USA: 56 ofiar śmiertelnych, ponad 300 zaginionych w rezultacie pożarów w Kalifornii
Liczba ofiar śmiertelnych katastrofalnych pożarów w Kalifornii wzrosła do co najmniej 56 a los prawie 300 osób pozostaje nieznany – poinformowały władze. Z żywiołem walczą tysiące strażaków i ochotników, ale wciąż pozostaje nieopanowany.
Miasto Paradise w północnej części stanu, położone w odległości 280 km na północ od San Francisco u stóp wzgórz Sierra, zostało praktycznie całkowicie strawione przez pożar Camp Fire.
Paradise liczyło przed atakiem żywiołu 27 tys. mieszkańców. 9 tys. domów zostało zupełnie spalonych a dalsze kilka tysięcy częściowo. Nie nadają się one jednak do odbudowy.
Dalszych kilka tysięcy budynków w okolicy jest zagrożonych a 50 tys. osób otrzymało nakaz ewakuacji. Lokalny szeryf Kory Honea wezwał krewnych ofiar śmiertelnych do dostarczenia próbek DNA w celu przyspieszenia identyfikacji.
Władze oceniają, że jest to najbardziej niszczycielski pożar w historii USA od początku bieżącego stulecia. Walczy z nim ponad 5100 strażaków ściągniętych często z odległych stanów.
W południowej Kalifornii szaleje pożar Woolsey Fire, który spowodował co najmniej 3 ofiary śmiertelne i zniszczył ponad 500 budynków (w tym wiele luksusowych rezydencji celebrytów) w rejonie kurortu Malibu.
Woolsey Fire strawił ponadto wiele popularnych terenów turystycznych. Ocenia się, że spopielonych zostało ponad 83 proc. terenów rekreacyjnych w górach Santa Monica.
Pożar wybuchł w ub. czwartek po południu w pobliżu miejscowości Thousand Oaks, gdzie niedawno napastnik zastrzelił w barze 12 osób, głównie studentów.
W całym stanie ponad 300 tys. osób musiało opuścić swoje domy. Tysiące osób ewakuowanych w południowej Kalifornii wróciły już do domów, ale zagrożenie nie minęło.
Powodowane przez zmiany klimatyczne wyższe temperatury i oddawanie kolejnych terenów leśnych pod zabudowę sprawiły, że sezonowe pożary lasów I zarośli w Kalifornii przybrały na sile. Rozpoczynają się przy tym wcześniej i trwają dłużej.
PAP/RIRM