stały się bardzo subtelne, a tym samym bardziej niebezpieczne. Potrzeba dziś wielkiej czujności w tej dziedzinie. Otwiera się tutaj szerokie pole działania właśnie dla uniwersytetów, dla ludzi nauki. Zdeformowana lub niepełna wizja człowieka sprawia, iż nauka przemienia się łatwo z dobrodziejstwa w poważne dla człowieka zagrożenie. Rozwój współczesnych badań naukowych w pełni potwierdza te obawy. Człowiek z podmiotu i celu staje się dzisiaj nierzadko przedmiotem lub wręcz «surowcem»: wystarczy wspomnieć o eksperymentach inżynierii genetycznej, które budzą wielkie nadzieje, ale równocześnie także i niemałe obawy o przyszłość rodzaju ludzkiego. Zaiste prorocze były te słowa Vaticanum II, do których często się odwołuję w spotkaniach ze światem nauki: «Epoka nasza bardziej niż czasy ubiegłe potrzebuje mądrości, takiej mądrości, która by wszystkie rzeczy nowe, jakie człowiek odkrywa, czyniła bardziej ludzkimi. Przyszłym losom świata grozi bowiem niebezpieczeństwo, jeśli ludzie nie staną się mądrzejsi» (Gaudium et spes, 15). Oto wielkie wyzwanie, jakie w sferze badawczej i dydaktycznej staje dzisiaj przed szkołami wyższymi: formowanie ludzi nie tylko kompetentnych w swej specjalizacji, czasem wąskiej, bogatych w encyklopedyczną wiedzę, ale nade wszystko w autentyczną mądrość. Tylko tak uformowani, będą oni mogli wziąć na swe barki odpowiedzialność za przyszłość Polski, Europy i świata”

Ojciec święty Jan Paweł II wskazał w tym przemówieniu na jeden obszar współczesnego, czy też nowego sporu o człowieka – to obszar zagadnień bioetycznych. Przemianom ustrojowym w Polsce towarzyszył przecież spór o ochronę życia poczętego. W tym miejscu warto jedynie przypomnieć, że osławiona ustawa z 1953 dotycząca niezwykle liberalnych zasad aborcyjnych była wyrazem niepolskiej racji stanu, wyrazem pogardy dla człowieka i miała charakter antypolski i antyhumanistyczny. W warunkach budowy po 1989 r. nowego ustroju wydawać się mogło, że to właśnie człowiek nie narodzony, pozbawiony możliwości własnego głosu, mający jedynie szansę bycia reprezentowanym przez innych – świadomych, wolnych i odpowiedzialnych, będzie miał zagwarantowane prawa. Wszak gwarancja praw mniejszości, praw najsłabszych  bywa traktowana jako gwarancja demokracji. Tymczasem, jeśli spojrzeć na nienarodzonego jako kryterium demokracji, okazało się, że Polska pozostaje krajem totalitarnym, w którym wola większości decyduje o losie, dosłownie i istnieniu i prawie dom życia najsłabszych i najbardziej bezbronnych. Czy trzeba bardziej wymownej tezy, że spór o człowieka w Polsce trwa, a nawet się nasilił?

Wyrazem takiego sporu były inne kwestie bioetyczne, a wśród nich przede wszystkim reprodukcja in vitro, Nie podejmując w tym miejscu szczegółowej analizy problemu, warto zwrócić jedynie uwagę na to, że reprodukcja ta oznacza „wyprodukowanie” nowego istnienia ludzkiego, kosztem kilku innych, które są albo unicestwione, albo przechowywane jako  „materiał genetyczny/biologiczny”. Samo zaś zrodzone tą drogą dziecko nie jest otrzymanym darem osobowej miłości, darem od osobowego Dawcy, ale jest produktem technologii służącym zaspokojeniu potrzeb, pragnień człowieka.

