USA: bój Republikanów o partyjną nominację w wyborach na prezydenta

Kandydaci Partii Republikańskiej ubiegający się o nominację w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych starli się w debacie. Nie wziął w niej udziału prowadzący w sondażach Donald Trump, były prezydent USA.

W studiu nie było Donalda Trumpa, ale jego nazwisko powracało co chwilę. Jak w momencie, gdy zwrócił się do niego były gubernator New Jersey.

– Donaldzie, wiem, że patrzysz. Nie możesz się powstrzymać. Wiem, że patrzysz – powiedział Chris Christie.

Gdy trwała debata republikańskich kandydatów ubiegających się o partyjną nominację w wyborach prezydenckich, Donald Trump – zamiast toczyć spór wewnątrz ugrupowania – pojechał do Michigan, by spotkać się z protestującymi pracownikami amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego. Wybrał spór z obecnym prezydentem Joe Bidenem i atakował go za regulacje środowiskowe oraz promowanie aut elektrycznych.

– Mandat Bidena to rządowe zabójstwo waszych miejsc pracy i waszej branży. Przemysł samochodowy jest mordowany – zaznaczył Donald Trump.

Na byłym amerykańskim prezydencie ciąży dziś 91 zarzutów karnych. Mimo to, według sondażu, wśród sympatyków Republikanów ma on 54 proc. poparcia. Zdecydowanie wyprzedza drugiego w tym zestawieniu gubernatora Florydy, Rona DeSantisa.

– Donald Trump zaginął w akcji. Powinien być dziś wieczorem na tej scenie. Powiększył dług. Przygotował grunt pod inflację, jaką mamy – mówił gubernator Florydy.

Zarzutów pod adresem Donalda Trumpa było więcej. Ron DeSantis chciał, by były prezydent wytłumaczył się przed obrońcami życia ze swoich słów na temat tzw. aborcji, gdy poszerzenie ochrony określił jako „straszną rzecz”. Gubernator Florydy wydaje się być głównym kontrkandydatem Trumpa. Kiedy padło pytanie o agresję Rosji przeciwko na Ukrainie, przekonywał, że gdy wygra, skończy „z czekami in blanco” wobec Kijowa. Uznał, że większy ciężar w obszarze bezpieczeństwa powinien spaść na Europę.

Dr Radosław Tyślewicz z Akademii Marynarki Wojennej nie spodziewa się jednak zmiany kursu w amerykańskiej polityce w Europie, niezależnie od tego, kto będzie rządził.

– Przy obecnym rozmachu i uruchomieniu maszyny powrotu – w tym militarnego – Stanów Zjednoczonych do Europy, raczej wydaje się, że była to decyzja dużo bardziej dalekosiężna – ocenił ekspert.

 

TV Trwam News