Współcześnie, w obszarze zagadnień bioetycznych, które są wyrazem sporu o człowieka, należałoby wymienić zagadnienia związane z manipulacjami (różnego rodzaju) dotyczącymi płci osoby ludzkiej.

Wreszcie, inną sferą zagadnień wpisujących się we współczesne uprzedmiatawianie człowieka, są sprawy gospodarcze czy polityczne. Zastanówmy się nad formami uprzedmiatawiania, instrumentalizacji, manipulowania człowiekiem w tym zakresie…

Człowiek jest podmiotem, jest związany prawdą, która nadaje sens jego życiu.

Pytanie o sens staje się niejednokrotnie pytaniem dramatycznym.

Takie pytanie jawi się zwłaszcza w obliczu cierpienia. Na przykład w dobie totalitaryzmów XX wieku pytano nieraz o obecność Boga i sens ludzkiego życia. Takie pytania pojawiały się nieraz w przestrzeni dziejów Polski – choćby w dobie Powstanie Warszawskiego, czy w dobie martyrologii Polaków w niemieckich lagrach i obozach zagłady, czy w łagrach rosyjskich. Takie pytania stawiali sobie polscy bohaterowie, prześladowani jako „wrogowie ludu” i „wrogowie ludowej ojczyzny” przez komunistyczny reżim.

Ale takie pytanie stawia sobie współczesny człowiek?

Jaki jest sens ludzkiego życia, gdy to życie zostaje gwałtownie przerwane przedwczesną śmiercią?

Jaki jest sens życia człowieka, ciężko pracującego a otrzymującego niesprawiedliwe wynagrodzenie, zatrudnionego niewolniczo na tzw. umowie śmieciowej?

Jaki jest sens życia matki, patrzącej bezradnie na nowotworową agonię swojego dziecka?

Jaki jest sens życia młodych, kochających się ludzi, żyjących w małżeństwie a dotkniętych cierpieniem niepłodności?

Co mają powiedzieć o swoim życiu zdradzeni, opuszczeni, przygnieceniu niewspółmiernie wielkimi ciężarami życiowymi?

Tutaj nie wystarczą rozważania filozoficzne czy etyczne. Tutaj potrzebne jest świadectwo życia Człowieka, który uniósł maksymalne cierpienie, doznał ekstremalnego poniżenia, ogołocenia, zdrady i bólu fizycznego, a zarazem – zachował piękno i moc człowieczeństwa.

Jan Paweł II przez całą swoją drogę mądrościową szedł za tym Człowiekiem. I przyniósł Jego Osobę do Polski w czasie swojej pierwszej pielgrzymki. Odsłonił wówczas pełną, absolutnie pełną (zastanówmy się przez moment nad siłą tego określenia) prawdę o Człowieku w Jezusie Chrystusie. I zostawił ją nam jako siłę sprawczą do szukania i odnajdywania sensu życia w wymiarze tak osobistym, jak i społecznym.

Przywołajmy słowa niezapomnianej homilii papieskiej z Palcu Zwycięstwa w Warszawie w 1979 roku:

„Kościół przyniósł Polsce Chrystusa – to znaczy klucz do rozumienia tej wielkiej i podstawowej rzeczywistości, jaką jest człowiek. Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Nie może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa.

I dlatego Chrystusa nie można wyłączać z dziejów człowieka w jakimkolwiek miejscu ziemi. Nie można też bez Chrystusa zrozumieć dziejów Polski – przede wszystkim jako dziejów ludzi, którzy przeszli i przechodzą przez tę ziemię. Dzieje ludzi! Dzieje narodu są przede wszystkim dziejami ludzi. A dzieje każdego człowieka toczą się w Jezusie Chrystusie. W Nim stają się dziejami zbawienia.

Dzieje narodu zasługują na właściwą ocenę wedle tego, co wniósł on w rozwój człowieka i człowieczeństwa, w jego świadomość, serce, sumienie. To jest najgłębszy nurt kultury. To jej najmocniejszy zrąb. To jej rdzeń i siła. Otóż tego, co naród polski wniósł w rozwój człowieka i człowieczeństwa, co w ten rozwój również dzisiaj wnosi, nie sposób zrozumieć i ocenić bez Chrystusa. „Ten stary dąb tak urósł, a wiatr go żaden nie obalił, bo korzeń jego jest Chrystus” (Piotr Skarga, Kazania sejmowe). Trzeba iść po śladach tego, czym – a raczej kim – na przestrzeni pokoleń był Chrystus dla synów i córek tej ziemi. I to nie tylko dla tych, którzy jawnie weń wierzyli, którzy Go wyznawali wiarą Kościoła. Ale także i dla tych, pozornie stojących opodal, poza Kościołem. Dla tych wątpiących, dla tych sprzeciwiających się.

3. Jeśli jest rzeczą słuszną, aby dzieje narodu rozumieć poprzez każdego człowieka w tym narodzie – to równocześnie nie sposób zrozumieć człowieka inaczej jak w tej wspólnocie, którą jest jego naród. Wiadomo, że nie jest to wspólnota jedyna. Jest to jednakże wspólnota szczególna, najbliżej chyba związana z rodziną, najważniejsza dla dziejów duchowych człowieka. Otóż nie sposób zrozumieć dziejów narodu polskiego – tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o każdym z nas – bez Chrystusa. Jeślibyśmy odrzucili ten klucz dla zrozumienia naszego narodu, narazilibyśmy się na zasadnicze nieporozumienie. Nie rozumielibyśmy samych siebie. Nie sposób zrozumieć tego narodu, który miał przeszłość tak wspaniałą, ale zarazem tak straszliwie trudną – bez Chrystusa. Nie sposób zrozumieć tego miasta, Warszawy, stolicy Polski, która w roku 1944 zdecydowała się na nierówną walkę z najeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez sprzymierzone potęgi, na walkę, w której legła pod własnymi gruzami, jeśli się nie pamięta, że pod tymi samymi gruzami legł również Chrystus-Zbawiciel ze swoim krzyżem sprzed kościoła na Krakowskim Przedmieściu. Nie sposób zrozumieć dziejów Polski od Stanisława na Skałce do Maksymiliana Kolbe w Oświęcimiu, jeśli się nie przyłoży do nich tego jeszcze jednego i tego podstawowego kryterium, któremu na imię Jezus Chrystus”.

Zakończmy krótkim podsumowanie:

– człowiek to podmiot, który ma swoją godność. Jej istotę stanowi prawda o wyjątkowej wartości człowieka;

– ta prawda była i jest kwestionowana przez różne systemy, ideologie, programy życia – walka o człowieka zatem nie skończyła się, ale trwa;

– prawda o człowieku i jego godności jest konfrontowana z cierpieniem, zdradą, śmiercią. Żaden system, żadna ideologia czy religia nie są w stanie sprostać tej konfrontacji. Tylko Chrystus i chrześcijaństwo wychodzą z tej próby zwycięsko. Dlatego nie można zrozumieć człowieka bez Chrystusa.

Zadania domowe:

– spróbuję wskazać na czym polegał „błąd antropologiczny” w komunizmie? Czyli, jakie były przejawy zakłamania prawdy o człowieku?

– spróbuję podać przykład, dlaczego mimo, że mogę coś wybrać w imię wolności, to jednak jeśli ten wybór jest niezgodny z prawdą o moim człowieczeństwie – jest on faktycznym zniewoleniem mojej osoby?

– spróbuję wskazać współczesne przykłady zakłamania prawdy o człowieku w życiu politycznym?

– podam przykład z dziejów narodu, w którym można odczytać sens dzięki krzyżowi Chrystusa – Jego  męce i zmartwychwstaniu?

– przeczytam pełny tekst homilii z Placu Zwycięstwa z 1979 r.

ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TChr, WSKSiM

drukuj